Jeśli Trump wygra

„Jeśli Trump zdobędzie ponownie prezydenturę, cały świat stanie się teatrem jego polityki odwetu i nagradzania”. Autor tej prognozy, David Frum, publicysta wpływowego w elitach amerykańskiego miesięcznika konserwatywnego „The Atlantic”, przewiduje między innymi, że Trump porzuci Ukrainę na rzecz Putina i sowicie nagrodzi Saudyjczyków, którzy zainwestowali w jego rodzinę.

Nas w Polsce interesuje przede wszystkim sprawa Ukrainy i stosunku Trumpa do NATO. Inna publicystka miesięcznika, Anne Appelbaum, prywatnie żona Radosława Sikorskiego, przewiduje, że Trump porzuci NATO, a to postawi pod znakiem zapytania sojusze Ameryki nie tylko z Europą, ale też Tajwanem, Koreą Południową, Japonią, a nawet z Izraelem.

Tymczasem sensacją dnia stała się prywatna audiencja – bo trudno tu mówić o wywiadzie – udzielona łaskawie na Kremlu przez Putina byłemu amerykańskiemu prezenterowi protrumpowskiej telewizji Fox News Tuckerowi Carlsonowi. Hillary Clinton nazwała go „pożytecznym idiotą Putina” i trudno się z nią nie zgodzić. Putin przez dwie godziny robił mu wykład o rosyjskiej polityce historycznej, a Tucker mógł tylko robić głupie miny, gdyż nie miał pojęcia, o czym Putin mówi, więc nie był w stanie przerwać wywodu sensownymi kontrami.

Na przykład w odniesieniu do jego konfabulacji o rzekomym sprowokowaniu Hitlera przez przedwojenne władze polskie do agresji na nasz kraj po odmowie zgody na tzw. korytarz gdański. Tucker najwidoczniej nigdy nie słyszał o pakcie Ribbentrop-Mołotow ani tajnym protokole do tego dokumentu. Nie miał też żadnych uwag do głównej tezy Putina o tym, że chodzi mu jedynie o odzyskanie kontroli nad Ukrainą jako terytorium historycznie należącym do Rosji, co – jak wszyscy w Polsce i Ukrainie wiedzą – nie jest prawdą, gdyż Ukraina miała od wieków ambicje niepodległościowe.

Carlson uzasadniał swą wyprawę do Moskwy – ciekawe, jakie szatany za nią stały – tym, że Amerykanie mało lub nic nie wiedzą o historii naszego regionu Europy. Nic w tym zakresie nie zdziałał pożytecznego, tylko pogłębił zamieszanie, prezentując wielomilionowej publiczności szowinistyczną i mocarstwową narrację Putina. Słowem, przyjaciel Trumpa wyrządził przysługę Putinowi. Putin, jak zwykle rozwalony w krześle i z pogardliwym uśmieszkiem na twarzy, opowiadał naiwnemu Amerykaninowi propagandowe brechty na poziomie politruka.

Wyśmiał spekulacje o napadzie na Polskę czy Łotwę, chyba że Polska zaatakowałaby Rosję. A więc jednak spekulacje w Polsce i na Zachodzie, czy Putin, po pokonaniu Ukrainy, zatrzyma się na wschodniej granicy NATO i UE, wcale nie są od rzeczy. Niemcy przed napaścią na Polskę zainscenizowały atak na radiostację w Gliwicach, aby mieć pretekst do inwazji na Polskę (może Putin miał też na myśli hitlerowską prowokację gliwicką, zarzucając Polsce prowokowanie III Rzeszy). Rosja może zainscenizować atak rzekomych polskich terrorystów na jakiś obiekt w obwodzie kaliningradzkim i pretekst gotowy.

Tucker i jemu podobni niczego się nie nauczyli nawet po napaści Rosji na Ukrainę. Putin, Ławrow i cały aparat propagandowy Rosji wielokrotnie zaprzeczał, że koncentracja sił rosyjskich przy granicy z Ukrainą służy czemu innemu niż ćwiczeniom wojskowym. Wierzyć Rosji politycznej w cokolwiek człowiek znający jej historię nie może i nie powinien, a Polak w szczególności, czego symbolem pozostaje zbrodnia katyńska. Kłamstwo i odwracanie znaczeń to rdzeń każdej propagandy, nawet w państwach demokratycznych, a co dopiero wodzowskich.

Czy przepowiednie dotyczące powrotu Trumpa sprawdzą się w wersji najczarniejszej? Najpierw Trump musi wygrać wybory. Nie jest to dziś przesądzone. Batalia toczy się także po linii prawnej. Sąd Najwyższy stanu Kolorado uznał, że nazwisko Trumpa nie może figurować na liście pretendentów do prezydentury. Przytoczono 14. poprawkę do konstytucji amerykańskiej, która nie zezwala uczestnikom antypaństwowych rokoszy na ubieganie się o wybieralne urzędy publiczne. Poprawka pochodzi z okresu po wojnie domowej w XIX w. i wymierzona była w secesjonistów ze stanów tzw. Konfederacji.

Po pierwszej kadencji Trumpa i szturmie Kapitolu przez jego zwolenników pod fałszywym pretekstem ukradzionych wyborów nagle nabrała nowej, jak najbardziej aktualnej treści. Czy Trump, zachęcający do ataku na Kongres, ma prawo być znowu kandydatem na prezydenta?