Tusk nie boi się przyspieszonych wyborów

Premier Tusk na środowej konferencji prasowej powiedział, że ewentualne przyspieszony wybory zakończą się jeszcze dotkliwszą porażką obozu Kaczyńskiego niż przełomowe wybory 15 października. Dał w ten sposób do zrozumienia pisowskiemu elektoratowi, że tego scenariusza się nie boi.

W obozie Kaczyńskiego panuje przekonanie, że wkrótce PiS odzyska władzę, bo Duda nie podpisze budżetu przedstawionego przez rząd Tuska i rozpisze nowe wybory. W ten scenariusz PiS inwestuje dziś swoje siły i środki. A otoczenie prezydenta, na czele z jego naczelnym politycznym suflerem Mastalerkiem, złym duchem Pałacu prezydenckiego, od tego scenariusza się nie odcina.

Ale nawet ten zapiekły wróg Tuska wie doskonale, że taka droga na skróty zamiast przyspieszyć powrót do władzy populistycznych nacjonalistów, obarczona jest ryzykiem, że obóz Kaczyńskiego ostatecznie wyląduje na marginesie polskiej polityki. Przyspieszenie wyborów drogą nieprzyjęcia budżetu oznaczałoby, że miliony Polaków musiałyby czekać nie wiadomo jak długo na wypłaty za swoją pracę. Gniew wyładowaliby niechybnie w urnach wyborczych. Idąc na taki rympał, Duda nie ma co marzyć, że zostanie zapamiętany inaczej niż jako podnóżek Kaczyńskiego.

W brawurowym pamflecie politycznym „Orędzie Suwerena do Prezydenta” Jarosław Kurski zestawia prezydenturę Dudy z prezydenturą Jaruzelskiego. Zaznaczywszy, że sam ma z Jaruzelskim większe porachunki niż prezydent Duda i że analogie historyczne bywają zdradliwe, zadaje Dudzie kluczowe pytanie: czy zdobędzie się na takie zachowanie w końcówce swej prezydentury, na jakie zdobył się Jaruzelski jako prezydent? Innymi słowy, czy podejmie grę z demokratycznym rządem w imię funkcjonalnej koabitacji, a może nawet ustąpi z urzędu, jak uczynił Jaruzelski, gdy Lech Wałęsa ogłosił chęć ubiegania się o najwyższy urząd w państwie polskim.

Dobre pytania. Naturalnie retoryczne, bo z ostatnich wypowiedzi prezydenta Dudy mówiącego Mastalerkiem jasno wynika, ż Duda gry nie podejmie, chyba że konfrontacyjną, a z urzędu nie ustąpi. Niemniej należało te pytania postawić publicznie, bo dotyczą naszej bliskiej przyszłości. Nowy rząd musi się borykać z pozostawionym Polsce przez Kaczyńskiego chaosem i nienawiścią. Nienawiść po upadku pisowskiej władzy się potęguje. Zero skruchy i opamiętania. Zwycięską koalicję celowo nazywa się w PiS koalicją 13 grudnia, a likwidatora telewizyjnej szczujni pisowskiej – pułkownikiem lub pałkownikiem.

W ślad za Pietrzakiem były sekretarz KC PZPR, który po PRL upozował się na prawicowca, wezwał w tej samej TV Republika, żeby tatuować numery na rękach migrantów. Tym razem zareagowali dawcy reklam: po prostu je wycofali. A w socjalach już krąży apel, by reklamodawcy wzięli przykład z Ikei i mBanku. Jeśli nie da się prosto i szybko wyplenić hejtu drogą sądową z debaty publicznej, to może odcinając hejterskie media od źródła przychodów, póki nie zarzucą haniebnego procederu zarabiania na najgorszych emocjach. A w końcu milionerów w obozie Kaczyńskiego nie brakuje, może je uratują od śmierci głodowej.