Zerowanie Ziobry

Opozycja ma rację: Zbigniew Ziobro powinien odejść z rządu i ze swych wysokich stanowisk. A razem z nim jego „kasta” w resorcie i polityczni pomagierzy w Sejmie. To przez nich Polska nie otrzymuje przyznanych jej unijnych milionów na dalszy rozwój i złagodzenie gospodarczych skutków pandemii. Bo kontestują regułę fundusze za praworządność. Tak powinno się stać, ale czy się stanie?

Przecież Kaczyński, Morawiecki, Szydło od dawna mówią w tej sprawie to samo co Ziobro – że zablokowanie funduszy dla Polski to wina Tuska, „totalnej opozycji”, Niemców sterujących Unią. Tym przekazem umacniają swój elektorat, nieprzekraczający jednej trzeciej społeczeństwa. Codziennie z obozu władzy słychać zaczepki antybrukselskie. Na otwarciu tunelu w Skomielnej nie udzielono głosu przedstawicielowi delegatury Komisji Europejskiej, co jest afrontem i skandalem, jako że modernizację zakopianki współfinansuje Unia. Większość obywateli musi to odbierać z zażenowaniem jako kolejny przykład pełzającego polexitu.

Od dawna słyszymy, że ponoć wszechmocny i wszechwiedzący Kaczyński jest zakładnikiem grupki Ziobry. Dopiero teraz, gdy prawdy o kondycji finansów państwowych nie da się dłużej rozmywać czy podkolorowywać, mamy wysyp spekulacji o dymisji Ziobry. Lepiej późno niż wcale, ale czy w Brukseli uznają, że to wystarczy? Wątpliwe, bo Brukseli nie interesuje, kto kogo trzyma w szachu w obozie Kaczyńskiego, tylko przywrócenie w Polsce rządów prawa.

Nie udało się jej to z Węgrami, lecz to kraj mniejszy niż Polska. Polskę oszczędza się w europejskich mediach, które swoje reflektory kierowały częściej na Orbána niż na Kaczyńskiego. Teraz przyszedł moment krytyczny. Antyunijnych prowokacji w tak dużym kraju członkowskim, przez lata beniaminku integracji, nie da się zbywać w nieskończoność.

Kaczyński stoi przed dylematem, jak odblokować fundusze, nie usuwając z rządu ziobrystów antagonizujących Polskę z Brukselą. Wydaje się, że poszukuje jakiegoś innego rozwiązania niż dymisja ZZ. Bąka coś o „elastyczności”, wysyła do Brukseli nowego ministra do spraw europejskich z raczej nieudaną misją pojednawczą, sugeruje, że zamówi w UE dostawy broni i sprzętu dla naszej armii. Zamiast przywrócenia praworządności proponuje deal: wielkie kontrakty biznesowe w zamian za odpuszczenie sprawy praworządności. Błaszczak już kupuje na potęgę, ale u Amerykanów, to odblokowaniu funduszy europejskich nie pomoże.

Unia powinna trzymać się faktów. Mgliste obietnice nie zmieniają stanu rzeczy: rząd Morawieckiego zaakceptował „kamienie milowe”. Układów w cywilizowanej polityce się dotrzymuje. Polska wstępując do Unii, uznała zasadę dzielenia się suwerennością w określonych dziedzinach. W tym zwierzchnictwo prawa unijnego nad narodowym w ramach traktatu o UE.

Ziobro powinien odejść, jego grupa powinna poddać się wyborczej weryfikacji o własnych siłach, a nie na wspólnej liście z PiS, opozycja demokratyczna w zamian za wstrzymanie deformy sądownictwa może pomóc Kaczyńskiemu uwolnić się od Ziobry. Już raz sam się uwolnił, ale lata lecą i dziś brakuje mu determinacji i siły politycznej. Układ sił i wpływów w jego obozie nie pozwala jednak mieć większych złudzeń. Największym problemem jest nie to, jak wyzerować politycznie ziobrystów, lecz to, jak odsunąć od władzy kaczystów.

To doktryna i praktyka kaczyzmu, czyli zbudowanie pisowskiego państwa w państwie, enklawy do robienia interesów i karier dla partyjnej nomenklatury, jest hamulcem naszego rozwoju i korzystania z dobrodziejstw naszej politycznej i gospodarczej orientacji na Zachód. Deforma Ziobry jest zaś integralną częścią tego państwa w państwie, a próby występowania przed kamerami ministra sprawiedliwości w charakterze ministra spraw zagranicznych nigdy nie wywołały oficjalnego protestu pisowskiego MSZ ani reprymendy ze strony szefa rządu.