Grudniowa świeca w oknie belwederskim
Prosty komunikat. Świeca zapalona w jednym z okien Belwederu na znak pamięci o dramacie 13 grudnia sprzed 30 lat. Krótkie wystąpienie prezydenta, kilka zdań jego żony. Tylko tyle, aż tyle.
W nocy w telewizji film Kutza o pacyfikacji ,,Wujka”. Nie mogłem się oderwać. Tak było. Szaro, brudno, beznadziejnie. Zero patosu, strach, straceńcza determinacja topniejącej gromady stawiających opór. Poczucie, że Polska odjeżdża na jakąś bocznicę historii, gdzie utknie na długo i zmarnieje do cna.
Ma rację Wałęsa, że nie obchodzi rocznic klęski. Nie ma czego świętować. Ofiarom należy się pamięć. Ale tym razem z tej przegranej wyciągnięto dobre wnioski. Po obu stronach.
Wszystko mi jedno dzisiaj, jakie motywy kierowały Jaruzelskim, gdy ostatecznie zgodził się na relegalizację Solidarności. I dobrze, że Mazowiecki zgodził się zostać premierem w efekcie rozmów Okrągłego Stołu.
Rzadko w naszej nowszej historii udawało się wyjść z wielkiego konfliktu bez wielkiego przelewu krwi i drogą rokowań zakończonych porozumieniem. Ale wtedy 13 XII 1981 r. nikt nie wiedział, że historia dopisze ten rozdział. Ja też zapalam symboliczną świecę. Na znak pamięci i wdzięczności.
Komentarze
A mnie jest coraz trudniej, w wymiarze polityczno – panstwowym znosić tę rocznicę.
Jasne, że dzięki stanowi wojennemu społeczeństwo uzyskało zdolność do politycznego kompromisu jakim były porozumienia okrągłego stołu a potem kilkanaście lat fajnej Polski – oczywiście nie dla wszystkich dobrej. Ale od kilku lat mam wrażenie, że polityczna nauka wyniesiona ze stanu wojennego wywietrzała ludziom z głów, że stracili rozsądek, który na nas wymusił siłą wtedy Jaruzelski. Oczywiście Jaruzelski i jego pałkarze nie nauczyli nas rozsądku, ale ówczesna upiorna, kreowana przez niego rzeczywistość nas do takiej refleksji zmusiła. Do refleksji nad państwem, które może niszczyć, nad władzą, która nie zna ograniczeń, nad politycznym egoizmem. A teraz tak naprawdę zapomnieliśmy o tym doświadczeniu. Sprowadzamy go do wymiaru szopki narodowej – jak powstanie warszawskie czy wojnę. Dlatego mnie te większe czy mniejsze celebracje, gesty rocznicowe drażnią. A szczególnie fałszywie mi brzmią w wykonaniu polityków. Ja bym chciał, by oni – choćby z szacunku dla moich wspomnień ze stanu wojennego – po prostu 13 grudnia milczeli. Bo paskudzą mi wspomnienia z tego kawałka mojego życia. Tak jakby osmieszali kilka lat mego zycia.
Obchody coraz bardziej rażą mnie też z tego powodu, bo społeczeństwo wobec tej rocznicy jest obojętne. Szczerze mówiąc jest powszechne niezrozumienie wobec tego co się tej grudniowej nocy stało. Nikt nie wie jak dusi oddech ciężki but państwa na gardle. Trudno się temu dziwić, bo uroczystości, celebracje, gesty, ckliwe wspominki kombatanckie sprowadzono do piętnowania PRL-owskiego państwa. A to gryzie się z coraz bardziej podłą rzeczywistością, która ludzi osacza. Jak można bowiem uwierzyć ludziom trującym frazesy o solidarności skoro innym ludziom stworzyli dzięki swej wladzy z życia darwinowską dżunglę. Jak można w tym kontekscie wierzyć w gesty typu świeczki w oknach Pałacu Namiestnikowskiego? Szczerze mówiąc wolałbym by prezydent Komorowski zamiast rozczulać mnie świeczką obniżył budżet swojej Kancelarii, bo jest nieprzyzwoicie wysoki. To byłby lepszy gest solidarności w tę rocznicę niż świeczka w oknie.
Niestety, moim zdaniem, to prawdziwe, traumatyczne doświadczenie stanu wojennego zostało zapomniane, wytarte ze społecznej pamieci. Został po nim kolejny polityczno – propagandowy gadget.
Pozdrawiam
Pamiętać trzeba zawsze o tamtych wydarzeniach i o ludziach, którzy zgięli. My młodzi szczególnie dziękujemy starszemu pokoleniu, które wtedy narażało życie, ale mimo wszelkich przeciwności nie poddawało się i „było sobą”, dzięki czemu dziś wszyscy żyjemy w wolnej Polsce. Z mojego punktu widzenia (młodego człowieka) dziś żadne rozliczenia nie mają sensu. Należy znać historię, i pamiętać o ludziach, którzy ginęli w różnych okolicznościach, wyciągać wnioski na przyszłość. Tylko czy ktoś taki jak ja ma w ogóle prawo zabierać głos w dyskusji. My teraz nawet nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie tego co wtedy ludzie przeżywali. Wydaje nam się, że to była jakaś śmieszna rzeczywistość, a chyba powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, że było dramatycznie.
DZIĘKUJE WSZYSTKIM TYM, KTÓRZY PRZYCZYNILI SIĘ DO TEGO, ŻE POLSKA JEST TERAZ TU GDZIE JEST. DZIĘKUJE ZA ODWAGĘ I SIŁĘ CHARAKTERU, KTÓRA POZWALAŁA PRZECIWSTAWIAĆ SIĘ REŻIMOWI.
Szaro, brudno, beznadziejnie. Tak było w latach 80.
Na szczęście ja miałem muzykę i młodość. To pozwalało na pokolorowanie codziennego życia.
Dziękuję za mądry komentarz, bo wielu forach mamy wciąż stan oblężenia.
Adam Szostkiewicz>/b>
Tak!
Zdecydowanie:Tak!
Dzisiaj i…..najprawdopodobniej wczoraj!!!
Ps.Też mi coś puściło w kontekście 30 lat….wk… mnie ,że dzisiaj muszę być odważny u Pana na blogu.
nieprawda ze Mazowiecki został premerem w efekcie okragłego stołu. To przegrane przez komunistow wybory 4 czerwca zadecydowały o biegu wydarzen, gdyby wybory wygrała PZPR przez następne lata premier bylby z PZPR
„Rzadko w naszej nowszej historii udawało się wyjść z wielkiego konfliktu bez wielkiego przelewu krwi i drogą rokowań zakończonych porozumieniem.”
Ja też uważam, że należy wyciszyć emocje wokół najnowszej historii.
Nawet uczestnicy tych zdarzeń, internowani, mówią nic się nie stało, Polacy nic się nie stało.
Bo z całym szacunkiem dla ofiar, to na tle naszej krwawej historii można zgodzić się z tą przyśpiewką.
Prorokom przeszłości dziękujemy.
Co to za poziom intelektualny rozmowy, ze Ruskie nie mieli zamiaru interweniować?
Kiedy?
13 grudnia?
A 19 maja 82′, jakby Solidarność komunistów odsunęła od władzy też?
A jakby Jaruzela obalili i doszłoby do zamieszania i wojny domowej?
Pojawiła się szansa na pokojową zmianę ustroju i odzyskanie niepodległości to ją Jaruzelski odzyskał razem z Wałęsą, że się tylko do tych dwu symbolicznych postaci odwołam.
Wszystko skończyło się szczęśliwie.
Ponad wszelka wątpliwość pozytywny jest bilans piętna jakie odcisnął na naszej historii Generał.
Słusznie panie Adamie jako wspóludziałowiec powinien pan zapalić świeczkę a’la Prezydent .
ps.
Dwukrotnie napisalem wiekszy komentarz z uzasadnieniem ale wywiało w przestrzeń mimo zastosowania procedur .
Wybieram się za chwile do Berlina ,to dla mnie niedaleko to ta droga gdzie symbolicznie muszą udać się w pielgrzymki rownież prawdziwych Polaków by łykać garściami cywilizacje .
Granica po Schengen jest niezauważalna ,ale przypominam ,że to generał Jaruzelski był prezydentem Polski, kiedy ta umęczona Ojczyzna uzyskała gwarancje swoich zachodnich granic .
W Grudniu 1981 był wprawdzie układ z grudnia 1970 ,ale to okazało za mało .
Innej drogi niema a zapalić swięczke trzeba .
Infantylna naiwność. Wygląda na to, że Redaktor jak większość rodaków wyłączył media i nie widział co się działo.
Istnieje pewna analogia między tym, co stało się w grudniu 1981 roku a wydarzeniami jesieni roku 2005, jesieni 2007 i jesieni obecnej.
Aby tę analogię dojrzeć poprzez nawałę rzucających się w oczy różnic, należy spojrzeć na „rzecz” z oddalenia czasowego. Bo każda tragedia, wydarzenie w życiu społeczeństwa, każda rewolucja czy kontrrewolucja, z biegiem czasu traci swe cechy indywidualne i zaczyna coraz bardziej wpisywać się w ramy określające jeden z kilku tylko typów procesu społeczno-politycznego. Tak będą kiedyś widziane zdarzenia przełomu lat 1981 i 82 oraz te z minionych jesieni, społeczne i polityczne decyzje lat 2005, 2007, 2011.
I wtedy, w 1981 r. i w roku 2005, większość społeczeństwa krytycznie oceniła proces modernizacji i dała przyzwolenie tym, którzy tej modernizacji, gospodarczej i obyczajowej, powiedzieli stop.
Zarówno forma tego społecznego przyzwolenia jak i sposób wyhamowania samego procesu modernizacyjno-demokratyzującego były oczywiście w 1981 r. diametralnie różne od tych z jesieni 2005. To prawie 25 lat później. Polska jest w zupełnie innej konstelacji międzynarodowej, nie mówiąc już o tym, że świat jest zupełnie inny. Wreszcie, samo społeczeństwo i jego elity, odpowiedzialne za przebieg procesów politycznych, społecznych, historycznych, są inne. Ale to są różnice formalne. Istota pozostaje w obu przypadkach podobna.
Po pierwsze, tempo zmian społecznych (w 1981 r. głównie antycypowanych, a tych z lat 2002-2005 – realizowanych) wyprzedziło zdolności przystosowawcze samego społeczeństwa, a w każdym razie jego większości, co spowodowało, mniej lub bardziej uświadomione, cofnięcie przezeń zgody na kontynuację tych zmian, danej modernizatorom. Ta grupa, warstwa, może nawet klasa (?) wyłoniła się ze społeczeństwa (na zasadzie mechanizmu odmiennego wtedy i ostatnio), które początkowo całe, z niejaką prostotą i naiwnością zabrało się za modernizację (po 1989 r.) lub przynajmniej z utęsknieniem jej oczekiwało (w 1980/81). Wkrótce jednak potrzeba „profesjonalistów” stała się oczywista.
Po drugie, wykrystalizowała się grupa najbardziej niechętna procesowi modernizacji, uzurpująca sobie prawo artykułowania zagrożeń w imieniu większości społeczeństwa (w 1981 r.) lub zdobywająca to prawo u słabo zorientowanej mniejszości za pomocą tzw. socjotechniki, a następnie generalizująca to prawo na większość, dzięki wykorzystaniu specyfiki mechanizmu wyborczego w konkretnej sytuacji (lato i jesień 2005 r.). Jakkolwiek absurdalne, obiektywnie rzecz biorąc, było czy też tylko mogło być istnienie tych zagrożeń (innych w roku 1981, a innych w 2005) i jakkolwiek różnych interesów zabezpieczeniu przeciwdziałanie tym zagrożeniom miało służyć – niemniej prezentacje tych zagrożeń zostały zaakceptowane przez większość społeczeństwa jako opisy zagrożeń rzeczywiście istniejących. Generalnie, w obu przypadkach (WRON wtedy i PiS/LPR/PO w 2005 r.) mówiono o zagrożeniach narodowych, zagrożeniach wartości tradycyjnych i stabilności struktury społecznej, czerpiąc dowolnie z obszarów religii, patriotyzmu czy nacjonalizmu, rodziny, solidaryzmu, fobii i lęków społecznych, wykorzystując generalnie niski poziom edukacji społecznej i przychylność Kościoła dla postaw anty-modernizacyjnych (Kościół doskonale rozumiał i rozumie, że modernizacja powoduje osłabienie jego pozycji w społeczeństwie, stąd sierpniowa z 1980 r. jasnogórska homilia prymasa Wyszyńskiego, a później poparcie Kościoła dla działalności politycznej T.Rydzyka).
Idea modernizacyjna, zdobywająca sobie systematycznie poparcie (co najmniej od 1976, a może przez całe lata 70., a w drugiej odsłonie naszej historii najnowszej – od końca lat 80. i przez całą dekadę lat 90.) nabrała takiego tempa, że sama tylko perspektywa jej realizacji (w drugiej połowie 1981 roku), lub rzeczywista realizacja (pod koniec lat 90. i na początku tego wieku) doprowadziła do sytuacji społecznej, umożliwiającej antymodernizatorom skuteczne tej modernizacji zahamowanie. Społeczne wyobrażenie o nowoczesności i reformie, skonfrontowane z tej nowoczesności i reformy rzeczywistością spowodowało wycofanie, krócej lub dłużej budowanego, poparcia. Tę sytuację wykorzystały społeczne siły anty-nowoczesne, które modernizacja pozbawiała albo władzy (1981) albo szansy na jej odzyskanie (2005).
Dwadzieścia dziewięć lata temu użyto siły wobec aktywnego sprzeciwu, natomiast wobec większości społeczeństwa, którego protest był względnie ograniczony i krótkotrwały, użyto manifestacji siły. Ćwierć wieku później użyto tzw. manipulacji socjotechnicznej, a ekwiwalentem tamtego, sprzed 29 lat, wycofania się milczącej większości w emigrację (głównie wewnętrzną), był jesienią 2005 r. nikły udział w wyborach, no i ich wyniki (podwójne zwycięstwo narodowego konserwatyzmu). Większość, zarówno na przełomie lat 81 i 82 jak i jesienią 2005 r., zmęczona, zawiedziona, sfrustrowana tym modernizacyjnym wyścigiem z czasem, którego zasady stopniowo przestała rozumieć i akceptować, i w którym miejscami na podium dzieliła się ścisła czołówka, zgodziła się ze zdaniem tych, którzy mówili, i wtedy i ostatnio ? tak dalej być nie może. Twierdzę, że wydarzenia 1981 r. i wyniki wyborów 2005 r. wywołały oddech ulgi u więcej niż 50% społeczeństwa. W obu przypadkach zwyciężyła kontrrewolucja.
Czy mandat modernizacyjny wycofany został na zawsze? Oczywiście, że nie. Społeczeństwo od czasu do czasu dostaje zadyszki i potrzebuje chwili wytchnienia na „nadrobienie zaległości”. Potem następuje podjęcie procesu modernizacyjnego, wolnościowego – nieuchronnego i nieodwracalnego. Żadne społeczeństwo nie rozwija się w idealny, niezakłócony sposób. Można nawet powiedzieć, że wahania tempa rozwoju i najróżniejsze formy jego wyhamowywania i przyspieszania, zależne od wielu, zmieniających się przecież, czynników, są czymś naturalnym. I tak jak po, zasadniczo społecznie zaakceptowanym wyhamowaniu procesu modernizacyjnego na początku lat 80., nastąpił rozkwit „modernizacyjny” (jak na nasze warunki) w następnej dekadzie, tak i wyhamowanie z jesieni 2005 r. trwało tylko jakiś czas. W styczniu 2006 r., gdy napisałem pierwsza wersje tego tekstu, myślałem, ze zmiana nastąpi za pięć, dziesięć lat, gdy wznowimy zadanie budowy społeczeństwa nowoczesnego, w którym odnajdziemy się wszyscy w zupełnie już innej rzeczywistości, jak rzeczywistość czerwca 1989 r. była inna od rzeczywistości grudnia 1981 r.
Tymczasem rzeczywistość jest znacznie bardziej „dynamiczna” i już wybory lat 2007 i 2011 dokonały tego „przewartościowania”. Nie jest aż tak źle.
Mnie najbardziej „cieszyl” fakt ze uczestnicy pochodu majacego upamietniac rocznice „stanu wojennego” mieli go zakonczyc pod pomnikiem Pilsudskiego. Pilsudski dokonal przewrotu majowego, w ktorym zginelo kilkaset osob a pare tysiecy bylo rannych. Tlumil krwawo wszelkie strajki, zorganizowal Bereze Kartuska, jak rowniez byl autorem tzw „procesow Brzeskich”.I jak sie ma to jedno do drugiego???
Dla mnie ta świeczka była bardzo wymowna, bardziej niż marsze i „gadające głowy”. Późnym wieczorem tak między 22:00 a 23:00 w programie I TVP były wspomnienia kilku osób internowanych w tym Prezydenta Bronisława Komorowskiego, Pana Bartoszewskiego, Niesiołowskiego i innych oraz wspomnienia ich żon. Takie proste, ludzkie wspomnienia, bez nienawiści, bez mocnych słów.
Piękne komentarze Kartki z podróży i MW – dziękuję.
Chciałbym dodać tylko SW widziany z mojej perspektywy. Stan w którym miałem świadomość że zapędziliśmy się za daleko i że wszystko zaraz gruchnie. I rodzaj ulgi, że jednak znalazło się jakieś rozwiązanie. Fakt, nie jestem rewolucjonistą, miałem wtedy małe dzieci i bałem się rewolucji do której najwyraźniej zmierzało. Jestem więc wśród tej większości która zaakceptowała SW dla świętego spokoju. Może to się podobać lub nie, nie dbam o to bo to moje życie i moje prawo.
Fakt, byl to moment ponury, beznadziejny. Byl to rowniez koniec naszej (czyli mojej i mojej zony) kariery jako dziennikarza warszawskiego. Wrocilismy do swoich pierwotnych zawodow. Na pocieszenie zostaly mi moje ksiazki i moja rodzina. Zreszta, moje zainteresowania poszly w innym kierunku, na szczescie.
Widzialem niedawno film Kutza. Jest on histeryczny, tak, ze nie chce sie wracac do tamtych czasow. Bede cyniczny: rocznice Grudnia beda obchodzi pospolu ofiary i kaci, bo taka jest czasami polska logika. Szkoda, ze tak malo wyciagnieto nauk i wnioskow z tej traumy, aby zycie w Polsce bylo latwiejsze.
Ale wtedy 13 XII 1981 r. nikt nie wiedział, że historia dopisze ten rozdział.
Dokładnie ! Zaś zachowanie się junty i sił bezpieki zwiastowało raczej najgorsze.
Dziękuję za ten wpis.
Pozdrawiam
Prosty komunikat pana prezydenta (świeca w oknie) trafił mi jak najbardziej do przekonania.
Nigdy nie zapomnę, gdy wracałam 17 grudnia późnym wieczorem do domu. Tego dnia odbyłam podróż w tę i z powrotem do Radomia, gdzie mieszkała moja mama (wg przepisów stanu wojennego „obrócenie” w dwie strony w ciągu doby nie wymagało specjalnego zezwolenia.
Nastrój w pociągu był potwornie przygnębiający. Po wagonach chodzili sokiści z karabinami. Prawie nikt się do nikogo nie odzywał. Spod Dworca Głownego zabrał mnie samochodem (bo było po drodze) przypadkowy współtowarzysz podróży, który miał tam zaparkownego malucha. Jechalismy przez wymarłą Warszawę i nie rozumielismy, dlaczego w oknach pala się świece.
Dopiero w domu dowiedziałam sie od moich bliskich, którzy siedzieli bez przerwy przy radiu (Głos Ameryki, Wolna Europa), że właśnie zgineli ludzie w kopalni Wujek.
@mw: podczas „militaryzacji” poczty szczecinskiej w nocy z 12 na 13 XII 81 byla tez jedna”ofiara smiertelna”: byl nia komputer( wowczas jeden z najnowoczesniejszych na swiecie), ktory kibole w mundurach(zomo) w ferworze „walki”rozpieprzyli na drobny mak palami…
stan wojenny mial cofnac polske do epoki kamienia lupanego…
p.s.
jedyny czlowiek, ktory sie cieszyl(widzialem na wlasne oczy 9XII 81) na wiesc, ze „jaruzel chce wprowadzic stan wyjatkowy” byl …marek jurek.
Powodem mojej frustracji, gdybym mieszkał w kraju, byłby zapewne nie „duszący oddech ciężki but państwa na gardle”, bo to lekka przesada, lecz przemożna słabość, a czasem kompletny brak solidarności między warstwami i grupami interesów.
20 grudnia 1981 roku miałem wyjechać do przyjaciół w Berlinie Zachodnim (takie coś kiedyś było, enklawa wolności w świecie komunistycznym).
13 grudnia 1981 roku rano włączyłem telewizor i zobaczyłem generała. W owym czasie można się było tego spodziewać. Ale zajęło mi do wieczora tego dnia to, by uzmysłowić sobie, ze dotychczasowe wyjazdy na reglamentowany paszport do normalnych krajów mi zabroniono.
Bylem już „skazony” pobytami w Wlk.Brytanii, Francji i Niemczech. Poczułem wolny świat ze wszystkich stron. Ciężko na wakacjach tam pracowałem. To doświadczenie w tak młodym wieku ustawiło mnie już na cale życie.
Bylem naiwny, albo raczej sprawnie otumaniony przez propagandę, ze uwierzyłem w 1989 roku w to, co do dzisiaj większość społeczeństwa polskiego wyznaje. Mialem wtedy wizje Polski, ze będzie to kraj, do jakiego w czasach komunistycznych reglamentowano wyjazdy.
Gdy moglem wyjechać za granice i tam mieszkać i pracować, tak zrobiłem. Tam nauczyłem się polityki. Tam śledząc wydarzenia z kraju nauczyłem się tego, o czym manifestowali uczestnicy marszu 13 grudnia tego roku w Warszawie.
Mozna być zadowolonym z siebie.
Mozna przykrywać rzeczywistość w kraju.
Nie da się tej rzeczywistości zakryć patrząc z oddali.
Czy Jaruzelski mógł zrobić w 81 czy 82 roku, to co zrobił w 89? Musiały chyba powstać warunki zewnętrzne (Gorbaczow,pierestrojka, dalszy upadek ekonomiczny ZSRR…). Czy Polacy z Piłsudskim mogli zrobić w 1915-16 roku to co stało się w 1918 roku? (klęska Niemiec, Austro-Węgier i rewolucja bolszewicka)
Jeżeli nie ma odpowiednich warunków, sytuacji, to mamy powstania: listopadowe, styczniowe, warszawskie.
Dlaczego część Polaków uważa Okrągły Stół za zdradę? Bo nie było 200 tysięcy ofiar?
@Byku o tym jednym z najnowocześniejszych na swiecie komputerze na… poczcie w Szczecinie, to wymyśleś by coś napisac ,czy wiesz , wdziałeś .?
Nie jest to może ważne ,ale jeśli możesz brzbyliżyć , czy chodzi o pocztę na ul Kaszubskiej ? ,gdzie dyrektorem był zacny dr Przygoda a zastępcą Walczak ??
W poilityce zdarza się wyłącznie to, co jest możliwe w jakimś strawnym / nawet gdy jest zgniły/ kompromisie.
Najmniej istotne jest oczywiście to, że jeden promil „słusznych” obywateli uwłaszczył się na „prywatyzowanym” majątku narodowym, inny promil „zwycięzców” zawłaszczył stanowiska stygmatyzowane władztwem, kilka procent obywateli wierzy i utrwala mit o zwycięskiej „Solidarności”/kto się uwłaszczył?/…Koronna ikona tych wydarzeń-demokratyczny demokrata demokracją udemokratyzowany do całkowitego zademokratyzowania się, dumny i hardy na jedną pozę LW, który wczoraj we wszystkich stacjach testował inteligencję i niezależność w myśleniu dziennikarzy- racząc ich zupełnie nową historyjką o postperelowskich generałach, którzy jemu jako prezydentowi objaśniali, że Moskwa podczas szkoleń owych generałów w ZSRR raczyła ich takimi zwierzeniami:
Rosyjski instruktor do szkolonego generała z PRL-u:
„Jeśli ktokolwiek będzie chciał was skrzywdzić, to natychmias nas poinformujcie o tym fakcie. My tutaj natychmiast wciśniemy taki guzik, i jeśli złoczyńca będzie chciał wam zrobić krzywdę np. w Gdańsku- to my wciśniemy ten guzik, i z Gdańska zostanie tylko lej”
Odbiór tego czegoś miał u widzów wytworzyć przekonanie, że gen. Jaruzelski musiał…
W tym momencie przestaję cokolwiek racjonalizować w sobie o TAMTYM WIELKIM CZASIE, bo przecież nie na tym polega życie w stadzie, żeby kierować się niedoskonałym, zawsze szczątkowo doinformowanym rozumem.
Stado wymaga „współdrgania” na najbardziej poprawnej aktualnie fali, więc milknę , idę po świeczkę, zapalę ją i wystawię w oknie od strony ulicy. Jestem pewien, że współobywatele z mojej mieściny przydadzą mojemu wizerunkowi kilka punktów dodatnich, bo na pewno /!!!/odbiorą to jako performance a’la prezydent…
Sebastian
Ocena niech sie zajma historycy,na podstawie suchych faktow ,bez emocji i politycznych podtekstow.Pytanie, czy Polska w 1981 roku byla gotowa na demokratyczne wybory i czy rzadzacy byli gotowi na dzielenie sie wladza a opozycja na sprawowanie wladzy ?
Ja bylem wtedy w kamaszach i mam zupelnie inne wspomnienia niz wiekszosc tu obecnych.
Mi teraz bardzo przeszkadza, ze swietujacy rzadzacy kombatanci ani slowem nie skomentuja faktu, ze w Konstytucji dopisali sobie prawo wprowadzenia zarowno stanu wojennego, jak tez wyjatkowego. Jesli sa az tak przeciwni silowym rozwiazaniom, to dlaczego zapewnili sobie samym mozliwosc ich uzycia?
MW
Dziekuję za komentarz. Długi wywód na wysokim poziomie abstrakcji ale trafiający w sedno.
Wczoraj nocą obejrzałem na portalu GW relację ze smętnego, rocznicowego marszu miłośnikow Prezesa. Na marginesie, pamiętacie Państwo jeszcze komentarze na tym blogu domagające sie delegalizacji tej stetryczałej, zwiotczałej, schorowanej i odchodzącej z tego świata formacji politycznej? Pamiętacie histerię z jaką przekaziory comiesięczne kondukty pogrzebowe PiS interpretowały jako odrodzenie faszyzmu? Pamiętacie jak wmawiano nam, że ci skuleni z zimna emeryci człapiący po kałużach i młodzi debile poprzebierani w operetkowe mundury są wcieleniem bojówkarzy Ernesta Rohma?
No ale wracając do marszu. Ja jednym z filmów GW wypatrzyłem tzw „Joannę od Krzyża”, rencistkę, która do politycznej histerii doprowadziła nie tak dawno, w trakcie smoleńskiej żaloby, Polskę. Pani Joanna na filmie była zachwycona. Tłum trzech tysięcy pryków podnieconych kazaniem ja niósł jak portugalska fala surferów, w grudniu, na przylądku świętego Wincentego – wiewała sztandarem narodowym i opieprzała dziadków kroczących obok, że nie wiewają jak należy tylko trują wspominki kombatanckie.
I gdy ją zobaczyłem przypomniała mi się Zofia Grzyb – taka „Zofia od Komunizmu” z pierwszych dni stanu wojennego. I Albin Siwak mi się przypomniał. Twardy facet – betoniarz, potem dyplomata. Piewca proletariackiej sprawiedliwości społecznej. I te herbatki, które włókniarki (np Grzyb) i betoniarze (np Siwak) wynosili zmarzniętym zomowcom…. .
Mw, masz rację, że istnieje coś wspólnego między epoką stanu wojennego a regresem polskiej polityki (jeszcze się po tym traumatycznym doswiadczeniu nie pozbierała) po zwycięstwie braci Kaczyńskich. Myślę , że w swym komentarzu trochę roboczo dotknąłeś tego podobieństwa. No ale celnie dotknąłeś. Ja nie potrafię tego jaśniej wyartykułować. Może tak – chyba nie na darmo Prezesa i jego śp brata określano mianem Gomułki (Gomułków). Kto pamięta tamte czasy powinien zrozumieć o co nam chodzi.
I dlatego tak spieniają mnie obchody 13 grudnia – nawet w tak skromnym zakresie jak wystawianie świeczki w oknie. No bo z kim się tym dyplomatycznym gestem Pan Prezydent i jego małżonka ściga politycznie. Z „Joanną od Krzyża” czy z „Zofią od Komunizmu”.
A może chodzi o to, kto z większą elegancją hołd tej martwej rocznicy złoży?
Pozdrawiam
Oto cytat dot. stanu wojennego z wydanej ostatnio „Historii politycznej Polski 1944-1991” prof. Andrzeja Leona Sowy: „..nie był to jeszcze czas, kiedy kierownictwo radzieckie zgodziłoby się na likwidację swojego imperium zewnętrznego, którego Polska była zasadniczym zwornikiem”.
O książce tej prof. UJ Andrzej Romanowski napisał:”Demitologizacja przeszłości? A może po prostu tęsknota za prawdą zatrutą przez IPN-owskich historyków i usłużnych publicystów?” i dalej: „..od syntez Wojciecha Roszkowskiego, Andrzeja Paczkowskiego czy Antoniego Dudka książka Sowy jest odległa o lata świetlne.”
Szanowny Kartko z podróży
znakomity komentarz, pamiętasz jak było, widzisz jak jest. Ja też pamiętam i widzę.
Wszelkie celebracje połączone, z przeważnie, pracowitym zakłamywaniem przeszłości i zaklinaniem rzeczywistości wzbudzają moją głęboką niechęć. Właściwie raczej obrzydzenie.
Crp
14 grudnia o godz. 2:36
Ma Pan (Pani?) racje, ale nie do konca.
Samo zwyciestwo Solidarnosci nie utorowalo drogi p. Mazowieckiemu
do stanowiska premiera. Droga ta stanela otworem po tym, jak ZSL i SD
wycofaly sie z koalicji z PZPR i zdecydowaly na koalicje z poslami wybranymi
z ramienia Solidarnosci.
Zanim do tego doszlo, ludzie wyszli na ulice z haslem ” wasz prezydent, nasz premier”
wysunietym chyba przez A.Michnika.
Do wolty, jakiej dokonaly ZSL i SD przyczynily sie zakulisowe pertraktacje, w ktorych
aktywna role odegrali panowie Kaczynscy.
Ale o takich „drobiazgach” „czolowi publicysci” zajmujacy sie tropieniem „pelzajacego
klerykalizmu” i walka z „kaczyzmem” wola dzis nie pamietac.
Telegraphicku Observerze
Rocznica 13 grudnia dotyczy tylko jednego – wystąpienia aparatu państwa przeciwko społeczeństwu, zduszenia aspiracji społecznych (jak pisze Mw modernizacyjnych) przez aparat przymusu państwowego w interesie klasy panującej. Państwo Jaruzelskiego nie było arbitrem w politycznym konflikcie, jak wmawia nam schorowany Generał, tylko jego stroną. Podobnie jak celebrujące obchody 13 grudnia Państwo Tuska czy Komorowskiego nie jest arbitrem politycznego sporu tylko stroną. Świeczka, którą wystawił Prezydent Komorowski w oknie swej sypialni nie jest wzywającym do pokoju „kagankiem oliwnym” otrzeźwiającym wzburzona ulice jak pisze Gospodarz. To nie jest też oliwa rozlana na wzburzone, zantagonizowane, pozbawione solidarności klasy i grupy społeczne. Przecież Prezydent Komorowski i jego świeczka to tylko symbol klasy, czy grupy urządzającej nam życie od dwudziestu lat. W 1980, 1981 roku Generałowi Jaruzelskiemu, też jak pamiętam, zdarzało się zapalać podobne świeczki. I też stawiał te świeczki w imieniu państwa czyli czegoś stojącego ponad rozżartymi, pozbawionymi solidarności ludźmi. Stawiał je, stawiał aż w końcu w interesie między innymi symbolicznej Zofii Grzyb która wspierała jego frakcję w Biurze Politycznym woskowe świeczki zamienił na gumowe pały.
Napisałem wyżej, że zakłamano stan wojenny, uczyniono go niezrozumiałym sprowadzając do epizodu historii peerelowskiej. Doprowadzono do tego, że czytając komentarze, teksty na ten temat mam wrażenie jakbym studiował jakiś opis epoki jaskiniowej, która nigdy nie wróci. Przecież film Kutza o pacyfikacji kopalni „Wujek” jest dla przyspawanych do telewizorów przedstawicieli klasy panującej tak samo egzotyczny jak zalewanie gnojówką biedaszybów w „Soli ziemi czarnej”. No bo kto wie jak jak likwidowano setki biedaszybów w Wałbrzychu w ostatnim dwudziestoleciu?
Te wszystkie świeczki Komorowskiego i operetkowe marsze Kaczyńskiego mają jeden wydźwięk – podziękujcie nam, że tę koszmarna epokę szarzyzny i strachu macie już za sobą. Cieszcie się demokratyczną Polską. Ale moim zdaniem nic nie mamy za sobą. To wszystko może wrócić – nawet w tak rozpaczliwym wymiarze jak ta głupawa policyjna soldateska Jaruzelskiego – gdy interesy panujących zostaną zagrożone. I nie ma znaczenia czy będą to interesy panującej biurokracji, mitycznych rynków czy kogokolwiek innego. To, że do ludzi nie dociera ta oczywistość jest wymiarem niestrawnego dla mnie zakłamania tej rocznicy.
I co do tego ma solidarność międzyludzka o która apelujesz? Ostatnie przejawy solidarności pamiętam z lat wojennego – gdy byliśmy przeciwko państwu. Teraz tej solidarności – trzymając się tematu – ze świecą (z sypialni Komorowskich)szukać.
Cierpliwie znoszę uwagi, że to państwo (policja, służby, pały, inwigilacja, podsłuchy …)jest moje, bo na skutek demokratycznych procedur odpowiada woli większości. Moja cierpliwość bierze się z tego, że gdyby Prezes wygrał wybory to ci sami ludzie, którzy pisząc dziś dają liczne dowody swej propaństwowsci, piętnujac moj antypaństwowy sposób widzenia swiata, zamienili by sie w dzikich anarchistów. Tak już było kilka lat temu. Gdy rządził Prezes … .
Telegraphick, trzymając się Twojej mysli o pogłębieniu solidarnosci między zantagonizowanymi klasami i grupami społecznymi dla dobra państwa proponuje – pod wrażeniem swieczki z sypialni Komorowskich – odpalcie państwo po setce z emerytur na tych którzy z powodów socjalnych, choć nie chcą się do tego przyznać porządek demokratycznej RP kontestują. Odpalcie po setce „Joannie spod Krzyża”. Taki gest dla spokoju. Lepsze to niż jakiś stan wojenny. Mniej żenujące niż wynoszenie herbatek na mróz neozomowcom. Ale niestety droższe. Lecz czego nie robi się dla Polski”
Pozdrawiam
No i kończac z mojej strony te rocznicowe rekolekcje proponuje ten kawałek – ze szczególnym uwzględnieniem ostatniej zwrotki
http://www.youtube.com/watch?v=1UIzl4_SFp4
Pozdrawiam
75 latek ma najtrzeźwiejsze spojrzenie na SW. Nie ma warunków nic się nie da zrobić. Chwała tym co jak warunki się zrobiły zainicjowali zmiany ustroju. W Polsce jak pamiętam to większość partyjnych zgadzało się, że sterowanie centralne jest niewydolne i systemy zachodnie o niebo lepsze gospodarczo. Gdy ZSRR decydował nikt nawet nie zaproponował by ustrój zmieniać.
Kartka,
Przestań rozsiewać stereotypy.
Nie tylko taki wymiar miał stan wojenny.
Miał też taki:http://www.youtube.com/watch?v=cBojbjoMttI
Ten jest mi bliższy.
http://www.youtube.com/watch?v=cBojbjoMttI
A teraz?
-Witam obywatela Proboszcza !
-A…. niech bedzie pochwalony !
-Cos wy, proboszczu, robita mi wbrew – Borowinszczak zagail prosto z mostu – dlaczego wasze ministranty nie przyniosly mie lawek na zebranie, a ? –
-Cztery sluby w jedna niedziele mialem i dwa pogrzeby, to malo ? A kleryk swiezutki, niedoswiadczony, to kto mial to wszystko oporzadzic, ha ?
– Twoj kleryk, ksiezulu, to lepiej sie w tem Aninie wyrabia niz na plebanii…. Towarzysze mie melduja…
– Ja ci, Borowinszczak, nie robie kolo dupy z tem, co mie ludzie na swiety spowiedzi mowia, to i ty zostaw mojego kleryka w spokoju, rozumiesz ? A bedziesz jeszcze fikal, to ci z ambony nie oglosze kiedy nastepne zebranie !
– Tak mie zazywasz, klecho ? To ja na ciebie donos do towarzyszy, do urzedu, napisze !
– Nie napiszesz, nie napiszesz, bo pisac nie umisz, ot co !
-Tak, katabasie ? To zebys se popamietal: skonczyli sie te co piszo. Tera bedo rzadzic te co nie pisza ! I to jest prawda histeryczna !
– To co, jutro nie przychodzisz ?
– Co znaczy nie przychodzisz ? A kto mie te pismo napisze urzedowe do Komitetu, sprawozdanie z wyborow, no kto ?
– No, dobrze, Bog z toba, czekam o osmej, jak zwykle.
– A tego litra, cos go od Jarzabkow wydusil, trzymasz ?
– Nie boj sie, synu, podzielimy sprawiedliwie, jak Pan Bog przykazal.
Po ty wymianie pogladow, stanowisk i planow dalszej wspolpracy, Sekretarz i Proboszcz opuscili godnie rog Tamki i Dobrej, bo tu zona a tam kleryk czekali z obiadem. Obiady sie ostatnio u proboszcza na plebanii coskolwieczek skomplikowali, bo gospodyni wykorkowala, a kleryk gotowac nie umial. Tatus narail mu dwa wycieruchi, co za robota latali na fabrykie i, a konto przyszlej wspolpracy w lawkach i pisaniu, na plebanie mu jech podeslal. Obie strony ulozyli sie zgodnie, ze panienki gotuja, piora, sprzatajo, a za to majo chate, wikt i opierunek. Egzamin obie panienki u proboszcza zdali, bo na gospodarstwie pod Bloniem wypraktykowali sie w domowej robocie, ochrzczone byli, paciorek na pamiec klepali w te i wewte a robotne byli jak te perszerony, co na Solcu placformy z weglem ciagna. Dowodziki przedstawili i owszem: Zatrzaska Melania i Baran Alicja. Poborowe nie byli, to ich zaklepali od reki.
Swieta szli, zapisywalim sie do kolejek, a to za karpiem na Marchlewskiego a to za wanilo do ciasta, a to za swieczkamy, a to – na choinke, w Pyrach, za Baszta. Wszystkie sie szykowali, bo Borowinszczak Borowinszczakiem a na Swieta obowiazkowo trza wystapic godnie. Tylko Moja i Lolkowa robili krzywe kluski na te ksiedzowe gospodynie. Rada w rade – oba kocmoluchi znikli na tydzien jak duchi i, po tygodniu , wrocili obie za zakonnice przebrane. Proboszcz oglosil, ze pojechali do zakonu w Aninie i tam sie na te wrony przerobili. W Aninie chody mial kleryk, bo sam tam na swojej dekawce jezdzil wieczorem, po nabozenstwie. Ubeki zwachali co i jak, ale Borowinszczak z tem nie wyjezdzal, bo mial haka na proboszcza, ktoren mu pisma na maszynie pisal.
Koscielne parzygnaty takie Wigilie uszykowali, ze pala mala ! Choine, wielkie jak cholera, jakies dwa przyniesly i szmalu nie chcialy. Wszystkie sie rzucili do ubierania, a pierwsze byli te karaluchi, co jech proboszcz, co roku, po starem Solcu zbieral.
Bidota to byla i marnota. Od Czerwonego Krzyza do Tamki ciagly sie te gieszefty. A to z butami, a to krawce, a to spozywcze, do kazdego musiales pan zejsc po schodkach w dol, w ciemne suterene, a tam – kolyska obok monopolu stali. Ciezko jem bylo, bez gadania. Solec brukowany, z rynsztokamy, perszerony walili na ten bruk i nikt nie sprzatal, bo byle ciec na fabryce dostal trzy razy wiency. Proboszcz co roku chodzil i tech najmarniejszech karaluchow zbieral na wigilie, na plebanii.
No i, jak juz zem zauwazyl, te dzieciaki rzucili sie ubierac te wielkie choine. A te dwa, co przyniesli, stali, patrzyli, a na koniec – kazdemu gowniarzowi dali po zlotem zegarku i – zmyli sie bez sladu. – Kapujesz co i jak ? – Pyta mie Hania – Jeden byl rudy a drugi maly i kulawy….Stare znajomki , wrzaslem, Zlota Reneta i Napoleon ! Chlopaki ! Ale te dwa znikli jak sen pozlacany, albo zegarek….
Wracalim z Hania z Pasterki, pokazywalem jej Wielkie Niedzwiedzice i Oriona, i w ten mroz trzaskajacy, tak se kompinowalem: co by nie bylo, Proboszcze, Borowinszczaki, zagramaniczne wycieczki czy Zlote Renety i Napoleony – Warszawa da sie lubic !
Odnośnie kilku komentarzy powyżej (m.in. narciarz2 o 17:59; Kartka o 18:05 i 19:56, ale i innych.):
Każde państwo zawarowuje sobie konstytucyjne prawo wprowadzenia stanu wyjątkowego, wojennego, czy jakkolwiek by go nie nazwało: możliwość siłowej kontroli stanu wewnętrznego w państwie, jeśli staje się on zagrożeniem dla egzystencji tegoż państwa (mam na myśli państwo jako instytucjonalną emanację społeczeństwa w demokracji lub instytucję ucisku w systemie niedemokratycznym, istniejące w danym momencie). Nawet USA ma taką możliwość, bo tym jest tam prawo „obywatelskiego oporu”: tak jest tam skonstruowana i opisana „instytucja” państwa (odmiennie od jurysdykcji Europy kontynentalnej). Niektóre konstytucje umożliwiają wręcz (przez inferencję) mechanizm wojny domowej czy puczu!
Nie dopatrywałbym się „regresu (polskiej) polityki” ani w 1981 roku, ani w 2005, ani w żadnym innym, tak jak nie dopatruję się regresu pogody na początku grudnia tylko dlatego, że przestaje świecić słońce, a zaczyna podać śnieg i temperatury ustalają się w „niskich przedziałach”, po sierpniowych upałach. To jest wszystko immanentną cechą polityki jako takiej, i nazwę „regres” używałbym (jeśli w ogóle) tylko jako opis, a nie jako wartościowanie. Rozwój naszego społeczeństwa, kraju i państwa byłby równie ułomny i niewypełniony bez Grudnia 1981, jak i bez jesieni 2005, 2007 czy 2011 roku (nie mówiąc już o Euro 2012!!!!).
Biedny jestem czytając wszystkie komentarze. Najbliższy mojemu sercu jest wpis 75-latka. Moim zdaniem większość z Was robi dwa błędy, w ocenie stanu wojennego kieruje się sercem (i wspomnieniami), a nie rozumem, po drugie – usiłuje za wszelką cenę znaleźć analogię do dnia dzisiejszego.
W 1981 roku miałem dokładnie 30 lat, więc byłem osobą dorosłą, z żoną i dzieckiem. Pamiętam świetnie, jak moje myśli były na rozdrożu, z jednej strony jako jaki taki aktywista „Solidarności” marzyłem o zmianach, z drugiej byłem przerażony zradykalizowaniem się tego ruchu. I nie mówię tu o telewizji, ale nawet na Mokotowskiej słyszałem opowieści, że władza leży na ulicy, że tylko ją podnieść, a komunistów wywiesi się na latarniach. Stan wojenny przyjąłem spokojnie, jako coś naturalnego, spodziewałem się zresztą tego, na imieninach Marii 8 grudnia powiedziałem do zwolenników rozprawy z komuną, że na miejscu Jaruzelskiego wywiózłbym najważniejszych liderów budować tory w Krośnieńskiem (mam świadków) i reszta by się rozeszła.
Później zacząłem czytać. A najważniejszą książką była „Noc generała” Gabriela Meretika, ze słynną okładką – zdjęciem, przedstawiającym czołg stojący przed nieistniejącym już kinem „Moskwa”, w którym wyświetlany był „Czas apokalipsy”. Zacząłem myśleć, interesować się, zdobywać informacje. I po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że Jaruzelski nie miał innego wyjścia. I to nie chodziło o interwencję rosyjską, a o wojnę domową w Polsce.
Usiłowanie za wszelką cenę, aby znaleźć analogie pomiędzy rokiem 1981 a 2011 jest tak samo śmieszne, jak mówienie po wybudowaniu autostrady, że pojadą tamtędy czołgi niemieckie na Polskę. Wprawdzie ja już od kilku lat słyszę, że już na dniach cały naród wystąpi z protestami, anarchia ogarnie cały kraj, i Tuskowi nie pozostanie nic innego, jak wyprowadzić czołgi na ulice. A to jest po prostu political fiction. Gdyby naród miał inne zdanie, zagłosowałby na innego kandydata (a że scena polityczna w Polsce nie jest zabetonowana najlepiej widać po Palikocie). Wszystkie partie w Polsce (łącznie, a może nawet przede wszystkim, z Palikotem) stawiają na aktywność ludzką, ciężką pracę, chodzenie za swoimi sprawami, zarabianie. Bardzo pomaga w tym Unia.
I tak trzymać
Kartko z P.
Masz rację, operetkę warszawską trzeba postawić na wysokim poziomiem.
Przyznaję, nie czytałem Twojego komentarza. Bardziej mnie wzruszyły Twoje opisy manufaktury, którą opisujesz na swoim blogu, gdzie stawki kapitalista robotnikom obniża o 200%, ha, pewnie chodziło o 66,7%, z 6 gr na 2 gr, czy jakoś tak. Niż Twoje traktaty polityczno-anarchistyczne. Ja gen. Jaruzelskiego rozumiem nieco inaczej, że on stał po jednej stronie – aparatu komunistycznego, ale brał pod uwagę interes całego narodu. Tak rozumiem jego słowa, ale ich nie powielam. A teraz coś o kraju dzisiejszym, co piszą inni:
http://www.nytimes.com/2011/12/15/business/global/15iht-poland15.html?_r=1&hpw
Pozdrawiam
Parker, dzięki za bliskie duszy klimaty!
No ale ja cały czas piszę do bourgeoisie. Kontakt bym stracił, resztki kontaktu na tym blogu, gdybym się tak ideowo odsłonil w swej rewolucyjności.
Pozwolisz, że Ci wręcze okolicznościową swieczkę. Wystaw ją w oknie – jesli masz taka mozliwość
http://www.youtube.com/watch?v=6RPvfJXh-n0&feature=related
Pozdrawiam po nocy!!!
Ja miałam wtedy 5 lat i nic nie pamiętam.
I nie będę udawać, że umiem zweryfikować szopkę informacyjną wokół stanu wojennego.
Zapytam więc Was wprost:
Czy Rosjanie by interweniowali, gdyby nie wprowadzono stanu wojennego czy nie?
Nie pytałabym wszystko jedno gdzie:)
pzdr
Telegraphicku Observerze
To bohater mojej opowieści a nie ja mówi, że mu stawki z powodu kryzysu obnizono o dwiescie procent – do 20 groszy za podeszwę. Ja tak smacznego opisu rzeczywistości – jak z Maksyma Gorkiego – nie mam zamiaru prostować. Nieistotne jest o ile mu te stawki obniżono. Nie w procentach rzecz tylko w opisie świadomości.
Mw
W pełni się zgadzam, że „Każde państwo zawarowuje sobie konstytucyjne prawo wprowadzenia stanu wyjątkowego, wojennego, czy jakkolwiek by go nie nazwało: możliwość siłowej kontroli stanu wewnętrznego w państwie, jeśli staje się on zagrożeniem dla egzystencji tegoż państwa” pomijając twoje wyjaśnienia w nawiasie – o tym wlasnie pisałem. „Państwo robi to tylko dla państwa”. Tej reguły nie da się sprowadzić tylko do aberracji komunistycznej wladzy. Trywialnie mówiąc – jesli sytuacja w państwie Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska stanie się zagrożeniem dla egzystencji państwa Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska to obaj ci panowie wprowadzą nam stan wojenny. To własnie refleksja, ktorej powinnismy doznwać z okazji 13 grudnia.
Pozdrawiam
Jiba
14 grudnia o godz. 22:58
Istnieją gorsze rzeczy niż obca interwencja……
Wojna domowa na przykład.
Swego czasu zadałem pytanie- czy gdyby było choćby niewielkie prawdopodobieństwo zaistnienia wojny domowej, lub interwencji z zewnątrz, SW warto było by wprowadzić?
Odpowiedź jest twierdząca……..
Tylko ludzie bez wyobraźni ryzykują życie innych ludzi dla własnych celów. I politycy….
Jiba
14 grudnia o godz. 22:58
„Ja miałam wtedy 5 lat i nic nie pamiętam.
I nie będę udawać, że umiem zweryfikować szopkę informacyjną wokół stanu wojennego.
Zapytam więc Was wprost:
Czy Rosjanie by interweniowali, gdyby nie wprowadzono stanu wojennego czy nie?”
Szanowna Jibo,
moim zdaniem, tak – ale inaczej niż to się niektórym wydaje. Proszę zwrócić uwagę, na to, co ciutek wyżej odważył się powiedzieć Torlin, o atmosferze w ?Solidarności?
– ” Pamiętam świetnie, jak moje myśli były na rozdrożu, z jednej strony jako jaki taki aktywista „Solidarności” marzyłem o zmianach, z drugiej byłem przerażony zradykalizowaniem się tego ruchu. I nie mówię tu o telewizji, ale nawet na Mokotowskiej słyszałem opowieści, że władza leży na ulicy, że tylko ją podnieść, a komunistów wywiesi się na latarniach.”
Dodać do tego należy totalny bałagan strajkowy i strajkowy terror, kompletną anarchię w samej ?Solidarności?, której przywódcy wyrastali na bazie radykalizmu strajkowego i licytowania się na radykalne politycznie hasła. U mnie do dzisiaj słowa takie jak ?żądania? i ?postulaty? budzą obrzydzenie większe niż najbardziej nawet wulgarne.
Życie stawało się naprawdę nieznośne i to nie z powodu „komunistycznej nieudolnej władzy” a coraz większej anarchii i rosnącej na skutek tego upierdliwości życia codziennego.
Trzeba wiedzieć, o czym „historycy” (piszę specjalnie w cudzysłowie, bo dzisiaj na topie to są głównie historycy na zamówienie) nie chcą wiedzieć, że w samej PZPR (na szczytach oczywiście) było zatrzęsienie buldogów czających się na „swój dzień”. Na radzieckie (dzisiaj dopuszcza się tylko określenie ? sowieckie) zaangażowanie czekali „w blokach” Olszowski, Grabski, Żabinski i gen. Milewski. Dwaj już nie żyją, Milewski i Żabiński, Olszowski wygrzewa tyłek na jakiejś ciepłej amerykańskiej wysepce a z Grabskim to nie wiem co się dzieje. Nawet zdrajcami ich trudno nazwać, bo przecież w Konstytucji była mowa o bratnim sojuszniku.
Ich wizja była taka – dojdzie do kompletnej anarchii w Polsce, domowej wojny, załamania gospodarczego i wtedy Rosjanie a w zasadzie radzieckie wojsko przyjdzie na gotowe z pomocą wwożąc chleb i tuszonkę zaskarbiając sobie wdzięczność wygłodniałych tubylców.
Ten wariant miał szansę, jak dużą? – trudno mi ocenić bo nie jestem prorokiem, ale Jaruzelski to dobrze wiedział.
Znowu przywołam Torlina, bo moim zdaniem słusznie prawi mówiąc: „… po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że Jaruzelski nie miał innego wyjścia. I to nie chodziło o interwencję rosyjską, a o wojnę domową w Polsce.”
Jaruzelski miał władzę i gdyby decyzji o stanie wojennym nie podjął, to może byłby to błąd zaniechania?
Dzisiejsi pajace-politykierzy udają, że nie wiedzą jak wyglądał Świat w 1981 roku. Udają, że czegoś takiego jak LIB ze swoja doktryną o ograniczonej suwerenności i ze swoim stowarzyszeniem geriatryków liczących się nawet ze światowym konfliktem nuklearnym, to nie było. Tylko historyczny i polityczny analfabeta może twierdzić, że Polska na drogę przemian demokratycznych zapoczątkowanych w 1988-89 roku mogła wejść już w 1981.
Pozdrawiam, Nemer
Jiba 14 grudnia o godz. 22:58
„Czy Rosjanie by interweniowali, gdyby nie wprowadzono stanu wojennego czy nie?”
Tak. Ale dokladna forma interwencji by zalezala od rozwoju sytuacji w Polsce. Jedno jest pewne: jak pisze prof. Sowa, nie dopusciliby do powstania dziury w swoim imperium. Jesli masz watpliwosci, to popatrz na owczesne mapy (na pewno sa w internecie). Polska byla pomiedzy ZSRR a NRD. Zarowno w Polsce jak tez w NRD byly duze zgrupowania Armii Czerwonej. Nie bylo mozliwe, aby „imperium zewnetrzne” narodzone w wyniku wojny, podboju, oraz milionow poleglych radzieckich zolnierzy, po prostu oddalo swoj centralny kawalek kilkunastu tysiacom krzykaczy.
Realna sila Solidarnosci byla mniej wiecej taka, jak obecnie realna sila „oburzonych”. Nie ma w tej mojej ocenie zadnej ironii. Ja mysle, ze grupa aktywistow gotowych maszerowac albo okupowac place przy temperaturze -10C jest mniej wiecej podobnie liczna teraz, co wtedy. Solidarnosc robila wrazenie duzo silniejszej, bo przejela strukture zakladow pracy (z racji bycia zwiazkiem zawodowym), wiec miala gdzie urzadzac zebrania i wiece. Mogla takze strajkami paralizowac produkcje, i to bylo poczatkowo bardzo spektakularne. Ale potem juz nie. Strajki obrocily sie przeciw „S” na podobnej zasadzie, na jakiej sankcje miedzynarodowe wcale nie uderzaja w totalitarne rzady, tylko w spoleczenstwa. Pod koniec 1981 strajki staly sie faktycznie sankcjami, ktorymi „S” nekala swoje wlasne spoleczenstwo. I tak tez zaczely byc odbierane. Wiele komentarzy na tym blogu o tym swiadczy.
Pod koniec 1981 realny rachunek sil byl taki, jak to potem pokazal stan wojenny. Nominalnie 10-milionowy zwiazek zredukowal sie do kilkunastu tysiecy, z ktorych wiekszosc internowano. Ja mysle, ze zarowno Rosjanie jak tez Jaruzelski przewidywali taki rachunek sil. W tej sytuacji pytanie „wchodzic czy nie” tak naprawde zalezalo od tego, czy w Polsce rozsypie sie osrodek wladzy. Rosjanom bylo wszystko jedno, czy polski gensek nazywa sie Jaruzelski, Zabinski, czy Olszowski. Wazne bylo, zeby linie transportowe przez Polske do NRD nie mogly byc przerwane na dluzej, niz powiedzmy 24 godziny. Gdyby zostaly przerwane na trwale, i gdyby ZSRR to zakceptowal, to by byl sygnal do Zachodu, ze ZSRR faktycznie oddaje NRD. To bylo jedyne kryterium „wejsc czy nie wejsc”.
Tak dlugo, jak dlugo w Polsce dzialal sprawny osrodek wladzy, tak dlugo ZSRR by nie wszedl. „Sprawny” w sensie bycia zapleczem dla Paktu Warszawskiego. Z punktu widzenia ZSRR, polska wladza bylaby sprawna, nawet gdyby ludzie na ulicach marli z glodu, albo gdyby nie bylo pradu w szpitalach. Kryterium sprawnosci bylo utrzymanie pradu w trakcji kolejowej, terminowe kursowanie transportow wojskowych, i przejezdne glowne szlaki komunikacyjne. To wszystko bylo niezbedne dla utrzymania wiarygodnosci Paktu Warszawskiego vis-a-vis NATO. Reszte mogl szlag trafic.
Pod koniec 1981 zaczela sie rysowac grozba wymkniecia sie sytuacji spod kontroli takze w tym sensie. Zaczynaly sie jakies ruchy w sluzbach mundurowych. Nie w wojsku (ja bylem w wojsku, zadnych oznak niespojnosci nie zauwazylem), ale w aparacie represji. Bylo mozliwe, ze „sluzby” zechca zrobic mniej wiecej to, co Mariusz Kaminski probowal zrobic Tuskowi. Co prawda na czele MSW byl Kiszczak (a byl to czlowiek wybitny, sprawny, i w ogole niepospolity), ale Kiszczak nie kontrolowal wszystkiego. Wiec bylo niebezpieczenstwo, ktore moglo narastac. Z drugiej strony, krzykacze „S” cos bredzili o wolnych wyborach, bo wladza lezy na ulicy. Wtedy ta operetka wcale nie wygladala tak groteskowo, jak teraz marsze podobnych krzykaczy po Krakowskiem. Wtedy ta operetka byla traktowana duzo powazniej.
W tej sytuacji Jaruzelski zdecydowal sie wziac sytuacje pod swoja wlasna kontrole, zamiast czekac, az jakis Mariusz Kaminski go obali, a potem zaprowadzi wlasne porzadki.
Podsumowujac: ja mysle, ze wtedy grozba interwencji istniala, ale tylko na wypadek, gdyby powstal chaos w osrodku wladzy, i jakies walki frakcyjne w stylu zamachu majowego Pilsudskiego. Gdyby na przyklad doszlo do zamachu stanu, i nie byloby zwyciezcy dluzej niz przez tydzien. Wtedy do akcji wkroczylby arbiter. Z drugiej strony, gdyby Olszowski z Zabinskim uderzyli w Jaruzela i przejeli wladze gladko i od razu, to Rosjanie by nie weszli.
Na koniec chce zaznaczyc, ze moim zdaniem mielismy cholerne szczescie, ze nad sytuacja panowal zespol zlozony z Jaruzela, Kiszczaka, i Rakowskiego. Nigdy i nigdzie w historii Europy nie bylo stanu wyjatkowego przeprowadzonego tak malym kosztem. I rzadko sie zdarza dyktatura, ktora przy pierwszej nadzrzajacej sie okazji sama luzuje cugle, a potem sama z wlasnej inicjatywy przeprowadza demokratyzacje. Sama z siebie, bez zadnego przymusu.
Ta konkretna dyktatura dozowala terror i represje bardzo starannie i tylko na tyle, aby panowac nad sytuacja do tego stopnia, jaki byl niezbedny po to, zeby oddalic grozbe interwencji. Tylko tyle i az tyle. Mielismy cholerne szczescie, ze ci ludzie nie czuli potrzeby zalatwiania swoich osobistych porachunkow.
Ja mysle, ze kiedy Polske przejmie Twoje pokolenie, to na Placu Zgody Narodowej stana obok siebie pomniki Walesy, Mazowieckiego, Kuronia, Jaruzelskiego, i Kiszczaka. Oni wszyscy jednakowo zasluzyli na ulice swojego imienia i na uczciwy osad historykow.
Jiba:
jeszcze pare slow. Jaruzelskiemu sie ciagle zarzuca, ze wprowadzil stan wojenny w obronie aparatu i swojej wladzy, a nie „w interesie spoleczenstwa”. To jest bardzo ciezki zarzut w ustach, ktorzy od trzydziestu lat go stawiaja.
W moim tekscie implicite wyrazilem ten sam poglad. Uwazam, ze glownym motywem Jaruzelskiego byla obrona spojnosci wladzy w kraju. Ze swoja decyzja zwlekal do momentu, gdy uznal, ze sytuacja moze mu sie wymknac. Wtedy wzial kraj pod scisla kontrole. Zgadzam sie wiec, ze swoja decyzja przede wszystkim chcial zapewnic, ze lancuch decyzyjny znow dziala sprawnie. Jednak ja nie uwazam tego za zarzut. Wrecz przeciwnie. Uwazam, ze zapewnienie sprawnosci aparatu wladzy bylo jego obowiazkiem, i to z dwu powodow.
Po pierwsze, jak juz napisalem, rozsypanie sie aparatu wladzy w Polsce byloby zapalnikiem radzieckiej interwencji. Wiadomo, ze ta interwencja bylaby bylaby bardzo krwawa. (Zaczniemy od rozstrzelania 10 tysiecy, takie slowa Rosjanina sa przytoczone w ksiazce Jaruzelskiego.) Jesli to wlasnie byl zapalnik, to obowiazkiem Generala bylo ten zapalnik rozbroic.
Po drugie, szla zima i to bardzo mrozna. Ja te zime swietnie pamietam, bo wiele dni spedzilem przy koksownikach. Ty z racji wieku tego nie pamietasz, ale starsi z nas swietnie wiedza, ze PRL byl zorganizowany jak jedno wielkie przedsiebiorstwo. Chcac czy nie, byl dyrektorem przedsiebiorstwa i byl odpowiedzialny za dostawy energii, dostawy paliwa, i dystrybucje zywnosci. To bylo szalenstwo tamtego okresu. Jaruzelski tego szalenstwa nie wymyslil. On je odziedziczyl. Taka byla wtedy organizacja panstwa i on musial spelniac role dystrybutora.
Pod koniec 1981 system dystrybucji sie zalamal. To jest swietnie udokumentowane. Starsi to pamietaja. Dyrektor przedsiebiorstwa nie mial w reku prawie zadnych srodkow perswazji. „S” bez przerwy mowila „a kuku”. Jedyne, co mu pozostalo, to srodki przymusu bezposredniego.
Te dwa czynniki zadecydowaly o decyzji. Przy czym Jaruzelski od lat podkresla, ze drugi byl dla niego bardziej decydujacy od pierwszego. To sie moze nie miescic w dzisiejszych (malo pojemnych) glowach. Ale jesli sie przez chwile zastanowic nad tym, jaka wlasciwie role spelnialo wtedy kierownictwo kraju, to mozna zobaczyc te motywy. No, bo co on wlasciwie mial zrobic? Zrobil wiec to, co swoim zdaniem mogl. I zrobil to na tyle sprawnie, ze w kraju nie bylo wtedy kleski glodu ani zalamania dostaw energii. Czyli osiagnal to absolutne minimum, ktore bylo od niego wymagane. Zapewnil, ze nie doszlo do katastrofy cywilizacyjnej, ktorej sie obawial.
Polecam Ci lekture ksiazki Jaruzelskiego „Ostatnie slowo”. Tam jest bardzo duzo informacji, ktorej nie znajdziesz w zadnym telewizorze ani w gazecie. Ksiazke trzeba zamowic w ksiegarni, bo raczej nie stoi na witrynie. Jesli chcesz zrozumiec mysli i motywy czlowieka, ktory poza Karolem Wojtyla mial najwiekszy wplyw na caly kraj, to wez do reki jego ksiazke. Tam znajdziesz odpowiedzi na Twoje pytania. Niektore odpowiedzi moga Cie bardzo zaskoczyc.
„Zaczniemy od rozstrzelania 10 tysiecy, takie slowa Rosjanina sa przytoczone w ksiazce Jaruzelskiego.”
Najmocniej przepraszam. Pomylilo mi sie zrodlo. Te slowa, pochodace od wysokiego funkcjonariusza Rosjanina, zacytowal Stefan Bratkowski w Studio Opinii jakies dwa lata temu w swoim artykule na temat stanu wojennego.
Już wiem, po co Sikorski pojechał do Moskwy podpisywać układ w sprawie Królewca. Włosi nam to zdradzili
http://www.sport.pl/sport-trojmiasto/55,113933,10818636,,,,10818753.html
Jiba:
Ksiazka „Ostatnie slowo” jest moim zdaniem bardzo wiarygodna, poniewaz jest to zapis (omalze stenogram) mowy obronczej Jaruzelskiego przed sadem. Podsadny nie mogl sobie pozwolic na klamstwa, bo zostalby na nich przylapany przez oskarzycieli. Dlatego tez mowa i ksiazka zostaly faktograficznie przygotowane niezwykle starannie. Mimo uplywu kilku lat nie pojawily sie zadne informacje o bledach w tej ksiazce. Przypuszczam, ze gdyby bledy znaleziono, to zostalyby one triumfalnie naglosnione przez licznych wrogow Generala. Nic takiego sie nie stalo. Te cisze ja osobiscie przyjmuje jako przekonujacy dowod tego, ze ksiazka jest wiarygodna.
Ksiazka jest miazdzaca dla oskarzenia. Podsumowalbym ja stwierdzeniem Aleksandra Malachowskiego, ktore wypowiedzial po przesluchaniach Generala przed Komisja Odpowiedzialnosci Konstytucyjnej. (Cytuje z pamieci.) „Sluchajac Generala przed komisja, mialem wrazenie, ze to Guliwer wsrod liliputow.” Aleksander Malachowski nie byl stronnikiem Generala. Ale byl uczciwym czlowiekiem.
Nie majac zadnej odpowiedzi na argumenty Generala, jego przeciwnicy wybrali prosta metode: przemilczec. Nikt nie podjal dyskusji. Strumien absurdalnych oskarzen nie zmienil sie ani troche. To jest metoda tchorzy. Potwierdzilo sie spostrzezenie Aleksandra Malachowskiego.
Polecam te mowe/ksiazke kazdemu myslacemu czlowiekowi. Nie trzeba sie zgadzac z ocenami Generala, ktore zawarl w swojej mowie. Ale warto pamietac, ze zaden z przytoczonych faktow nie zostal podwazony, zas z ocenami zaden przeciwnik nie mial odwagi dyskutowac.
Torlin pisze 14 grudnia o godz. 22:24
w zakończeniu swego wpisu:
„Wszystkie partie w Polsce (łącznie, a może nawet przede wszystkim, z Palikotem) stawiają na aktywność ludzką, ciężką pracę, chodzenie za swoimi sprawami, zarabianie. Bardzo pomaga w tym Unia.”
Nie chce mi się szukać przelatując blogi e-Polityki słów, które mi utwiły w pamięci o mniej więcej takiej wymowie: „nie rozumiem jak normalni ludzie mogą popierać PiS”.
Google odsyła w dziale Wiadomości do takiej nowości:
„Wg sondażu TNS OBOP, przygotowanego dla „Gazety Wyborczej”, poparcie dla PiS wyniosło w ostatnim tygodniu 27 proc., …”
To ja pytam:
1.
Organizacja krótko określana PiS nie jest polską partią polityczną?
A jeśli odpowiedź na to retoryczne pytanie brzmi: „jest”, to mam następne pytanie: czy PiS stawia na ciężką pracę? Harować pod przypadkowym prezydentem?
2.
Dostać płatną przerwę w pracy (w izbie ustawodawczej) na marsz, podczas którego wzywać się będzie, aby obalić wszystkie cztery władze i 2/3 narodu zesłać do obozów dekomunizacyjnych?
3.
27% ( proponuję humanistom zgodę: oni zapomną o pojęciu „procent”, a ja nie bedę walczył o dokładność co do grosza)
czyli 1/4 społeczeństwa to ludzie nienormalni. Ile wśród nich rzeczywiście bezrobotnych, ilu biorących pod stołem śmieciowe płace i w kasie Urzędu Pracy zasiłek? Ilu rencistów, ilu emerytów, ile obłożnie chorych? W PRLu środki transportu publicznego służyły do tego, żeby zawieźć do pracy i przywieźć z pracy. Schody nie były dla matek z niemowlętami w wózkach i krawężniki też. Obywatelem był człowiek pracy czyli po fajrancie był to wróg publiczny. Jak pokazuje powyższy cytat mnie (emeryta) można pominąć. A gdybym popierał PiS należy mimochodem uznać za nienormalnego szkodnika społecznego.
4.
Czy to co tu opisuję bierze się z tego co forsowano w PRLu takimi ideami Front Jedności Narodu? Do opisu ilościowego licznych zbiorowości bierze się pewien nieokreślony model normy (czego) i co rusz wskazuje się na zaburzenia obserwowane odchyleniami od normy? Czym ta analiza jednoczynnikowa różni się od podejścia: jeden wódz, jeden naród? Czy rudy jest nienormalny? Łebskie chłopaki od jednoczynnikowej analizy politycznej po dojściu do władzy zrobią porządek z Pilchem, gejami i czarnoskórymi heretykami w Sejmie?
5.
Czy może zaufać w zdolnościom umysłowym nawet u tych skrywajacych się za 27% procentami i widzieć w nich ludzi?
Gdy czytam „wszystkie partie”, to mi się przypomnia okres przed ponad 80 lat w Rzeszy Niemieckiej: „tych nie rozumiejących narodowego socjalizmu można pominąć”
6.
Procent jest pojęciem trudnym i bardzo sexy. 140% (taką wartość w komentarzu na jakimś blogu spotkałem) jest elementem pornograficznym. Jeśli ktoś twierdzi, że jest czegoś pewien na 100%, to znaczy, że niejawnie weksluje temat na podatki i/lub śmierć. Mam wrażenie, że skoro nawet zwolennicy PO nie potrafią używać symboli takich jak 1/4 (o 2/3 obniżono stawkę Kartko!) a % jest oznaką lansu, to jednak Ci bardzo prości „nienormalni” nieco się wnerwią i wyjdą na ulicę aby przetrzepać skórę łelicie. Bo w Żabce oraz Biedronce nie mogą kupić muli.
7.
Absolwent widział cytaty z moich komentarzy w jakiejś toalecie.
Zalecam kolonoskopię.
Mieć stan wojenny czy wyjątkowy wpisane w konstytucję to jedno, zaś naruszać konstytucję wprpwadzając stan wojenny czy wyjątkowy to drugie. Pomijając fakt złamania prawa konstytucyjnego poprzez wydanie dekretu z mocą ustawy w czasie trwania sesji Sejmu, przesłanki wprowadzenia stanu wojennego nie istniały poza wpieranym przrz partyjna propagandę mitem o anarchii ii o „zagrożeniu bytu narodu”, który to mit przetrwał w formie współczesnej jako przekonanie o tym, że Jaruzel uchronił Polskę i Polaków przed katastrofą/wojną domową, i tego typu sprawy. W demokratycznych krajach wprowadzanie przez władze wyżej wymienionych stanów jest obwarowane ścisłymi regułami i nie korzysta się z tych wyjątkowych rozwiązań konstytucyjnych ot tak, według własnego widzimisię, i nawet jeśli czyni się to dla ochrony zachwianej władzy, to jest to władza pochądząca z wyboru, a nie jak w przypadku peerelu pochodzącą z uzurpacji.
Miło poczytać komentarze na tym blogu na temat tak kontrowersyjnego wydarzenia jak Stan Wojenny. Polemiki bez zacietrzewienia, wymiany poglądów bez obrzucania błotem. Różni się to barzdo znacząco do zachowania tych ,,mądrych po fakcie”. Tych bohaterów pewnych ,że ,,Ruscy” by nie dali rady”. A kto o tym wiedział? Wtedy? Rozumiem ,że gdzieś tam był jaki ,,ksiądz Marek” – który nie wiedział może ale czuł ,że Ruscy sa słabi…czerwoni słabi…tylko kopnąc w drzwi…Ale gdzie byli WTEDY nasi bohaterowie? ZSRR leżał? Z powodu wojny w Afganistanie? Kto wtedy wiedział o tym? Po co w takim razie Reagan inicjował wyścig zbrojeń – skoro radzieccy towarzysze byli powaleni? Po co NEGOCJOWAŁ z ,,leżącym” Gorbaczowem ,miast zwyczajnie podyktować mu co i jak?
Oczywiście ,mamy dzis wielu ,,bohaterów” co to by rzucili wyzwanie Imperium. Potem by siedzieli sobie bezpiecznie na emigracji i wymawiali sobie ,,pomysł dobry ale społeczeństwo zawiodło”, ,,a ty za mało jeszcze cisnąłeś” a społeczeństwo (jak się okazało w warunkach wolności – przypadkowe) odbudowywało by sobie swoje życie.
Jasne ,że Jaruzelski bronił SWOJEGO ładu. Ale czy Tusk nie bronłby SWOJEGO ładu? Czyż ukochany syn naszej prawicy Augusto Pinochet nie wyrywał paznokci, miażdzył jąder, topił ekskrementach ,gwałcił przy użyciu odpowiednio wytresowanych psów wrogów JEGO ładu? Ale jego linia polityczna jest zgodna z wartościami ,którym hołduja nasi bohaterowie. To pokazuje ich świat wartości. Oczywiście nasi ,,bohaterowie” prawicowi (są nimi zwykle ci o których władza ludowa nie wiedziała jak bardzo knują) z lubością głoszą ,że Jaruzel to zło wcielone, dla swojej doraźnej korzyści zatruwają społeczeństwo nierealistyczną oceną historii. Ale co tam.
Może czas zostawić to wszystko – mamy XXI ,stoja przed nami olbrzymie wyzwania, gdyż gdy tzw. komuna upadła kierowaliśmy się wg. ,,sprawdzonych” recept( z Zachodu). Teraz nawet ci co nam je dawali siedzą z rozdziawionymi gębami i kombinuja co dalej. Polska należy do Unii ,do kończącego się świata kapitalistycznego, stoimy w obliczu bezprecedensowego kryzysu demograficznego. A u nas rozkminki ,,ten dał d…py” , ,,a pamiętasz jak 1981…”. Powinno to leżeć w pudełku z wspominkami ,,a w Berlinie w 1945…” A nie żyć i wysysać energię społeczną ,bo jedni chcą udowodnic ,że ich historia jest bardziej ,,mojsza niż ichsza”. To pokazuje jak ograniczeni sa nasi liderzy…
Narciarzu 2 ;
Z zainteresowaniem przeczytałem Twoje komentarze , podobnie oceniam . Zadawałem pytania na blogu red.Daniela Passenta, czy ktoś kiedykolwiek słyszał lub wie o projektach autorstwa Solidarnosci -publicznie prezentowanych po 11 listopada 1980 (dzien sądowej rejestracji ) do listopada 1981 – które by byłyby zwiazane z pracą ,jej lepszą organizacją , modernizacją produkcji ,a jednocześnie uwzględniałyby realia tj .państwo jest członkiem RWPG i Paktu Warszawskiego z przytomnym pamiętaniem, iż Polska niema ostatecznie zagwarantowanych granic z Niemcami mimo umowy z grudnia 1970 z RFN (pisałeś o tym wcześniej – tu znowu rola Jaruzelskiego już wtedy Prezydenta RP i premiera Mazowieckego . No ,i był jeszcze Gorbaczow , ze wsparciem ZSRR .
Wtedy Niemcy jednoczyły sie .
Ale chlopaki z Solidarnosci do dzis mowia tylko o wolnosci ,o Wolnosci i demokracji oraz demokracji – w tym gospodarz naszego blogu. To za mało , by otrzymać legitymacje do sprawowania władzy w dużym Europejskim kraju .
Do dzis nie produkujemy nowoczesnych znanych w Europie polskich produktów ,ale do dzis gadają o Niepodleglości ,Suwerenności i Wolnosci oraz wywijają flagami biało-czerwonymi ect.
Realia ,realia i Rozum , co zreszta obowiazuje do dziś i na jutro.
.
ps.
Polskie media od zawsze , to i dzis ekcytują się wynikami sądaży poparcia dla parti -spekulują ,omawiają ,nic innego robic nie potrafia ,bo to lekko strawne dla nich ,taka poranna Owsianka .
Dlatego poza blogami Polityki ,słucham przygraniczne radio niemieckie , mam komfort i znakomity nastroj w ciagu dnia . Codzienność w naszym kraju robi się coraz bardziej fajna i sympatyczna ,z czego się ciesze .Taki stan nie jest jednak wynikiem pracy mediów i tzw. politykow , o czym jestem przekonany .
narciarz2. Zwykle Torlin pisze bzdury, ale tym razem należy się zgodzić z jego nietypową konkluzją;
?? po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że Jaruzelski nie miał innego wyjścia. I to nie chodziło o interwencję rosyjską, a o wojnę domową w Polsce.?
Z moich doświadczeń i obserwacji wynika, że grupy wyrosłych z pod ziemi, przygotowanych liderów Solidarności rozpętały dziki terror szczególnie w przedsiębiorstwach i instytucjach. Ludzie bali się przychodzić do pracy, zniszczono wszelkie więzi społeczne i solidarność grupową, a sekretarze partii stali się ostoją spokoju i przewidywalności. Trwa to do dzisiaj i jest największa „zdobyczą” tego przestępczego ruchu podsycanego z zewnątrz. Także przez pieniądze papieża /degenerat Degollado/. Osiągnęliśmy sukces w postaci dostarczyciela taniej siły roboczej, mięsa armatniego i kolonii o niskich podatkach dla obcego biznesu. I rozbicia społeczeństwa na nienawidzące się sfanatyzowane grupy. Niestety Jaruzelskiemu w tym względzie się nie udało.
Podzielam w pełni Twoje mądre i odważne poglądy
Pan Moderator,
Wpis z 18.46 nie jest mojego autorstwa. Prosze o interwencje.
Dziekuje.Pozdrawiam.Kleofas.
Jiba:
Sadzę, że Narciarz , Nemer i Torlin wyjaśnili dręczące cie pytanie o możliwość interwencji i na dodatek lepiej oświetlili to, co zaciemniają dzisiejsi politycy, dawni Solidarnościowcy na świeczniku i dziennikarze.
Jak nie czytałeś to znajdź na tym blogu wpis 75 latek. On napisał w największym możliwym skrócie wyjaśnienie dlaczego stan wojenny był konieczny i dlaczego stół okrągły stał był możliwy dopiero po zmianach w ZSRR.
Dodatkowo chcę ci zwrócić uwagę, że strajki które zapoczątkowały ruch Solidarności nie wybuchły z powodów politycznej chęci zmiany ustroju, a po prostu były żywiołowa reakcją na katastrofalne załamanie się poziomu życia w Polsce i zapowiedź ogromnych podwyżek co przeraziło ludzi. Wybuch ten zaskoczył władze, które zupełnie tego nie przewidziały. Strajki przeciw podwyżkom objęły całą Polskę i okazało się że nie ma wystarczających sił milicyjnych by to siłą zatrzymać. Powodzenie strajków spowodowało pojawienie się i doszlusowanie do władz strajkowych, ludzi niechętnych ustrojowi i ruch zaczął ewaluować od socjalnego do Polityczno-socjalnego. Zaczęto wysuwać hasła zmiany ustroju i oderwania Polski od ZSRR i układu Warszawskiego. Na bazie niezadowolenia z rządów PZPR i ogólnej niechęci do ZSRR szybko rosło poparcie dla Solidarności i było mnóstwo chętnych by się do niej zapisać. Rząd wkrótce już wiedział, że nowy „związek” ma około 10 mln członków!!!. Siła ta jednak była czysto teoretyczna bowiem tych faktycznie działających i zaangażowanych było drastycznie mniej. Z powodu spontanicznego powstania tej opozycji nie była ona siłą w znaczeniu militarnym , bowiem broni w PRL mieć nie było wolno i tej broni ludzie ci nie mieli. Było jednak niebezpieczeństwo, że niektóre grupy mogły tę broń uzyskać i przeciągnąć na swą stronę tych co broń posiadali. Sytuacja dla rządzących strasznie się skomplikowała i praktycznie nie wiedzieli oni jak sobie z tym nowym zjawiskiem dać radę i dlatego trwały gorączkowe dyskusje na szczytach władzy w Polsce. Konstytucja PRL w ogóle nie przewidziała takiego toku spraw i nie było w niej możliwości użycia wojska w celu przywrócenia porządku. Powodzenie strajkujących i brak oporu rozzuchwalał ludzi dowodzących ruchem i o tym pisał Torlin. Dla każdego polityka było jasne, że rozmowy w tym stanie rzeczy nic nie dadzą , a jedynie utwierdzą działaczy Solidarności w swej rosnącej sile, tak jak brak reakcji RWPG utwierdzał w przekonaniu że nie będzie interwencji i wygrywał pogląd, że Ameryka skutecznie interwencję wybiła ZSRR z głowy. Wracam teraz do tego co napisał 75 latek , warunków do zmiany ustroju nie było, ZSRR nie było zainteresowanie zmianą ustroju w Polsce bo to mogło spowodować jej utratę na rzecz przeciwnego bloku , w wraz z utratą Polski traciło NRD i na to absolutnie nie mogli sobie pozwolić. Natomiast w Polsce nie było warunków do skutecznych rozmów z opozycją na temat rozwiązania węzła gordyjskiego który tu powstał, opozycja bowiem uważała, że rząd celowo tworzy braki na rynku, by zmusić ludzi do uległości i naciskała na odblokowanie tych działań , a tymczasem rząd faktycznie nie miał środków i nawet gdyby chciał to oprócz wydrukowania pieniędzy nic zrobić więcej nie mógł.
Jiba, zobacz sobie postulaty tamtej solidarności i zobacz, że dotyczyły głównie spraw socjalnych i samego związku.
W tych warunkach gdy jeszcze było panowanie na wojskiem i policją sposób działania sam się narzuca i po wyczerpaniu wszystkich możliwości nic dziwnego że zrobiono stan wojenny. Przy okazji władza w PRL przeszła w inne ręce i zaczęli decydować Jaruzelski , Kiszczak itd.
– Apeluję do całego narodu tunezyjskiego aby dał nam rozejm polityczny i społeczny na sześć miesięcy obejmujący wszystkie partie polityczne – powiedział Marzuki w wywiadzie telewizyjnym. Zaapelował też o natychmiastowe zaprzestanie wszelkich strajków. – Jeżeli będziemy postępować tak jak dotychczas to grozi nam zbiorowe samobójstwo – dodał.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/dramatyczny-apel-prezydenta-tunezji-grozi-nam-zbio,1,4967436,wiadomosc.html
—————————————
Jak podobni są ludzie……
W Tunezji trwa właśnie karnawał podobny do polskiego.
Nie pamiętam czy to Jaruzelski, Messner, czy Rakowski, apelowali o 90 spokojnych dni, bez strajków i zadym…..bez efektów zresztą.
Podoba mi się użyta fraza- „zbiorowe samobójstwo”……
W 1981 roku w moim odczuciu byliśmy tego bliscy.
I z tego szału, amoku, histerii, zaślepienia, zostaliśmy sprowadzeni na twardą ziemię.
Jak mowi berlinczyk …lubie kazdy kawalek gotowej roboty ,..ja tez
wiec ciesze sie niezmiernie ze inni napisali tyle madrych rzeczy /naprawde
nie zartuje/ ,ze moje „pisanie” jest zbedne .
Salute
ps.
…a co ma znaczyc te votum nieufnosci dla Sikorskiego.. ?
Ponoc wedlug Kaczynskiego sprzedaje Polske ,niech sprzedaje ,za taka stawke
za jaka Polske handluje mozna byc dumnym !
no tak -mainstreamowe media mają o czym pobajdurzyć.
Tylko podatnik z dnia na dzień musi sobie coraz więcej od ust odkładać.
@ Narciarz:
Z Twoim wywodem 0:59 trudno się nie zgodzić, natomiast 10 tysięcy… hmmm… A dlaczego? Stalin już od dawna nie żył, a Andropow to nie Jeżow. Nie było tego ani w Czechosłowacji w 68, ani w NRD w 53, ani nawet na Węgrzech w 56. Chyba, że Rosjanin mówiąc o 10 tysiącach miał na myśli tych, którzy dopuścili to tego, że regularność transportu wojsk do NRD została zakłócona. Czyli kogo?
narciarz:
Chyba wiekszosc zarzutow przeciwko Generalowi w sprawie wprowadzenia stanu wojennego nie dotyczyl zasadnosci jego wprowadzenia, a tego, kogo lub co mial chronic. Rzeczywistosc tuz po stanie wojennym udowodnila, ze chodzilo nie o ochrone jakichs reform ekonomiczno-ustrojowych (nawet kosmetycznych) a o utrzymania status quo z poprzedniej epoki. Stad, odkopano starych sprawdzonych towarzyszy, ktorzy wychyneli z dawnych czasow. I tak faktycznie przetrzymano kraj az do 1988 r. majac nadzieje, ze jakos z kryzysu sie wyjdzie. Chyba wiemy, do jakiej degradacji doprowadzono ta metoda polska gospodarke. I to jest moj zarzut do Generala, nie zas jakies sentymentalne pobudki, bo kogos internowano lub pobito w grudniu 1981 r.
TIME ogłosił Człowiekiem Roku anonimowego Manifestanta. To wielkie wyróżnienie dla manifestujących za wezwaniem Jarosława Kaczyńskiego. Kto wie, być może w szaleństwie szefa PiS jest jakaś metoda ?
Wrcając do dyskusji o Jaruzelu: wszystko ładnie, geopolityka, krążące (i nieźle karmione przez propagandę) widmo wojny domowej czy inwazji versus „ratowanie” – i tu wpisać czego – przez WRON-ę i aparat partyjno-policyjny. Mało kto pisze o tym, że – pomijając przesłanki prawno-polityczne – decyzja wprowadzenia stanu wojennego w sytuacji, kiedy ogromny sektor społeczeństwa zaczął się emancypować spod wszechwładzy partii, decyzja podjęta przez zbankrutowaną moralnie władzę jest decyzją trudną do obrony. Dziś Jaruzel może pisać wspomnienia, udzielać wywiadów, w których powiela ówczesną mantrę propagandową jeśli chodzi o opis sytuacji Polski z okresu 1980-81 – być może Jaruzel sam w tę mantrę wierzył (w końcu kłamstwa powtarzane… itd), a dziś jego wykładnia historii zaczyna zdobywać coraz więcej zwolenników. Dziś bankrut moralny z tamtych czasów stał się Zbawicielem od hipotetycznych siedmiu plag, które miały spaść na Polskę jeśli tylko Solidarność kontynuowała by swoje istnienie jako reprezentant emancypującej się części społeczeństwa polskiego. Można i tak.
W ten sposób u wielu rodzi się zawsze przyzwolenie na nadużycia ze strony zdegradowanego moralnie państwa, jeśli tylko nadużycia te mają jakiekolwiek pragmatyczne usprawiedliwienie, nawet nie tylko hipotetyczne, ale i pozbawione wszelkich podstaw realnych, jak w przypadku owej „nieuchronnej katastrofy” czekającej Polskę u progu dekady lat 80-tych. Te 10 mln z lat 1980-81 to również Ludzie (tamtego) Roku, skoro mieli odwagę/czelność zakwestionować w sposób pokojowy nie tylko polityczną, ale przede wszystkim moralną legitymację ówczesnej władzy, na co władza zareagowała jak na prawdziwego bankruta przystało: siłą.
Przy czym zorganizowana czy spontaniczna akcja społeczna, którą uhonorował w tym roku TIME nie koniecznie musi prowadzić do wojny domowej jak w Libii – wojny, której etiologię i tak za wcześnie jeszcze oceniać. W każdym przypadku tzw. wiosny arabskiej władza okazywała się być bankrutem moralnym i przegrała ze słusznymi żądaniami ludzi. Podobnie może być w Europie, w której władze poszczególnych państw reprezentują upadający moralnie (i nie tylko) system polityczny i ekonomiczny. Kaczyński ze swymi marszami, nawet jeśli nie zgadzać się z ich symboliką, retoryką i z przesłaniem, nieźle wyczuwa sytuację i dobrze wie, co robi, prawdopodobnie czując, że degradacja moralna państwa gra również do jego ręki. Kaczyński tylko korzysta z sytuacji, za co nie można go winić.
Pozdrawiam
Nemer (15-12-g.0:28)
Piszesz:
„Tylko historyczny i polityczny analfabeta może twierdzić, ż Polska na drogę przemian demokratycznych zapoczątkowanych w 1988-89 mogła wejść już w 1981.”
Otóż to! Nie mogła!
Dlatego zgadzam sie również z narciarzem2.
Wszystko jest dziś wróżeniem z fusów, co by było , gdyby Jaruzelski to, czy tamto…
Załóżmy, że „Ruscy by nie weszli”, a genarał nie ogłósiłby stanu wojennego.
Doskonale pamiętam tamten gorący czas. I tak musiałoby się „cos” stać, może kilka miesięcy póżniej.
Apetyt Solidarności na zmiany w Polsce rósł i rósł, odwrotnie proporcjonalnie do twardego constans WEWNĄTRZ kraju i na ZEWNĄTRZ.
Wprawdzie Wielki Brat był już osłabiony (Afganistan itd.), Reagan daleko i srednio lub dwuznacznie zaangażowany po „naszej” stronie, ale nikt nie przewidywał jeszcze gorbaczowskiej pieriestrojki.
narciarz 2 pisze:
„Ta konkretna dyktatura dozowala terror i represje bardzo starannie i tylko na tyle, aby panowac nad sytuacja do tego stopnia, jaki byl niezbedny po to, zeby oddalic grozbe interwencji.”
Tak było, ale mimo staranności nie udało się uniknąć ofiar. Ofiary były skutkiem NADGORLIWOŚCI wykonawców stanu wojennego.
Należy pamiętać, że wykonawcami byli POLACY , którzy działali przeciwko POLAKOM!
Trudno było tego uniknąć i nie można za wszystko winić Generała.
O tym należy pamiętać
Ja pamiętam 13 grudnia 1981 roku jako czas dziwny dla mnie ,byłam na studiach romanistycznych wówczas ,wszyscy moii znajomi na studiach dosyć swobodnie mówili o solidarności, brali masowo udział w strajku na Uniwersytecie ,ja nie , ja się bałam ,moja siostra ,studentka wówczas historii zaczytywała się publikacjami z 2 obiegu a ja się panicznie bałam w tym uczestniczyć ,w końcu to mnie a nie ją aresztowano bo miałam pecha być opiekunką dzieci osób z ambasady Francuskiej którzy przywozili drukarki do Polski , kiedy mnie o nich wypytywano proponowano mi nawet jakąś luktatywną posadę po studiach które własnie kończyłam ,ja tylko bardzo się bałam ,podpisałam 3 kartki na których nie wiem co było i mnie wypuszczono ,poleciałam jednak do moich Francuzów a oni powiedzieli że to ja o siebie powinnam się bać a nie o nich ,oni są bezpieczni , z 13 grudnia pamiętam sznury czołgów które jechały do Huty Warszawa obok bloku w którym mieszkałam na Bielanach ,teraz to osiedle Słodowiec i są 2 stacje metra ,wtedy było dużo bardziej szaro, czuję sie takim malusieńkim bohaterem tamtego czasu bo mimo paraliżujacego strachu to ja pogrywałam z bezpieką a nie oni ze mną , po prostu w swoim przekonaniu byłam uczciwa i porządna.
I u mnie stanie świeca w oknie. Pamiętać nie pamiętam bo mam tylko 25 lat ale dużo słuchałem i historia jest mi znan…
Jacobsky
A bo to tak łatwo się mówi. Człowiek to tak rządzi swoim losem, ale i los trochę człowiekiem. Podejmując decyzje zawsze się ma ograniczony horyzont z wiedzy na temat świata zewnętrznego, swoje doświadczenia i wyobrażenia o konsekwencjach swoich decyzji.
Ja bym nie chciał być w skórze generała, w tamtym czasie.
A czas był trudny, na mocy postanowień jałtańskich nie mieliśmy tak modnej dziś suwerenności. Generał stał na czele tego pojałtańskiego bękarta. Nikt Jałty nie odwoływał, nie wiedział jak daleko może się posunąć, czy może oddać władzę, łatwo o błąd którego historia nie wybaczy, stan wojenny wybaczy, bo się skończył pokojową transformacją, odzyskaniem niepodległości, końcem Jałty.
Ja Jaruzelowi wybaczam, choć nie ucierpiałem osobiście. Jako obywatel mu wybaczam.
Jacobsky,
Jak ktoś się uprze to nikt go nie przekona. Tak jak Torlin, Narciarz2 itd uczestniczyłem jako dojrzały człowiek w tym jak go nazywają Karnawale Solidarności i słyszałem oraz widziałem wiele. Działacze S stawali się z dnia na dzień bardziej radykalni i pewni siebie. Oni zupełnie nie rozumieli gospodarki i upajali się swą siłą , znaczeniem i tym, że rządzą. Nie było żadnej płaszczyzny na dialog, było tylko albo oddać im władzę, z jasnymi do wyobrażenia sobie skutkami, lub siłowo rewoltę uspokoić.
Dziękuję Wam wszystkim (Narciarz2 – :)) serdecznie, naprawdę.
Chciałabym przytoczyć coś, co znalazłam w książce Kuronia spisanej przez Żakowskiego pt. „PRL dla początkujących”. O sytuacji w drugiej połowie 81 roku Jacek Kuroń mówi tak:
„… „Solidarność” wciąż była wielką potęgą i potrafiła blokować niebezpieczne pomysły władzy, ale dysponowała tylko siłą negatywną – prawem społecznego weta. Nie miała dość siły, by zrobić coś konstruktywnego. W podobnej sytuacji był rząd. Potrafił utrzymać władzę i zablokować inicjatywy związku, ale nie mógł zdobyć się na istotne reformy, bo wszystkie projekty tonęły w morzu nieufności, napięć, konfliktów”.
Uważałem, że ówczesny stan rzeczy prowadzi do kryzysu, który spowoduje sowiecką interwencję…”
Czy stanu wojennego nie należy traktować jako klęski dialogu, a więc przyznać, że wina nie była tylko po jednej stronie? Mówię o tym, co się dzieje w mediach, bo na blogu wypowiedzieliście się już dosyć jasno.
Gdyby weszli Rosjanie, co by się stało? Czy przeżyłby ktoś, kto mógłby usiąść, w sumie niedługo później, do Okrągłego Stołu?
Czemu ciągle nas nie stać na obiektywną dyskusję?
Ja w każdym razie jestem głęboko wdzięczna, ze w 89 roku nauczycielka mogła nam kazać nauczyć się na pamięć składu rządu Tadeusza Mazowieckiego. Za nic wtedy nie rozumiałam, po co:)
Pozdrowienia:)
Barto
15 grudnia o godz. 12:47
Mówi Ci coś nazwisko Imre Nagy? Dubczek? I kim ich zastąpiono?
U nas czekali na szansę panowie Milewski, Żabiński i paru innych….
parker,
ja tez zawarlem rozejm z Jaruzelem, zycze mu jak najlepiej, ale to nie znaczy, ze nie bede reagowac na wszelkie proby robienia z niego niemal Ojca Opatrznosciowego narodu.
Pozdrawiam
maciek.g
co to znaczy „pewni siebie” ? Czy to, ze zadawali klam partyjnej propagandzie i obstawali przy swoim pomimo, ze strona partyjna prowadzila podwojna gre: z jednej strony prosby o 90 dni spokoju, a z drugiej prowokowanie sytuacji konfliktowych ? Odpowiedz byla wtedy jedna i wlasciwa, pokojowa: strajk i manifestacje – cos, co dzis zdaje sie grac do reki tym, ktorz powielaja wersje stanu wojennego jako wlasciwej odpowiedzi na anarchie i zagrozenie kraju”.
Pozdrawiam
Jacobsky (16:44)
Muszę ci zwrócić dwie metodologiczne uwagi, choć po (blogowej) znajomości nie chcę.
Piszesz o dyskusji nt. słynnej decyzji Jaruzelskiego: … krążące (i nieźle karmione przez propagandę) widmo wojny domowej czy inwazji … . Przez jaką propagandę? Czy chodzi ci o ND, GW, LMD czy NYT? Propagandą można dzisiaj nazwać wszystko, co się po drucie rusza, inaczej niż w przejrzystych czasach około 1981 roku. Czy Ty aby nie usiłujesz adwersarza ukazać jako osobę karmiącą się propagandą, zatem prawdopodobnie nie posiadającą niezależnej opinii, oraz, że taki pogląd napasiony na propagandzie z definicji jest gorszy. Bo Ty, wydaje mi się, napasiony jesteś propagandą TIME’a.
Po drugie, gdy tak deliberujesz o niemoralnej władzy i porównujesz reżim Jaruzelskiego z reżimem Kadafiego, jakoś pomijasz Syrię. Może przez zapomnienie, raptem 5 tysięcy ofiar śmiertelnych wśród protestantów w Homs, Hama i innych miastach. Czy może oczyszczasz w ten sposób Bashar Assada, może on nie jest zbankrutowany moralnie?
Na koniec śmiesznostka. Uzasadniasz Kaczyńskiego i jego protesty przeciw temu, iż nie było rozliczeń po 1989 roku, iż Tusk z Sikorskim są wasalami Niemiec i Rosji, a Polska jest ubekistańskim kondominium. Na dodatek, gdy piszesz o III RP jako zdegradowanym moralnie państwie, to grasz do ręki Kartki z P.
Na nic moje wysiłki! Ty czerpiesz pożywkę z jakiegoś innego źródła propagandowego??? Z Kartek?
Pamieci pokolenia staszka pyjasa
nasze pokolenie
spadlo ze schodow
w wieku lat 24
wczoraj
– po wielokrotnych denuncjacjach i inwigilacjach,
wiwisekcjach i ekshumacjach ?
ogloszono na fesjsbuku:
bylismy pijani
i sami sobie winni.
z cyklu: ?wizje tylko lokalne?
t.j. 11/2
sławczan. 9.48. Mądry i inteligentny człowiek bez potrzeby nie obraża bliźniego, nie przystoi. Kto to dla Ciebie jest jaruzel? Czy pasłeś z nim krowy? Tak może niejaki prostacki Jacobsky, ale Ty? Generał Jaruzelski był naszym prezydentem. Należy więc albo Generał lub Prezydent! A nie jak byle jaki cham.
Jiba:
„Czy stanu wojennego nie należy traktować jako klęski dialogu, a więc przyznać, że wina nie była tylko po jednej stronie?”
Dokladnie tak. Dzis tego ucza w szkolach (mam nadzieje…), ze negocjujace strony musza wiedziec zawczasu, co druga chce osiagnac, co moze oddac (i to jest przedmiotem negocjacji), a czego absolutnie oddac nie moze. Trzeba wiedziec, gdzie jest ta sciana, ktorej przeciwnik nie moze przeskoczyc. Negocjujac, mozna przeciwnika doprowadzic do sciany, ale ani kroku dalej. Jesli probowac sila przepchnac przeciwnika na druga strone sciany, to negocjacje upadaja.
Tej swiadomosci nie bylo w 1981 roku. Panowala mantra „wladza lezy na ulicy, wiec my ja wezmiemy”. To bylo zupelnie falszywe. Ja mysle, ze analizy podobne do mojej byly prowadzone przez ekspertow, ale nie dochodzily do szczytow zwiazku.
Zwiazek padl ofiara tej samej selekcji negatywnej, ktora na naszych oczach doprowadza do destrukcji PiSu. Mianowicie, ktokolwiek chcial kompromisu z wladzami, byl okrzykiwany zdrajca i wypychany za drzwi. W miare uplywu czasu, umiarkowanych zastepowali radykalowie, ktorzy odrzucali kompromis. Dokladnie ten sam proces teraz obserwujemy w PiSie. PiS mial calkiem niezly garnitur rozsadnych ludzi na szczycie. Sztuka po sztuce, ten garnitur zostal zastapiony groteskowymi postaciami. W konsekwencji PiS przeksztalcil sie w operetke. Podobny proces mial miejsce w Solidarnosci.
U podstaw tego procesu lezala niemalze religijna wiara w to, ze komunistyczne wladze sa skazone. Ktokolwiek podal reke komuniscie, tym samym sie zanieczyszczal. A jesli chcial kompromisu i porozumienia z komunistyczna wladza, to automatycznie stawal sie zdrajca, zaprzancem, i musial odejsc. Zostawali ci, dla ktorych owczesne wladze byly wrogiem, ktorego trzeba pokonac. Radykalowie, zywieni fanatyczna wiara w swoja moralna wyzszosc, nie byli specjalnie inteligetni. (Czy inteligentny czlowiek moze byc tak zaslepiony?) W swoim zaslepieniu nie przyjeli do wiadomosci, kto jest kim, kto co moze, kto czego nie moze, i gdzie sa ograniczenia, ktorych w danej sytuacji nie mozna przekroczyc. Radykalowie mysleli, ze sa potezni. Byly publiczne stwierdzenia, ze my tupniemy, a kuranty w Moskwie zagraja. Te stwierdzenia sa do dzis przykladem glupoty i zaslepienia.
Obecne srodowiska „prawdziwych patriotow” kontynuuja te tradycje. Okazuje sie, ze malo inteligentni ludzie w miare uplywu czasu nie madrzeja, ale robia sie jeszcze bardziej pewni siebie. Okazalo sie takze, ze do starych prawdziwkow dolaczaja sie mlodzi. Zaslepienie ma sie dobrze.
Oto mocno skrócone streszczenie artykułu z NYTimes’a, który poprzednio linkowałem:
http://wyborcza.pl/1,75248,10822916,_NYT___Polska_ma_najzdrowsza_gospodarke_w_Europie.html
http://www.nytimes.com/2011/12/15/business/global/15iht-poland15.html?pagewanted=1&_r=1&hpw
„Poland Skirts Euro Zone Woes” – tytułu nie przetłumaczono, pewnie z uwagi na idiomatyczność, o ile się nie mylę znaczy to: „Polska stara się uniknąć kryzysowych kłopotów strefy euro”.
Pomijany jest fragment tekstu (s. 2): Poland has on balance benefited from a decline in the value of the zloty against the euro, economists say, helping the country?s exports remain price competitive on world markets. The advantages of having a national currency are not lost on local business people.
czyli: Polska per saldo skorzystała z deprecjacji złotego wobec euro, co pozwoliło aby eksport był konkurencyjny. Polscy biznesmeni nie zapominają o korzyściach z posiadania własnej waluty.
To może Prezes Kaczyński ocalił polską gospodarkę. Będąc betonowym aparatczykiem PiS, czy miał tego świadomość?
Szkoda że nie wszyscy potrafią tak jak pan. Jak wielu innych…
Tym bardziej że wtedy nawet nie wiedzieli co się dzieje:
http://nocri.blox.pl/2011/12/13-grudnia-Stan-Wojenny.html
Ze znudzeniem czytam po raz kolejny coroczne dywagacje na temat czy Jaruzelski miał rację wprowadzając stan wojenny.W 198o, 81 roku, jako student byłem w pelni świadomy, że Solidarność służy tylko rozwaleniu systemu władzy i nie ma żadnej wizji przyszłosci. Przyznam, że wtedy miałem gdzieś przyszłość. Samo słowo „przyszłość” mi się jak najgorzej kojarzyło. Celem związku, któremu sprzyjałem było tylko kruszenie monopolu komunistycznej władzy. Temu słuzyła jej struktura branżowo terytorialna – anarcho – syndalistyczna – i nacisk na przejmowanie jakichkolwiek ośrodków politycznej dyspozycji czyli zwalczanie tzw „nomenklatury”. Myśmy w 1981 roku byli klasycznymi anarchistami. Wiece z Kuroniem, Michnikiem, którzy pompowali w nas energię miały charakter anarchistyczny. Trzeba było być kompletnym naiwniakiem by sądzić, że w tym konflikcie chodziło o coś więcej. Ja, jako student, wiedziałem, że w tym ostrym konflikcie chodzi tylko o rozłupanie komunistycznego orzecha – jak się wtedy mówiło „betonu”. I chciałem z całą siłą mych emocji go łupać. Choć przyznam, że po wydarzeniach bydgoskich, gdy zobaczyłem na ścianach akademikach instrukcje Frasyniuka co robić w przypadku stanu wojennego to zacząłem wątpić. No bo jeśli facet, którego darzyłem autorytetem, pisał by w przypadku ataku ruskich czołgów przestawiać drogowskazy albo chować się w fabrykach to mi sie jego obnażała – zaczął do mnie docierać ten idiotyzm starcia z komunistycznym molochem. Nie ukrywam, że zacząłem wtedy kombinować jak spadać z tego kraju gdyby przyszlo co do czego. Niestety, smutne to były myśli, bo w odróżnieniu od Węgrów, Czechów, Słowaków, Dederowców mysmy nie mieli granic z wolnym światem. No ale emocjonalna chęć łupania tych tępych, betonowych głów – Zofii Grzyb, Albina Siwaka czy wspomnianego wcześniej Żabińskiego – zwyciężyła. Po raz kolejny wybrałem slodycz naiwności, że niby „Polak nie będzie strzelał do Polaka”. Albo zabierał mu domu i puszczał go w „skarpetach”. No ale to już obserwacje z ostatniego dwudziestolecia.
Potem, po 13 grudnia, okazało się, że moi rówieśnicy z prowincji, tak samo spienieni na świat jak ja, choć z innych powodów (im akurat przedłuzono służbę wojskowo – zomowską) urządzili nam stan wojenny. Przyznam, że zrobili to z dużym zapałem. Więc laliśmy sie po pyskach przez kilka lat.
Taką sama naiwnością jak doszukiwanie się w Solidarności jakiejś zbawczej siły dla Polski jest doszukiwanie się w symbolu reżimu czyli generale Jaruzelskim jakiejś woli reform. Przecież to tak naprawdę ruski generał, który po prostu zrobił swoje, zaprowadził po s=wojemu porządek i utkwiliśmy w wielkiej smucie lat osiemdziesiątych. Ten facet był szkolony przez Rosjan do zaprowadzania porządku. Generałowie nie reformują – generałowie pacyfikują. Tak jak syndykaliści, dawni solidarnościowcy nie reformują tylko urządzają obstrukcyjne, polityczne strajki. Albo z całkowitym bezwstydem urządzają obie dla siebie państwo
Co ciekawe, gorycz tej smuty lat osiemdziesiątych, którą dzis odczuwam – to było dziesięć lat mojego życia! – potrafią oddać zdolni Rosjanie – np w swoich filmach. A Polacy do trzeźwego osądu tych czasów jakoś nie dorośli. Tylko klapa, buźka, świeczka … Słabo się robi. Po raz kolejny powtarzam – spienia mnie ta świeczka w oknie Pałacu Namiestnikowskiego
Pozdrawiam
Jiba,
Władza jest postsolidarnościowa i niestety nie potrafią obiektywnie i krytycznie spojrzeć na historię w której brali udział. Media i dziennikarze zależą w jakimś stopniu od władz , a na dodatek strasznie się popsuły i szukają sensacji lub przymilenia się rządzącym. Stwierdzenia takie jak napisaliśmy na tym bloku by ich upokorzyły i biły w ich dumę i egoizm. Zmiany oceny tego okresu historii można oczekiwać po minimum dwóch pokoleniach , a wiec minimum za 20 lat. Wymrą już wtedy ludzie działający w Solidarności, a jak utrzyma się demokracja to zupełnie co innego będzie ważne dla nowego pokolenia Polaków i można będzie pisać prawdę bez obawy ataków i zakrzyczenia przez „brązowych”
Zwróć uwagę jak wielu dziennikarzy zmieniło swoje pisanie gdy do władzy doszli Kaczyńscy, jak wielu chciało się przypochlebić nowej władzy , oczywiście dla korzyści. Niektórzy postawili wiele licząc na zysk teraz są w kłopocie i albo rakiem się wycofują ,albo trwają licząc na to, że jednak jest duża liczba ludzi czytających i rządnych tego straszenia i myślących, że światem rządzą tajne siły poprzez spiski światowe.
Jacobsky
15 grudnia o godz. 16:44
Szanowny Jacobsky,
z racji tego, że kiedyś ‚bujając” się poza granicami Kraju zacząłem nieco inaczej postrzegać to co się u nas dzieje i działo, z zainteresowaniem czytuję sobie wpisy ludzi „z zewnątrz” w tym Twoje, bardzo często ciekawe, wyważone i rozsądne.
Ale przyjrzyj się sam teraz swoim ostatnim wpisowi, o Jaruzelskim piszesz z pogardą (Jaruzel) – to od razu Cię wyklucza z grona tych, których ocenę można by uważać za obiektywną.
Wydawało by się, że do kogo jak do kogo, ale do Ciebie coś takiego jak „stan wyższej konieczności” powinno przemawiać.
Widzisz, była oto niedawno taka historia, pożar na wsi, pierwsza pojawiła się Ochotnicza Straż Pożarna, pożar ugasiła, ludzi, zwierzęta i dobytek uratowała. Przybyła na miejsce policja kierowcę wozu bojowego straży zbadała alkomatem, bo ktoś im powiedział, że od kierowcy poczuł alkohol. Został przykładnie ukarany.
Tak, był nieco narąbany, bo wyrwano go na interwencję z imprezy. Rozumiem, że Ty na jego miejscu byś odmówił, pozwolił na śmierć w męczarniach zwierząt gospodarskich a może i ludzi, bo przestrzegasz prawa i procedur i po alkoholu za kierownicę nie siadasz. OK, Twoja sprawa a ja bym pojechał i tyle.
Przeczytaj ten swój fragment: „Wrcając do dyskusji o Jaruzelu: wszystko ładnie, geopolityka, krążące (i nieźle karmione przez propagandę) widmo wojny domowej czy inwazji versus „ratowanie” – i tu wpisać czego – przez WRON-ę i aparat partyjno-policyjny. Mało kto pisze o tym, że – pomijając przesłanki prawno-polityczne – decyzja wprowadzenia stanu wojennego w sytuacji, kiedy ogromny sektor społeczeństwa zaczął się emancypować spod wszechwładzy partii, decyzja podjęta przez zbankrutowaną moralnie władzę jest decyzją trudną do obrony. Dziś Jaruzel może pisać wspomnienia, udzielać wywiadów, w których powiela ówczesną mantrę propagandową jeśli chodzi o opis sytuacji Polski z okresu 1980-81 – być może Jaruzel sam w tę mantrę wierzył (w końcu kłamstwa powtarzane? itd), a dziś jego wykładnia historii zaczyna zdobywać coraz więcej zwolenników. Dziś bankrut moralny z tamtych czasów stał się Zbawicielem od hipotetycznych siedmiu plag , które miały spaść na Polskę jeśli tylko Solidarność kontynuowała by swoje istnienie jako reprezentant emancypującej się części społeczeństwa polskiego. Można i tak.
To wg Ciebie nie jest propaganda? A cóż to jest, obiektywna ocena tamtych realiów? Nie rozśmieszaj mnie.
Chcąc nie chcąc, jak Kaczyński podzieliłeś nas Polaków, na tych co stali tam gdzie ZOMO i „emancypującą się część społeczeństwa” spod znaku Solidarycy.
Powiem Ci tak, przy takim podziale, to ja w takim razie w 1981 roku stałem tam, gdzie stało ZOMO. Nie jestem z tego ani dumny ani mnie to nie cieszy i nie bawi. Wg Ciebie jestem ofiarą propagandy ale ja wiem, że nigdy nie poddawałem się żadnym „bajerom” w tym teraz Twoim.
Kiedyś jeden zwariowany nieco facet-legenda w jednym swoim wierszu napisał :
„Gdyby mi jednak kazały wyroki ponure
Na ziemi się meldować, by raz drugi żyć,..” itd.,
to ja w 1981 znowu stanąłbym tam gdzie ZOMO mimo ćwierćwiekowej propagandy i szczytowych jej osiągnięć np. w postaci funkcjonowania Ministerstwa Prawdy Obiektywnej, ze 130 prokuratorami nad ta „prawdą” czuwającymi, którzy prowadzą śledztwa np. przeciwko Hitlerowi i po latach pobierania sutych wynagrodzeń umarzają je z powodu śmierci podejrzanego.
Mają też inne sukcesy, doprowadzili np. do skazania na kare więzienia prawie 90-letniego dziada umierającego na raka, który niebawem po wtrąceniu go za kraty przeniósł się do tego lepszego świata. To są właśnie osiągnięcia pogrobowców tej Twojej „wyemancypowanej części społeczeństwa”.
I żeby było jasne, w żadnym razie nie życzyłbym sobie powrotu do tamtych czasów i systemu, nie należę do „sierot po PRL-u”, osiągnąłem dzięki „wolności” bardzo zadowalający mnie poziom życia ale to Państwo, które urządzane jest wg tych Twoich „weemancypowańców” budzi zarówno coraz większą niechęć jak i czasami grozę.
Rozumiem, że tej dzisiejszej postsolidarnościowej władzy, która wpędziła Polskę w gospodarcze niewolnictwo i w zastraszającym tempie zadłuża moje wnuki i nienarodzone jeszcze prawnuki, np. by kupić sobie zwycięstwo wyborcze na kolejna kadencję, nie jest „moralnie zbankrutowana”?
Do której władzy odnosisz to „moralne bankructwo” tej schyłkowej PRL-owskiej, no do której, bo ja widzę tylko ekipy „wyemancypowane” z przyzwoitości.
Pozdrawiam, Nemer
@ wiesiek:
Mówią, ale:
1) Kto był polskim Dubczekiem, tudzież Nagy’iem? Rakowski? Nic innego mi w tym momencie do głowy nie przychodzi, a i to chyba nie do końca, jeśli się weźmie pod uwagę jego późniejsze wystąpienie w stoczni.
2) Na Węgrzech nastąpiła zmiana na faceta, który wobec tego, którego sami żeśmy sobie zainstalowali w tamtym czasie. W Czechosłowacji nastał samutny, ale standardowy w tamtym systemie, burak.
3) Nagy i Dubczek (a obaj nie mieli w PZPR odowiednika, w każdym razie nie w 1981 – potencjalni odpowiednicy wylecieli z partii w latach 60-tych, a w 1981 od lat stanowili element antysocjalistyczny) składają się razem na jeden szafot. Zostaje jeszcze 9.999.
Stąd ponawiam pytanie: czy groźba 10 tysięcy była wysunięta w stosunku do tych, których Jaruzelski internował, czy do Jaruzelskiego i innych towarzyszy za to, że nie umieją zrobić porządku.
korekta w punkcie drugim: Kadar okazał się zupełnie sympatycznym typkiem
Ale się cieszą, ale się cieszą, że Polak skopał tyłki Polakom, a niektórych zabił.
Jiba:
tutaj jest znakomity jak zwykle tekst W.Kuczynskiego, gdzie znajdziesz wiele mysli, ktore ja tylko polizalem.
Waldemar Kuczyński: ?Solidarność? się wahała
Debata pod wymownym tytulem:
Gdyby Sowieci weszli do Polski, mielibyśmy drugi Katyń
A dla mnie (59) najszczęśliwszym dniem był 1.05.2004.Zaprosiłem grupę moich
najwierniejszych przyjaciół do knajpki na Stolarskiej w Krakowie,chyba Orient
Ekspres się nazywała.Zjedliśmy dobrą kolację,wypiliśmy dużą butelkę Absoluta
i cieszyliśmy się,że spełniły się nasze marzenia.Przy sąsiednim stoliku (jak sobie
przypominam) świetowali:Adam Szostkiewicz,Janina Ochojska i przyjaciele.
Przed 24 godz.poszliśmy na Rynek na 9 Symfonię,a potem do Harrisa.
A na Rynku i w klubach kupa młodych,fajnych ludzi,którzy cieszyli się z wejścia
do UE(w tym moja córka).I to chcę pamiętać,a nie ten ponury czas z grudnia 1981.
Pozdrawiam wszystkich,w tym Jarosława,co Polskę zbawia!Cyryl z Katowic.
@otu:
co do berezy kartuskiej:
„Osadzano w obozie na podstawie decyzji administracyjnej bez prawa apelacji na okres 3 miesięcy. Osadzenie mogło być przedłużone na kolejne 3 miesiące (znane są przypadki osadzenia trwającego rok). Oprócz podejrzanych o działalność wywrotową i przeciwników politycznych sanacji więziono w nim także przestępców gospodarczych lub podejrzanych o takie przestępstwa, pospolitych przestępców ? zwłaszcza recydywistów, a w końcowej fazie istnienia ? podejrzewanych o dywersję i szpiegostwo na rzecz III Rzeszy.(…)Celem obozu było złamanie psychiczne osadzonych, aby już nigdy nie sprzeciwiali się władzom państwowym. Zakładano, że wystarczy na to 3 miesiące…”
Jacobsky 15 grudnia o godz. 8:51
„jest to władza pochądząca z wyboru, a nie jak w przypadku peerelu pochodzącą z uzurpacji.”
Moze badzmy w elementarnej zgodzie z faktami, dobrze? Gentlemani nie powinni przeczyc faktom. A fakty byly takie, ze wladza w PRL bynajmniej nie pochodzila z zadnej „uzurpacji”. Uzurpacje to sie uprawia teraz, oglaszajac, ze pochodzący z wyboru prezydent zostal wybrany przez pomylke. Uzurpator uzurpuje sobie prawo do takich osądow. To wlasnie jest uzurpacja.
Natomiast wladza w PRL pochodzila z nadania, czyli inaczej mowiac z narzucenia. Narzucenie to nie jest uzurpacja. Uzurpator mianuje siebie sam, natomiast narzucenie dokonywane jest z zewnatrz. Konkretnie, z ZSRR. Polska powojenna wladza pochodzila od Stalina. Takie byly jej początki. Tymi początkami polska wladza zostala skazona do tego stopnia, ze jakiekolwiek wspoldzialanie z tą wladzą bylo odbierane jako zdrada. To byl jeden z powodow, dla ktorych „S” nie potrafila z tą wladzą wspolpracowac, bo wladza nie miala tzw. legitymacji w mniemaniu radykalnych przywodcow „S”. Brak legitymacji w ich mniemaniu przerodzil sie w brak realizmu w ich dzialaniu, i w ten sposob doszlo do kleski. Radykalni przywodcy pomylili slusznosc ze skutecznoscią. To jest dosc klasyczny bląd, ktorego skutki sa zawsze oplakane. Tak niestety na ogol jest, ze skuteczny zwycieza ze slusznym, a nie odwrotnie. Tak musialo sie stac i tak wlasnie sie stalo. Smutne w tym wszystkim jest tylko to, ze nie bardzo mozna powiedziec „mądry Polak po szkodzie”, przynajmniej jesli chodzi o Jacobskiego.
A wracajac do wladzy. W ciagu trzydziestu lat ewolucji PRLu narzucona wladza wrosla w narod. To nie bylo zupelnie tak, ze Armia Czerwona z Brezniewem w latach ’70 narzucali Polsce sekretarzy powiatowych. Tak jest w wyobrazni IPNu i prawdziwkow, ale nie tak bylo w rzeczywistosci. To nie byla demokracja, ale nie byla to ani uzurpacja, ani narzucenie. Wladza w PRL pochodzila z kraju, a nie z zagranicy. Wladza wylaniala sie z wnetrza spoleczenstwa. Proces selekcji wladzy stal sie procesem organicznym, ktory dla dobra historii nalezaloby opisac. Mam nadzieje, ze zostalo to opisane przez historykow. Byle nie przez IPNowskich „historykow”.
Ani PRLowska wladza, ani sam PRL nie byly tak patologiczne, jak to wmawia czarna prawicowa propaganda. Jak pokazalo ostatnie 20-lecie, PRL okazal sie o wiele zyzniejszym podkladem pod rozwoj kraju, niz sadzili zarowno pesymisci, jak tez optymisci w 1989. Kiedy zdjeto wiezy, nastapil przyspieszony powrot do normalnosci, ktora tak naprawde byla caly czas obecna pod maska socjalizmu. W 1989 roku okazalo sie, ze to, co narzucone, zostalo dawno przyswojone i przetrawione, i stalo sie zyznym podkladem dla przyspieszonego kielkowania i wzrostu.
I tylko prawdziwki ciagle nic z tego nie potrafia wykumac i dalej bredza o uzurpacji, zdradzie, i innych podobnych nonsensach.
Też oglądałem film Kutza i przedstawione w nim wydarzenia. Muszę przyznać że mam mieszane uczucia. Zastanawiam się o odpowiedzialności strony górniczej i ich przywódców za te wydarzenia. Jeżeli nastąpiły określone działania prawne tamtej władzy, ma się na przeciwko sobie czołgi i oddziały uzbrojone w broń i nie umie przewidzieć następstw jakie z tego mogą wyniknąć, tylko wysuwa żądania , które w tamtych warunkach nie mogły być spełnione, to ja dziękuję za takich przywódców. Zastanawim się jak postąpiłby red. Szostkiewicz gdyby widział jak tłum górników uzbrojonych w łancuchy i kilofy biegł w jego kierunku. Czy rzeczywiście wystapiłby że słowami miłości , pokory ?
Oglądałem kiedyś film amerykański film przedstawiający wydarzenia na jednym z uniwerstytetów z czasów wojny w Wietnamie. Był to okres buntów i protestów tamtejszej młodzieży w końcu lat 60. Na jednym z uniwerstytetów było podobnie. Gubernator wysłał oddziały gwardii stanowej. Żołnierze otoczyli campus z młodzieżą, było polecenie do rozejścia sie i zakończenia okupacji budynków, nie usłuchano. Młodzi jak to młodzi, uśmiech, wrzaski, strojenie głupich min, niewybredne wypowiedzi w kierunku żołnierzy,spluwanie przed nimi. Jeden nie wytrzymał, padł strzał, póżniej cała seria. Efekt, zginęło kilkunastu ( ok. 20) młodych chłopaków i dziewczyn. Był śledzctwo i rozprawa sądowa. Sędzia w wyroku stwierdził że studenci nie wykonali polecenia do rozejścia się, poddawali żołnierzy presji psychicznej, stali się głownymi sprawcami tragicznego wydarzenia. Żaden z żolnierzy i oficerów nie został ukarany. Znając trochę USA wątpię czy na tym uniwerstytecie jest nawet jakaś skromna płyta upamiętniające te wydarzenie.
@mmm 14 grudnia o godz. 0:22
za co Ty nam dziękujesz, ze padło nam na mózgi i sterowani z tylu przez KOR chcieliśmy rozpieprzyć Polskę ?
Czy wiesz ze górnicy z Wujka uzbrojeni szli wyłączyć elektrociepłownie ogrzewającą Katowice ?
Czemu nie ziścić ich marzeń i w każdą rocznice uroczyście wyłączać ogrzewanie Katowic ?
Ja miałem więcej szczęścia.
Mimo ze uzbroiliśmy się w 2 m piki i rożne inne rzeczy nie było kogoś kto by nas poprowadził szturmować coś. Z całej góry S i KOR tylko jednego nie aresztowano a on sam bez wytycznych nie wiedział co robić.
Naprawdę nie wstyd Ci ze III RP żyje na koszt przyszłych pokoleń ?
Ze co czwarte dziecko jest głodne ?
Mimo mojej zgody z panem narciarzem na to iz Rosjanie napewno weszliby do
Polski ,odnosze jednak wrazenie iz przedstawia Pan sytuacje ekonomiczna
kraju tak ,jakby byla wtedy wynikiem dzialanosci desktrukcyjnej Solidarnosci nie zas Socjalistycznego Skorupowanego Glupiego i Zaleznego Gospodarowania.
Ta czesc prawdy musza wziac Polscy Socjalisci na ciebie ./nawet z Panem Generalem/.Nie mieszajmy juz dokladnie przyczyn i skutkow.
/jedno trzeba przyznac podwladni Genarala nie mieli „zadzy mordowania”/
…………………………………
A panu Jacobsky chcialabym powiedziec /odnosnie marszow Kaczynskiego /,
iz w zachodniej demokracji nie ma zwyczaju aby partia opozycyjna urzadzala
uliczne demonstracje ,poniewaz dysponuje ona srodkami wladzy parlamentarnej!
Chyba oczywiscie ze J.Kaczynski uwaza iz w Polsce nie ma demokracji i wybory
sa sfingowane ,a jego poglady polityczne poddawane sa cenzurze jak w takich
krajach jak Ukraina ,Bialorus czy Rosja.
Albo Kaczynski demostruje bo przed 30-laty G.Jaruzelski go nie internowal ,
co nieumozliwia mu obecnie zostac Bohaterem Narodowym ?
/zaproponowal szanowny Pan logiczny groch z kapusta z uzyciem Time /.
Salute
ps.
Nie mam nic do dodania .
Zenon
16 grudnia o godz. 8:48
„Też oglądałem film Kutza i przedstawione w nim wydarzenia. Muszę przyznać że mam mieszane uczucia. Zastanawiam się o odpowiedzialności strony górniczej i ich przywódców za te wydarzenia. Jeżeli nastąpiły określone działania prawne tamtej władzy, ma się na przeciwko sobie czołgi i oddziały uzbrojone w broń i nie umie przewidzieć następstw jakie z tego mogą wyniknąć, tylko wysuwa żądania , które w tamtych warunkach nie mogły być spełnione, to ja dziękuję za takich przywódców. Zastanawim się jak postąpiłby red. Szostkiewicz gdyby widział jak tłum górników uzbrojonych w łancuchy i kilofy biegł w jego kierunku. Czy rzeczywiście wystapiłby że słowami miłości , pokory ?”
Szanowny Zenonie,
Wypada mi tylko pogratulować odwagi, bo ja na blogach Polityki wielokrotnie o tym pisałem, w tym podczas trwania procesu i po wyroku skazującym wobec milicjantów i dostawałem mocno po łbie.
Przypomnę więc dla porządku, że milicjanci skazani zostali nie za zabójstwo czy zabójstwa a z artykułu mówiącego o „pobiciu ze skutkiem śmiertelnym” – w uzasadnieniu – przy pomocy broni palnej i strzałów z niej oddanych. Czegoś takiego do tej pory w sądach nie odnotowano. Ten sąd działający na zlecenie postsolidarnościowej władzy (wg Jacobsky’ego, wyłonionej z „wyemancypowanej części społeczeństwa”) wg mnie, skompromitował się kompletnie. Mieli skazać, to skazali. Sąd odwalił po prostu teatr-parodię na Szechtera i Wolińską.
Filmu Śmierć jak kromka chleba tym razem już nie oglądałem, bo nie mogę się wyzwolić ze skupienia się na przygotowaniach górników do obrony, wykuwania broni do walki.
Czy myśli Pan, że wielu oglądających ten film zadało sobie pytanie, co by zrobiło w sytuacji gdyby znalazło się w tym oddziale milicyjnych komandosów, gdzie np. odsługiwałoby właśnie obowiązkową służbę wojskową, gdy ich życie byłoby zagrożone?
Co by zrobili na miejscu Cieślaka, którego obowiązkiem było tak dowodzić, by z jednej strony wykonać zadanie a z drugiej chronić życie podwładnych?
Szkoda, że nie znalazł się żaden dziennikarz, który przeprowadziłby wywiady z rodzinami tych milicjantów i zadał im proste pytanie, czy woleliby nosić ojcu czy mężowi paczki do więzienia czy kwiaty na jego grób. Ci milicjanci i ich rodziny to też ofiary tylko czyje? – Czyżby tylko stanu wojennego?
Dzisiaj z rana wysłuchałem rozmowy Kuźniara z senatorem Kutzem, twórcą filmu. Dotarła do mnie ocena Kutza, że ofiary z „Wujka” nie poszły na marne, bo okazało się, jak bardzo władza jest zdeterminowana, co być może zapobiegło większej ilości ofiar, może w nieco późniejszym czasie i w jakichś innych miejscach.
Tak to dla mnie jakoś zabrzmiało w jego tendencyjnym przecież wywodzie.
Pozdrawiam, Nemer
Barto
15 grudnia o godz. 22:28
Polityka to sztuka odczytywania znaków czasu.
I mieliśmy szczęście do polityków…..
Gomułka zapoczątkował polską drogę do socjalizmu na naszą modłę, niepowielającą koncepcji rosyjskiej- jak w Czechach czy NRD…
Gierek uchylił okna w naszym baraku na świat….
Nagy i Dubczek zaistnieli w nieodpowiednim czasie, nie potrafili znaków prawidłowo odczytać. A Zachód nie kiwnął palcem w bucie…..
Moim zdaniem Generał miał również wyczucie- to co było niemożliwe w 1980, stało się możliwe po 1989…..
Kuczyński w swym tekście również zarysował ten dylemat- być realistą czy anarchistą? Cieszę się że wygrał realizm, minimalnym kosztem ofiar ludzkich. Anarchistów i romantyków prowadzących tysiące na rzeź w swojej historii mieliśmy zbyt wielu. Niepotrzebne śmierci…..
Jeszcze jeden aspekt- społeczeństwa dojrzewają w procesie, nie skokowo. Proces trwał krótko- jedynie osiem lat. Ale w tym czasie zmieniło się geopolityczne otoczenie i przywódcy wielu krajów.
Nemer,
już to kiedyś tłumaczyłem jasnemu gwintowi, wytłumaczę I Tobie: w kwestii stanu wojennego celowo używam słowa Jaruzel. Jaruzelski jest prezydentem, który zachował się z klasą podczas Przełomu. Jaruzel jest mundurowym, który wtedy deklamował z telewizora swoje prawa.
Co do reszty: wszystko, co zostało tutaj napisane jest propagandą, nawet Twój wpis, i pomimo zapewnień, że nie poddajesz się propagandzie, a więc dlaczego nagle wymagasz ode mnie nie czegoś innego ? Skoro według jednej propagandy niemal wszyskiemu była winna Solidarność, to mam chyba prawo przedstawić swoją opinię, odmienną do powyższej i starać się zwrócić uwagę na to, że rzeczywistość była bardziej zniuansowana. Zwracam uwagę, że pisanie w stylu „stan wojenny uratował nas od katastrofy, do której prowadził związek warchołów i jego zwolennicy” to również jest dzielenie na „my” i „oni”.
Do czego doprowadzą dzisiejsze czasy ? – zobaczymy. Przecież napisałem, że jestem po stronie protestujących przeciwko degradującemu się moralnie systemowi politycznemu i ekonomicznemu, a więc o co chodzi w Twojej ostatniej uwadze, uwadze, której styl również może świadczyć o utracie obiektywności, jak to zarzucasz mi w przypadku Jaruzela ?
Pozdrawiam
Co ma do tego wszystkiego preambuła o zagranicy ? Ufff… nie da się bez tego ?
narciarz2
bardzo ładnie, estetycznie napisane.
Pozdrawiam
A mnie to trochę śmieszy to wyolbrzymianie stanu wojennego.
Wielkie mi rzeczy, podeptał demokrację, PRLowska, jaka demokrację. Żyliśmy w ustroju w którym stan wojenny był najłagodniejszym ze sposobów utrzymania niedemokratycznej władzy w sytuacji w jakiej się znalazła. O co zamieszanie, nie było demokracji i nie miało być, tak było ustalone, miedzy mocarstwami.
Nie można patrzeć na stan wojenny z dzisiejszej perspektywy i z dzisiejszej perspektywy oceniać, a jak nie można z dzisiejszej i nie można z wczorajszej to trzeba sobie oceny darować, bo się śmiesznie wygląda.
Nie ze stanu wojennego zapamięta historia Generała Jaruzelskiego tylko z przywrócenia demokracji i niepodległości.
Będzie Solidarność z która Generał walczył ale z którą w końcu się porozumiał przy Okrągłym Stole, i żyli długo i szczęśliwie aż do czasu kiedy pojawił się Kaczyński, wtedy Polskę skłócił i Tusk musiał sprawę ratować i Unię i Euro.
Tak będzie w podręcznikach 🙂
Mam nadzieję, że nie zabraknie świecy w oknie Belwederu w dniu 26 maja, dla uczczenia prawie 400 ofiar zamachu stanu dokonanego przez Piłsudskiego, ulubieńca obecnego prezydenta Polski. Niech zamyślenie w patriotycznym bulu nas połączy !.
telegraphic observer,
dziękuję za uwagi. Jeśli chodzi o propagandę, to ani nie NYT, GW czy LMD, ale Trybuma Ludu (TL) czy Żołnierz Wolności (żw). To te dzienniki – partyjna tuba propagandowa – powielały wtedy baedziej lub mniej zawoalowane groźby, a to wojny domowej, a to zagrożenia państwa i bytu narodu, co w sumie można uznać ( biorąc pod uwagę niuanse ówczesnego języka propagandowego) jako użycie straszaka „bratniej pomocy”. Ostatnio chyba NATO wyciągnęło z archiwów kwity świadczące o nikłej (w ocenie wywiadu zachodniego) groźbie interwencji sąsiadów. Groźba wojny domowej czy rozlewu krwi zawsze pozostanie w sferze hipotez, a tak naprawdę to wiary w to, co najwygodniejsze dla danej wizji historii.
Nigdzie nie porównałem reżimu Jaruzrla do reżimi Khadaffiego, a co najwyżej ustawiłem tez reżim w tym samym rzędzie bankrutów moralnych, co dyktatorzy arabscy, i co chyba nie jest niczym nagannym. Pominąłem syryjskiego satrapę ? Sorrrrrrrrrry !!!!! Pominąlem też kilku innych satrapów, a więc nie czyń mi tak dziecinnych zarzutów. Czy mam, wzorem innego satrapy z przeszłości, zamieścić w swym wywodzie wyczerpującą listę krajów, które odpowiadają użytemu przeze mnie porównaniu ?
Eurupa i tzw świat zachodni znajduje się dopiero na początku drogi przemian. Nawet jeśli konieczne, to przrmiany te stają się coraz trudniejsze do wytłumaczenia zainteresowanym z uwagi na to, że moralna legitymacja władzy oraz systemu ekonomicznego blednie. Skorumpowani politycy, skorumpowany system ekonomiczny, którzy starają się przekonać coraz bardziej skołowanych obywateli, że tak trzeba, ale te przekonywania są coraz mniej przekonywujące, bo moralnie zarówno politycy, jak i liderzy ekonomii czy finansów są coraz bardziej zdegradowani moralnie. Kaczyński eksploatuje ten stan, kanalizuje dla własny użytek negatywną energię generowaną przez sypiący się moralnie (i nie tylko) system.
Hmmm… czy ja potrzebuję Kartki z podróży, żeby napisać powyższe ? Jeśli tak uważasz, to Twoja sprawa. Jeśli akurat w tym punkcie Jego poglądy są zbieżne z moimi, to czy natychmiast musi to być dowód na inspirację (moją, opiniami Kartki z podróży) ? Chyba nie.
Pozdrawiam
polonia- sawa,
dziękuję za uwagi. Pozostanę ze swoim grochem i kapustą. Jakoś mnie Pani nie przekonuje. O ile się nie mylę, to np. socjaliści francuscy dość często organizują lub podlączają się do demonstracji ulicznych, zwłaszcza kiedy są w opozycji. Francja to chyba wciąż demokracja zachodnia, prawda ?
Pozdrawiam
@narciarz2
16 grudnia o godz. 6:43
Narciarzu!
Odnoszę wrażenie, że zjechałeś z dobrze profilowanego stoku. Moje odczucia są bardzo podobne. Wiele zależało od zwyczajnych ludzi „na dole”. Przegięcia były własne „narodowo-patriotyczne”, ot, zwykła polska mentalność, jak widać po marszach z pochodniami. Głupio tak wszystko zwalać na Stalina i jego następców.
Każdy kraj z „demoludów” zachowywał się inaczej. Od podbitych kompletnie Węgrów z czerwoną gwiazdą nawet na miejskich szaletach, poprzez niebywałą inwigilację obywatela NRD, o Czechach wiem tylko o próbie unormalnienia, zlikwidowanej „wspólnym” wysiłkiem, a u nas były okresy, kiedy w ekspresie do Warszawy całkowicie obcy ludzie opowiadali sobie bez strachu mocne dowcipy polityczne, a wyjazdy zagraniczne wprawdzie nie były codziennością, ale przypominam sobie w „końcowym Gierku” potworne, dwudniowe kolejki po wizę niemiecką, zeszyty kolejkowe i nocowania na dworcu W-wa Wschodnia oraz poranne bitwy kolejkowiczów z „konkurencyjnych” zeszytów kolejkowych. Pamiętam, jak strasznie nam zazdrościli Enerdowcy tych możliwości wyjazdów, bo dzięki kredytom żyło się im znacznie lepiej niż nam, brakowało im tylko wolności.
Tak będzie w podręcznikach – pisze parker (13:19). I to wcale nie jest śmieszne, co nie znaczy, że smutne, takie jak Prezes Kaczyński, jego życie i działalność.
Nikt nie wątpi chyba, za spin doctora nie ręczę, że świeca w oknie prezydenckim i wszystkich oknach polskich jest dla upamiętnienie poległych górników i innych w tamtym złym czasie.
@Kartko , nie tylko Państwo może podeptać . Również ludzie mogą roz…ć Państwo , do czego szaleńczo parło wielu działaczy „S” . Tylko ludzie typu @Torlin , będący ROZSĄDNYMI i MYŚLĄCYMI ludżmi , pamiętającymi tamte czasy , a ponadto coś PRODUKUJĄCY ( PKB ) mają prawo i mozliwość NORMALNEGO osądu ! Szaro było ? Było , bo to grudzień ! Większość ludzi , nawet sympatyków „S” odetchnęła jednak z ulgą ! I nie jacyś mityczni czy nie „Ruscy ” , ale znacznie bliższa wojna domowa nam groziła ! Najbardziej symptomatycznym obrazem owych lat był kolejny , setny , tysięczny itd. STRAJK w PGR Lubogóra . Działając WBREW prawu wywalczonemu przez „S” , chciała ona mieć jakieś tam struktury w owym PGR-rze . Stanęło całe woj. zielonogórskie !!! O k….a . Dziś śladu nie ma po owym PGR , ludzie się zapili z rozpaczy lub znależli jakąś pracę .
Najsensowniejsze ustalenie zrobiło paru mądrych ludzi , parę lat temu . Otóż obok Walęsy chcieli jednak postawić ( na pomniku ) Jaruzelskiego i … Kiszczaka . Ci dwaj ostatni uratowali bowiem mit „S” zanim owa panna utopiła kraj we krwi . A świeczka , świeczką , natomiast dzięki podgrzewaniu atmosfery przez szaleńców typu Jarkacz , dziś jest coraz więcej młodych ludzi , którzy WIEDZĄ LEPIEJ . Same solidaruchy z PO czy PiS również cierpią na niedosyt ( ukryty kompleks impotenta ) i każde legitymowanie na ulicy przez milicję , traktują jak walkę na Wale Pomorskim , którą z kolei ustawicznie opluwają .
Dowód na bezbrzeżną naiwość i głupotę ludzi „S” wg. współczesnego , ekonomicznego rozumienia gospodarki to owe słynne 21 postulatów . One to były zarzewiem Stanu Wojennego . Zasiały plebejskie roszczenia i rozdmuchały je poczuciem siły ( głupim ) związkowych działaczy .
Jeśli ktoś ma makabryczne poczucie humoru , niech zaproponuje Tuskowi czy Rostowskiemu parę kawałków z owej dykty (inaczej sklejki ) . Najlepiej ten – każdemu podwyżka o 2 tys.- czyli tzw. wałęsówka . Ale byłyby jaja w liberalnej , mainsteamowej prasie !!!
No cóż, widziałbym to tak, jak na razie:
Żadna rewolucja nie bierze się z dobrobytu i nie ma bohaterów czarno-białych, nie licząc zwykłych kanalii po obydwu stronach.
Na przykład moja babcia. Nie sądzę, by była krwawą komunistką i wielbicielką Stalina, ale cieszyła się ze zmiany w 45r. Mówiła, że dzięki temu nie musiała więcej całymi dniami śpiewać podczas zbioru pańskich truskawek (nie śpiewała z radości, tylko z prikazu, wszystkie musiały, bo wtedy było jasne, że nie podjadają owoców) i że pierwszy raz najadła się do syta dopiero po wojnie. Nie znam jej opinii o stanie wojennym, chyba nie umiałaby nic powiedzieć, skończyła jakieś cztery klasy wszystkiego i umarła siedem lat później.
Gdyby była dwadzieścia lat młodsza pewnie byłaby dziś słuchaczką Rydzyka. Bo o wyjaśnianie rzeczywistości takim ludziom jak ona dba dziś (dla swoich interesów) właściwie tylko Rydzyk i Kaczyński. Znam troche sierot po łodzkim przemyśle włokienniczym. To proste kobiety, które po skończeniu szkoły 60 lat temu nie przeczytały więcej nic poza może „Przyjaciólką”. W telewizji innej niż Trwam mówią do nich kompletnie niezrozumiałym językiem, dla nich prywatyzacja szpitali oznacza, że będą musiały płacić za wizyty u lekarzy i za operacje. To je przeraża. Bank z obcym kapitałem to wizja lichwy w rękach okupantów.
Nie znam nikogo poza cwaniakiem z Torunia, który by o nie zadbał. Marsze z pochodniami to efekt braku zrozumiałej dla prostych ludzi podstawowej informacji.
Potrafię tez sobie wyobrazić, że demonstracjom Solidarności mogły towarzyszyć odpowiedniki dzisiejszych kiboli, którzy po prostu szli dla zadymy. Może milicjanci tez mieli kogo się bać? Tak zwyczajnie?
Znam kogoś, kto był wtedy w wojsku. Smarkacz z poboru. Mówił, że w Warszawie po prostu uciekli przed tłumem do przejscia podziemnego, założyli maski i odpalili pojemniki z gazem.
Jak to ocenić? Nie wiem. Może zostawić sumieniom?
pzdr
PS. Dzięki Narciarzu, również za link do studia opinii.
Jerzy z O.
16 grudnia o godz. 13:24
pisze by świecę stawiac też ofiarom zamachu majowego.Jestem za.Także by świece palic na rocznice wymarszu z Oleandrów,powstań warszawskiego,ślaskich,wielkopolskiego,styczniowego i listopadowego,kościuszkowskiego i w rocznicę potopu szwedzkiego,dekapitacji św Stanisława i oddania Gniezna Brzetysławowi.
Świece „klęskowe”palic w oknie lewym.
Świece „zwycięskie” palic w oknie prawym.
IPN ustali precyzyjnie.Prezydent wniesie odpowiednią ustawę.Kreującą urząd Wielkiego Świecowego i procedurę uroczystego palenia.Sygnał do zapalenia będzie dawał Prezydent wyszczałem z nowej dwururki wykładanej macicą perłową.
Odziany we frak orderowy z gwiazdami.
Wyszczał poderwie także szwadron reprezentacyjny …..
telegraphic observer 16:52
No właśnie, tez uważam, że chodzi o pamięć o poległych w czasie czy w wyniku stanu wojennego, a niekoniecznie ma to związek z oceną (w jakimkolwiek kierunku) stanu i jego autorów.
Czy nie zauważyłeś, observerze, podobnego, nieuprawnionego uogólniania także w przypadku ocen dot. Powstania Warszawskiego? Ci, co uważają je za polityczny niewypał, nie chcą uznać ofiary poległych dwustu tysięcy. A ci z kolei, którzy chcą uświęcić tę ofiarę (każdy ma prawo do tego), nie są w stanie zobaczyć błędów politycznych decydentów.
Nie „widziałbym”, tylko „widziałabym”. Zjadło mi jedno „a” i zmieniło płeć.
Polonia-Sawa,
Czytam Narciarza2 i nie wyczytałem z jego tekstów to co Pani pisze , że przyczyną gospodarczego krachu była Solidarność. On nie negował nigdy gdy pisałem o niewydolności ustroju centralnego sterowania i załamaniu się gospodarki pod koniec dekady Gierka. Nie kwestionował gdy pisałem, że wybuch niezadowolenia który zapoczątkował solidarność był spowodowany przerażeniem zapowiadanymi wzrostami cen i błyskawicznym pogarszaniu się standardu życia. A więc nie mógł napisać że winę za problemy gospodarcze ponosi Solidarność. Nie ulega jednak wątpliwości że powstanie ruchu i strajki w całej Polsce skutecznie pogorszyły i tak złą sytuację gospodarczą. Pan Kuczyński przedstawił to w linkowanym przez narciarza artykule. To co P.Kuczyński napisał jest zgodne z moją analizą i tym co pisał 75 latek. Ruch w 1981 musiał zakończyć się katastrofą i bardzo się cieszę że była on tak znikoma i na dodatek umożliwiła dialog za lat 8.
Świeca w oknie przy firankach i zasłonach, nie jest najlepszym pomysłem……
Poza wszelkimi innymi kwestiami, jedna jest zadziwiająca- kwalifikacja prawna- „związek przestępczy o charakterze zbrojnym”, czy jakoś tak…
Czyli milicja, wojsko, to bandyci? Jakaś mafia w strukturach Państwa?
Kuriozalny paragraf, kuriozalne preteksty.
Ale, Lech Falandysz nie byłby chyba zadowolony z takich uczniów.
Od sprawców SW wymaga się praworządności, od sędziów SW tfórczej interpretacji prawa, zgodnej z wytycznymi Wyszyńskiego…….
Czy nie jest to paradoks?
Bardzo mi sie podobal wpis Kartki z 15 grudnia o godz. 21:28, ze on mlotkowl beton i tyle. Ja tez tak myslalem. Tak zwani „wszyscy” wokol tak mysleli. Takie bylo nasze zbojeckie prawo.
Jednak nasuwaja sie uwagi. Po pierwsze, „my” o „nich” myslelismy „beton”. A co „oni” wtedy mysleli o nas? Nas to oczywiscie malo obchodzilo. My wtedy mielismy racje, a oni byli w mylnym bledzie. Ale to bylo trzydziesci lat temu. Od tego czasu powinna byla zaswitac w naszych glowach mysl, ze „oni” tez mieli prawo do swoich ocen i opinii. Jesli taka mysl przez trzydziesci lat nie zaswitala, to ja sie pytam, czyja glowa jest zrobiona z betonu?
A po drugie, myslec „beton” to moglismy my, szeregowi czlonkowie i sympatycy „S”. Ale nasi przywodcy, eksperci, i negocjatorzy jednak powinni byli myslec cos wiecej. Oni tego „betonu” nie mlotkowali. Oni sie mieli z betonem ukladac po to, zebysmy my wszyscy mogli jakos wspolzyc w jednym kraju. Taka niestety byla rzeczywistosc, ze skoro „betonu” nie mozna bylo wywiezc ani na Madagaskar, ani na Kolyme, to trzeba bylo znalezc z betonem jakis modus vivendi.
My na dole moglismy sobie myslec „beton”, ale oni na gorze Solidarnosci mieli obowiazek wiedziec lepiej. Ja nie jestem pewien, czy nasi owczesni przywodcy sie z tego obowiazku dobrze wywiazali.
„Nikt nie wątpi chyba, za spin doctora nie ręczę, że świeca w oknie prezydenckim i wszystkich oknach polskich jest dla upamiętnienie poległych górników i innych w tamtym złym czasie.”
Na pewno. Ale ciagle gina ludzie. Kazdego weekendu ginie ich tyle, co w czasie stanu wojennego. A jednak swiece sie nie pala.
Dlatego czegos mi brakuje, cos mi zgrzyta, i mi sie ta swieca za bardzo nie podoba.
Mi by sie podobalo, gdyby w trzydziestą rocznice spotkali sie dawni adwersarze, razem zapalili swiece, a potem przed kamerami telewizji przeprowadzili szczerą, trudną, i kulturalną rozmowe.
Dziękuję Ci Jibo za wpis 16 grudnia o godz. 17:57
czyli sprzed okkoło 5 godzin.
Nieustannie piszę od blisko roku, że blogerzy grają w salonowego dupniaka i gdy pada pytanie czy tą 1/4 społeczeństwa polskiego chylącego się do PiSu uwazają za idiotów, to zapada cisza blogowa.
Ludzie wykształceni mają trudności z posługiwaniem sie procentami, rzeczowym wyrażaniem się, rozumieniem wypowiedzi innych osób, a z pisaniem i mówieniem do ludzi niewykształconych to jest już bardzo źle.
Ja to formułuje wręcz jako oskarżenie: inteligencja jako warstwa społeczna zdradziła naród. Solidarność jako postawa jest mitem o którym wszyscy wiedzą i tylko nieliczni jej brak piętnują. Biedni mają zostać biedni, bo ktoś musi zbliżać się do świętości i więcej niech ten gnój pod historię od nas Panów więcej nie oczekuje.
Jeśli wykształcony człowiek nie jest w stanie zrozumieć, że prawie wsyscy jesteśmy przedmiotami historii a tylko 1 na 10 milionów bywa krótko podmiotem historii, to źródła należy szukać w szkole. Uczeni byli długo i nieskuteczni.
Moim zdaniem niedługo Ci występujący nominalnie w obronie skrzywdzonych i wykluczonych odkryją karty i będziemy mieli wiele przypadków: „Spieprzajcie dziady!” Senator Romaszewski zachował się podobnie jak prezesi upadających banków – im się należy.
W najświeższym numerze papierowej Polityki jest zatrważający wywiad z inspektorem pracy. Wniosek z lektury jest prosty: „Solidarność” nie tylko nie zrelizowała postulatów z 1980-o roku ale wpędziła masy w wegetację bez nadziei na względnie spokojną starość. To musi wybuchnąc Szanowna Szlachto.
Nie będzie to świeczka w oknie a pożary wojny o przeżycie.
I w rewolucji będą gineli jedni i drudzy. Moje wzmianki o Dantonie i innych rewolucjinistach i czasach terroru odbierane były tu jako brednie. Bo tu jest salon z ciastkami – chleb tu jest tabu.
Nie oskarżam tu hurtem koleżanek i kolegów blogerów.
Ja im tylko uświadamiam, ze nadchodzi okres gdy zabaw na swieżym trzeba będzie się bać. Ja to widzę po tym jak chudną i zapadają na zdrowiu moi sąsiedzi.
w 1989 roku moja zona pracowala w Komitecie Obywatelskim Przy Lechu Wałesie. Miala ciągłe kontakty i konszachty z Obywatelskim Klubem Parlamentarnym (OKP), korego personel zenski składał sie z działaczek opozycji zahartowanych w podziemiu jak stal. To były te dziewczyny, ktore w pieluszkach przenosily ulotki, a pod sukienkami puszki z farbą. W czasach nielegalnej „S” droga do ich serc i nie tylko prowadziła przez podziemne drukarnie, co ten i ow dzis wspomina z łezką w oku.
Z tamtych kregow pochodza dwie historyjki. Pierwsza o owczesnym posle Marku Jurku. Zenski personel OKP bardzo lubił jego wizyty na Wiejskiej. Znając rozkład zajec pana posła, dziewczyny mogły sie zawczasu przygotowac. W dniu jego przyjazdu zdejmowały biustonosze, zakładały z lekka przeswitujace bluzki, i witały pana posła wystawiając do przodu klatki piersiowe. Zabawa polegała na obserwowaniu jego miny a zwlaszcza oczu.
Druga historyjka jest taka. Pewna zahartowana w podziemiu sekretarka OKP powiedziała mojej zonie, ze dokonała zaskakującego odkrycia. (Słowo „porazające” jeszcze sie wtedy nie narodziło.) Otoz stwierdziła ona, ze przez całą dekade podziemia do zycia wystarczyły jej cztery słowa „w du.. je.. komuchy”. A teraz, bedąc w sekretariacie OKP, ona tych komuchow co dzien spotyka na korytarzu. Musi z nimi i ich personelem ustalac rozmaite szczegoły. Cztery słowa juz nie wystarczają.
Musiała sie nauczyc rozrozniac komuchow, niuansowac, dyskutowac, i rozmawiac na rozmaite tematy. Musiała wiec zostawic swoją przeszłosc za soba i nauczyc sie dialogu, w czym cztery słowa byłyby wielką przeszkodą. Krotko mowiąc, musiała wydoroslec. Jak sama przyznała, była tym bardzo zaskoczona.
Czytając rozmaite wypowiedzi na blogu, zastanawiam sie czasem, czy proces doroslenia nie powinien objąc szerszych kregow społeczenstwa.
Kartka z podróży
13 grudnia o godz. 23:40
Szanowny Panie Kartka z podróży
Ladnie napisal pan te kilka zdan. Politykom nie mozna wierzyc. Trzeba ich regularnie sprawdzac glosami wyborcow. A darwinowska dzungla zawsze nam towarzyszyla od urodzenia az do smierci. Dzisiaj zmarl Christopher Hitchens. Jemu ta dzungla nie przeszkadzala.
Wpadlem tu bez zastanowiena i nie zaluje.
U Passenta okrutny moderator a na dodatek nudno.
Pozdrowienia.
Slawomirski
Zgadzam się ze wszystkimi, którzy popierają Generała. Jest jednak jeszcze jedna rzecz, o której mało się mówi.
Tak się złożyło, że stan wojenny przeżyłem mieszkając już na Węgrzech. Wyjechałem tam wiosną 1980. po roku załatwiania formalności. Los rzucił mnie do małego miasteczka, gdzie podjąłem pracę w elektrociepłowni i ? po kilku miesiącach nauki języka ? mogłem rozmawiać z tzw. zwykłymi ludźmi.
Ich ocena sytuacji była dla mnie szokiem, z którego tak naprawdę nie wydobrzałem do dzisiaj. ?Solidarność? była dla Węgrów szczytem lenistwa, warcholstwa i krańcowej nieodpowiedzialności. ?Tam na każdej ulicy należałoby postawić czołg?, mówił jeden z moich współpracowników.
W tych czasach na Węgrzech panował stosunkowy dobrobyt. Nie istniały puste półki i żywności było pod dostatkiem. Dlatego polskie rozruchy oni postrzegali, jako zagrożenie dla swojej egzystencji.
Jakkolwiek nieprawdopodobnie to zabrzmi, każdy, tzw. prosty Węgier był ?komunistą? i uwielbiał Kadara ? ojca ich dobrobytu, który to dobrobyt był oczywiście również zasługą ich pracowitości, jakże odmiennej od polskiego ?lenistwa?.
Zapewniam Was, że gdyby w grę wchodziła interwencja radziecka, to poparłoby ją większość Węgrów, i chyba nie tylko. Bo pamiętajmy, że puste pułki były oryginalnym polskim wkładem w ?budowę socjalizmu? (wynikłym prawdopodobnie z nieuspołecznionego rolnictwa, którego partia nie mogła kontrolować) . Nie zanano ich ani w Czechosłowacji, ani w NRD. Dlatego nie łudźmy się, że któryś z tych krajów zaprotestowałby choćby jednym słowem.
Byliśmy więc otoczeni nie tylko przez ZSSR, ale także wrogich nam sąsiadów, którzy wręcz domagali się interwencji.
Kilka lat później, w szpitalu, rozmawiałem z sąsiadami z pokoju, i po zwyczajowych zapewnieniach o wieloletniej przyjaźni Węgiersko-Polskiej, jeden z nich stwierdził kwaśno, że trochę się jednak na Polaków gniewa. Dlaczego ? zapytałem. ? Ano, bo jak nie mieli co jeść, to my Węgrzy wysłaliśmy im cały pociąg z jedzeniem. ? No i co? – Ano nic, wszystko się zepsuło, bo byli zbyt leniwi, żeby ten pociąg wyładować.
Jeszcze jedna rzecz: nie pojmuję, że pismo tej rangi jak Polityka, nie potrafi stworzyć porządnego forum. Najpierw wpisałem tekst, pracowicie poprawiłem ręcznie wszystkie cudzysłowy, a potem przepisałem tekst z obrazka i kliknąłem. Pojawił się ? nie wiedzieć dlaczego błąd ? i nic. Znowu wkleiłem cały tekst, ale już nie miałem ochoty na poprawki, i wyszedł groch z kapustą.
Kochani! Czy to naprawdę przekracza możliwości waszych programistów?
Acha, i jeszcze jedno. Nie mogę pominąć, że bardzo się zgadzam z narciarzem2 i Trolinem? (na wszelki wypadek przepraszam)
mw 19:03
Bez wątpienia. Gdyby upamiętniało się ofiary ludzkie, same w sobie, to ich wartość by rosła. Także na przyszłość, aby ich ponad potrzebę nie ponosić.
Idę o zakład, że gen. Jaruzelski był/jest bliski złożenia kwiatów pod tablicą upamiętniającą górników z Wujka, ale jakoś coś go wstrzymuje. A byłoby to takie naturalne. Ale to już moja spekulacja, w związku z wpisami @narciarza2 o betonach i innych formacjach. Cała moja nadzieja w tym, że z biegiem czasu ludzie normalnieją i dostrzegają, iż coś jest nie tak z tymi narodowymi celebracjami, i słuch im się wyrabia na fałszywie brzmiące nuty.
Jacobsky
16 grudnia o godz. 13:51
Co innego jest organizowac co innego dolaczac sie do ruchu ?
Nie wiem na jakies zasadzie robi to Kaczynski ,ale chyby nie popiera ruchow powstalych w Polsce ,on je wszystkie organizuje ?
A jesli nawet tylko popiera to dziwnie ;ruchy zwiazkow zawodowych ,ruchy koscielne , ruchy kiboli , ruchy weteranow …. przeciw bankom i ruchy upamietniajace …itp. itd. ??
powiedzialabym ;…Grund aby byl Ruch …
maciek.g
16 grudnia o godz. 19:52
Chodzi o tzw. pierwotne przyczyny,te napewno nie nalezy jest zapominac ,bo inaczej mozna wszystko usprawiedliwic.
Sytuacja ekonomiczna Polski przed Solidarnoscia byla wtedy taka ,jak jeszcze przed miesiacem Grecji i to trzeba wyraznie powiedziec…..
Salute