Prezydent umywa ręce

Prezydent Duda to wciąż nadzieja Zachodu, że w Polsce pod panowaniem Kaczyńskiego może być inaczej. To znaczy, że antyzachodni kurs Kaczyńskiego i ziobrystów Duda jakimś cudem zatrzyma. Zachód stawia na Dudę jako na mniejsze zło. Ludzie prezydenta wpisują się w te nadzieje.

W wystąpieniu telewizyjnym po przyjęciu przez PiS i jego przystawki nadal wadliwej noweli o Sądzie Najwyższym – wszystkie poprawki senackie odrzucili – Duda z marsową miną oświadczył, że członkostwo w NATO i Unii Europejskiej to polska racja stanu. Po czym umył ręce: nie podpisał ustawy, tylko odesłał ją do fasadowego Trybunału Konstytucyjnego, niech zbada jak najszybciej, czy nadal wadliwa ustawa jest zgodna z naszą konstytucją.

Tak, Pawłowicz (flaga UE to „szmata”), prokurator stanu wojennego (będziemy bronić socjalizmu jak niepodległości) Piotrowicz i mgr Przyłębska (odkrycie towarzyskie Kaczyńskiego) będą sprawdzać, czy wadliwa ustawa jest zgodna z konstytucją. Śmiać się czy rwać włosy z głowy? Jedno i drugie. Gest Piłata nie zmienia faktów: prezydent sam popsuł sądownictwo, nominując sędziów na zajęte już miejsca w SN, obóz Kaczyńskiego z ziobrystami nie przestaje psuć naszego wymiaru sprawiedliwości, a zaszantażowana opozycja demokratyczna szantażu nie może przemóc. Mamy się zgodzić na obezwładnianie trzeciej władzy, aby Unia odblokowała fundusze dla Polski.

Nadzieje Zachodu wobec Dudy są świadomie podjętym ryzykiem politycznym. Moim zdaniem spalą na panewce, ale należało je podjąć. Napaść Rosji na Ukrainę zmieniła geopolitykę europejską i globalną. Polska jest największym państwem na wschodniej granicy UE i NATO w naszym regionie. Przez Polskę idzie pomoc militarna i humanitarna dla walczącej Ukrainy. Na szczęście w sprawie inwazji obóz pisowski nie poszedł za Orbánem. To zauważono w stolicach zachodnich, w tym w Londynie i Waszyngtonie.

Obóz Kaczyńskiego w sprawie napaści poszedł drogą transatlantycką. W nagrodę Waszyngton Bidena zapowiedział, że prezydent USA odwiedzi Polskę tuż przed pierwszą rocznicą wybuchu największego konfliktu zbrojnego w powojennej Europie. I ta nagroda rzeczywiście się należała władzy, a przede wszystkim społeczeństwu – za solidarność z napadniętą Ukrainą.

Dyplomaci zachodni nie powinni jednak odpłacać obozowi Kaczyńskiego przymknięciem oka na to, że w polityce wewnętrznej obecna władza wciąż „orbanizuje” państwo i prawo. Tu kurs jest wciąż autorytarny: konsolidacja władzy przed wyborami. Na rympał i na bakier ze standardami demokracji w świecie zachodnim.

Prezydent Duda, który dziś słusznie podkreśla, że nasze miejsce jest we wspólnocie zachodniej, jeszcze niedawno, w drugiej kampanii prezydenckiej, podważał sens polskiej obecności w „wyimaginowanej wspólnocie”, w której LGBT to jednak ludzie, a nie „ideologia”. Jeden z guru Kaczyńskiego usiłował zmobilizować jego wyborców przeciw Europie, bo przecież nam ponoć bliżej do Wschodu niż do Zachodu. Jastrząb w garniturze ministra sprawiedliwości jątrzy codziennie przeciwko Niemcom i Unii, zamiast wykonać orzeczenia jej trybunału, co zakończyłoby absurdalnie nacjonalistyczny i przeciwskuteczny spór z Brukselą.