Sobota zjazdowa

Całkowicie niewiarygodne i wyprane z treści przemówienie Kaczyńskiego na konwencji PiS wróży jak najgorzej jego partii w wyborach samorządowych. Zloty Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi/PSL i Lewicy przyniosły dużo bardziej nośne przesłania.

Wszyscy powtarzali oczywistości dotyczące roli samorządów w systemie demokratycznym, ale nic w tym złego: w polityce demokratycznej trzeba wciąż powtarzać, o co chodzi w demokracji. PiS przez osiem lat niszczył samorządność, bo centralizował władzę dokładnie tak, jak robili to komuniści.

Dlatego deklaracje Kaczyńskiego, że jego partia jest teraz „na tak”, kocha samorządy i biskupa Kadłubka, były po prostu odlotem. Nawet wśród działaczy pisowskich nie wzbudziły żadnego entuzjazmu, tylko zdawkowe brawa. Nawet aparat partyjny wie dobrze – choć rzadko mówią to publicznie jego członkowie – że slogan Kaczyńskiego o „dobru wspólnym” jako celu jego partii jest kolejną hucpą, bo celem PiS było zawsze zdobycie władzy na jak najdłużej wszelkimi możliwymi sposobami, na czym miały korzystać i korzystały przede wszystkim „tłuste koty”.

Niewiarygodności pozytywnego zwrotu w przegranym PiS nie da się ukryć nowymi hasłami. Zresztą Kaczyński zaczął swoje wystąpienie tak jak zwykle, czyli „na nie” względem nowego rządu, a sytuację w polityce i państwie nazwał „zaułkiem”. Taki to „pozytywny” przekaz „zbawcy Polski”. Działo się to już po serii wizyt dyplomatycznych w Warszawie i wizyt Tuska w stolicach unijnych, które potwierdziły realny powrót Polski na scenę międzynarodową.

Ukoronowaniem tego powrotu było odblokowanie przez Komisję Europejską funduszy KPO. Kaczyński ten rzeczywiście pozytywny zwrot zignorował, bo jako żywo nie może sobie przypisać tego sukcesu. Co gorsza dla pisowskiej kampanii wyborczej, środki z KPO spłyną teraz do samorządów. Tam wszyscy wiedzą, że PiS je zablokował, podobnie jak obcinał, nieraz drastycznie, fundusze dla samorządów, które się Kaczyńskiemu w pas nie kłaniały. Jego prosamorządowy zwrot jest więc całkowicie niewiarygodny, zwłaszcza wśród samorządowców.

Prócz patriotycznych, niepodległościowych i wolnościowych frazesów Kaczyński miał tylko dwie niejasne żądania: żeby bronić CPK i innych pisowskich megaprojektów inwestycyjnych i żeby z samorządów uczynić ogniska oporu przeciwko rządowi koalicji demokratycznej, która rzekomo obrała drogę szkodliwą dla Polski. Chwalił samorządy obchodzące pamięć o „żołnierzach wyklętych”, tak jakby to było istotą samorządności. Z pewnością ani obchodzenie rocznic historycznych, ani promowanie CPK do niej jednak nie należą.

Na tym tle konwencje samorządowe koalicji rządzącej wypadły lepiej. Mniej sloganów, więcej konkretów. Rafał Trzaskowski wytknął hipokryzję kandydata pisowskiego na prezydenta stolicy, który „nagle nawrócił się na prawa kobiet”, i zaapelował, by wyborcy nie dali się nabrać na to, że PiS nagle zapałał miłością do samorządów, a przez osiem lat je marginalizował. Co ciekawe, wszyscy liderzy koalicji 15X podkreślali, że trzyma się ona mocno. To reakcja na plotki o nadchodzącej rekonstrukcji rządu Tuska.

Najmocniej zabrzmiało oświadczenie Czarzastego na konwencji Lewicy, że koalicja jest najważniejsza, a razem z nią prawa kobiet. Hołownia z Kosiniakiem-Kamyszem ogłosili swoje „gwarancje samorządowe”: lider PSL podkreślił, że nie odpuści sprawy obniżenia składki zdrowotnej dla mniejszych przedsiębiorców. Marszałek Hołownia powiedział mediom, że czytanie projektów ustaw dotyczących liberalizacji prawa antyaborcyjnego może się zacząć jeszcze przed wyborami 7 kwietnia, a nie, jak planowało jego ugrupowanie, po nich.

Partie rządzące w każdych wyborach demokratycznych mają przewagę nad opozycyjnymi, bo ludzie często po prostu idą za władzą, nie wnikając w szczegóły i arkana spraw publicznych. Jest to swoista premia dla rządzących. Stąd optymizm Trzaskowskiego, że koalicja wygra może nawet we wszystkich sejmikach.