Leż z podniesionymi nogami

Miało nie być „ani jednej więcej” po Izabeli z Pszczyny, a są kolejne ofiary. Pani Dorota w Nowym Targu trafiła do szpitala im. Jana Pawła II. Ani ona, ani jej rodzina nie wiedzieli chyba, że patron jej nie pomoże, choć może w to wierzyli. Nie pomogła też relikwia podarowana szpitalowi przez kard. Dziwisza. Darczyńca oczekiwał, że relikwia i nazwa szpitala zobowiąże do zablokowania przynajmniej w jego murach „cywilizacji śmierci”.

Przyjęcie podarunku oznaczało, że w tym szpitalu pacjentka nie mogła oczekiwać terminacji wadliwej ciąży, kiedy było już jasne, że to jedyny ratunek. Szpital zwlekał z decyzją, aż sepsa skosiła jej życie. Bo najpierw płód dawał oznaki życia, a potem było już za późno. Dlaczego czekano, powinno wyjaśnić dochodzenie nie tylko prokuratorskie, ale i resortowe. Czy ktoś wierzy, że do niego dojdzie pod rządami obecnej ustawy antyaborcyjnej? Chyba że obóz ZJeP przegra wybory i znowelizuje tę ustawę. Inaczej – nie ma zmiłuj.

Pacjentka i jej rodzina zaufała lekarzom i szpitalowi w Nowym Targu. Wyobraźmy sobie, że do tego szpitala trafia pacjentka w podobnej sytuacji, ale z rodziny ustosunkowanej w kręgach obecnej władzy. Czy spotkałby ją ten sam los? Nie, doczekałaby się niezbędnej interwencji i ocaliła swoje młode życie. Ale rodzina pani Doroty widać nie miała znajomych ani w dyrekcji szpitala, ani w PiS. Liczyła, że lekarze pomogą. Może niektórzy chcieli pomóc, ale nie mieli determinacji i odwagi, więc czekali razem z resztą personelu. Lęk i konformizm paraliżują ludzi bez względu na wykształcenie i zawód. Lekarze nie są wyjęci spod tej presji. Potrzebują polisy ubezpieczeniowej.

W tym wypadku konsultacji z wojewódzkim konsultantem. To szycha w światku medycznym, więc czekano z telefonem do rana, żeby go nie zrywać z łóżka. Spał sobie smacznie z wyciągniętymi nogami, pani Dorota umierała przez trzy dni z nogami wyciągniętymi w górę. Nie pozwolono jej wyjść do toalety ani zjeść posiłku na siedząco, bo może wody płodowe się pojawią w tej pozycji. To okropne, że stworzono sytuację, w której media ujawniają takie szczegóły, bo nikt inny tego nie zrobi, nie zaalarmuje opinii publicznej. Rodzina nie dość, że musi się zmagać z tragedią, to jeszcze czytać o niej w mediach. Ale bez nich kolejną tragedię łatwiej byłoby zamieść pod dywan.

Jak w soczewce łączą się w niej wątki medyczne, polityczne i ideologiczne. Zabójcze połączenie. Medycyna w państwie ideologicznym (duszą państwa jest Kościół) nie może być bezpieczna od politycznego nadzoru władzy, więc nie mogą być też bezpieczni lekarze i pacjenci. Tak było w hitlerowskich Niemczech, gdzie jeszcze przed wojną gazowano upośledzonych, a podczas wojny prowadzono na więźniach śmiercionośne pseudonaukowe eksperymenty. I w sowieckiej Rosji, gdzie wymyślono „schizofrenię bezobjawową”, żeby pakować do „psychuszek” dysydentów.

W państwach cywilizowanych funkcjonuje tzw. klauzula sumienia. Można się na nią powołać, gdy odmawia się jakichś działań ze względu na przekonania, a rzeczą sądu jest przyjęcie lub odrzucenie takiej odmowy po jej zbadaniu. Dotyczy to np. odmowy służby wojskowej z bronią w ręku lub terminacji ciąży przez personel szpitalny. Ale w cywilizowanym państwie kobieta potrzebująca zabiegu musi wówczas być przez personel poinformowana, gdzie może znaleźć ratunek. Alternatywa musi być realna, a nie teoretyczna. Z informacji w mediach wynika, że pani Dorocie i jej rodzinie nie tylko jej nie wskazano, ale zniechęcano ją do jej szukania. A przecież była blisko.