Wciąż rżną głupa

Rżną głupa, udają greka, inaczej nie potrafią. I tak już ponad trzy miesiące od utraty władzy, jedynego dobra, którego łakną dla siebie szczerze i żarliwie. Im bardziej podkręcają, tym mniejsze to robi wrażenie.

Prezydent Duda broni pisowskich prokuratorów, powołując się na pisowskie zmiany w prawie i wymiarze sprawiedliwości. Napisał list w obronie odwołanego prokuratora krajowego, człowieka Ziobry, przypomniał, że skierował do trybunału Przyłębskiej, Pawłowicz i Piotrowicza pytanie o konstytucyjność zmian w prokuraturze wprowadzonych przez ministra Bodnara, a na koniec zagroził jemu i Tuskowi, że skutki ich działań spadną na nich.

Jak orzeknie trybunał Przyłębskiej, to pytanie retoryczne. Jest przecież elementem pisowskiego systemu zabezpieczeń i samoobrony na wypadek utraty władzy przez obóz Kaczyńskiego. Po przegranej system został uruchomiony. PiS z Dudą liczą, że skutecznie, czyli że nowa władza z tą kontrofensywą sobie nie poradzi. Na razie jednak premier z Bodnarem zachowują zimną krew i robią swoje.

Powstaje jednak pytanie, czy większość demokratyczna nie powinna ukrócić tych antyrządowych posunięć raz a dobrze. Na przykład przez uchwałę o restytucji praworządności opisanej w naszej konstytucji do stanu sprzed 2015 r. Wydaje się to racją stanu. Rząd koalicji 15 października nie może być zakładnikiem pisowskiej deformy państwa i prawa.

Tymczasem PiS zapowiada, że wróci do władzy szybciej, niż się to niektórym wydaje. Urządza spotkania pod zakłamanym hasłem „bądźmy razem”, gdy przez osiem lat robił wszystko, by społeczeństwo podzielić na pisowskie i resztę. Rżnie głupa, wmawiając wyborcom, że jest emanacją „wolnych Polaków”, podczas gdy robił wszystko, aby zdusić wolnościowe protesty i demokratyczne społeczeństwo obywatelskie.

Aktem wolności był wynik ostatnich wyborów parlamentarnych, który Kaczyński ośmiela się teraz nazywać na wiecach efektem kłamstwa i manipulacji ze strony zwycięskiej koalicji demokratycznej. Słowa Kaczyńskiego i innych zagończyków pisowskich są jawnym podburzaniem przeciwko nowej władzy. Na spotkaniach w ramach pisowskiej kampanii delegitymizacji rządu Tuska i planów rządzącej koalicji mamy do czynienia z totalną odmową współpracy z obozem demokratycznym. Pogróżki są jej stałym elementem, tak jakby szykował się zamach stanu. I Duda od razu pojechał ściskać się z Dudą od „Solidarności”, tak jakby zawłaszczony przez PiS związek zawodowy miał w razie czego służyć pomocą w przegnaniu Hołowni i demokratów z Sejmu. Już raz to zresztą związkowi bojówkarze próbowali to zrobić.

Kaczyński osobiście mówił publicznie, że oczekuje od Dudy radykalnych działań blokujących rzekome łamanie prawa i demokracji przez rząd Tuska. Co to jest, jeśli nie podżeganie do buntu przeciwko demokratycznie wybranemu rządowi? Jak długo można tolerować praktyki antydemokratyczne w odbudowywanym systemie demokratycznym?

Nie mogę się pogodzić, że takie rzeczy dzieją się w Polsce po 1989 r. Słuchanie pisowskich notabli powtarzających toczka w toczkę przekaz demokratycznej opozycji z lat 2015-18,  tylko że bez żadnej podstawy faktycznej, przyprawia o złość i oburzenie. Wiem, że to prowokacje, a jednak nie mieści mi się w głowie, jak ci ludzie mogą tak przekraczać granice przyzwoitości.

Może tak jak sam Kaczyński są jednym wielkim chodzącym kompleksem niższości i wyższości, niezdolnym do wyrwania się ze swojej wyimaginowanej Wielkiej Polski Narodowo-Katolickiej, gdy prawdziwa Polska szykuje się do rozliczenia ich rządów. Wkrótce dowiemy się o kondycji spółek skarbu państwa na czele z Orlenem. To właśnie rewelacje o milionach zarabianych przez pisowskich hochsztaplerów i pisowskie tłuste koty, gdzie tylko udało się je wepchnąć, przeważą czarę wyborczej goryczy.

Wcieleniem tego samego pisowskiego kompleksu jest osiem lat prezydentury Dudy. A jednak do końca działa on i przemawia, jakby traktował siebie i swoje dwie kadencje jako sukces, gdy w rzeczywistości były porażką i czasem dla Polski zmarnowanym.

Prezydent usiłuje straszyć Tuska nie tylko odpowiedzialnością za depisyzację prokuratury. Straszy – równie bezsensownie – przesłaniem budżetu do trybunału Przyłębskiej, a w konsekwencji być może przyspieszonymi wyborami. Mastalerek, szef prezydenckiej propagandy, widocznie nie wierzy nawet CBOS, kontrolowanemu dotąd przez PiS, że Koalicja Obywatelska wyprzedziła w sondażu partię Kaczyńskiego. A skoro nie wierzy, to podpuszcza Dudę na rząd Tuska, jak Kaczyński.

Tymczasem Tusk jak zwykle inteligentnie i ironicznie ripostuje, że Duda to spokojny człowiek i raczej nie hazardzista polityczny, więc jego groźbami się nie przejmuje. Powiedział w kampanii wyborczej, że PiS już nie ma i tego się trzyma. Tak, moralnie obóz Kaczyńskiego się skończył 15 października, a politycznie skończy się w nadchodzących trójwyborach. Dzięki wolnym i świadomym obywatelom Polski. Europa śledzi rozwój wydarzeń politycznych w Polsce.

Nasz kraj jako pierwszy wyszedł z realnego socjalizmu, teraz jako pierwszy tak duży w UE wychodzi z nacjonalistycznego populizmu. To bezcenna lekcja dla starych demokracji zagrożonych dojściem różnych „strongmenów” do władzy. Polska ma znów szansę tworzyć historię polityczną w skali międzynarodowej.