Przedbiegi

W tym zdziczeniu jest metoda. Poseł na Sejm wywołał burdę, żeby zaistnieć w mediach. PiS wypuścił klip zestawiający uczestników marszu 4 lipca z oprawcami Żydów i Polaków, żeby wygrać wybory. Ale to niecałe zło. Co miał zrobić profesor, gdy poseł zaczął niszczyć sprzęt potrzebny do wykładu? Stał i milczał. Miał się rzucić na niszczyciela? Wezwać słuchaczy do rękoczynów w swojej obronie?

Na tym polega metoda agresji, by sparaliżować zaatakowanych. Nie mają wyboru: nie mogą zejść do tego samego poziomu, bo należą do świata cywilizacji, który wyklucza agresję jako sposób rozwiązywania sporu. Mogą tylko krzyczeć, co uczynili. Policja? Przyszła i też była bezsilna, bo usłyszała, że ma do czynienia nie z atakiem, czyli przestępstwem, tylko z „interwencją poselską” chronioną immunitetem. Atakujący dopiął swego: zerwał spotkanie, a gdy opuścił budynek, fetowali go nacjonaliści. Bezsilność. Tak rodzi się klimat przyzwolenia dla agresji przeciwko ludziom niechcianym, których jedyną „winą” jest inny punkt widzenia. W tym przypadku inny punkt widzenia na historię relacji polsko-żydowskich, w szczególności podczas niemieckiej okupacji.

Klip PiS-u to inny przykład tego, co prof. Matczak nazywa „rakiem na polskiej duszy”. Za jednym zamachem obraża pamięć ofiar Auschwitz i godność obywateli wybierających się na marsz 4 czerwca w Warszawie. Młody człowiek, który autoryzował tę nikczemność, nie ma żadnych oporów zawodowych i moralnych. A co powiedzieć o ministrze oświaty atakującym badaczkę Zagłady i profesorów mających krytyczne zdanie o podpisie prezydenta pod „ruską ustawą”? Zamiast ich zniesławiać i im grozić, powinien paść na kolana, przeprosić, zadbać o rzetelną edukację historyczną młodzieży, wesprzeć nauczycieli historii moralnie i materialnie, bo to prawda znana od wieków, że taka będzie Rzeczpospolita, jakich wychowa obywateli. Nie do nienawiści, ale do krytycznego myślenia.

Pięć lat temu w badaniu CBOS 19 proc. pytanych uważało, że największą grupą ofiar Auschwitz byli Polacy/obywatele polscy; 43 proc. – że Żydów z Polski zginęło mniej niż dwa miliony, a 36 proc. nie umiało odpowiedzieć na to pytanie; 82 proc. uważało, że ich przodkowie pomagali podczas wojny Żydom, „jak mogli”, a 14 proc., że „mogli zrobić więcej”. Prawda, że po 1989 r. zrobiliśmy duży krok naprzód, korzystając z odzyskanej wolności badań i debaty publicznej. W PRL Auschwitz propaganda przedstawiała jako miejsce męczeństwa przede wszystkim Polaków, liczbami ofiar manipulowano pod tym kątem. Dziś Polacy widzą Auschwitz – zgodnie z prawdą historyczną – jako symbol totalnego zła, męczeństwa Polaków i ludobójstwa Żydów z Polski i innych krajów.

Pamięć o eksterminacji Romów wciąż nie przebiła się do szerokich kręgów. Czy dlatego, że przez wieki Romowie jawili się jako jeszcze bardziej „obcy” niż Żydzi? Według badań CBOS stosunek Polaków do Romów w latach 1994-2013 zmienił się korzystnie, ale nieznacznie. W 1994 r. niechęć do nich deklarowało 57 proc. pytanych, w 2013 r. – 52 proc. W badaniu w roku 2020 niechęć do Żydów deklarowało 30 proc., do Romów – 46 proc., do Arabów – 55 proc.

W eseju o dobrych i łagodnych antysemitach Tadeusz Mazowiecki cytuje słowa wybitnego polskiego hematologa, autora klasyfikacji grup krwi przyjętej na całym świecie, kandydata do Nagrody Nobla Ludwika Hirszfelda, ocalałego z Zagłady: „największą tragedią Żydów jest nie to, że ich antysemita nienawidzi, ale to, że łagodni i dobrzy ludzie mówią: porządny człowiek, chociaż Żyd”. Mazowiecki był ostrożnym optymistą w tej sprawie: „zjawisko otwartego, wojującego antysemityzmu zniknęło z powierzchni naszego życia”. Niestety, ostatnie lata pokazują, że optymizm Mazowieckiego był przedwczesny. Agresywny antysemityzm wyszedł spod powierzchni.

Reakcja na zło powinna być momentalna, jednoznaczna i powszechna. Milczenie zwykle skutkuje przyzwoleniem na agresję. W sprawie burdy, klipu czy nękania prof. Engelking momentalnie zareagowały organizacje żydowskie w Polsce, Muzeum Auschwitz-Birkenau, Polska Rada Chrześcijan i Żydów (współprzewodniczącą jest teolożka katolicka, która studiowała w szkole rabinicznej, siostra Katarzyna Kowalska). W obozie pisowskim odezwał się prezydent Duda. Katolickie władze kościelne milczą. Milczą ministrowie Morawieckiego i sam szef rządu. Jeśli liderzy polityczni i religijni nie potępiają przemocy fizycznej i werbalnej, to będzie jej więcej.