Trzasku, musisz!

PiS schował się za „niezależnym, bezpartyjnym i obywatelskim” kandydatem, ale Karol Nawrocki odczytał z kartek mowę w stu i więcej procentach pisowską. I z takim przesłaniem, okraszonym cytatem z Dmowskiego – „jestem Polakiem i mam obowiązki polskie” – prezes IPN będzie walczył z Rafałem Trzaskowskim o prezydenturę.

Jestem spokojny o wynik wyborów prezydenckich, ale pamiętam przegrane moich kandydatów Komorowskiego i Trzaskowskiego. Teraz jest nim ponownie Rafał Trzaskowski. Pokonał Sikorskiego w prawyborach, według sondaży powinien wygrać w maju.

Wejście Nawrockiego w szranki było starannie wyreżyserowane – najpierw wykład historyczny prof. Andrzeja Nowaka, później występ polityczny prezesa PiS, w końcu autoprezentacja Nawrockiego. Kandydat pochwalił się też rodziną – na scenę zaprosił go syn – i w amerykańskim stylu opowiedział o swym marzeniu o „wielkiej Polsce”. Trumpem to on nie jest, a nawet nie Vance’em, jeśli już sięgać do altprawicy amerykańskiej, pisząc o polskiej.

Już w pierwszych słowach odgrzał pisowską obietnicę o „zakończeniu wojny polsko-polskiej”. W szczegóły nie wchodził, tak jak Trump, gdy obiecuje zakończenie wojny rosyjsko-ukraińskiej. Bo przecież i on, i PiS, i my wszyscy wiemy, że wojnę polsko-polską rozpętał PiS po Smoleńsku. Nie po to, by ją kiedykolwiek zakończyć, ale by przejąć i utrzymać władzę. Wystawienie Nawrockiego ma służyć odzyskaniu władzy przez PiS. To jest zadanie, jakie otrzymał i jakie przyjął. Będzie się jednak musiał sporo nauczyć, aby zameldować Kaczyńskiemu wykonanie zadania.

W krakowskim Sokole poszło dobrze, bo tam wszyscy mu klaskali, na trasie kampanii takiego komfortu nie będzie. Pierwsze wrażenie moje jest takie, że drugim Andrzejem Dudą nie będzie. Widać, słychać i czuć, że jest bezpartyjnym nominatem PiS i dowodem, że partia nie była w stanie wystawić kandydata z własnych szeregów po ośmiu latach rządów. Ratuje się więc szyldem obywatelskim, aby nie drażnić elektoratu swoim mocno przybrudzonym logo. Czy ten chwyt się uda, raczej wątpię. Trzaskowski będzie go bezlitośnie demaskował podczas kampanii.

Podobnie jak piarowski wizerunek Nawrockiego jako „zwykłego Polaka” robotniczego pochodzenia. Ani on, ani Trzaskowski, nie mogą udawać, że są zwykłymi Polakami. Jedynym „zwykłym Polakiem”, jeśli patrzeć klasowo, który został prezydentem, był Wałęsa. Należy do trójki prezydentów, którzy zdobyli poparcie ponad 10 mln wyborców (pozostali to Duda i Trzaskowski).

To banał nad banały, że obaj muszą gryźć trawę w kampanii i że kampania będzie hardcorowa. Bez wsparcia politycznego – przynależność do legalnej partii politycznej nie hańbi, chyba że partia sama łamie prawo – swoich środowisk, fachowych sztabów i społeczeństwa obywatelskiego nie da się wygrać uczciwych i wolnych wyborów. Jaka będzie oś sporu, już widać: haratanie rządu Tuska, a nie patriotyczne frazesy.