Duda wcale nie odkłócił się z Unią

Po europejskim orędziu prezydenta Dudy czas na rozmowę o Europie. Będzie się działo. Węgry Orbána na czele UE? To przecież tak jak Rosja na czele Rady Bezpieczeństwa ONZ. Dlatego w Parlamencie Europejskim wywiązała się na ten temat ostra dyskusja. Zdecydowaną większością (442:144) głosów PE przyjął rezolucję kwestionującą objęcie przez Węgry półrocznej prezydencji UE w drugiej połowie przyszłego roku.

Rezolucja nie jest prawnie wiążąca, ale stawia ważne pytanie przed europejską opinią publiczną. Parlament nie jest jednak całkiem bezzębny. Niektóre frakcje już zapowiedziały, że ograniczą współpracę z prezydencją węgierską do minimum i będą zapraszać podczas jej trwania węgierskich krytyków rządów Orbána do przedstawienia sytuacji w ich kraju. Mogą też wzywać gremia unijne do szybkiej reakcji na negatywnie oceniane przez europosłów posunięcia węgierskiej prezydencji.

Bo jak to może być, aby państwo członkowskie w sporze z UE w sprawie praworządności mogło nadzorować prace Komisji Europejskiej i innych instytucji unijnych? Ale z drugiej strony – mówią krytycy rezolucji – jak to może być, że Unia miałaby zawiesić swoje własne zasady, czyli manipulować ustalonym z góry kalendarzem obejmowania prezydencji przez kolejne państwa członkowskie? Przecież oczekujemy od Węgier Orbána czy Polski Kaczyńskiego poszanowania unijnych reguł.

Ważny dylemat przed przyszłorocznymi wyborami do Parlamentu Europejskiego, które przybliżą nam, jaki jest obecnie układ sił w trwającym od dawna zmaganiu sił demokratycznych i prounijnych ze skrajną prawicą w PE i w całej UE. Na rok przed wyborami sondaże pokazują rosnącą gotowość obywateli Unii do głosowania (67 proc.) i przewidują zwycięstwo Europejskiej Partii Ludowej, do której należą PO i PSL. Drugie miejsce na podium zajmie lewica demokratyczna, o trzecie toczy się walka między centrową frakcją Odnowić Europę (RE; do niej należy m.in. Róża Thun, obecnie w ugrupowaniu Hołowni) a prawicową, eurosceptyczną frakcją ECR (szefuje jej obecnie włoska premier Meloni; do niej należą m.in. PiS i hiszpańskie VOX, konkurent, a może i koalicjant tamtejszej Partii Ludowej). Gdyby ECR przegoniło centrystów, byłby to kolejny znak, że prawica krok po kroku dąży do zdobycia większości w PE. Taki jest plan prawicowych konwentykli z udziałem Kaczyńskiego, Le Pen, Morawieckiego, Orbána, szefa VOX Abascala.

Wybory europejskiej mają się odbyć 6–9 czerwca 2024 r., wkrótce przed objęciem prezydencji UE przez Orbána. Ich wynik może wzmocnić Węgry w UE i taki jest też polityczny kontekst obecnej kontrowersji w Parlamencie Europejskim. Węgry oczywiście kpią z rezolucji, podobnie jak PiS kpi z wyroków unijnych dotyczących demolowania rządów prawa. Węgry nie robią sobie nic z zasądzonych kar ani z zamrożenia miliardowych funduszy unijnych w wysokości 27,8 mld euro. Rząd zapowiada, że pozyska fundusze gdzie indziej, choćby poprzez mechanizm FDI, czyli kontrolowane inwestycje kapitału na rynkach międzynarodowych (tajna broń Obajtka?). A węgierska minister sprawiedliwości ostrzega, że próby blokowania prezydencji Węgier będą bardzo źle odebrane w społeczeństwach demokratycznych, na czele z węgierskim.

Polska prezydencja ma nastąpić zaraz po węgierskiej, od stycznia do czerwca 2025 r. Przypomniał o tym ni stąd, ni zowąd, prezydent Duda w telewizyjnym wystąpieniu 6 czerwca. Tym razem nie atakował Unii jako „wyimaginowanej wspólnoty”, tylko chwalił decyzję Polaków o wstąpieniu do niej. Dziękował partiom politycznym za współpracę na tym polu i zapowiedział skierowanie do parlamentu ustawy o polskiej prezydencji. I tu jest pies pogrzebany, bo tą ustawą Duda chce – na wypadek klęski PiS w wyborach w Polsce – kontrolować obsadę stanowisk unijnych, jakie mogą zająć Polacy wysunięci przez nową władzę. Nagły euroentuzjazm prezydenta takie ma niecne podłoże. Wcale się z Unią nie „odkłócił”, chodzi mu wyłącznie o rzucanie kłód pod nogi zwycięskiej opozycji.