Co wygra w Rosji?

To najłatwiejsza zagadka polityczna: kto wygra wybory prezydenckie w Federacji Rosyjskiej? Łatwiej odpowiedzieć na to niż na pytanie, kto zostanie prezydentem USA. A nawet na pytanie, kto będzie prezydentem Polski po Dudzie. Ta łatwość oznacza, że wybory w Rosji są wszystkim, tylko nie wyborami. Ich celem jest podtrzymanie i przedłużenie wojennej dyktatury strachu na kolejnych sześć lat.

Dlatego takie wrażenie robi na mnie, że mimo „neutralizacji” Nawalnego tysiące obywateli FR podjęło apel opozycji antyputinowskiej o pójście do komisji wyborczych w samo południe na znak sprzeciwu wobec putinizmu. Dokładnie w samo południe w wielu miejscach w Rosji i przed placówkami dyplomatycznymi poza krajem zaczęły się ustawiać kolejki do urn. W stolicach europejskich odbywały się też jawne protesty, bo uczestnicy nie musieli się obawiać, że zostaną aresztowani. W Rosji do godzin wieczornych media niezależne doliczyły się 80 zatrzymań. Są też relacje o protestach w formie wlania atramentu do urny wyborczej i wylania czerwonej farby na podłogę w jednym z lokali. Sprawcami były kobiety, natychmiast zatrzymane przez ochroniarzy, żona Nawalnego wpisała na karcie do głosowana nazwisko męża. Niektórzy Rosjanie głosujący w FR wpisywali hasła antywojenne.

Te protesty są oczywiście dzielnymi aktami obywatelskiego nieposłuszeństwa. Wyniku szopki wyborczej nie zmienią, o czym protestujący doskonale wiedzą, a jednak to tych czynów boi się każda dyktatorska władza, od Rosji przez Iran po Chiny. Zdjęcie chińskiego studenta blokującego własnym ciałem kolumnę czołgów jadących spacyfikować ruch demokratyczny na placu Tiananmen akurat 4 czerwca 1989 r., kiedy w Polsce odbywały się częściowo wolne wybory torujące drogę do przełomu demokratycznego, z Pekinu przeszło i pozostanie w wizualnej historii świata.

Tak samo będzie z rosyjskim protestem w samo południe przeciwko Putinowi i z kopcami z kwiatów na cmentarzu w Moskwie, gdzie pochowano Nawalnego. Nie wiem, czy rosyjską opozycję zainspirował do protestu w samo południe historyczny plakat Solidarności, ale pomysł był znakomity: kolejki pokazały media światowe, policja i tajniacy przed lokalami wyborczymi byli bezradni. To był niemy, a jednak głośny protest pokojowy przeciwko dyktaturze siły i kłamstwa. Wyraz desperacji i determinacji obywateli, którzy chcą innej Rosji.

Czy się jej doczekają, nie wie nikt, ale ważne, że są. Putin kiedyś odejdzie. Może go zastąpić jego naśladowca, ale i on może upaść prędzej niż Putin. Wtedy nadejdzie moment prawdy. Dziś większość społeczeństwa FR jest ujarzmiona, ale są też tacy Rosjanie, którzy wciąż mają nadzieję wbrew nadziei, o której w najbardziej mrocznych czasach sowieckich pisała Nadieżda Mandelsztam, żona wielkiego poety zamęczonego w gułagu. Czasem historia toczy się inaczej, niż przewidują politycy i politolodzy.