Szantaż paszportowy

Minister Moskwa (!) zwróciła się do ministra Ziobry, by coś zrobił w sprawie odebrania polskich paszportów opozycyjnym deputowanym z naszego kraju do Parlamentu Europejskiego. Minister pogratulował ministerce tej skandalicznej wypowiedzi.

Moskwa na głupie pytanie zadane jej na spotkaniu z wyborcami udzieliła kompromitującej odpowiedzi: Niestety (!) nie możemy odebrać paszportów tym, którzy nas krytykują, bo nie pozwala na to prawo europejskie. No to może zajmie się tym „błędem” prawa europejskiego Trybunał Przyłębskiej, który przecież ma w nosie prawo UE. I uchwali, że zgodnie z polską konstytucją w interpretacji PiS krytycy mogą być pozbawiani paszportów.

Minister Moskwa nie zdaje sobie sprawy, że jej bezdennie głupia wypowiedź czyni z niej jawną kolaborantkę polexitu. Kto chce odebrać paszporty demokratycznie wybranym z polskich list deputowanym PE albo któremukolwiek przestrzegającemu prawa obywatelowi RP, staje po stronie wrogów UE i demokracji parlamentarnej. To są praktyki białoruskie i rosyjskie, by karać za legalną działalność opozycyjną.

Czekamy zatem na reakcje Parlamentu Europejskiego i polskiej opozycji demokratycznej. Parlament powinien nie tylko napiętnować kolejny antydemokratyczny wybryk reprezentantki aktualnej polskiej władzy. Powinien stanąć też w obronie polskich deputowanych, których chce „dyscyplinować” pani Moskwa. Krytyka na każdym forum, w Polsce i w UE, polityki rządu RP jest normalna i pożądana. Służy ostrzeżeniu rządzących, by nie szli manowcami. Obecny rząd od dawna idzie manowcem antyeuropejskim i antydemokratycznym, ignorując wszelkie ostrzeżenia i krytykę. A także decyzje instytucji unijnych w sprawie łamania zasad państwa prawa. Kara nałożona za to na Polskę pod rządami Kaczyńskiego przekroczyła już pół miliarda euro i wciąż nie została wykonana.

Głupie wypowiedzi na wysokim szczeblu uderzają w wizerunek Polski na Zachodzie. Ostatnio ulega on poprawie wskutek pomocy udzielanej przez rząd walczącej Ukrainie. Ale wiecowe sianie nienawiści do opozycji utwierdza Zachód, że na innym, równie ważnym dla Polski polu nic nie nie zmienia.

Młodszemu pokoleniu warto przypomnieć, że w idealizowanej przez niektórych PRL paszport należał do państwa, a nie do obywatela. Był narzędziem szantażu i sekowania tych, którzy ówczesnej władzy podpadli politycznie. W ohydnie antysemickiej gomułkowskiej kampanii po marcu 1968 r. wydalanym z Polski obywatelom wystawiono „dokument podróży” w jedną stronę, aby się ich pozbyć i zastąpić ich na posadach w różnych instytucjach „swoimi”. Z krótkim wyjątkiem odwilży po dojściu do władzy nacjonalisty Gomułki i pragmatyka komunisty Gierka paszporty otrzymywali tylko wybrani obywatele. Nawet jeśli je dostali od milicji, nie mogli być pewni, czy nie zostaną zawróceni przez pograniczników. Otwarto pole do gry władzy z obywatelami, której stawką był upragniony wyjazd na Zachód.

Zareagować powinny także parlamentarne partie proeuropejskie i prodemokratyczne na forum sejmowym i senackim. Mogą złożyć wniosek o odwołanie Moskwy. Przegrają, ale będzie debata i wygłup zostanie nagłośniony ku przestrodze. Tylko takie środki powstrzymywania degradacji polskiej demokracji ma opozycja i powinna z nich skorzystać.