Fronty wojenne

Niemal codziennie słyszymy złe wieści z dwu szczególnie ważnych frontów wojny: tej w Ukrainie i tej w Strefie Gazy. Przepchnięcie przez Kongres amerykański ustawy przyznającej Ukrainie 61 mld dol. pomocy zabrało pół roku. W tym czasie armia wykrwawiała się w obronie terytorium państwa. Dostawy sprzętu mogą dotrzeć na front za dwa, trzy miesiące, tymczasem siły rosyjskie szykują się do ofensywy już w najbliższych tygodniach.

Armii potrzebne są posiłki, tymczasem planowana mobilizacja 500 tys. poborowych jest tylko na papierze. Wywołała za to gorący spór w Ukrainie. Bez znaczącego wzmocnienia sprzętem i ludźmi siły ukraińskie nie dadzą rady stawić dostateczne oporu nadciągającym wojskom Rosji. Tak uważają analitycy zachodni. Nie zawsze mają rację, o czym przekonaliśmy się, gdy wieszczyli, że Ukraina nie będzie w stanie bronić się przed inwazją dłużej niż kilka dni. Teraz jednak mogą mieć słuszność.

Przełamanie przez Rosję frontu w Ukrainie byłoby dramatem. Nie tylko militarnym, ale też humanitarnym. Prezydent Francji w tym kontekście wypuścił balon próbny, sugerując, że nadchodzi czas, by rozważyć wysłanie Ukraińcom na pomoc wojsk zachodnich. Macron uchodził za gołębia, a przedzierzgnął się w jastrzębia. To pokazuje, jak zmienia się sytuacja. Niekoniecznie niestety na lepsze, bo apel Macrona został przyjęty z rezerwą w państwach Zachodu.

W trzecim roku agresji rosyjskiej Zachód jest podzielony i czeka na wynik wyborów prezydenckich w USA. To błąd, bo Zachód musi wypracować wspólny spójny plan, jak nie dać wygrać Rosji. Każdy dzień bez takiego planu zwiększa prawdopodobieństwo, że Putin postawi na swoim. To wyścig z czasem.

Na froncie wojny Izraela z Hamasem sytuacja też nie jest jasna. Mało kto spodziewał się, że konflikt będzie trwał tak długo. Wojny Izraela kojarzyły się dotąd z blitzkriegami. Zwłaszcza że Hamas to nie jest regularna armia, tylko hybryda partyzantki z komandosami. Przedłużanie się interwencji zbrojnej sił izraelskich w Strefie Gazy wywołuje nie tylko wrażenie, że Izrael nie jest tak silny i skuteczny, jak się wydawało. Wywołuje także silne napięcia w polityce i społeczeństwie samego Izraela.

Każdy dzień bez rozejmu pogarsza wizerunek Izraela na Zachodzie, na czele z USA i Wielką Brytanią. Fala protestów i kontrprotestów na uniwersytetach amerykańskich przykuła uwagę mediów światowych. W Londynie wielotysięczne manifestacje propalestyńskie i antyizraelskie budzą większe zainteresowanie i więcej sympatii niż zmagania Ukrainy z Rosją. Wiarygodność doniesień ze Strefy Gazy – jak i z frontu ukraińskiego – trudno niezależnie zweryfikować. Ta „mgła wojny” utrudnia wyrobienie sobie opinii o tym, co się dzieje i jak rozwiązać oba konflikty.

Znany polski analityk polityki międzynarodowej w prywatnej rozmowie zadał mi ciekawe pytanie: czemu Hamas nie wpuści do swych podziemnych korytarzy czy tunelów palestyńskich cywilów, skoro codziennie woła o „ludobójstwie” popełnianym przez Izrael na mieszkańcach Gazy? Podziemny labirynt finansowany prawdopodobnie także z humanitarnych funduszów pomocowych mógłby odegrać podobną rolę jak korytarze kijowskiego metra: mógłby być schronieniem. Nic takiego, o ile wiadomo, się nie dzieje. Pewno dlatego, że labirynt ma służyć nie ratowaniu cywilów, tylko Hamasu.

Podobnie trudno ustalić, jakie są prawdziwe liczby ofiar cywilnych w Strefie Gazy. Statystyki ogłasza kontrolowane politycznie przez Hamas ministerstwo zdrowia. Nie da się zweryfikować dramatycznych i drastycznych filmików wrzucanych do internetu z frontu w Gazie. Specjaliści dobrze wiedzą, że takie filmiki mogą być „ustawkami” wykorzystywanymi do rozbudzania emocji. Tylko niezależne i dobrze przygotowane technicznie i merytorycznie ekipy dziennikarskie mogłyby tu pomóc, ale właśnie dlatego nie są mile widziane ani przez Hamas, ani przez armię izraelską.

To wszystko kiedyś zostanie dokładnie zbadane i opisane. Ale póki toczą się działania zbrojne i zakulisowe negocjacje, pełnej prawdy nie znamy. Na razie pozostają nam rzeczy fundamentalne jako punkt odniesienia w uczciwych dyskusjach. Rosja zaatakowała Ukrainę bezprawnie. Hamas zaatakował Izrael, wykorzystując wewnętrzny konflikt polityczny w Izraelu. Napaść miała wsparcie Iranu, który chciał zablokować uznanie Izraela przez Saudię.

W obu przypadkach stawką jest kwestia państwowa. Ukraina broni swej niepodległości, Palestyńczycy oczekują realnej mapy drogowej, mającej doprowadzić do powstania ich pełnej państwowości. Zarówno Izrael, jak i Palestyńczycy mają prawo do własnego państwa. Tak samo jak Ukraińcy mają prawo do zachowania państwowej i narodowej niezależności od Rosji. Rzeczą wolnego, demokratycznego Zachodu jest udzielenie ze swej strony Ukrainie, Izraelowi i Palestyńczykom gwarancji, że mogą na tym polu na niego liczyć.