Syndrom odstawienia

Patrząc zimnym okiem na politykę po wyborach 15 października, nie można załamywać rąk, ale rząd Tuska musi szykować się na najgorsze, a my wraz nim. Okupacja części TVP, wiece pod „papieskim” oknem przy pl. Powstańców, zapowiedź protestu milionerów pod uwolnionym od barierek Sejmem. Ale czy w ogóle można patrzeć chłodnym okiem, bez emocji, na obecną sytuację polityczną w Polsce? Oczywiście można, tylko czy to pomaga ją zrozumieć?

Obóz Kaczyńskiego zachowuje się jak narkoman odstawiony od narkotyku. Narkotykiem jest oczywiście całkowita, niczym nieograniczona władza, z której korzysta się zawsze i wszędzie i w nadziei, że tak będzie dalej. Odstawienie skutkuje napadami furii, ale też strachem, że być może władza została utracona na długo, a może przyjść kara za przestępstwa popełnione pod wpływem. Narkoman w deprywacji może być groźny dla siebie i innych. Jednak w cywilizowanym państwie są procedury ograniczające to ryzyko i metody pozwalające się wydobyć z choroby uzależnienia.

Ale tu analogia się kończy, bo jak leczyć zbiorowe uzależnienie, całkowicie odmawiające rozmowy i współpracy? Można tylko liczyć, że deprywacja w końcu doprowadzi do utraty sił, a wyczerpanie do rezygnacji i poddania się losowi. I taki chyba jest plan koalicji demokratycznej: uzdrawiać w ramach dostępnych możliwości. Krok po kroku, ale konsekwentnie.

Mimo że zawsze znajdą się prawnicy i eksperci usłużni wobec uzależnionych, którzy spróbują dostarczyć im sposobów na podważanie decyzji i całego procesu uzdrawiania polskiego państwa i prawa. Mantra brzmi niezmiennie: są różne opinie i interpretacje, jest wolność słowa, Kaczyński nie widział gestu pogardy, więc TVN kłamie, a Wąsik z Kamińskim to pierwsi męczennicy reżimu Rudzielca. I tak w kółko. Tymczasem metoda rządowa już zmienia rzeczywistość z pominięciem politycznej bandyterki kaczystów.

Kroki ku naprawie to np. zgłoszenie się Polski pod rządami demokratów do unijnej prokuratury, zwolnienie ze stanowisk ponad stu prokuratorów związanych z poprzednią władzą, postawienie w stan likwidacji mediów publicznych, aby przywrócić im charakter opisany w ustawie medialnej sprzed pisowskiej dewastacji.

Powiecie, że to za mało, za wolno. Należałoby jednak dla uczciwości wskazać, jak można zrobić więcej i szybciej w obecnym stanie prawnym i w obecnej sytuacji politycznej, która po stronie pisowskiej przypomina krucjatę zmieszaną z rebelią w stylu Trumpa.

Właśnie mija trzecia rocznica ataku jego fanatycznych zwolenników na Kapitol pod zmyślonym pretekstem, że Trumpowi „ukradziono” zwycięstwo nad Bidenem. Fałszywa teoria spiskowa nadal mobilizuje trumpistów, choć przez trzy lata wykazywano jej absurdalność i pokazywano fatalne skutki trumpizmu w polityce i społeczeństwie w USA. Co się więc dziwić, że w Polsce podobny mechanizm mobilizacji części elektoratu wywołał równie destrukcyjne skutki.

Lecz siły i środki obrony konstytucji są u nas nieporównanie mniejsze niż w USA. Jeśli Trump zostanie dopuszczony do wyborów (ma o tym rozstrzygnąć Sąd Najwyższy) w listopadzie i wygra, przyszłość relacji Ameryki z Unią Europejską, w tym Polską pod rządami demokratów, ponownie ulegnie pogorszeniu. A to będzie paliwem wyborczym dla pisowskiej totalnej opozycji. Nie musi tak być, jednak rząd Tuska musi szykować się na czarny scenariusz. W tak skomplikowanym momencie się znajdujemy i niepisowscy krytycy naszej koalicji demokratycznej powinni o tym pamiętać, ferując zaledwie po miesiącu jej rządów swoje niechętne wyroki. Miejmy nadzieję, że rząd Tuska potrafi oddzielić ziarno od plew.

Praworządna liberalna demokracja z natury rzeczy ma kłopot z antysystemowcami wszelkiej maści, bo nie może im zabronić korzystania z jej dobrodziejstw, choć wykorzystują je do jej niszczenia. Jedyne narzędzie, jakie ma demokracja, to rygorystyczne stosownie prawa bez zbędnej zwłoki. W Polsce np. prawo zakazuje promocji wszelkich form totalitaryzmu i nienawiści w społeczeństwie. I co? W TV Republika trzy razy w ostatnich dniach to prawo zostało zdeptane przez zaproszonych gości. Jeśli stacja i ci ludzie nie poniosą konsekwencji, niszczenie standardów demokratycznej debaty wygra z praworządnością. Tak umierały demokracje.