Kto osiodła tego Pegaza, jeśli nie komisja śledcza?

W końcu przyznali, że mają program Pegasus. Ale odmawiają wyjaśnienia, do czego im służy, i zaprzeczają, że szpiegowali nim przeciwników ich polityki. Pod presją opinii publicznej zaszła więc pewna zmiana: od przekazu dnia, że „nie mam wiedzy na temat Pegasusa, to chyba taki koń ze skrzydłami” na „mamy Pegasusa i nic wam do tego, a reszta to ustawka opozycji”. To skandalu nie wygasi, a w praworządnym państwie demokratycznym musiałoby prowadzić do rozliczeń.

Najpierw do powołania sejmowej komisji śledczej i senackiej komisji wyjaśniającej, później, po ujawnieniu całej prawdy, do aktów oskarżeń skierowanych do Trybunału Stanu, a może i sądów karnych. W noworocznym sondażu SW Research dla dziennika „Rzeczpospolita” 43 proc. pytanych chciało powołania komisji śledczej, nie chciało 20 proc. Opinii publicznej sprawa Pegasusa nie jest więc obojętna, choć teraz żyje ona raczej bezładem Polskiego Ładu Morawieckiego, drożyzną, inflacją, czyli ekonomią, a nie sprawą bezpieczeństwa praw obywateli.

Ludzie wyczuwają, że rozliczenie Pegasusa jest dziś prawie na pewno niemożliwe, bo nie żyjemy w demokratycznym państwie prawa, a jego organy są podporządkowane obecnej władzy politycznej, czyli nie są niezależne w rozumieniu trójpodziału władz. Funkcjonariusze obecnej władzy są w sprawie Pegasusa stroną, więc nie mogą być sędziami. Po to jednak przez sześć lat budowali swoje państwo w państwie, by mogli nimi być w sprawie Pegasusa i każdej innej, która dotyczy metod i efektów ich rządzenia Polską. Nas uczono, że nikt nie może być sędzią we własnej sprawie, oni kierują się zasadą, że cel uświęca wszelkie środki, a co jest prawem i prawdą, ustalają oni sami.

Mimo to demokraci nie mogą odpuścić sprawy Pegasusa. Muszą nalegać na powołanie komisji śledczej w Sejmie i powołać komisję senacką. To jest dziś nie tylko ich obowiązek obywatelski, państwowy i polityczny, ale racja istnienia. Opozycja demokratyczna nie może się godzić, że demokracja w Polsce umiera w mroku i mgle. Bo inaczej opozycja jest obywatelom zbędna. Jeśli dziś przegra stosowne głosowania, to niech będzie jasne, że przynajmniej podjęła próbę. Ma wciąż możliwość alarmowania krajowej i międzynarodowej opinii publicznej na forum parlamentarnym, w wolnych mediach i podczas spotkań z obywatelami.

Komisja sejmowa powinna zająć się wyłącznie sprawą Pegasusa. Kukiz chce rozszerzenia jej ewentualnego mandatu tak, aby zbadała też pod kątem pozaprawnego szpiegowania przeciwników politycznych okres rządów PO/PSL. To zamuliłoby, rozciągnęło w czasie i rozmyło śledztwo. Pegasus został kupiony i poszedł w ruch za rządów Kaczyńskiego i Ziobry i to jest właściwy horyzont czasowy. Użycie programu szpiegowskiego podczas kampanii wyborczej stawia pod znakiem zapytania uczciwość wyniku wyborów parlamentarnych w 2019 r. To oznacza, że mogło dojść do naruszenia fundamentu demokracji, jakim są wolne, równe i tajne wybory.

Mamy więc do czynienia z potrójnym kryzysem: praworządnościowym, politycznym i konstytucyjnym. Niechęć i niezdolność do wyjaśnienia tej bezprecedensowej sytuacji przez rządzących jest politycznie zrozumiała, ale po stronie demokratycznej nie do zaakceptowania. Rządzący i ich zausznicy usiłują się bronić, że kto nie ma nic do ukrycia, nie powinien się niczego obawiać. Niech ten chwyt zastosują do samych siebie: jeśli wszystko było w porządku, nie mają się czego bać. Niech to wykażą przed śledczymi i obywatelami. I oby rzeczywiście zdali ten egzamin, bo to leży w interesie publicznym i państwowym. Odetchniemy z ulgą. Ale zdaje się, że w całym obozie Kaczyńskiego rozumie to tylko senator Jackowski.

Rozumie, że zgoda Kaczyńskiego na komisję śledczą odbiłaby się szerokim i pozytywnym echem w świecie demokratycznym. Ale oczywiście pod warunkiem, że nie byłaby to komisja malowana. I tu jest pies pogrzebany. Jak w Sejmie, gdzie PiS ma większość i same problemy, powołać komisję niemalowaną, która miałaby zbadać skandal z wykorzystaniem Pegasusa w walce politycznej z przeciwnikami PiS? Na dziś więc cała nadzieja w komisji senackiej. Jeśli Kaczyński utraci władzę, jej ustalenia przydadzą się niemalowanej komisji sejmowej, która powinna powstać po wygranej sił demokratycznych.