Darcie kotów

Ach, ta nieznośna lekkość bycia opozycji w polityce! Kaczyński nie przegra z Hołownią, a tym bardziej z Czarzastym czy Kosiniakiem. Hołownia i Gdula mają polityczny kompleks na punkcie Tuska. Sprzymierzając się przeciwko Tuskowi, załatwią wygraną Kaczyńskiemu, a sobie ochłapy ze stołu „zjednoczonej prawicy”. Wolna wola, ale to koniec marzeń o odsunięciu kaczyzmu od władzy.

Jeśli wierzyć nowemu sondażowi CBOS (w jego sondażach PiS ma zwykle lepsze notowania niż w sondażach innych firm badających opinię publiczną), Kaczyński ma poparcie 29 proc., Tusk 18, Hołownia 12, skrajna prawica „konfederacka” 5, ludowcy i Lewica – poniżej progu, nul, nie weszliby do Sejmu, głosy na nich oddane poszłyby do puli zwycięzcy przy rozdzielaniu mandatów poselskich.

W sumie poparcie dla demokratycznej centroprawicy wynosi 30 proc., ciut więcej niż PiS, ale partia Kaczyńskiego wraz z konfederatami uzyskuje nad demokratami przewagę 4 proc. Jak by się to przełożyło na liczbę foteli sejmowych, można wyliczyć, ale po co? Widać od razu, że języczkiem u wagi byliby Braun, Bosak, Korwin i Winnicki, czyli że Kaczyński mógłby się utrzymać przy władzy. Albo dobiwszy targu z konfederatami, albo z Hołownią. Wszystkich liderów łączy jedno: tuskofobia. Więc wszyscy będą kombinowali, jak się go pozbyć z polityki. A jak się pozbędą, rzucą się sobie do gardeł. Kaczyzm wygra po raz drugi.

Oczywiście zawsze może być inaczej. Oficjalnie do wyborów daleko – tydzień w polityce to wieczność, a co dopiero dwa lata! Kaczyński może stracić kontrolę nad sytuacją, rękawicę może mu rzucić Ziobro, konfederaci mogą przelicytować w rokowaniach o poparcie, Putin wywoła awanturę w Ukrainie, a rykoszety zmuszą PiS do zmiany tonu w polityce wewnętrznej (rząd jedności narodowej w obliczu bezpośredniego zagrożenia bezpieczeństwa państwa). Osobna lista niewiadomych to kondycja gospodarcza i finansowa. No i zawsze trzeba pamiętać o przypadku, który nagle pokrzyżuje wszelkie plany obozu władzy. To największa nieprzewidywalna, acz niewykluczona niewiadoma.

Ale dziś? Dziś szaro, buro, mgła: tuskofobia. Wychodzi na to, że Polska Tuska to dla tuskofobów rzecz straszniejsza niż Polska Kaczyńskiego. Niechby przeczytali Janusza Lewandowskiego w „GW”: „dobrozmieńcy” zostawią w spadku po swych rządach trudne do przeprawy pole minowe. Z Tuskiem przeprawa byłaby bezpieczniejsza. Takie trudne do pojęcia?

Jedynym ambitnym pomysłem, mającym moc i dającym nadzieję, była koalicja 276 – jeden blok sił demokratycznych mogący odrzucić weta prezydenta Dudy i postawić ministrów PiS przed Trybunałem Stanu. Tyle że pomysłodawcy – Budka i „Trzask” – nie rozkręcili żadnej akcji politycznej wokół tego pomysłu. No i było to jeszcze przed powrotem Tuska jako lidera PO i przed najnowszymi spekulacjami o antytuskowym bloku Hołowni et consortes.

Tusk nie ufa Lewicy, więc w sukces „276” nie uwierzył. Lewica oskarża Tuska o dążenie do wasalizacji mniejszych ugrupowań demokratycznych. Do Hołowni w sojuszu z Czarzastym Tusk już przyjaznej ręki nie wyciągnie. Czyli na odcinku wspólnego bloku raczej polityczna mordownia. Arystoteles widział w polityce troskę o dobro wspólne obywateli, Machiavelli – przede wszystkim skuteczność w osiąganiu celów dowolnymi środkami. PiS nie troszczy się o dobro wspólne, tylko własne. Jest skuteczny w złym, inaczej nie potrafi. Demokraci powinni być przeciwieństwem kaczyzmu: skuteczni w dobrym i dla dobra, czyli dla naprawy i odnowy Rzeczpospolitej.