Krokodyle łzy Putina

Cyniczna ustawka w sowieckim stylu: Putin „dzieli ból” z matkami poległych rosyjskich żołnierzy, których sam wysłał na śmierć w Ukrainie. Starannie dobrane kobiety siedzą przy stole z prezydentem. Każda dostała tackę z ciasteczkami i filiżankę z czajem. Niektóre w żałobie. Wszystkie jakoś powiązane z prorządowymi organizacjami. Putin bez żenady prawi im banały, że wszyscy umrzemy; lepiej zginąć śmiercią bohatera niż pijaka; stracić syna to musi być najgorsza rzecz w życiu matki.

Ustawkę transmitowała państwowa telewizja. Putin radził zaproszonym działaczkom, by nie wierzyły fake newsom dotyczącym „specoperacji”. Rzecz jasna ma na myśli prawdziwy obraz wojny w mediach zagranicznych. On nie prowadzi przecież wojny, tylko wyzwala Ukrainę spod jarzma neonazistów. Wyzwolicieli poległo już ok. 100 tys. No cóż, swoboda kosztuje.

Dzielnych matek Rosjanek, które tę prawdę znają i nie boją się o nią pytać Putina, na herbatkę z prezydentem nie zaproszono. Pytają o proste rzeczy: czemu nasi chłopcy nie mają porządnych butów, jedzenia, broni, tylko muszą siedzieć w błotnistych dołach, czekając na śmierć pod ukraińskim ostrzałem?

Ustawka z prezydentem jest jednak ważnym politycznym komunikatem. Na Kremlu zdają sobie sprawę, że propaganda nie jest jedynym źródłem informacji o wojnie dla Rosjan. W tym o rozmiarach strat ludzkich i porażek ponoszonych przez Rosję w tej brudnej awanturze wojennej.

Efekt propagandy się zużywa, za to rosną nastroje wojnie niechętne. Być może trzeba będzie sięgnąć po poborowych, bo ochotnicy tej wojny nie wygrają. I przygotować na to młodych Rosjan, którzy dotąd byli oszczędzani. Wszystko podlane sosem nacjonalistycznym i sprzedawane jako bohaterska walka w obronie ojczyzny przed nazizmem i Zachodem. Takie chwyty stosowały hitlerowskie Niemcy. Nie uratowało ich to od totalnej klęski.

Fanatyczni zwolennicy Hitlera walczyli do końca. Tym zacieklej, im bliżej Berlina byli alianci, w tym armia sowiecka. Wtedy Rosja pomogła zmiażdżyć hitlerowską Rzeszę. Dziś próbuje zgnieść ukraińską niepodległość. Putin nazwał upadek Związku Sowieckiego największą katastrofą geopolityczną XX w. Dla nas to był akt historycznej sprawiedliwości, dla niego niebezpieczne osłabienie Rosji.

Wygląda na to, że głównym motywem jego działania w ostatnich latach jest likwidacja skutków rozpadu ZSSR. Na pierwszą ofiarę wybrał Gruzję, potem Ukrainę. Nie ma odwrotu z tej drogi. Wycofanie sił okupacyjnych i przystąpienie do rokowań pokojowych byłoby dla niego upokorzeniem, bo mesjasz nie może przegrać ani podpisać pokoju innego niż na własnych warunkach. Rosjanie, którzy popierają Putina, zaczęliby sobie zadawać pytanie, czy nie trzeba go wymienić na innego przywódcę.

Dlatego póki Putin rządzi, Rosja będzie wyśmiewać Zachód za rezolucje piętnujące jej terrorystyczne zbrodnie w Ukrainie i za próby wyrzucenia Rosji z Rady Bezpieczeństwa, co byłoby mocnym symbolicznym zwrotem akcji, pogłębiającym status Rosji Putina jako pariasa.

Nie miejmy złudzeń: Rosja będzie kontynuowała agresję, bo Putin sam zastawił na siebie pułapkę, napadając na Ukrainę. Nie może przegrać, musi wygrać totalnie, pokazując narodowi siłę, determinację i sprawczość. Ale Ukraina wciąż nie upada, stawia opór, nie traci poparcia Zachodu. Putin liczy, że to poparcie zacznie słabnąć z powodu kosztów, jakie Zachód ponosi. Trumpiści już cisną Bidena, czy nadał jej prawa 51. stanu. U nas ukrainożercy rozkręcają kampanię przeciwko rzekomej ukrainizacji Polski, a lud zaczyna taki przekaz kupować. Incydent w Przewodowie schłodził państwowe relacje polsko-ukraińskie. W społeczeństwie nie jest to jeszcze faza nienawiści, ale niechęci i poczucia niesprawiedliwości, równie groźna dla wspólnej sprawy polsko-ukraińskiej, jaką jest solidarność w obliczu napaści Putina.

Putin sięgnął po wariant zamrożenia Ukrainy chłodem i głodem. Rosja sowiecka zmogła Ukrainę Wielkim Głodem w latach 30. Teraz Putin chce połączyć głód ze zmasowanym ostrzałem miast, wsi, elektrowni. Chce zniszczyć mosty i węzły komunikacyjne i sparaliżować w ten sposób dostawy zaopatrzenia dla ludności cywilnej i wojsk Ukrainy. Pociski do przenoszenia głowic nuklearnych też się przydadzą, gdy wyczerpuje się zapas konwencjonalnych. Liczy, że w końcu Ukraina sama poprosi o zawieszenie broni. Prawdopodobnie Kremlowi nie uda się jednak osiągnąć tych celów, ale święta wesołe nie będą.