Nic o Ukrainie bez Ukrainy

Już po Chersoniu i podczas szczytu G20 na Bali Rosja wystrzeliła znów rakiety wycelowane w obiekty cywilne w Ukrainie. To najnowszy dowód, że Rosji nie wolno ustąpić w sprawie wojny, którą wywołała. Takie jest stanowisko Kijowa, mocarstw zachodnich i większości uczestników szczytu i państw członkowskich ONZ. Agresja musi być potępiona, Ukrainę należy wspierać ze strony świata demokratycznego. Pokój – tak, zgniły kompromis – nie.

Pełna jedność jest nierealna, nawet w UE znalazło się państwo blokujące kolejne sankcje na Rosję – oczywiście są to Węgry Orbána – jednak zgoda panuje w sprawie zasadniczej. Nie ma nikogo, kto by bronił napaści Putina na suwerenne państwo ukraińskie, za to wszyscy chcą, by wojna się skończyła, bo ma fatalne skutki odczuwalne na całej planecie, szczególnie w krajach uboższych.

Za wezwaniami do zakończenia konfliktu, adresowanymi do Kremla, bo przecież to nie Kijów napadł na Rosję, idą działania. W tym duchu wypowiedział się szef szefów amerykańskich sił zbrojnych gen. Milley. W Turcji spotkali się szefowie służb specjalnych USA i Rosji. Oficjalnie w sprawie rosyjskich pogróżek nuklearnych, ale media spekulują, że także w sprawie wymiany więźniów, w tym młodej koszykarki amerykańskiej zesłanej do kolonii karnej. Brittney Griner stała się zakładniczką, gdy oskarżono ją i skazano za posiadanie niewielkiej ilości marihuany.

Nie można wykluczyć, że obaj arcyszpiedzy sondowali się także co do sposobu wyjścia z koszmaru i absurdu, jakim jest awantura wojenna urządzona w Ukrainie przez Rosję Putina. Moskwa nie zdradza jednak oficjalnie gotowości do rokowań. Minister Ławrow, izolowany na szczycie G20 w Indonezji, nazwał stanowisko Ukrainy nierealistycznym. Wkrótce potem Rosja ostrzelała rakietami budynki mieszkalne i instalacje energetyczne od Charkowa po Lwów, a sam Ławrow odleciał z Bali. Komunikat jest więc jasny: Rosja po Chersoniu pokazała znów światu środkowy palec. Taka to ruska „pokojowa” dyplomacja pod zarządem Ławrowa, kiedyś uważanego na Zachodzie za pragmatyka, a dziś rzecznika państwa terrorystycznego, które chce wygrać, siejąc strach.

Przypomnijmy, że Ukraina oczekuje – całkowicie zgodnie z prawem międzynarodowym – że Rosjanie wycofają się ze wszystkich okupowanych terytoriów ukraińskich oraz zaakceptują bezwarunkowo niezależność i suwerenność państwa ukraińskiego, w tym jej prawo do ubiegania się o członkostwo w UE i NATO. Tu okoniem staje Turcja, która usiłuje grać rolę arbitra w sporze Rosji z Ukrainą. Szantażuje Zachód, że nie zgodzi się na przyjęcie Ukrainy do Sojuszu Atlantyckiego, jeśli Zachód nie przestanie wspierać Kurdów. Już usiłuje podpierać się niedawnym zamachem bombowym w Stambule, oskarżając o niego Kurdów, choć Kurdowie zarzuty odrzucają. Turcja odgrywa w tym sensie w NATO rolę, jaką Węgry odgrywają w UE: wspierają Putina ze względu na interes obecnej autokratycznej władzy w obu państwach.

Ławrow odrzucił oczekiwania Ukrainy na szczycie G20 w Indonezji. Nazwał je „nierealistycznymi”. Tym samym dał do zrozumienia, że Rosja nie chce rokowań pokojowych, przynajmniej oficjalnie. Psychologicznie – a to kluczowy element tej wojny – odbicie Chersonia z rąk agresorów zmienia jednak sytuację na polu walki, a w konsekwencji również na polu dyplomatycznym.

Ta zmiana, korzystna dla Ukrainy, oznacza, że naciski na Kreml się nasilą, a twarda część Zachodu może kontynuować jednocześnie pomoc militarną dla Ukrainy i zmiękczać Kreml dyplomatycznie. Sukcesy wojskowe Ukraińców są argumentem dla społeczeństw demokratycznych, że pomoc militarna, choć kosztowna, przynosi pozytywne skutki, czyli podkopuje moralny, polityczny i militarny potencjał rosyjskiej agresji.

Ukraina domaga się również, by Zachód nie paktował z Rosją z pominięciem samej Ukrainy. My w Polsce doskonale rozumiemy to uczulenie Kijowa, bo nasz powojenny los został ustalony w Teheranie, Jałcie i Poczdamie z pominięciem ówczesnych legalnych władz polskich na uchodźstwie. Wysiłek naszych sił zbrojnych walczących z Niemcami wspólnie z mocarstwami zachodnimi został zignorowany politycznie z korzyścią dla Sowietów i ich polskich popleczników. Nie dano nam współuczestniczyć w tworzeniu powojennego porządku. Moskwa zabroniła mimo to polskim komunistom skorzystać z Planu Marshalla, choć początkowo tego chcieli.

Ukraina powinna mieć taką szansę i wystąpić, jak zaleca ONZ, zarazem o wojenne reparacje od Rosji. Jeśli coś tu jest „nierealistyczne”, to kontynuacja agresywnej neokolonialnej polityki Rosji w świecie. Nie zakończy się ona wydobyciem Moskwy z izolacji i dysfamii, jak tylko wycofa wojsko z Ukrainy. Rosja sama się na nią skazuje, gdy napada na sąsiadów i szuka pomocy militarnej w dyktaturach w Iranie i Korei komunistycznej.