Przestępcy, a nie więźniowie polityczni

Przestępca to osoba skazana prawomocnie przez niezawisły sąd. Więzień polityczny to osoba skazana na więzienie przez sąd wykonujący polecenie polityczne władzy. Zwykle jest to forma represji stosowana przez reżimy autorytarne, które nie tolerują krytyków i przeciwników, obawiając się prawdy o swych rządach.

W demokracji praworządnej nie może być więźniów politycznych. Mogą być więźniowie skazani za bezprawne czyny wynikające z ich politycznej ideologii. Ale oni też nie są więźniami politycznymi. Więźniem politycznym jest Andrzej Poczobut, nie będą nimi panowie Wąsik i Kamiński, o ile dojdzie do wykonania nałożonej na nich kary.

Sprawę tę wykorzystuje pisowski front odmowy do dyskredytacji nowej demokratycznej większości. Ci, którzy stworzyli swoje państwo i prawo, łamiąc lub omijając konstytucję, chcą to swoje skażone prawo wykorzystywać do blokowania działań demokratycznej władzy. Stworzyli celowo system służący ich interesom. Powołali sędziów, którzy w rozumieniu konstytucji nie są sędziami, i im powierzyli zadanie obrony panów W. i K. przed utratą mandatów poselskich wynikającą z prawomocnego wyroku w sprawie ich udziału w tzw. aferze gruntowej. Nie zostali skazani za swoje poglądy polityczne, tylko za „wykreowanie” niby-zdarzenia, które miało na celu pozbycie się z ówczesnego rządu pisowskiego Andrzeja Leppera, czyli za grube nadużycie funkcji, jakie wówczas pełnili.

W porównaniu z losem prawdziwych więźniów politycznych gnijących w obozach i więzieniach w Rosji, Białorusi, Chinach, Iranie, Birmie i innych despotiach los panów M. i K. różni się wszystkim. Ci pierwsi siedzą za swoją postawę, nieraz godną najwyższego szacunku dla ich niezłomności. Ci dwaj za przestępstwo urzędnicze. Tym pierwszym odebrano wolność za dawanie świadectwa, tej dwójce odebrano by ją za czyn karygodny.

Kwestia ułaskawienia, a właściwie abolicji, też została wyjaśniona przez autorytety prawnicze, w tym byłego promotora doktoratu Andrzeja Dudy: prezydent nie jest monarchą ani absolutnym, ani parlamentarnym, nie mógł zgodnie z obowiązującym prawem ułaskawić ich przed wyrokiem skazującym.

Kwestia mandatów poselskich też jest jasna: wyrok prawomocny skutkuje prawnie utratą funkcji posłów – w Sejmie nie mogą zasiadać przestępcy. Uchylenie decyzji marszałka Hołowni o wygaszeniu mandatu Kamińskiego zapadło w niby-sądzie i w niby-procedurze, więc nie obowiązuje.

Ostatecznie więc wszystkie zawiłości okazują się pozorne, także wtedy, gdyby niby-sąd uchylił wygaszenie mandatu Wąsika. Jeśli jakiś niby-sędzia nie powtórzy sztuczki z przeniesieniem sprawy Wąsika z legalnej Izby Pracy do nielegalnej Izby Kontroli Dyscyplinarnej, to wkrótce należy się spodziewać raczej odrzucenia zażalenia Wąsika.

Co z tego, kiedy prezydent Duda broni swego „aktu łaski”, a „wiceprezydent” Mastalerek i pisowska wierchuszka powtarzają mantrę o „więźniach politycznych”, tak naprawdę obraźliwą wobec prawdziwych więźniów politycznych.

Tu wkraczamy właśnie do wyimaginowanej Polski prawa i sprawiedliwości pisowskiej, gdzie konstytucja obowiązuje tylko wówczas, kiedy służy to walce Kaczyńskiego z Tuskiem, jego ministrami i wiekszością demokratyczną. Państwo i prawo pisowskie niespodziewanie dla PiS się załamało, mimo to pisowcy nadal się na nie powołują, wywołując celowo chaos i dezorientację nawet po stronie niepisowskiej. W rzeczywistości i tu sytuacja jest jasna: nie może być dwóch systemów prawnych w jednolitym państwie. Węzeł gordyjski musi być przecięty.