Osiemdziesiąt tysięcy

Tyle wynosi kara nałożona na Radio TokFM przez Krajową Radę RTV, którą kieruje Maciej Świrski. Karę wymierzył za zestawienie w jednej z audycji osławionego podręcznika prof. Roszkowskiego z ,,podręcznikiem dla Hitlerjugend’’. Radio odrzuciło zarzuty i zapowiedziało wystąpienie do sądu, aby ocenił zasadność kary. Niezależni dziennikarze nie mają wątpliwości, że to kolejny ruch na drodze do obezwładnienia mediów niezależnych na czas kampanii wyborczej. 

Uzasadnienie kary zawiera argument, że zestawienie nie tylko narusza dobra osobiste autora ,,HiT-u’’,  ale również obraża pamięć ofiar hitleryzmu, w tym Żydów. Ten sam prezes Świrski zapowiedział, że KRRTV zbada pod kątem zawodowych standardów przebieg rozmowy red. Olejnik z prof. Barbarą Engelking, dotyczącej postawy Polaków wobec Żydów podczas okupacji niemieckiej. Raz PiS się przedstawia jako strażnik pamięci o Żydach, raz nęka za badania dotyczące stosunków polsko-żydowskich w najnowszej historii. Czy środowiska żydowskie życzą sobie takiej obrony ze strony obozu Kaczyńskiego?

I znów dziennikarze niezależni od obecnej władzy nie mają wątpliwości, że chodzi o uderzenie w wolność słowa i badań naukowych. I w samą stację TVN w kontekście wyborczym. 

Tok FM i TVN są solą w oku obecnej władzy, każdy pretekst do ataku jest mile widziany przez pisowski wydział mediów i propagandy. A kampanii nienawiści w mediach przez PiS kontrolowanych, wymierzonej w Tuska i Platformę, czujne oko Świrskiego oczywiście nie widzi. To nie są żarty, bo zbliża się termin przedłużenia licencji nadawczej TVN. 

Nie ma tu miejsca na dyskusję o podręczniku Roszkowskiego, ani o dorobku Centrum Badań nad Zagładą Żydów. Tu zajmujemy się wypowiedziami publicznymi osób zajmujących dzięki PiS ważne urzędy państwowe. Wypowiedziami nie do pogodzenia ze standardami państw demokratycznych. Nie jest ich rzeczą ingerowanie w politykę redakcyjną środków komunikacji społecznej. Minister oświaty obcinający dotacje ośrodkom badawczym w odwecie za mówienie prawdy niewygodnej dla władzy nie może się zdarzyć w państwie demokratycznym. A jeśli się zdarzy, to szef rządu powinien go upomnieć, że przekracza swoje kompetencje. Jeśli nie upomni, daje przyzwolenie, a państwo przestaje być demokracją, wchodzi w tryb autorytarny. 

To samo z KRRiTV. W państwie demokratycznym taki organ musi pilnować standardów we wszystkich mediach, a nie tylko w tych, które władzę krytykują merytorycznie. Inaczej jest to wybiórcze nękanie. Media popełniają błędy, demokracja ma narzędzia obrony przed błędami, kłamstwami i manipulacjami mediowymi. Co jednak zrobić, gdy rząd dzieli media na swoje i obce, i nęka te drugie, a nawet je likwiduje? Tak jak dzieje się to w Rosji, Białorusi, na Węgrzech? 

Odpowiedź jest teoretycznie prosta: powinny się bronić, robić raban, pokazywać prawdę o represjach ze strony władzy i sobie wzajemnie pomagać, manifestować solidarność, jak to się stało w przypadku pierwszej próby likwidacji TVN przez obóz Kaczyńskiego. W Unii Europejskiej zamach na wolność mediów jest trudny do przeprowadzenia, bo ta organizacja ponadnarodowa to nie system autorytarny. To dodatkowe narzędzie obrony przed kneblowaniem ust opinii publicznej, której platformą są wolne media. Czy to wystarczy? Na Węgrzech nie wystarczyło, w Polsce walka o niezależne od polityków media nie jest rozstrzygnięta.