Skrzydła wolności

Podczas wizyty w UK Zełenski wręczył marszałkowi Izby Gmin hełm pilota wojskowego. Poprosił parlament brytyjski o samoloty, aby niosły wolność na swych skrzydłach. Znakomity chwyt pokazuje, jak prezydent Ukrainy i jego ekipa potrafią wykorzystywać retorykę i gesty do mobilizacji Zachodu. Poprzedni zawód prezydenta to wartość dodana w tej kampanii. Gdy liderzy UE powitali Zełenskiego brawami, ustawiając się do wspólnej fotki, tylko Orbán ze stężałą twarzą ręce trzymał opuszczone.

W Parlamencie Europejskim prezydent też dostał brawa, a szefowa Roberta Metsola poparła jego apele o samoloty i dziesiąty pakiet sankcji na Rosję. Nie ma dwóch zdań, Zełenski na żywo trafił ze swym przekazem do europejskich decydentów retorycznie, a czy merytorycznie, pokaże dalszy rozwój wydarzeń. Druga od napaści Rosji na Ukrainę zagraniczna wizyta Zełenskiego była dobrze pomyślana z punktu widzenia interesów państwa walczącego z inwazją Putina i szykującego się do odparcia kolejnej ofensywy Federacji Rosyjskiej. Motywem przewodnim było „więcej broni”, w tym rakiet dalekiego zasięgu i samolotów.

Wizyta w realu zdradza dwie rzeczy: z jednej strony determinację władz Ukrainy z wciąż silnym poparciem społeczeństwa, a z drugiej powagę sytuacji frontowej. Ukraina walczy na kilku frontach naraz: militarnym, informacyjno-propagandowym, dyplomatycznym i ekonomicznym („więcej sankcji”). Wyprawa Zełenskiego do Londynu, Paryża, unijnej Brukseli oraz Parlamentu Europejskiego to wydarzenie na froncie dyplomatycznym. Przyspieszenie akcji oznacza, że Kijów potrzebuje realnego wsparcia i pomocy. Powagę sytuacji potwierdza propaganda Kremla straszącego eskalacją działań wojennych w odwecie za zachodnie czołgi dla Ukrainy (na razie nic nie wiadomo, by dotarły na miejsce). Rosję stać na przedłużanie inwazji, Ukraina walczy o niepodległość, płacąc wysoką cenę, a zasoby ma mniejsze niż Rosja.

Tym bardziej trzeba decyzji w sprawie samolotów bojowych. Stan obecny: Niemcy przeciw, Brytania rozważa, Francja i Holandia podobnie, Europa wschodnia za. Zachód ma wątpliwość wynikającą z konieczności długiego szkolenia pilotów do obsługi supernowoczesnych maszyn i z analizy taktyki prowadzenia wojny. Niektórzy eksperci są zdania, że samoloty nie przeważą szali na korzyść Ukrainy. Ukraińcy wątpliwości nie mają: nauczyliśmy się obsługiwać systemy Patriot w dziesięć tygodni, mimo że miało trwać dziesięć miesięcy, tak samo poradzimy sobie z odrzutowcami. Zachęcają Zachód do obłożenia sankcjami rosyjską agencję nuklearną Rosatom, która kontroluje okupowaną przez Putina zaporoską elektrownię jądrową. A Polska i państwa bałtyckie naciskają na przeznaczenie zamrożonych na Zachodzie rosyjskich zasobów finansowych na pomoc dla Ukrainy.

Wątpliwości nie kończą się na lotnictwie. Dotyczą także rakiet dalszego zasięgu, do 300 km. Ameryka odmawia. Boi się, że uderzą w cele na terytorium Rosji, a to będzie pretekstem do „eskalacji”. Rosja też się boi. Ponoć instaluje swoje systemy antyrakietowe pod Moskwą, w okolicy daczy Putina. Tylko że wysłania czołgów, czyli „broni ofensywnej”, Zachód też początkowo odmawiał, a po rosyjskich zbrodniach wojennych w Buczy i gdzie indziej zmienił zdanie. Podejście po prostu ewoluuje. Na początku eksperci nie dawali Ukrainie więcej niż kilka dni do upadku. Ale Zachód obserwował bieg wypadków: błędy rosyjskie, determinację Ukraińców.

Liderzy zachodni mają teraz mantrę: „Rosja nie może tej wojny wygrać”, ale czy to oznacza, że musi ją wygrać Ukraina, nie jest wciąż jasne. Nie jest również jasne, w jakim tempie i kształcie ma przebiec włączenie Ukrainy do Unii Europejskiej i NATO. Wyścig z czasem trwa, a czasu Ukraina i Zachód mają mniej niż Putin.

Skupiamy się na wojnie, polityce, grze dyplomatycznej, ale po ludzku patrząc, w najgorszym położeniu są cywile i walczący żołnierze. Ukraina nie podaje oficjalnych danych o poległych w walce z agresorem i jego sprzymierzeńcami w samej Ukrainie. Ma to sens propagandowy, ale czujemy, że skala śmierci i zniszczenia jest przerażająca po obu stronach. Ta wojna jest traumą dla obu narodów, odmienia ich losy, wdarła się w pamięć indywidualną i zbiorową. Podziwiamy męstwo Ukraińców i potępiamy bestialstwo obywateli Rosji zaciągniętych przez Putina do tej brudnej, absurdalnej i destrukcyjnej operacji wojennej przeciwko Ukrainie. Nie ma tu miejsca na neutralność.

Mimo to wciąż są w wolnym demokratycznym świecie polityczne siły proputinowskie, skutecznie korumpowane przez Rosję od lat, i pożyteczni idioci, którzy bredzą, że za napaść Putina odpowiadają też „prowokatorzy” działający na Zachodzie. Czyli kto? Ci, którzy nie chcą być neutralni? Którzy wiedzą, że Ukrainy trzeba bronić, bo jest dziś przedmurzem wolnego świata? Jeśli Ukraina padnie, wrogowie tego świata będą mieli rozwiązane ręce.