Oby Polska nie zginęła
Niepodległość to jest dobra rzecz, dlatego warto jej bronić przed nadużyciami władzy. Nie służy niepodległości, kto wykorzystuje urząd do prywaty, kręcenia lodów, dzielenia społeczeństwa na patriotów takiej czy innej kategorii.
Kto dziś służy niepodległości? Ten, kto nie podważa naszej obecności w świecie zachodnich demokracji i jego ponadnarodowych instytucjach, na czele z Unią Europejską i NATO. A w kraju umie oddzielić interesy narodowe od partyjnych, kiedy trzeba podjąć niepopularne decyzje, np. w walce z inflacją, czającą się na horyzoncie recesją, ociepleniem klimatu albo w celu pozyskania unijnych funduszy i poprawy wizerunku Polski dzięki przestrzeganiu traktatów, które nasz kraj dobrowolnie podpisał.
Nie służy naszej niepodległości hojne finansowanie ugrupowań, organizacji, w tym kościelnych i katolickich, odrzucających jawnie lub pośrednio, pod kłamliwymi pretekstami, partnerską współpracę z Unią. Nie służy pokojowi społecznemu, a więc i niepodległości, wykluczanie z patriotyzmu tych, którzy patrzą władzy na ręce, a gdy trzeba, protestują przeciwko jej błędom, nadużyciom, kłamstwom, łamaniu konstytucji i praw obywateli w niej gwarantowanej. Którzy ostrzegają, że źle się dzieje w państwie polskim.
Raz zdobyta niepodległość w Europie rzadko jest narodom dana raz na zawsze. My wiemy, jak to jest utracić własne państwo w sercu Europy na 123 lata. Wiemy, jak trudno odbudować niepodległe państwo i jak łatwo je znów utracić. Polska międzywojenna upadła pod ciosami niemieckimi i sowieckimi po 21 latach. Odrodzoną i w pełni suwerenną możemy się cieszyć od 1989 r., ale po 2015 radości coraz mniej, a coraz więcej niepokoju.
400 mld dziury w budżecie państwa, zaogniony konflikt z Unią Europejską, blokujący 770 mld zł przyznanych Polsce, autorytarne ciągoty rządzących, flirt ze skrajną prawicą w kraju i UE. Nawet świętowanie niepodległości zamiast łączyć, dzieli. Chyba nie ma drugiego kraju w wolnej Europie, którego obywatele boją się iść na marsz niepodległości w stolicy, bo boją się jego organizatorów i części uczestników, czyli współobywateli kopiących kobiety i podpalających racami prywatne mieszkanie. Nie ma wielkiej przyszłości kraj, w którym obywatele są tak podzieleni, że nie potrafią i nie chcą wspólnie świętować niepodległości.
Komentarze
A teraz jeszcze nowy pomysł Ziobry – kolejny krok w kierunku państwa wyznaniowego.
Kontrowersyjny projekt ustawy Solidarnej Polski czeka już na pierwsze czytanie w Sejmie. Wnioskodawcy chcą, aby karze podlegał ten, kto bierze udział, jak to określono, w prześladowaniu chrześcijan. Przeciwnicy tego pomysłu argumentują, że prześladowani będą ci, którzy krytykują to, co w Kościele dzieje się złego.
https://natemat.pl/448156,ustawa-w-obronie-chrzescijan-juz-w-sejmie-to-projekt-solidarnej-polski
Wybrany komentarz:
Ustawa jest bardzo prosta w swoim przekazie – katolicki kler dostaje od wuja Ziobry nieograniczone prawo do pokus, ale jakikolwiek komentarz w temacie to zamach na religie
PiS rozumie niepodległość po gówniarsku – niepodlegle jest wtedy gdy jest tak jak pan Jareczek uważa.
Tzw. marsz niepodległości jest dla mnie miarą upadku naszego życia publicznego. Ulice stolicy opanowują brunatne hordy wznoszące nienawistne okrzyki.
Gdzie żeśmy szli tam żeśmy doszli…
@ sławczan:
„Gdzie żeśmy szli tam żeśmy doszli…”
To by było pół biedy. Obawiam się , że Wielki Marsz dopiero się zaczyna.
https://www.youtube.com/watch?v=Gu72j0joJpU
Niesiołowski: Jedną prośbę mam do Pana Boga – żebym doczekał procesu,
PiS-owskiej Norymbergi…
– to marzenie niejednego Polaka w dniu Niepodległości …
Oznaka najwyzszego patriotyzmu jest zgoda narodowa.Zachwiana ona jest przez rzadzaca prawice przy wydatnej pomocy KK.Ostatni projekt ustawy o ochronie chrzescijan(bzdurny Projekt) powinien miec zapis o „bezwzglednym zakazie mieszania sie KK do polityki”.Moze to doprowadziloby do obnizenia nienawisci wPolsce i wiekszego poczucia patriotyzmu.Sa to pobozne zyczenia ,szczegolnie po ostatnich wystapieniach prezesa.
Historia znowu gra z Polską w cymbergaja. Podobnie jak z Konstytucją 3 Maja. 30 lat postępu a potem czarna dooopa. Teraz też. Jak coś zaczyna działać to Suweren czuje że dosyć tego dobrego i wybiera taki PiS albo inną gadzinę. Chyba naprawdę mamy przerąbane!
Premierka Meloni – kumpela katofaszysty Bąka – śle mu pozdrowienia i „życzy udanej manifestacji” … a włoski rząd: minister obrony zakładał Braci Włoskich, wiceminister infrastruktury imprezował ze swastyką, podsekretarz w ministerstwie pracy chciał nazwać park imieniem Mussoliniego.
„Duce zawsze w moim sercu” – to ich znak rozpoznawczy.
„– My kochamy Włochy – mówi restaurator od Amaro del Duce.
– Kiedy rano wstajemy, jeszcze przed pocałowaniem żony oddajemy hołd Duce”.
A jak na wygraną Meloni zareagowały polskie władze? Mateusz Morawiecki, premier: „Osobiście cieszę się i gratuluję z całego serca zwycięstwa Giorgii Meloni. Wygląda na to, że w Europie nadchodzi czas zmiany”.
Marcin Wójcik, minister w kancelarii premiera: „Prawica wygrywa wybory we Włoszech! Kończy się nienormalność w UE. Kończą się powoli rządy manipulantów i szaleńców w KE”.
Janusz Kowalski, wiceminister rolnictwa: „Prawica włoska wygrywa! Prawica w UE rośnie w siłę. Odzyskamy UE dla narodów państw członkowskich UE. Pokonamy komunistów, lewactwo i lobby LGBT – wszystkich, którzy niszczą naszą cywilizację”.
Jawny neofaszyzm już w bramie…
To dziwne święto. Najpierw nie bardzo wiedziano czy świętować 7 , 10, 11? Wybrano tę ostatnią datę, ale świętem państwowym i dniem wolnym od pracy został dopiero w 1937. Potem PRL to wiadomo. W 1990 wróciło i mieliśmy krótko dwa święta państwowe bo jeszcze nie zlikwidowano 22 lipca (dawniej Wedel). Komorowski coś próbował, ale nie wyszło. Ja nie uczestniczę w marszach i mszach, ale flagę polską wraz z unijną wywieszam. Ale jak w najbliższych wyborach opozycja przegra pozostanie tylko flaga unijna. Zaś jako wielkopolanin w to święto polecam rogala marcińskiego.
@ mwas:
„Komorowski coś próbował, ale nie wyszło.”
Bo już było za późno. Niestety funkcję strażników historycznej pamięci państwo nasze wcześniej oddało Korporacji Katolickiej i pogrobowcom ONR. I tak możemy sięcieszyć, że nie udało się wymazać z historii Daszyńskiego.
Poza tym sądzę, że należy rozwiązać IPN.
Juz w 1937 było mnóstwo dyplomatycznego zamieszania. Ambasadorzy polscy w państwach zachodnich słali rozpaczliwe depesze do MSZ z pytaniem: co maja robic? Na Zachodzie swietowano rozejm w Compiegne i nie bylo mowy, aby jakis dyplomata pokazał sie w tym dniu w polskiej ambasadzie:))) Podobny dylemat mial polski ambasador w Paryzu w 1997, czego bylam swiadkiem. Nie odbyła sie wiec feta w ambasadzie 11-go, tylko dwa dni później:)))
Przemówienie tego pajaca debilne… niedościgły prymityw…
Zgadzam się, że pieniądze należy wydawać rozsądnie, a szczególnie te zabrane obywatelom.
Tymczasem 400 miliardów na zbrojenia, bo to głównie te wydatki generują zadłużenie kraju, to ponad 10 tysięcy złotych na mieszkańca Polski.
Od tego będą przyrastać każdego roku odsetki, i tak w nieskończoność.
Tymczasem telewizja transmituje uroczystości z okazji 104. rocznicy odzyskania niepodległości.
Symbolem jest Grób Nieznanego Żołnierza.
Nieznany Żołnierz przeniesiony do Warszawy ze Lwowa, z cmentarza lwowskich Orląt.
Nie ważne kim był ten żołnierz, gdzie się urodził i kim byli jego rodzice, najważniejsze jest w tym symbolu, że jest to Żołnierz Nieznany. Tak to określił jeden z przedwojennych purpuratów w czasie jednej z uroczystości i to ma głęboki sens.
Znowu debil skretyniałego dziada odznaczył orzełkiem…
mwas
11 LISTOPADA 2022
10:26
Z ciężkim sercem wywiesiliśmy flagę.
Rogale upieczone. Koncerty pieśni patriotycznych. 7 Bieg Niepodległości. Zaliczone wspólnym rodzinnym wysiłkiem
Ale wszystko pozbawione radości.
Dominuje poczucie beznadziei.
Właśnie rusza Marsz Niepodległości w Warszawie. Marsz polskich patriotów, a nie faszystów, jak mówią i piszą niektórzy źli ludzie
Słucham przemówienia Jarosława Ka o niepodległości Polski i sprawozdaję moje wrażenia.
Szef jest mocno spięty, zdenerwowany, często się zacina i mlaska (PESEL robi swoje), myli np. niepodległość z niebezpieczeństwem, następnie niewprawnie to prostuje. Są to literówki, ale wskazują na jego podenerwowanie i ciężar odpowiedzialności, który go nadmiernie ciśnie, pomniejsza.
Cała ta przedmarszowa mowa, której w tej chili słucham, to jeden wielki wyrzut w stronę tych, którzy zagrażają naszej niepodległości, którzy chcą nas wziąć pod swój but (ulubiona metafora Kaczyńskiego). Mowa pełna aluzji, insynuacji i historiofizycznych rozważań skierowanych w stronę tych, którzy chą nam przeszkodzić ale my nie ustąpimy, czyli unionistów.
Poza tym jest to słowotok, zbiór zdań, ogólników, aluzji, mglistych insynuacji, haseł i popularnych przeciwstawień, które z powodzeniem mógłby wygłosić bot wyposażony w odrobinę AI.
TJ
@NH
Nieprawda. Kto raz zobaczył i posłuchał np. Bąkiewicza, i rozumie znaczenie terminu faszyzm, nie ma wątpliwości, że szpica tego marszu to agresywni neofaszyści, którego ch dziadkowie na własnej skórze zaznali, co to faszyzm i nazizm. To straszne, że pan nazywa ich patriotami, bo patriotyzm nie ma nic wspólnego z agresysywnym, wykluczającym i rasistowskim nacjonalizmem.
Dotychczas nie brataliśmy się z faszystami, a inne systemy zostały dostosowane do naszych potrzeb.
Hasło „Za wolność naszą i waszą” jest już historyczne.
Po pierwsze przyniosło Polsce straty, a naszych rycerzy Napoleon wysłał za ocean do tłumienia buntu tubylców. Samo Księstwo Warszawskie to nie było to o co chodziło.
Zatem należy samemu zadbać o siebie i tak kształtować stosunki z zagranicą aby swojej sytuacji nie pogarszać. Do rozliczeń rachunków krzywd daleka droga. Nie należy jednak zapominać o tragediach do których doprowadzili naszych rodaków nasi sąsiedzi, bo to dopiero byłaby narodowa tragedia
„Odwieczny PiS.
Skąd wziął się w nas gen samozagłady?
Znakomity esej prof. Andrzeja Romanowskiemu…
„Regularnie spychano sprawę polską na niższy poziom – aż do zagłady państwa. Państwa, którego nie kochaliśmy. W polskim pędzie wolnościowym działał zawsze gen samobójczy.
Odpowiedź na pytanie, dlaczego PiS mimo tylu afer i tylu dowodów niedołęstwa utrzymuje tak wysokie poparcie, wydaje się oczywista: Polacy PiS lubią. Tu i ówdzie nawet kochają, i to z domieszką szaleństwa, lecz przede wszystkim lubią – wszak PiS jest swój, „gdy kradnie, to się dzieli”, stworzony na nasz obraz i podobieństwo, prawdziwa emanacja polskości!
Czy naprawdę tacy jesteśmy?
Koncentrując się na naszym „tu i teraz”, rzadko sięgamy do historii, nawet tak niedawnej jak „Solidarność”, z której przecież – choćby tylko deklaratywnie – PiS się wywodzi. Tym bardziej zaś nie sięgamy do historii całego polskiego tysiąclecia. A przecież – czy to nie jej produktem jest dzisiejszy człowiek PiS-owski?
Mało kto, prócz specjalistów, zapuszcza się w przeszłość tak głęboko. Dzieje wcześniejsze niż te, którymi zajmuje się IPN, pozostają poza zasięgiem polskich sporów o historię. Co najwyżej powodują dumę z owego „imperium Rzeczypospolitej”, by przywołać tytuł (bardzo PiS-owski) ostatnio wydanego tomu popularnej syntezy prof. Andrzeja Nowaka. Przeciętny Polak ma o polskiej przeszłości pojęcie patriotycznie poprawne i generalnie mgliste. Słyszał on oczywiście o chrzcie Mieszka, rozbiorach, powstaniach i bitwie pod Grunwaldem, jednak sens polskich dziejów zdaje się dlań zamykać głównie w formule, że są one okropnie stare.
(…)
Ale polskie tradycje państwowe są nie tylko krótkie. Są także niekonieczne. Polski bowiem mogło nie być, tak jak może jej nie być znowu. Bo Polska jest dla świata niekonieczna. I jest krucha. Przed z górą dziesięcioma wiekami nie było żadnej konieczności, by w ogóle powstała.
(…)
Cóż to bowiem za paradoks: im bardziej Polska była wieloreligijna, tym bardziej chciała być katolicka! W oczywisty sposób wzmagało to odwieczną kruchość niekoniecznego państwa, przy czym od drugiej połowy XVII w. stało się już kursem na jego upadek i rozpad. Olbrzymią odpowiedzialność ponosi tu polski Kościół rzymskokatolicki.
(…)
Jakże złudne były zatem oczekiwania, że katolicyzm wpłynie na spójność państwa, że będzie nas łączyć z Europą. W rzeczywistości stał się siłą destrukcyjną, a na zewnątrz – antyeuropejską. Chrześcijaństwo (jeszcze nie podzielone) zbudowało niegdyś Polskę, katolicyzm (potrydencki) doprowadził do jej upadku.
Niemniej kruchość była i tak od samego początku immanentną cechą polskiej państwowości. W XVII w. nieustanne wojny, nie zawsze konieczne, wykrwawiały naród, a niezliczone bitwy, nawet zwycięskie, nie prowadziły do sukcesów dyplomacji. Wcześniej, przez pierwszych 350 lat, państwo jako względnie jednolity organizm istniało tylko 170 lat (okresowo od X do XII w.). Potem, poczynając od XIV w., byliśmy niepodlegli tylko 400 lat. Z tym że u schyłku tego czasu (od drugiej połowy XVII w.) Rzeczpospolita stanowiła w istocie konglomerat państewek magnackich, z bardzo słabą władzą centralną – czy zatem naprawdę istniała? Jeszcze gorzej działo się zaś potem. Od pierwszych dekad XVIII w. królowie Polski byli już wybierani przez obcych, najpierw przez Szwecję, potem przez Rosję (Stanisław Leszczyński, August III, Stanisław August). A w XIX w. byli wprost cesarzami Rosji (Aleksander I, Mikołaj I i wszyscy ich następcy). Przy tym w rezultacie powstania w XVIII w. Rosji Piotrowej, „europejskiej”, Polska straciła swą misję cywilizacyjną (w którą wierzyła, ale której niekoniecznie była wierna), znalazła się w politycznej i cywilizacyjnej próżni. Zawieszona między Zachodem a Wschodem, zaczęła się szamotać.
Bo państwo to, żyjące w dystansie wobec Europy, dopiero w XVIII w. z trudem się europeizujące, państwo, którego w roli cywilizacyjnego łącznika zastąpiła Rosja, przestało być Europie potrzebne. Ale czy Europa mogła czuć z nim solidarność? Zachwycająca nas dziś kultura sarmacka była oryginalnym wynalazkiem Rzeczypospolitej, jednak dla ówczesnej Europy była czymś dalekim i obcym.
(…)
Czy więc naprawdę trzeba się dziwić, że wymazanie chrześcijańskiego królestwa z mapy chrześcijańskiego kontynentu nie wzbudziło w XVIII-wiecznej Europie powszechnego potępienia, czy choćby tylko żalu? A był to przecież jedyny taki przypadek w dziejach powszechnych – podobnych likwidacji dokonywali w przeszłości tylko muzułmanie: Arabowie bądź Turcy. Dziś można do woli narzekać, że oświeceniowa Europa odeszła od chrześcijańskich korzeni, ale ta europejska obojętność ostatecznie tylko przypieczętowała nasz rozbrat z otaczającym światem. Samiśmy dokonali tego rozbratu. Nie tylko Fryderyk Wielki uznawał nas za Irokezów.
Z Europą mogło nas łączyć tylko rządne, kierujące się własną racją stanu, a z czasem też tolerancyjne państwo. Tymczasem od XVII w. przewija się przez polskie dzieje pogarda do swojego państwa. Czy pamiętamy obsesyjny lęk szlachty przed wprowadzeniem w Polsce absolutum dominium? Czy pamiętamy jej przekonanie, że „Polska nierządem stoi”? Albo nienawiść do wszelkich reform: w czasach Jana Kazimierza do elekcji vivente rege (za życia króla), w czasach Augusta II do wzmocnienia władzy monarszej, w czasach Stanisława Augusta do pierwszego polskiego rządu – wprowadzonej przez Rosję Rady Nieustającej? Czy pamiętamy polskie rokosze, od tego najbardziej niewinnego, „wojny kokoszej”, jeszcze z 1537 r., aż po ten najstraszliwszy, rokosz Lubomirskiego, gdy w bitwie pod Mątwami w 1666 r., wyrżnęło się wzajemnie trzy tysiące szlachty? Czy pamiętamy rozmaite polskie konfederacje? Konglomerat państewek magnackich doprowadził do sytuacji z początku XVIII w., gdy w Polsce istniały dwa polskie państwa i dwaj polscy królowie.
W stuleciu tym, zamiast wzmacniać państwo (niechby pod rosyjskim protektoratem, który – było nie było – gwarantował jego niepodzielność), uderzaliśmy w państwo. Jak gdyby na wzór XI-wiecznej reakcji pogańskiej, nieustannie wstawaliśmy z kolan. Rzecz jasna, zawsze miało to skutki porażające: po wymierzonej w polskiego króla konfederacji barskiej nastąpił pierwszy rozbiór, po wymierzonej w Rosję Konstytucji 3 maja – drugi rozbiór, po wymierzonej we wszystkich insurekcji kościuszkowskiej – trzeci rozbiór. Regularnie więc spychano sprawę polską na relatywnie niższy poziom – aż do zagłady państwa. Państwa, którego nie kochaliśmy. W polskim pędzie wolnościowym działał zawsze gen samobójczy. Tadeusz Korzon zauważał go już w ostatnich latach panowania Jana III Sobieskiego.
Wiek XVIII to trzeci już polski przełom – po wiekach X/XI, oznaczających świt państwowości, i wieku XIV, dokonującym zmiany wektora, tworzącym początek cywilizacyjnego rozkroku. Postępujący przez całe stulecie proces utraty niepodległości objął kilka pokoleń i z punktu widzenia pojedynczego człowieka był niemal niezauważalny. Cesje terytorialne za Stanisława Augusta nie od razu były nazywane rozbiorami i nawet ostatni, trzeci rozbiór nie wywołał powszechnego wstrząsu – „Pamiętniki” Jędrzeja Kitowicza świadczą, że 1795 r. przywitali Polacy hucznymi balami. Ale i na odwrót: odzyskanie niepodległości w 1918 r. Polacy przywitali z niepokojem, z chłodem iście listopadowym. Jakże często własne państwo było nam obojętne. Jak łatwo urządzaliśmy się w nowej politycznej rzeczywistości. Dzisiaj też się urządzamy – w państwie PiS.
A jednak w 1815 r. pojawiło się znów państwo polskie. Wskrzeszone przez Rosję Królestwo Polskie wzbudziło entuzjazm, widoczny w pieśni „Boże, coś Polskę”. Ale z biegiem czasu ujawniał się obcy duchowi narodowemu charakter tego państwa, a i sami Polacy odkryli, że jednak nie odpowiada ono ich aspiracjom. W istocie, Królestwo Polskie było karykaturą dawnej Rzeczypospolitej, nie miało Poznania, Krakowa i Wilna. Jeszcze większą karykaturą, zupełnym już karzełkiem, była zaś Rzeczpospolita Krakowska. A przecież tak Królestwo Kongresowe, jak Wolne Miasto Kraków były polskimi państwami. I oba zostały szybko zniszczone. Polskimi rękami – przez powstania.
O tym wszystkim pisano wielokrotnie, zwracano uwagę na straszliwą cenę kolejnych polskich zrywów. Ale powtarzalność postaw układała się stale w ten sam, samobójczy schemat. Bo przecież także powstanie styczniowe, też wszczęte przez jedno radykalne stronnictwo jeszcze młodszych niż tamci dwudziestolatków, powstanie niedysponujące żadną gwarancją któregokolwiek europejskiego państwa, było od początku skazane na klęskę. Największym sukcesem powstańczej dyplomacji było wszak uzyskanie od Napoleona III słynnego „durez” – trwajcie… O ile jednak powstanie listopadowe było przynajmniej prowadzone przez regularną armię, powstanie styczniowe wiodła już tylko partyzantka. O ile zaś tamto było reakcją na przykręcanie śruby, to było reakcją na liberalizację: na polonizacyjne reformy Aleksandra Wielopolskiego. Zawsze więc byliśmy niezadowoleni. Ostatecznie, jak powstanie listopadowe spowodowało likwidację atrybutów państwowości, Wojska Polskiego i Sejmu, tak powstanie styczniowe otworzyło wrota rusyfikacji. Z każdym polskim zrywem sprawa polska spadała w coraz głębszą przepaść.
A powstanie warszawskie, które – jak pisał Paweł Jasienica – było „militarnie zwrócone przeciw Niemcom, demonstracyjnie przeciw Anglosasom, politycznie przeciw Sowietom, a faktycznie przeciw Polsce”? Jakże naiwna była polska pycha, że robimy to wszystko dla Europy, by – jak śpiewano w „Warszawiance” – „krok spóźnić olbrzymowi, co chce światu pęta nieść„. W rzeczywistości miarę patriotyzmu dyktowali zawsze w Polsce młodziutcy radykałowie („bohaterskie dzieci”), a lęk przed oskarżeniem o brak patriotyzmu paraliżował działaczy starszych i umiarkowanych.
Tymczasem dla restytucji trzech polskich państwowości w XX w. nie trzeba było wstawać z kolan. O pojawieniu się w 1918 r. II Rzeczypospolitej zadecydował wynik I wojny światowej, o pojawieniu się w 1945 r. Polski wasalnej – wynik II wojny światowej. Również III RP nie powstałaby bez sowieckiej pierestrojki. Zaistnienie wszystkich tych formacji państwowych zawdzięczaliśmy więc zawsze okolicznościom zewnętrznym, własne starania miały znaczenie raczej drugorzędne. Lecz mimo wsparcia Europy dla niepodległości Polski oba nasze państwa, międzywojenne i powojenne, musiały dla niej pozostać obce”. (…)
cdn
Naród wierzący w Golgotę
Wybrał na wodza idiotę
cd
„II Rzeczpospolita musiała upaść – przeczuwał to sam jej twórca, Józef Piłsudski. Polska Rzeczpospolita Ludowa upaść nie musiała, bo była oparta na potężnym mocarstwie, tymczasem jej kruchość, nieledwie iluzoryczność, była jeszcze większa, bo byt zawsze zależał od hegemona. Przy tym polska obecność na ziemiach poniemieckich, nazwanych odzyskanymi, Europę raczej szokowała. No i „Polska Ludowa” była forpocztą komunizmu – w razie wojny z Zachodem jej wojska miały zająć Danię. W swym pierwotnym założeniu (potem jednak rewidowanym) była więc ta Polska państwem antyzachodnim, antyeuropejskim.
Przy tym wszystkim zarówno Polska międzywojenna, jak Polska powojenna nie były w stanie wypracować patriotyzmu państwowego. Ta pierwsza wyłączyła z takiej postawy mniejszości narodowe, ale i wśród Polaków, mimo usiłowań władz sanacyjnych, wykształciła równoważny z państwowym patriotyzm narodowy. Ta druga, zmagając się z rewizjonizmem niemieckim, była – jak się rzekło – przyczółkiem sowieckim, a tego naród nie mógł przyjąć. W każdym razie prawidłowość z czasów przedrozbiorowych okazywała się raz jeszcze aktualna: Polacy nigdy nie lubili własnego państwa. Jakiekolwiek by ono było.
I tak dochodzimy do III Rzeczypospolitej. W kontekście polskich dziejów była ona cudem. Ziściło się to, co siedemset lat temu, na początku XIV w., zostało odrzucone, i co teraz uległo jeszcze zwielokrotnieniu. Jako „heart of Europe” Polska ulokowała się rzeczywiście w sercu Europy – zaraz po największych potęgach: Niemczech, Anglii, Francji, Hiszpanii, Italii. Po raz pierwszy w dziejach znaleźliśmy się w Europie karolińskiej – tej, której granice wytyczył w VIII w. Karol Wielki. Jesień Ludów 1989 r. stała się piątym już przełomem w dziejach Polski, ale był to przełom najgłębszy, mający wszelkie cechy trwałości. Polska udokumentowała tę trwałość akcesją do NATO (1999) i Unii Europejskiej (2004). Wróciliśmy do Europy, i to większej niż kiedykolwiek! I Europa znów nam zaufała! I znów zaufała na wyrost.
„Każda kolejna klasa rządząca w naszym kraju doprowadzała do zguby własne państwo”. W grudniu 1970 r. powtarzał te słowa stary komunista Władysław Gomułka. Dziś władający w Polsce PiS nieustannie rozprawia się z tym, co w 1989 r. udało się Polakom osiągnąć: z niepodległym, demokratycznym państwem prawa. Państwo to PiS szkaluje, ośmiesza, oskarża o całe zło, obrzuca obelgami typu „postkomunistyczne monstrum”. Co z tego wynika? Ano to, że dzieje tego państwa – marzenia kilku pokoleń Polaków – dobiegły kresu. Trwało ono i tak długo: 26 lat, dłużej niż II Rzeczpospolita… Czy pamiętając o polskiej historii, mamy prawo domagać się więcej?
W miejsce III RP stworzył PiS nieudolne państwo partii. I demonstruje, że Polska wcale nie jest europejska. Mateusz Morawiecki powiada to otwarcie: „My chcemy w Polsce rządzić się po naszemu, po polsku!”. Dokładnie to samo musieli mówić tysiąc lat temu zbuntowani przeciw Europie polscy poganie – i nie wydaje się, by ta analogia była ekstrawagancka. Rujnowanie przez Polskę europejskiego porządku prawnego ma przecież wszelkie cechy barbarzyństwa, a wcześniejsze, i do dziś trwające, polskie praktyki lustracyjne naruszają najgłębsze zasady prawa rzymskiego.
Polski Kościół, ograniczający swe nauczenie do sprzeciwu wobec aborcji i in vitro oraz kultu św. Jana Pawła, ma zaś niewiele wspólnego z chrześcijaństwem.
Lub raczej: wspólny z chrześcijaństwem ma tylko obrzęd i ceremoniał. Ten Kościół dopiero co piętnował polskie państwo wszędzie tam, gdzie dbało ono o dobro wspólne (miało bowiem dbać tylko o dobro katolickie), oraz wszędzie tam, gdzie starało się wyrównać krok z Europą (Europa była bowiem „laicka”). Nie bez przyczyny polski Kościół tak gorąco popiera PiS, a metropolita krakowski Marek Jędraszewski dokonuje sakralizacji świeckiej polityki. Takie jest oblicze dzisiejszej reakcji pogańskiej. Łagodnej – bo nie zabija się ludzi, nie ma nawet więźniów politycznych (PRL przez długie lata też ich nie miała), a przecież, jak w XI w., dokonującej porównywalnych zniszczeń.
PiS-owskie wstawanie z kolan nie kieruje się przeciw zaborcy, lecz raz jeszcze przeciw własnemu państwu. Oraz przeciw Europie. Jeżeli zaś wstawanie z kolan dokonywane od XVIII do XX w. było lekkomyślnością, obecne, z wieku XXI, jest zbrodnią. Można powiedzieć: siedemset lat temu to samo – niszcząc państwo Wacławów i sprzymierzając się z poganami – robił Łokietek! Ale to złuda: dziś brak już alternatywy wschodniej. Może gdyby nasi przodkowie byli mniej katoliccy, gdyby umieli przyjąć ludzi Wschodu jako braci, a nie poddanych drugiej kategorii, sytuacja byłaby inna, niemniej alternatywy wschodniej nie ma i Polska nie jest w stanie uciec od Europy. A jednak PiS, biorąc marzenia za rzeczywistość, usiłuje stworzyć odpowiedniki opcji wschodniej: najpierw w postaci Międzymorza i Trójmorza, potem międzynarodówki skrajnej prawicy. Tradycyjny polski rozkrok między Zachodem a Wschodem stał się PiS-owską groteską. Oraz przekształcił się w igranie bytem Polski i próbę rozsadzenia Unii od środka. To nowość: dawna Polska, nawet oddalona od Europy, nigdy nie działała na jej szkodę, bywało nawet, że jej broniła. Dopiero dziś stała się warchołem i chuliganem Europy, a cała jej energia idzie w to, by ją oszukać. Czy mogliśmy się spodziewać takiego upadku i takiej moralnej nędzy?
Mogliśmy. PiS jest dziecięciem polskiej tradycji. Wyrasta z tego jej segmentu, który nazywam tu odwiecznym PiS-em, a który, idąc od XI-wiecznej reakcji pogańskiej, polega właśnie na poniewieraniu własnym państwem i na odwracaniu się od Europy. A także na postawieniu wojowniczości i konfliktu ponad myślą państwową i dyplomacją. Podczas jednak gdy PiS odwieczny rządził się siłą raczej inercji, może i lenistwa, a czasem patriotycznego, lecz bezmyślnego odruchu, PiS obecny dysponuje dyktatorską władzą swego naczelnika, a w swych poczynaniach jest planowy i zdeterminowany. Co znaczy, że dokonuje destrukcji narodu. Nie powinno dziwić dzisiejsze powstanie w miejsce Polski dwóch nienawidzących się wzajemnie plemion. Ani ideologiczny, wyznaniowy charakter państwa – czyż nie w tym kierunku zmierzał, nie bez przyczyny tak dziś czczony, ksiądz Piotr Skarga?
Nigdy więc (poza zaborcami, a i to nie zawsze) nie mieliśmy władzy tak bezwzględnie antynarodowej. Co za hańba. Polskie rządy mogły zboczyć z traktu racji stanu (jak w 1938 r., gdy zajęły Zaolzie), mogły też realizować politykę nie własną, lecz hegemona (jak w 1967 r., gdy zerwały stosunki z Izraelem), nigdy jednak nie działały aż tak na przekór polskiemu interesowi – takiemu, jaki został sformułowany na danym etapie historii. Tymczasem, skoro Polska istnieje w Europie, to przy polityce antyeuropejskiej może Polski (bo przecież nie Europy) nie być. Jak nie Polski jako narodu, to Polski jako państwa. Jak nie Polski jako państwa, to Polski jako państwa niepodległego. W przeciwieństwie do Francji czy Anglii, w przeciwieństwie nawet do rozdrobnionych w przeszłości Niemiec czy Włoch, peryferyjna Polska, obecna na mapie krótko i z przerwami, nie dysponuje tym podstawowym atutem, jakim jest konieczność istnienia. W XIX w. Europa bez Polski rozkwitała. W XXI w. Polska istnieje i przyprawia Europę o ból głowy.
Likwidacja XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej zajęła Europie raptem dwa-trzy lata. Stało się to w czasie głębokich wstrząsów na kontynencie, które wywołała Wielka Rewolucja Francuska. Dziś pokłady antyeuropejskiej rewolucji również czają się we Francji (sukcesy Marine Le Pen), a przeciągająca się wojna Rosji z Ukrainą zaczyna kruszyć ład międzynarodowy. PiS nawet gdy dziś udaje, że powraca do Europy, to wiadomo, że jutro wznowi z nią kłótnię, bo bez kłótni nie umie żyć i musi stale wstawać z kolan. Polska przedrozbiorowa zmęczyła Europę w miarę upływu stuleci. Czy Polska obecna zmęczy Europę w miarę upływu dziesięcioleci?
Porównanie dzisiejszej sytuacji z katastroficznym scenariuszem XVIII-wiecznym jest może przesadne, ale zadomowiło się już w publicystyce. Prawda, że taki scenariusz wydaje się wciąż odległy, ale też nie ulega wątpliwości, że przez swą politykę godnościową i antyeuropejską PiS wmontował w Polskę mechanizm samozniszczenia. A to Polakom się podoba, bo PiS wyrasta z odwiecznego PiS i udatnie odwołuje się do zadomowionych tradycji destrukcyjnych i samobójczych. PiS-owski nowotwór złośliwy, żerując na tkankach, które już wcześniej były chore, dokonuje wciąż nowych przerzutów. Czy zatem następne szanse otworzą się dla Polski za kolejnych siedemset lat? I czy odwieczny PiS jest naprawdę emanacją polskości?”
Dawno nie czytałem tak esencjonalnie doniosłego tekstu.
To ten prawdziwy HiT a nie bełkot czarnkowych trolodytów.
To prezent-ostrzeżenie na dzień Niepodległości, który nie jest świętem zdrowych na umyśle Polaków. Jest dniem żałoby i żalu, że pisdny nowotwór trawi Polskę.
[boldy moje]
Cały tekst w wyborcza pl.
Opowiadanie historii nie powinno być takie smutne jak powyżej.
Ja wybieram tylko zwycięstwa i dziwię się ponurakom. Zatem od pewnego czasu każdą opowieść zaczynam od wspólnego z Rosjanami zdobycia Berlina. Potem jest zwycięstwo pod Grunwaldem. Nie pomijam wypędzenia Szwedów i obrony przed Turkami.
Czy to nie lepiej, atoli
@ Jacek NH
„Marsz polskich patriotów, a nie faszystów, jak mówią i piszą niektórzy źli ludzie”
Znaczy że ja nie jestem polskim patriotą bo nijak do mnie nie przemawia świętowanie niepodległości polegające na rzucaniu w innych obelg, kamieni i rac. I nijak nie mogę zrozumieć że konieczną manifestacją patriotyzmu jest chuligaństwo. Dobrze głównego patriotę Bąkiewicza podsumowała weteranka Powstania : Milcz chamie !
Ani Piłsudski , ani Dmowski aniołami nie byli ale myślę, że obaj muszą się w grobach przewracać w czasie tych „marszów niepodległości”
Kraj nie może być niepodległy, jeśli nie jest zdolny do samodzielnego i efektywnego zarządzania swoimi zasobami. Polska tę zdolność utraciła w XVIII wieku i do dziś jej nie odzyskała.
W 1918 roku stała się państwem niepodległym tylko dlatego, że dwóch zaborców przegrało wojnę, a u trzeciego wybuchła rewolucja. Ta niepodległość szybko skończyła się dyktaturą, a następnie przegraną wojną, po której też tylko wola mocarstw zadecydowała o tym, że nie zostaliśmy republiką ZSRR. Po 1989 zaś szybko wróciły te same upiory, które 200 lat wcześniej doprowadziły do zaborów – stosunki społeczne rodem z folwarku i kontrreformacyjny katolicyzm. Wejście do UE tylko na chwilę odwróciło ten trend. W 2015 wrócił on z podwójną siłą i trwa do dziś.
W Polsce wciąż rodzi się wielu zdolnych ludzi, którzy wciąż mają tu warunki, aby swoje zdolności – przynajmniej do pewnego stopnia – rozwijać. Jako społeczeństwo nie jesteśmy jednak zdolni do budowania systemów, które umożliwiłyby wykorzystanie ich potencjału. Po „wielkiej emigracji unijnej” szef pewnej zachodnioeuropejskiej firmy technologicznej stwierdził, że Polacy są genialni na etapie szukania nowych rozwiązań, ale praktyczną realizacją projektu – planowaniem, organizacją, procedurami itp. – muszą się zająć „miejscowi”, bo Polacy tego nie potrafią. Symptomatyczny jest też przykład Lewandowskiego, który do pełnego rozwinięcia skrzydeł potrzebował sprawnej niemieckiej machiny – od systemu treningów po doskonale zgraną drużynę.
Cóż, wygląda na to, że życie pod obcym zarządem jest dla Polaków opcją niejako naturalną… Dlatego tak wielką szansą była dla nas Unia Europejska. Owszem, staliśmy się „krainą montowni i podwykonawców” dla zachodnich gospodarek , ale zdolny Polak może projektować nowe silniki do BMW w niemieckiej centrali tak samo, jak Niemiec, a i w Polsce pojawiło się wiele dobrych miejsc pracy. Taka „podległość” daje szanse na rozwój i zmianę mentalności społecznej.
Zmiana ta wymaga jednak pokoleń, tymczasem przyszłość UE stanęła pod znakiem zapytania, a przyszłość Polski w UE – pod jeszcze większym (jeśli Kaczyński wygra 3 kadencję, zrobi Polexit). Za to coraz częściej pojawia się wizja „Międzymorza”. Wczoraj Arestowicz, znany doradca Zelenskiego, mówił o wielkiej unii Ukrainy, Polski, Białorusi i Pribaltiki, co wzbudziło entuzjazm w polskim necie. Trudno być optymistą w ten ponury, listopadowy wieczór.
@leśniczy
11 listopada 2022
10:02
Śmieszy mnie polska kretynoprawica, która jest zachwycona panią Meloni i innymi prawicowymi nacjonalistami z Europy Zachodniej, nie rozumiejąc, że oni potrzebują frajerów z Polski tylko po to, aby przekształcić Unię Europejską w „Europę ojczyzn”, a na takiej „Europie ojczyzn” najwięcej stracą kraje byłego bloku wschodniego.
Wielu mieszkańców starej Unii tęskni za czasami EWG, kiedy to Włosi produkowali fiaty, Francuzi – peugeoty, a Niemcy – volkswageny, no i gdy zrobili sobie wspólny rynek, konsumenci zyskali większy wybór, a producenci – zdrową konkurencję stymulującą do rozwoju. To wszystko runęło po upadku komunizmu, gdy nastała globalizacja, a EWG już jako UE poszerzyło się o Europę Wschodnią, do której przeniesiono miejsca pracy, w wyniku czego utracili je Włosi, Francuzi i Niemcy.
Oczywiście „to se ne vrati”, bo globalizacja poszła za daleko, a firmy takie Fiat czy Peugeot już same nie wiedzą, do kogo należą, i czy przypadkiem nie w całości do Chińczyków. Niemniej jednak te sentymenty i resentymenty mogą pomóc zachodnim nacjonalistom w osiągnięciu swoich celów, a to z pewnością nie będzie dobre dla Polski.
@atoli
„PiS jest dziecięciem polskiej tradycji. Wyrasta z tego jej segmentu, który nazywam tu odwiecznym PiS-em, a który, idąc od XI-wiecznej reakcji pogańskiej, polega właśnie na poniewieraniu własnym państwem i na odwracaniu się od Europy”.
I to jest najgorsze. Niektórzy porównują PiS do „komuny”, ale „komuna” była dla Polaków czymś obcym – połączeniem zachodniego marksizmu z ruskim bolszewizmem. Można ją porównać do ataku bakterii lub pasożyta, które też mogą zabić, ale są nieporównanie łatwiejsze do pokonania niż nowotwór. A PiS to właśnie nowotwór. Ma polskie DNA. Jest zrakowaciałą polskością. Nowotwór można stosunkowo łatwo wyleczyć tylko w bardzo wczesnym stadium. Im później, tym gorzej. Jeśli w ogóle uda się pacjenta uratować, to kosztem wycięcia jakiegoś organu i/lub terapii wyniszczającej cały organizm…
P.S. Skąd pochodzi ten tekst? Przypominam sobie, że 2-3 lata temu czytałem w „Przeglądzie” artykuł prof. Romanowskiego o podobnej treści.
@atoli
11 LISTOPADA 2022 17:10
Polecam J. Sowa ,,Fantomowe ciało króla” gdzie jest kompleksowo omówione co się wydarzyło po 1572r. Rozpad Rzeczpospolitej na setki magnacko-szlacheckich quasi suwerennych państewek był tylko WYRAZEM nie-istnienia państwa. Rozbiory były wobec tego tylko UREALNIENIEM faktycznego stanu rzeczy. Ba, nie-istnienie zostało zapełnione przez zupełnie realne państwa.
To było podglebie gnębiącej szlachtę ,,miłości za utraconą ojczyzną”, którą sami (ich przodkowie) zarżnęli. Stąd powstania – oni nie tęsknili za Polską ale za tym co pod tą nazwą się kryło, nim zaborcy urealnili ten kawałek mapy. Wobec tego – nie-istniejącego państwa, w pełni realne państwa zaborcze, z ich EGZEKWOWANYM prawem, aparatem policyjno-urzędniczym, podatkami i armią jawiły by się piekłem nieomal, ale na swoje szczęście zaborcy nie naruszyli podstaw dawnego ,,raju” czyli niewolnictwa. Z czasu jednak krew zskipiała…
Jak słusznie zauważyła Pani Kalina data 11.11 ustanowiona dopiero po śmierci marszałka Piłsudskiego jest dosyć ambarasująca. Zakończenie działań wojennych nijak się miało do faktu, że Polska się odrodziła. 11.11 jeszcze nic nie było przesądzone. Ani granice, ani kształt ustroju (o tym dalej, że jednak tak) ani czy to państwo przetrwa.
Ustalenie akurat tej daty przez sanatorów jest z ducha arcypolskie: Polska jest wtedy gdy jest nasza! Przecież tak samo myśli PiS, tak samo myślała prawica gdy rządzili postkomuniści (postkomuniści akurat z tym nie mieli problemu bo ich tylko zajmowały kariery i spieniężanie władzy).
Nasz człowiek (Piłsudski) objął władzę i wtedy ,,zaczęła się Polska”. A wiadomo jak Piłsudski to i MY.
Zdecydowanie bardziej znaczącą datą był 6 (ew. 7) listopada. To wtedy powstał PIERWSZY rząd, który podniósł imię Polski, który zakreślił ramy ustrojowe (demokratyczna republika ze wszelkimi tej demokratyczności atrybutami), który uznał istnienie sprawiedliwości społecznej (ustawodawstwo socjalne). Rząd I. Daszyńskiego. To nic, że realnie kontrolował tylko okolice Lublina. A jaki obszar kontrolował 11.11 Piłsudski? Trasę z dworca na zamek?
Niestety data leży odłogiem. Postkomuniści udający lewicę mieli gdzieś takie duperele, obóz demokratyczny też, bo to wymagałoby przypomnienia, że ta data wiąże się z paskudnym słowem na literę ,,s”…
ls42
11 LISTOPADA 2022
17:55
… i zostań sobie chłopie z tym myśleniem, jeśli jest ono jedyną strategią na przeżycie…
atoli
11 LISTOPADA 2022
17:36
Mój komentarz
Tekst troszkę za bardzo egzaltowany, lecz można w przenośni, na upartego powiedzieć, ze dziś odwieczny PiS, to polskiej polityki podstawowy rys.
TJ
@tejot, 11.11, godz. 14:57 . Polska , owszem, jest dziś pod butem, ale tym z dziurawą podeszwą Jarosława Kaczyńskiego.
@slawczan
Tylko że kiedy w latach siedemdziesiatych i osiemdziesiątych młodzi ludzie z kręgu Ruchu Młodej Polski i Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, jak Aleksander Hall i Bronisław Komorowski wychodzili demonstrować jedenastego listopada, choćby przez kilka minut, póki nie wkroczy ludowa milicja obywatelska, to w tym proteście przeciwko PRL-owskiej polityce historycznej i przeciwko ówczesnemu systemowi politycznemu w całości, nie chodzilo o sanację, tylko o ,,komunę”. Dla ówczesnej opozycji ta reaktywacja święta niepodległości była nie tyle manifestacją na rzecz tej czy innej antykomunistycznej opcji politycznej, ani na rzecz takiego czy innego modelu państwa niepodległego czy konstytucji, lecz za elementarnymi swobodami demokratycznymi, że świętujemy to, czego zabrania niedemokratyczna władza. Młodzi opozycjoniści świętowali też publicznie Trzeciego Maja, ale to nie znaczyło, że chcą restytucji monarchii elekcyjnej. Podobnie świętowanie w PRL czy dzisiaj 11 Listopada nie oznacza pragnienia restytucji systemu sanacyjnego w kształcie opisanym w konstytucji kwietniowej. Natomiast hasła dzisiejszych narodowców oznaczają bez wątpienia, że ich liderzy i mentorzy pragną pod pretekstem świętowania niepodległości likwidacji demokracji, wycofania się Polski z UE i Nato, rozpalenia konfliktów z Niemcami i Ukrainą, obalenia gospodarki rynkowej i zastąpienia jej ręcznym sterowaniem przez rząd. Są to cele zbieżne z celami europejskiej polityki Rosji putinowskiej, a przed wojną podobne hasła, wzorowane na faszyzmie Mussoliniego i narodowym socjalizmie Hitlera – obu uwazano za bohaterów wszędzie na skrajnej prawicy w Europie, a więc i w Polsce- mobilizowały młodzież akademicką, robotniczą i drobnomieszczaństwo również u nas nas. Faszystowski przedwojenny ONR świetnie opisuje profesor Szymon Rudnicki. Jan Józef Lipski, działacz KOR, opisał przedwojenny ruch Piaseckiego, odłam ONR w książce ,,Katolickie państwo narodu polskiego”. To hasło i tamte wzory kontynuują Dzisiejsze wcielenia polskiej skrajnej prawicy: Polska dla etnicznych Polaków, państwo klerykalne, dyskryminujące wszelkie mniejszości, dążące do ,,czystości” narodowej i kumulacji władzy w rękach jednej grupy polityków w przymierzu z biskupami KRK. Nic w tym nowego, bo odrodzone państwo polskie po 1989 r. akceptowało pluralizm stronnictw politycznych. Novum polega na tym, że dopiero za obecnych rządów pisowskiej prawicy miękko nacjonalistycznej państwo polskie wspiera prawicę jawnie i agresywnie nacjonalistyczną, próbując dzięki temu utrzymać władzę.
@remm
Najnowszy numer Ale historia, magazynu historycznego GW.
Atoli@ do tego co dowiedzieliśmy się trzeba koniecznie dodać rzecz oczywistą. Polska potrzebowała i dalej potrzebuje polityka miary Bismarcka.
Chociaż to nie on odkrył destrukcyjna rolę KK na moc i organizację państwa.Tak wyraźne podporządkowanie ołtarza władzy państwowej umocniło nie tylko Prusy i Kajzera. Trwające w USA,,zmagania między Trumphem i Bidenem to też próba osiodłania Ameryki przez KK pod pretekstem walki o ,,tradycyjne wartości Texasu” czyli Kościół i Colt. Ograniczenie aborcji i praw kobiet to marzenie nie tylko Jedraszewskiego czy Maciala.
To właśnie przez takie religijne sentymenty kobiece Rydzyk dalej może kształtować” Polaków. Maryjny kult w Bawarii nie będzie miał wpływu na politykę . Polonijne i inne grupy źarliwych wyznawców w USA.. jak dotąd nie wywołały wojny secesyjnej ale Marsz na Biały Dom to już symptom .
Nie przypadkiem Kanada nie wpuszcza Rydzyka,Australia odsyła z lotniska Michalkiewicza .
Za czasu Kulturkampfu ustalono że nominacje duchownych musi zatwierdzić władza cywilna państwa.
Jeżeli w Polsce taki stan prawa miałby szanse..Polska byłaby inna. Byłaby europejska jak Hiszpania na przykład.
Jędraszewski z kropidłem nie machałby nad Unijno -Zachodnim diabłem Apage..Apage Satanas.. Gloria Meloni , ..itd.Gloria Duce Brothers. Gloria Molestini . Gloria Cyrilli Barbari..
Slawczan
11 LISTOPADA 2022
21:50
„…oni nie tęsknili za Polską ale za tym co pod tą nazwą się kryło.
Mój komentarz
Analogicznie jest z UE. Oni marzą o wyjściu z trudnej krępującej ich autorytarną tożsamość wspólnotowej sytuacji poprzez ziszczenie tego czegoś, enigmatycznego mglistego, mitycznego, co określają nazwą Europa ojczyzn.
Europa ojczyzn łączy ich w odłączaniu się od Europy wspólnotowej.
TJ
@Slawczan
11 LISTOPADA 2022
22:09
„Zdecydowanie bardziej znaczącą datą był 6 (ew. 7) listopada. To wtedy powstał PIERWSZY rząd, który podniósł imię Polski, który zakreślił ramy ustrojowe (demokratyczna republika ze wszelkimi tej demokratyczności atrybutami), który uznał istnienie sprawiedliwości społecznej (ustawodawstwo socjalne).”
Prosze nie przesadzać. „Rzady” polskie byly juz wczesniej, a ten lubelski nie miał zadnych nastepstw ani znaczenia. „Rządem” byl Komitet Narodowy Polski w Paryżu, takze „rzadem” był rzad podległy Radzie Regencyjnej i Besselerowi w Warszawie. Wówczas opinia publiczna mogla sobie wybrać:))) Jak dla mnie – co wszedzie propaguje – przelomowa datą był dzień 3 czerwca 1918 roku. W tym dniu po wielomiesiecznej batalii KNP koalicjanci zgodzili sie wydać „deklaracje wersalska” gloszacą, ze nie ma po wojnie Europy bez Polski. Za tym poszło uznanie de facto KNP jako przedstawicielstwo nieistniejacej jeszcze niepodleglej Polski.
A co do rzadu Daszyńskiego – troche gorzkiego humoru. Wincenty Witos wspominał, jak podczas trudnego konstruowania tego rzadu Ignacy Daszyński zaproponował mu teke ministra rolnictwa, a on wahał sie, czy ja przyjąć. Razem jechali po wiejskich drogach do Lublina, a po drodze mijały ich w poplochu wyładowane dobytkiem furmanki chlopskie, jadace w przeciwna strone. Na pytanie, co sie dzieje, jakiś chlop wyjasnił: powiedaja, ze powstaje jakasiś Polska, to my w nogi….:))) Przypomina sie Panna Mloda z Wesela, ktora miała sen:)))
atoli
Odnieśliśmy wielki sukces powiedział Marek Suski w Polskim Radiu 24. Czym się ten „sukces” przejawia? Ukraińcy pozwolili nam ekshumować Polaków zamordowanych przez banderowców w czasie rzezi wołyńskiej, chociaż jest to tylko jedne miejsce zbrodni, a takich miejsc były tysiące.
Do przeszłości należy podchodzić ostrożnie i nie naginać i nie przeginać. Wykreślanie jednych zdarzeń i subiektywna interpretacja innych nie upoważnia do bycia pewnym swego.
Zapisy bywają wątpliwe, a świadkowie nieprecyzyjni.
Najlepiej w odniesieniu do historii założyć różowe okulary i się zbytnio nie nakręcać.
PS. Bez urazy. Komentarze czytałem z zainteresowaniem
Pewien specyficzny forumowy jegomość który nazywa faszystów ,,patriotami” parafrazując jeden z ostatnich cyt. klasyka, powinien się wstydzić a wiek nie może być usprawiedliwieniem.
@ volter:
” Trwające w USA,,zmagania między Trumphem i Bidenem to też próba osiodłania Ameryki przez KK pod pretekstem walki o ,,tradycyjne wartości Texasu” czyli Kościół i Colt”
No niezupełnie bo Biden jest katolikiem a Trump- protestantem. W ogóle amerykańska klerykalna konserwa jest przede wszystkim protestancka.
Co do próby narzucenia całej Ameryce klerykalnych (nie katolickich ale protestanckich) wzorców z „Bible Belt”- zgoda.
@ sławczan
Data 7 listopada za bardzo się kojarzyła z Rewolucją Październikową.
@ Kalina
Dzień 3 czerwca byłby znacznie lepszą datą na świętowanie niepodległości. i to niezależnie od tego, co się tego dnia w 1918 roku wydarzyło. Pogoda z reguly lepsza i budzące się lato nastraja bardziej optymistycznie.
Ja nawet uważam, że należało poszukać jakiejś daty w poblizu 22 lipca 😉
tejot
11 LISTOPADA 2022
23:01
Tekst troszkę za bardzo egzaltowany, lecz …
@TJ
Nigdy bym o tekście prof. Romanowskiego, podanym tu we fragmentach, nie powiedział „bardzo egzaltowany”.
A propos egzaltacji ot, pierwszy z brzegu przykład uświadamianej egzaltacji –
wyznanie Słowackiego z czasów dzieciństwa… „kiedy byłem egzaltowanie nabożny modliłem się do Boga często i gorąco, żeby mi dał życie najnędzniejsze – żebym był pogardzany przez cały wiek mój – i tylko mi za to dał nieśmiertelną sławę po śmierci”.
A w późniejszych latach w liście do matki pisał: „Wszystko mnie znudziło – musiałem wszystko porzucić – i jak wariat gonię za jakąś tam urojoną nieśmiertelnością – nieszczęśliwe jest to skierowanie moich myśli w dzieciństwie.(…) …czuję, że uczucia moje są skrzywione – bo wstrząśniony smutkiem, znajduję w nim jakąś głupią poetyczną egzaltowaną rozkosz”…
To też „romantyczne” przejawy autodestrukcyjnego genu polskości/naszości.
Tekst „Odwieczny PiS. Skąd wziął się w nas gen samozagłady?” to przenikliwy esej historyczny nawiązujący do teraźniejszej, kolejnej w dziejach, tragedii państwowości polskiej in statu nascendi.
To też znakomita diagnoza stanu wskazująca na dziedziczny gen samoniszczenia – autodestrukcji tego niejednorodnego etnosu i to odwieczne wskazywanie wszystkich innych jako przyczyny niepowodzeń państwa.
To też uzasadniony odruch rozpaczy jak łatwo i bezrefleksyjnie trwonimy własne zdobycze, jak łatwo dajemy się okradać dwom mafijnyn gangom, jak gardzimy państwem prawa a oddajemy w niewolę paranoicznych kurdupli i innych bożków i „świętych” a przede wszystkim złodziei: „…wszak PiS jest swój, „gdy kradnie, to się dzieli”, stworzony na nasz obraz i podobieństwo, prawdziwa emanacja polskości!„.
Kto tego nie widzi, ten kiep.
@Adam Szostkiewicz, 12 LISTOPADA 2022, 8:25
,,Nic w tym nowego, bo odrodzone państwo polskie po 1989 r. akceptowało pluralizm stronnictw politycznych.”
Oficjalne ruchy faszystowskie, jak i klerykalizacja Państwa polskiego nie zaczęły się w 2015, tylko w 1989 roku. Mowa nienawiści i nawoływanie do przemocy na ulicach polskich miast nie powinna być żadną akceptacją pluralizmu. I nie są żadne ,,stronnictwa polityczne”. Dzisiejsza sytuacja tak naprawdę przedstawia obraz wyidealizowana, lekkomyślności, zaniechań, bezradności, głupoty lub nawet cichego przyzwolenia przez kościelno-konserwatywno-liberalną narrację która cechowała kolejne rządy III RP. Wszystkie. Obecnie można to nazwać piciem piwa którego samemu się naważyło.
Ponieważ wszelkie radykalizmy aby wyeksplodować i ostatecznie usadzić się w mainstreamie muszą mieć najpierw solidną podbudowę. Stanowią zwieńczenie dekad zaniedbań. Popełnianie błędów jest normalnym procesem dążenia do celu, nie wyciąganie z nich odpowiednich wniosków jest karygodne.
@Kalina
12 LISTOPADA 2022 10:23
Pani Kalino może rzeczywiście podszedłem do zagadnienia zbytnio upraszczając…
Ciekawy punkt widzenia zaprezentował Galopujący Major na ,,KP”, odsyłając dyskusję do samego głównego bohatera czyli Józefa Piłsudskiego, który wskazał datę 28.11 jako ,,początek”, jest to dzień gdy wydał (skuteczny) dekret o organizacji powszechnych wyborów. Wg. niego była to oznaka suwerenności i realności władzy polskiej.
Czytam artykuł prof. Romanowskiego o odwiecznym polskim genie samozniszczenia w „Ale Historia”. Artykuł publicystyczny, a nie naukowy (jak cała publicystyka w „Ale Historia”), z teza, skierowany przeciw antyeuropejskiej polityce rzadzacej szajki (bynajmniej nie polskiej, jak usiluje sie przedstawic). Jako historyk czytam z zainteresowaniem, podobnie interesujace sa prace krakowskich „stańczykow”, jak Szujski, czy Bobrowski. Ale tez osoba zainteresowana dobrem kraju, co w tym momencie jest równoznaczne z odsunieciem szajki od władzy, musi odpowiedziec na pytanie, czy publicystyka historyczna opublikowana w czolowym dzienniku opozycji spełnia swoja rolę, tzn. czy przekonuje czytelnika do tezy, ze: Polska jest krajem kulturalnie mlodszym, a wiec w porownaniu z krajami Zachodu o rodowodzie jeszcze starozytnym jest państwem „niekoniecznym”. A jako takie państwo „niekonieczne” powinna była juz wczesniej rozplynąć sie w państwie „koniecznym”, jaka byla monarchia Przemyslidów, a potem Luksemburgow i Habsburgów, aby nie zawracac Europie glowy swoja „innoscia” i aspiracjami. Po czym przeskakuje profesor do czasów nam znanych jak zły szeląg i przyrownuje antyeuropejska polityke szajki do dawnych czasów, kiedy Polacy woleli Łokietka niż Wacława czeskiego:))) Pomijam zamierzony prezentyzm, ktory mnie zawsze odstrecza, ale czy przecietny czytelnik przypadkiem nie poweźmie przekonania, ze ta „Gazeta Wyborcza” i jej autorzy to rzeczywiscie jakieś agenty nasłane przez, Bozia wie, kogo – rewizjonistow niemieckich lub KGB. Interesujacy esej jest w moim przekonaniu absolutnie nietrafny propagandowo, a wrecz przeciwnie – rani polskie poczucie identyfikacji z polskoscia i tradycją. I nie trzeba byc PiS-owcem, aby tak to odebrać. A teraz mozemy tylko oczekiwac „odpowiedzi” ze strony gadzinowych mediów PiS-owskich, ktore otrzymały nieoczekiwany „prezent”.
remm
11 LISTOPADA 2022
20:12″
W Polsce wciąż rodzi się wielu zdolnych ludzi, którzy wciąż mają tu warunki, aby swoje zdolności – przynajmniej do pewnego stopnia – rozwijać. Jako społeczeństwo nie jesteśmy jednak zdolni do budowania systemów, które umożliwiłyby wykorzystanie ich potencjału.”
Dodam od siebie:
Z mojego doswiadczenia (pesel 51) wynikaz ze powszechnej akceptacji w tym zakresie raczej brak. Wielu ludziom zdolnosci kojarza sie ze znajomosciami, ukladami, powiazaniami partyjnymi, kombinatorstwem, itp patologiami. Rzeczywiste zdolnosci i umiejetnosci nie maja nic do rzeczy…
A panstwu, szczegolnie PISowi wraz z klerem, bardzo na podtrzymywaniu tego zjawiska spolecznego zalezy. Bo im z tego elektoratu raczej nie przybedzie i owieczek takze.
Dzisiaj sukces to kariera w polityce. Lub na emigracji (ja). Przebic sie w Polsce trudno. Za duzo pijawek i pazozytow do podpinania sie…
Smutno.
@Mad Marx
12 LISTOPADA 2022
11:44
Rozumiem, ze woli Pan lato…Ja wole jesien, wiec moze niech zostanie ten listopad, skoro merytoryczne racje Pana nie przekonuja:)))
Kalina
12 LISTOPADA 2022
13:32
„Czytam artykuł prof. Romanowskiego o odwiecznym polskim genie samozniszczenia w „Ale Historia”. Artykuł publicystyczny, a nie naukowy (jak cała publicystyka w „Ale Historia”), z teza, skierowany przeciw antyeuropejskiej polityce rzadzacej szajki (bynajmniej nie polskiej, jak usiluje sie przedstawic).”
Jeśli ta „rządząca szajka” nie jest polska, to jaka?
Odpowiem – to „szajka” Korporacji watykańskiej”, która od wieków działa na szkodę Polski.
Łaskawie zwracam uwagę, że do tej „szajki” Kalinka też należy i to był generalny powód, że tak „zbeształa” trafny opis prof. Romanowskiego.
Kalinka woli zamiast faktów o nas Polakach (czyt. prof. Romanowskiego) propagandy
uderzającej po PiSie. Czyli jest zwolennikiem kłamstwa o nas Polakach.
@bartonet
Nie. Idea demokracji liberalnej, czyli dopuszczającej różnorodność opcji ideowych i politycznych, była słuszna. Nowa Polska chciała się różnić od niedemokratycznej PRL. Problem polegał i polega na tym, że taki system może być nadużywany przez wrogów demokracji, praw i swobód obywatelskich do jego zwalczania. I ten problem się pojawił już w początkach III RP i trwa do dziś, a pod rządami PiS się zaostrza. W demokracji amerykańskiej tolerancja dla poglądów – ale nie dla przemocy- ekstremistycznych jest znacznie większa, niż w demokracjach europejskich, ale i w Europie obserwujemy ten nowotworowy proces. Zalożenie jest takie, że wolność głoszenia wszelkich poglądów, nie dotyczy ekstremistów. W praktyce nie jest łatwo zakazać im działalności, chyba że są twarde dowody. Wtedy państwo może wkroczyć do akcji. Tak było w RFN, gdzie zdelegalizowano neonazistowskie ugrupowanie NPD. U nas system jest w zasadzie podobny, mamy w prawie zapisany zakaz szerzenia ideologii ekstremistycznych. Klopot jest natomiast z egzekwowaniem tego prawa, zwłaszcza obecnie, gdy obóz władzy uważa Tuska za większe zagrożenie dla państwa pod jego zarządem, niż skrajne grupy polityczne. W świetle prawa są one legalne, o ile nie łamią prawa. Ale gdy wymiar sprawiedliwości podlega politycznym naciskom, słabnie determinacja do ścigania winnych takich przestępstw. Zwłaszcza, że rzeczoznawcy różnie interpretują ekstremizm. Grupy marginalne ale potencjalnie niebezpieczne mogą być zdemaskowane nakładem wielkich środków, to też nie zachęca do energicznego przeciwdziałania. Nie wszystkie służby specjalne są gotowe infiltrować skutecznie takie ugrupowania, a to powoduje, że sądy odrzucją materiał dowodowy jako wadliwy prawnie. Nie ma więc zaniedbań w sensie norm prawnych, jest opieszałość lub nieskuteczność działań prewencyjnych. To oczywiście wymaga reakcji czynników rządowych, ale obecnie nie ma na nią co liczyć.
@kalina
Emocje w publicystyce to rzecz normalna. A. Romanowski reprezentuje moim zdaniem lewicowy nurt w warstwie inteligenckiej. Nie uważam tego za rzecz negatywną, lecz raczej inspirującą intelektualnie. Lewicowe skrzydła ruchu socjalistycznego i ludowego starały się równoważyć nurt endecki i faszystowski w latach 30. Niestety, przegrały, zostały rozbite, częściowo zwasalizowane przez PZPR. Komuniści uważali je za większe zagrożenie, niż nacjonalistów pokroju Moczara czy Piaseckiego. Pewna część powojennej emigracyjnej endecji widziała w PRL ucieleśnienie jej wizji Polski jako kraju jednej nacji, jednego języka i jednej wiary. Lewica demokratyczna i liberalne centrum tę wizję kwestionowały i kwestionują jako anachroniczną, oderwaną od rzeczywistości i niezdolną do stworzenia wydolnego systemu politycznego, bo nastawioną na permanentny wyniszczający konflikt.
fragarba
12 LISTOPADA 2022
14:02
100/100
@Adam Szostkiewicz
12 LISTOPADA 2022
15:18
Cenie prof. Romanowskiego, ale w tym momencie interesuje mnie jedynie pozytek z akurat tej jego publikacji. Obawiam sie, ze moze wywolać sprzeciw u wielu czytelnikow, ktorzy nie bedac za PiS-em tez nie chcieliby, zeby ich kraj tylko dlatego wiazał sie z Unia, poniewaz jest „młodszy” i „niekonieczny”:))) Niewatpliwie Polska jest „mlodsza”, co widać po chocby przekroczeniu granicy z Niemcami i dotarciu do katedry w Magdeburgu. Natomiast nie jestem przekonana, czy jest „niekonieczna”. W momencie spuszczenia przez Putina „bani” wszystko stanie sie „niekonieczne”:)))
@lukipuki
12 LISTOPADA 2022
15:01
Alez bynajmniej nie uwazam, ze prof. Romanowski napisał nieprawde! Po prostu jestem praktyczna, a zalezy mi przede wszystkim na odsuniecie szajki od władzy. Tekst, ktorym sie zajmujemy, jak sadzę, zniecheca czytelnikow do glosowania na opozycję, ponieważ posyla ludzi „na kolana”, a nikt w takiej pozie nie chce byc. Zwiazek z Unia powinien byc przedstawiany jako zwiazek z obszarem pokrewnym kulturowo, a nie obcym, jak przedstawia go w kółko Kaczynski et consortes. Podobnie zniechecaja wyborców wypady antyreligijne, od ktorych nie moze sie Pan powstrzymac.
Kalina
12 LISTOPADA 2022
13:32
… powiedzieć, o pani, żeś żałosna w swej publicystyce, to jakby nic nie powiedzieć.
Rozumowanie i opinie godne pseudointeligentki:
– artykuł „publicystyczny” nie „naukowy” czyli z założenia gorszy,
– „z tezą” czyli do d00py,
– „Jako historyk czytam z zainteresowaniem, podobnie interesujące są prace krakowskich „stańczykow”, jak Szujski, czy Bobrowski” czyli martwię się z góry o odbiór „mierzwy” takiej publicystyki (która nb. nigdy tego nie przeczyta, czyli pitolenie w bambus),
– dalej bełkot czy czytelnik zrozumie o co chodzi prof. Romanowskiemu – dajmy prawo oceny tekstu bez podszeptów i wskazówek samozwańczych przewodników i recenzentów, mających się nachalnie za coś wiecej, niż są (sadząc po ich twórczości i forumowych wpisach), jakież to bliskie jakże „naszemu” – „co mi tu będzie profesorek bredził”,
– „Pomijam zamierzony prezentyzm, który mnie zawsze odstręcza, ale czy przeciętny czytelnik przypadkiem nie poweźmie przekonania, że ta „Gazeta Wyborcza” i jej autorzy to rzeczywiście jakieś agenty nasłane przez, Bozia wie, kogo – rewizjonistów niemieckich lub KGB” – gdzie w tym eseju zamierzony prezentyzm, który odstręcza? i jakaż troska o czytelnika znanej besserwisserki,
kobieto czy ty odróżniasz esej od tomu historii powszechnej, bo nie tylko polskiej (cokolwiek miałoby to znaczyć), straszysz rewizjonistami i KGB boś przesiąknięta strachami minionej epoki, co nie jest zarzutem, ale próbą diagnozy,
– „absolutnie nietrafny propagandowo, a wrecz przeciwnie – rani polskie poczucie identyfikacji z polskościa i tradycją” – propagandowy wcisk i bezpodstawny zarzut wiele mówiący o twoich zmanipulowanych i zafałszowanych źródłach „identyfikacji z polskością i tradycją” – żałosny spektakl „naukowego” podejścia do historycznych źrodeł i wolności ich interpretacji – a jeszcze nie daj boshe „mierzwa” się dowie, że mogło być inaczej niż w wykładni reżimowych histeryków gotowych na wszystko, byle zgodnie z zapotrzebowaniem glinskich i czarnkowych dysponentów dóbr wszelakich…
Zasmucające erupcje obaw i myśli peerelowskiej inteligencji, jakże różne od bezcennych pojedyńczych, godnych ochrony i wysłuchania, egzemplarzy tego gatunku… w tym prof. Andrzeja Romanowskiego.
Sapienti sat.
Kaczyński – demokracja jest nam szczególnie bliska
Kaczyński na przedwyborczym spotkaniu w Wadowicach połączył się z Janem Pawłem II budowniczym fundamentu naszej świadomości.
Ulotka i PiSowski banał. Ważniejsze jest co on tam powiedział o Niemczech i demokracji.
Prezes rządzącej partii powiedział, wg onet.pl
„Z Zachodu płyną również zagrożenia związane z budową państwa europejskiego pod przywództwem Niemiec – tłumaczył prezes PiS.
Dodał, że w koncepcjach takiego państwa rola Polski ma być drugorzędna. Byłaby to rola, która nie jest związana z „demokratyczną mocą”, do której Polacy są przywiązani. – Demokracja jest nam szczególnie bliska, bo bliska jest nam wolność, ale to jest kwestionowane. Widzimy atak na nas ze strony skrajnej lewicy. Oni nie uznają wolności – powiedział Jarosław Kaczyński.
W jego opinii zagrożeniem dla demokracji jest lewica. – Lewica uznaje, że albo są oni, albo jest zagrożenie faszyzmem i to stosują, gdy władzę sprawuje umiarkowana prawica. To jest pomysł Stalina. Według lewicy, PiS rządzi niedemokratycznie, bo chcemy służyć społeczeństwu.”
Kaczyński w żywe oczy kłamał, fantazjował, przemawiał jak do głupków, dzielił ludzi na dobrych ludzi (to my PiS, republikanie w USA i europejska prawica) i złych (lewica, gremia unijne, Niemcy).
Wschód i Zachód jednakowo groźni dla Polski, bo chcą zburzyć budowaną przez PiS demokrację w Polsce (tak Kaczyński określa niszczenie państwa prawnego w Polsce), chcą nas zniszczyć, odebrać nam tożsamość, wolność, zdezorientować, zdemoralizować, wepchnąć w LGBTowskie bagno oraz sugerował, że PiS jest za demokracją, jest za wolnością, broni tej wolności, PiS wręcz kocha demokrację.
Pewnie tak mocno ją trzyma w miłosnym uścisku i czeka kiedy wyzionie ducha.
Tak to jest gdy za politykę, za przywództwo bierze się i ma przyzwolenie ludu kłamca, hohsztapler, manipulant, histeryk o zwichniętej moralności, propagator-prymitywista o zredukowanej do kilku elementów wyobraźni, człowiek o wątpliwej moralności.
Kaczyński w Polsce pełni rolę ośrodka wokół którego skupia się, krystalizuje i konsoliduje szajka.
TJ
Ponizej proba wywazonej Kalinki…
„ Kalina
11 LISTOPADA 2022
16:16
@Cagan
Jest Pan rownie ciemny jak ten Ciemny Lud, zapewne panska kolebka rodzinna“.
Co by bylo, gdybym tak napisal o Kalince u Szostkiewicza?
@Adam Szostkiewicz
12 listopada 2022
15:18
@kalina
„Pewna część powojennej emigracyjnej endecji widziała w PRL ucieleśnienie jej wizji Polski jako kraju jednej nacji, jednego języka i jednej wiary. Lewica demokratyczna i liberalne centrum tę wizję kwestionowały i kwestionują jako anachroniczną, oderwaną od rzeczywistości i niezdolną do stworzenia wydolnego systemu politycznego, bo nastawioną na permanentny wyniszczający konflikt.”
Nie wiem czy Tomasz Terlikowski zalicza siebie do liberalnego centrum. Ale tez krytykuje wizje „Polski jako kraju jednej nacji, jednego języka i jednej wiary”:
https://www.rp.pl/plus-minus/art37349411-fatalne-zauroczenie-romanem-dmowskim
„Niebezpieczny anachronizm
Zwolennicy myśli Romana Dmowskiego (do których się nie zaliczam i nigdy nie zaliczałem) mogą powiedzieć, że powodem, dla którego jego myślenie jest wciąż obecne, jest jego aktualność, a może wręcz profetyczny wymiar. Nic bardziej błędnego. Wiek, jaki upłynął od opublikowania programowej broszury „Kościół, naród i państwo”, ukazuje raczej, jak bardzo anachroniczne jest jego myślenie. Nie jest prawdą, że tam, gdzie znika katolicyzm, gdzie rozpada się chrześcijański model wartości, nieuchronnie pojawia się nihilizm. Ludzie potrzebują moralności i ją budują niekiedy z pozostałości dawnego świata, a niekiedy opierając się na odmiennych wartościach, laickich czy odwołujących się do innych tradycji religijnych.
…
Wiele narodów, wiele religii
To wszystko oznacza też, że trzeba opowiedzieć na nowo historię Polski, wyeksponować inne jej elementy, a zreinterpretować te, na które kładziono nacisk w okresie walki o niepodległość. I tak, choć nie sposób pominąć w dziejach naszego kraju znaczenia Kościoła katolickiego, warto zauważyć, że chrześcijaństwo wschodnie było istotnym komponentem naszego myślenia, prawosławni i grekokatolicy byli i są częścią wieloetnicznej Rzeczypospolitej, a próby ich dyskryminacji były potężnym błędem I RP. Nie ma też wątpliwości, że wbrew myśleniu Dmowskiego reformacja pozostaje istotnym elementem naszej tradycji, a bez jej myślicieli nasza tożsamość byłaby odmienna. Nie inaczej jest z polskim judaizmem (tak różnorodnym, tak barwnym, tak bardzo interesującym) czy islamem. ”
…
Różnobarwne opowiadanie o naszej – Kościoła, narodu i państwa – przeszłości jest istotnym elementem budowania moralności publicznej, która coraz mniej zakorzeniona jest w chrześcijaństwie. „
Sprowokowany forumową dyskusją o eseju prof. Romanowskiego sięgnąłem ponownie do artykułu/pyblicystyki pani autorstwa z 2002 „Szarża w wąwozie Somosierra w polskiej tradycji”.
Czytam tam m.in.:
„Dokonawszy tego krótkiego przeglądu polskich ocen szarży pod Somosierrą na przestrzeni niemal dwóch wieków, podsumujmy go cytatem z posłowia Barbary Grochulskiej historyka Księstwa Warszawskiego, do wydania Huraganu z 1974 roku „(…) spory, które rozpalają się wokół Napoleona i jego legendy, wiążą się z pewnymi schematami myślenia politycznego, z pewnymi przekonaniami współczesnymi i najczęściej zbaczają z prostej drogi dyskusji historycznej. Widać więc, że sprawa ta, która przez cały wiek dziewiętnasty zabarwiała dyskusje polityczne, razem z nimi przekroczyła próg dwudziestego stulecia, razem z nimi weszła w życie Polski niepodległej i w rozmaitym uplątaniu stała się częścią także i naszych dni. W ten sposób każde pokolenie ma swój spór o Napoleona, każde pokolenie inaczej odczytuje to, co się napisało o nim w nauce i powieści (…)”.
I się zadumałem: czy wówczas – dwie dekady wstecz – cytując Barbarę Grochulską – myślała pani z przekonaniem … iż „każde pokolenie ma swój spór o Napoleona, każde pokolenie inaczej odczytuje to, co się napisało o nim w nauce i powieści” i czy dzisiaj przeszła pani na pozycje dogmatyzmu historycznego, a zatem pseudonauki czy jednak dalej uznaje krytycyzm historyczny – zwlaszcza historyczny za jedynie owocny w procesie poznania i interpretacji przeszłości – z natury rzeczy – niewiadomej i niepewnej do końca?
@lemarc
🙂
@lemarc
Alez oczywiscie, ze dostrzegam za prof. Grochulska zmiennosc postrzegania historii przez kolejne pokolenia. To jest oczywista oczywistosc. Ludzie w moim wieku przekonuja sie o tym naocznie, gdyz musza sie zmierzyc z odmiennym widzeniem nie tylko pokolenia dzieci, ale i wnukow:)))
@lemarc
Przypomnial Pan mily memu sercu tekst, ktory powstal z okazji planow zorganizowania w Somosierra izby pamieci poswieconej bitwie. Na miejscu przekonalam sie, jak odmiennie od Polakow Hiszpanie postrzegaja bitwe:)))
@mfizyk
Nie moge przeczytac artykulu Telikowskiego, gdyz jest tylko dla prenumeratorow. Wiec ogranicze sie do panskich cytatow. Nie mam pojecia, kogo autor ma na mysli piszac o wielbicielach Dmowskiego, ktorzy traktuja jego spuscizne jak Biblie:))) Nie znam takich osob z przyczyn oczywistych: ta publicystyka powstala w konkretnej rzeczywistosci historycznej, ktorej juz nie ma, a wiec stracila na aktualnosci. Poglad Dmowskiego (osobiscie indyferentnego religijnie) o jednoczacej narod roli religii tez trudno uznac dzis za sluszny zwazywszy daleko posuniety proces laicyzacji polskiego spoleczenstwa. Dziś widzimy, jak forsowanie przez wladze tzw. „chrzescijanskich wartosci” polaryzuje ludzi. Wyglada na to, ze p. Terlikowski wywaza otwarte drzwi:)))
@saldo mortale
Nie przekona sie Pan dopoki Pan tak o mnie nie napisze:))) Obawiam sie, ze nic ekscytujacego sie nie stanie:)))
@atoli
Panska wypowiedz jest bez sensu i ponizej dopuszczalnego poziomu. Zdradza kompletna ignorancje w zakresie metodyki pisania o historii. Juz dawno skonczylam z szerzeniem oswiaty w tej dziedzinie, wiec odpowiadac nie bede
Kalina
12 LISTOPADA 2022
15:42
„Alez bynajmniej nie uwazam, ze prof. Romanowski napisał nieprawde!”
Mnie nie oszukasz, kłamiesz i wynika to z twojego wcześniejszego wpisu.
• mfizyk
12 LISTOPADA 2022 17:11
Tak, Terlikowski to jedyny – znany mi (ze swojej publicystyki) – przypadek ewolucji poglądów w ramach światopoglądu katolickiego, dojrzewania do obrony humanizmu bez względu na wiarę lub jej brak.
Nie podejrzewam, że to oportunizm czy koniunkturalizm widzącego dalej, szerzej i głębiej publicysty. Niech pisze w tym duchu dalej, niech krzyczy – obok innych – że jesteśmy w rękach chorych i cwanych wyznawców-szaleńców często kompletnie niekompetentnych, napędzanych swoimi paranojami i lękiem przed nieuniknioną odpowiedzialnością za niszczenie państwa i instytucji życia publicznego, za gigantyczną korupcję, za złodziejstwo, za kłamstwa…, za zbudowanie mafinej struktury państwowo-kościelnego zarządzania strachem, za doprowadzenie do pelzajacej biedy, jakiej dawno tu nie było…
@Kalina
12 LISTOPADA 2022 10:23
Ostatni akapit:
Widać jak ,,dobrze” owa mityczna Polska kojarzyła się potomkom dawnych niewolników…
Gnidy pispolskie…
„W trakcie imprezy zorganizowanej na zakopiance z okazji otwarcia tunelu S7 przemawiali tylko politycy PiS oraz krakowski metropolita abp. Marek Jędraszewski
Dyrektor przedstawicielstwa regionalnego Komisji Europejskiej we Wrocławiu twierdzi, że początkowo miał zabrać głos. Gdy dojechał na Podhale, okazało się, że organizatorzy wykreślili jego wystąpienie ze scenariusza uroczystości
Tunel ekspresowej zakopianki budowano od 2016 r. razem z dwoma odcinkami trasy ekspresowej S7 z Lubnia do Rabki- Zdrój. Trasa łącznie kosztowała 2,1 mld zł, z czego połowę stanowiła dotacja z Unii Europejskiej
Jacek Wasik w mediach społecznościowych odpowiedział na post napisany przez ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka. Ten przypominając, że w sobotę otwarto na Podhalu tunel ekspresowej zakopianki, napisał: „w Polsce mogą być realizowane wielkie projekty — potrzeba tylko wizji i odwagi”.
Wasik skomentował to słowami, że „oprócz wizji i odwagi potrzebne są też fundusze z Unii Europejskiej, w tym przypadku 1,3 mld zł”. Dodał też, że chciał o tym fakcie przypomnieć podczas imprezy zorganizowanej z okazji otwarcia tunelu, gdzie pojawił się osobiście.
„Wbrew wcześniejszym uzgodnieniom z Ministerstwem Infrastruktury nie dopuszczono mnie jednak do głosu. Niech żyje Europa” — dodał przedstawiciel Komisji Europejskiej.” (onet.pl)
ahoy
12 LISTOPADA 2022
22:06
Otwarcie współfinansowanego przez fundusze UE tunelu na zakopiance przez PiSowskich notabli tylko, świadczy o niegodziwości tych ludzi. Podobna sytuacja jest z budową tunelu w Świnoujściu (85 % kosztów, to dofinansowanie z UE) – żadnych aluzji ze strony PiSu do znaczącego współfinansowania budowy przez fundusz UE.
To ma stwarzać w narodzie wrażenie, że sami sobie poradzimy, z tunelami i ze wszystkim innym.
Zajadłość lebiegi Kaczyńskiego nie traci charakteru patologicznego. Jaka była taka jest – bezbarwna, uporczywa, ślepa.
TJ
@Kalina
12 listopada 2022
18:29
„Nie mam pojecia, kogo autor ma na mysli piszac o wielbicielach Dmowskiego, …”
T. Terlikowski pisze tak:
„To nie Jan Paweł II, ale dawny przywódca endecji Roman Dmowski kształtuje u nas myślenie katolików i znaczącej części prawicy. Ze szkodą dla społeczeństwa i dla samej religii.”
Z nazwiska pije do Kaczynskiego:
„Każdy rozsądny Polak, polski patriota, nawet wtedy, kiedy jest człowiekiem niewierzącym, musi przyjąć znaczenie tego chrześcijańskiego systemu wartości dla naszego narodu, po prostu dlatego, czy choćby dlatego, że w Polsce innego systemu wartości, występującego w jakimś szerszym wymiarze, po prostu nie ma, albo jest ten system, albo jest nihilizm – mówił Jarosław Kaczyński w ubiegłym miesiącu na spotkaniu w Częstochowie. ”
I porownuje to do myli Dmowskiego:
„Wielkim wychowawcą tych instynktów moralnych w ludach europejskich był Kościół Rzymski, kształtujący przez pokolenia duszę̨dzisiejszego człowieka: oderwanie tej duszy od gruntu, który on w niej położył, czyni ją liściem, zerwanym z drzewa, oddaje ją na łaskę̨ przychodzących to z tej, to z innej strony powiewów, które ją w końcu wpędzają w jakąś kałużę. Synowie społeczeństw katolickich, oderwani przez wychowanie od katolickiego gruntu, to są »les déracinés«, skazani na uschnięcie, a w końcu końców na zgnicie” – pisał zaś Roman Dmowski w 1927 r. we wspomnianej broszurze „Kościół, naród i państwo”. I nawet jeśli odmienna jest estetyka obu wypowiedzi, to ich treść co do zasady jest niemal identyczna.”
Kalina
12 LISTOPADA 2022
18:41
Nie oczekiwałem odpowiedzi i znowu pani mnie zawiodła.
@Kalina
Siła złego na jednego, ale ja z Panią się zgadzam. Rozumiem intencje autora eseju, ale jest on szalenie przerysowany. Po pierwsze ta fetyszyzacja roli Europy w gwarantowaniu bezpieczeństwa CEE (w tym Polski) w obliczu wielobiegunowej polityki niemiecko-francuskiego tandemu (ciężko mieć o to do nich pretensje, że próbują łagodzić sytuację bojac się konfrontacji ze Wschodem, czego, wydaje się USA obawia się znacznie mniej). Nie bez znaczenia jest też słabość instytucji europejskich, które na tym etapie integracji nie mogą opierać się presji Tandemu.
Bynajmniej nie sądzę, że Europa nie ma znaczenia w kontekście naszego bezpieczeństwa. Ma i to istotne, choćby z przyczyn ekonomicznych. Ale znacznie ważniejsza jest tutaj rola USA i, co pokazuje konflikt na Ukrainie, stan armii i jego morale. Takimi tyradami nie znajdziemy chętnych do służby, nawet jeśli znajdą się pieniądze na jej modernizację.
– Żyjemy w epoce postprawdy, ostrej walki za pomocą kłamstw.
(…)
– Mamy powrót sytuacji, kiedy półtonowe goryle rządziły dżunglą, bo były najsilniejsze. W świecie, w którym ludzie czują strach lub niepewność spowodowaną zbyt szybko zachodzącymi zmianami, wielu tęskni za gorylem, który załatwi im poczucie bezpieczeństwa – i wybierają tyrana, jeśli tylko wierzą, że działa w ich interesie.
(…)
– W takich sytuacjach trzeba uważać na fundamentalistów. Bo fundamentaliści nigdy nie zmieniają swojego stanowiska. Nieważne, czy religijni, czy polityczni, rynkowi, czy klimatyczni. Jest to również kwestia pokoleniowa.(…)
Ujmijmy to w ten sposób: nie lubię, gdy zamieniamy dyskusję w konkurs świętych krów. Nie lubię dogmatyczności. Znajdujemy się teraz na rozdrożu jako społeczeństwa i jednostki.(…)
Najlepsza książka, jaką czytałem o Putinie, to ta autorstwa Mashy Gessen „Człowiek bez twarzy”. Muszę żyć z faktem, że istnieje to zdjęcie ze szczytu G8 z tamtego okresu, na którym szeroko uśmiecham się do człowieka, który potem stopniowo zmienia się w masowego mordercę i teraz jest winny zbrodni wojennych.
Ale mimo wszystkich kryzysów, które nas obecnie zajmują, są też pozytywne wiadomości. Np. Niemcy pokazują teraz światu, że są twardsze, bardziej odporne, niż wielu się spodziewało. W USA i reszcie Europy ludzie martwili się, czy Niemcy utrzymają nerwy na wodzy w obliczu pierwszej zimy bez rosyjskiego gazu. To naprawdę imponujące, co Niemcy robią w tej chwili.
(…)
Zawsze interesowali mnie ludzie, którzy poświęcili swoje życie na poszukiwanie prawdy.(…)
„Wybierz swoich wrogów ostrożnie, bo będą cię definiować, uczyń ich interesującymi, skoro mają ci przeszkadzać; kiedy twoja historia się skończy, okaże się, że trwali z tobą dłużej niż twoi przyjaciele”.
Nie kształtują nas ci ludzie, których bliskości szukamy, ale ci, przy których nie chcemy być. (…)
Ale rock’n’roll pozostaje dla mnie wyrazem witalności, przekory i jest esencją romantyzmu. Ta czysta radość w piosenkach jest naszą próbą zagłuszenia ciemnych myśli, które wszyscy w sobie mamy”. (Bono – Irlandczyk)
@mfizyk
13 LISTOPADA 2022
10:46
Dziekuje, teraz rozumiem:)))) Pan Kaczyński powinien chyba zmienic lektury na współczesne, skoro nie umie korzystac z tych sprzed bez mała 100 lat:)))
@lukipuki
12 LISTOPADA 2022
18:51
Obawiam sie, ze Pan nie rozumie słowa pisanego. Bylabym wdzieczna wiec, gdyby Pan komentował bez zrozumienia inne teksty, a nie moje, bo ktos równie nierozumiejacy moze pańskie wypowiedzi potraktowac powaznie
@Slawczan
12 LISTOPADA 2022
20:44
„Ostatni akapit:
Widać jak ,,dobrze” owa mityczna Polska kojarzyła się potomkom dawnych niewolników…”
Otóż to. Lepsi byli Austriacy:))) Dla nich nawet ci chlopi wyrzneli polska szlachte w 1846.
Na miejscu przekonalam sie, jak odmiennie od Polakow Hiszpanie postrzegaja bitwe
To trzeba było jechać aż do Hiszpanii, aby pojąć spojrzenie Hiszpanów na bitwę, w której walczyli oni o swoją wolność, i że zabrakło im entuzjazmu dla uczczenia „świetnej szarży” polskich szwoleżerów?
A czyjeż to imię rozlega się sławą,
Kto walczy za Francję z Hiszpanami krwawo?
To konnica polska, sławne szwoleżery
Zdobywają cudem wąwóz Samosierry.
Już francuska jazda cofa się w nieładzie,
Pod śmiertelnym ogniem wał trupów się kładzie.
A wtem Napoleon na Polaków skinął –
Skoczył Kozietulski, w czwórki jazdę zwinął…
A czyjeż to imię rozlega się sławą,
Kto walczy za Francję z Hiszpanami krwawo?
To konnica polska, sławne szwoleżery
Zdobywają cudem wąwóz Samosierry.
Już francuska jazda cofa się w nieładzie,
Pod śmiertelnym ogniem wał trupów się kładzie.
A wtem Napoleon na Polaków skinął –
Skoczył Kozietulski, w czwórki jazdę zwinął.
jak odmiennie od Polakow Hiszpanie postrzegaja bitwe
Bez podróży do Hiszpanii polski historyk nie pojmie, że ktoś może nie podzielać entuzjazmu dla upamiętnienia sławetnej szarży wroga na swoim terytorium?
Życzenia z Węgier dla Polski
Węgierski poseł Toroczkai reprezentant prawicy europejskiej, z którą PiSowcy z Premierem Morawieckim na czele, patrz jego płomienne przemówienie na pikniku prawicy w Madrycie, w którym łączył się on sercem i rozumem z europejskimi neonazi w wielkim dziele przebudowy Europy, zniszczenia UE – potwora bez duszy, napisał na Twitterze z okazji Święta Niepodległości:
„Dzisiaj jest Święto Niepodległości Polski. Niech Bóg błogosławi Polskę! Spotkajmy się ponownie na wspólnej granicy polsko-węgierskiej!” dołączając do tego przedwojenne zdjęcie polskiego i węgierskiego żołnierza podających sobie ręce na granicy koło Użhorodu.
Tak o Europę walczą europejscy prawicowcy, z którymi PiS usilnie współpracuje mając na uwadze jeden wieki cel – Europę ojczyzn, a jak wychodzi szydło z worka na Węgrzech – w nowych granicach.
TJ
@18karatów
13 LISTOPADA 2022
13:03
Nie w tym rzecz, bo nawet dzis zaden polski historyk normalny nie bedzie sie zachwycał udziałem Polakow w szturmie na Somosierre:))) Natomiast dowiedziałam sie wiele z wykopalisk archeologicznych na miejscu bitwy, ktore akurat wówczas (2000/2001) były prowadzone. Poległych Francuzów i Polakow chowano nago (jest scena w „Popiołach” Wajdy, gdy zamordowany polski oficer jest chowany nago). Nie tylko chodzilo o rabunek munduru, był to akt upokorzenia wroga.
@Chlopak
13 LISTOPADA 2022
11:31
Wszystko prawda, co Pan pisze. Mnie jednak dotknela do zywego teza prof. Romanowskiego, ktora – powtorzę mój wczesniejszy wpis – jest tozsama z tezą PiS-owską o obcosci Zachodu i odmiennosci polskiej kultury, swiadomosci i tradycji od zachodnioeuropejskiej. Jest to niestety prawda w odniesieniu do duzej części polskiego spoleczeństwa. Tyle ze nie nalezy tego tak manifestacyjnie naglasniać. Raczej wolałabym podkreslanie wspolnoty wartosci, ktora jest podzielana przez Polakow, tyle ze nie wszystkich. Tu wejde w szczegóły – admiracja dla kultury, literatury i wrazen estetycznych, jakie niósł sarmatyzm, nie pociaga za sobą niecheci do Zachodu. Jestem wielbicielka kontuszy, portretow trumiennych, „Pamietnikow” Paska i „Pamiatek Soplicy” Rzewuskiego, mimo to jestem do szpiku kosci czlowiekiem Zachodu i takim chce pozostać.
@ chłopak:
„Bynajmniej nie sądzę, że Europa nie ma znaczenia w kontekście naszego bezpieczeństwa. Ma i to istotne, choćby z przyczyn ekonomicznych. Ale znacznie ważniejsza jest tutaj rola USA i, co pokazuje konflikt na Ukrainie, stan armii i jego morale. Takimi tyradami nie znajdziemy chętnych do służby, nawet jeśli znajdą się pieniądze na jej modernizację.”
Przyznam się, że z tej wypowiedzi nic nie rozumiem. To jest zlepek nic nieznaczących zdań, prawie jak przemówienia tow. Kaczyńskiego.
Czy Pan uważa, że rolą publicysty jest agitacja za wstępowaniem do armii?
@Adam Szostkiewicz, 12 LISTOPADA 2022, 15:02
Nie ulega wątpliwości że dopuszczanie przez demokrację (liberalną*) różnorodności opcji ideowych nawet o ogromnej rozpiętości, jest oczywiste. Ale nie ekstremizmów – zresztą sam pan to potwierdził. Osobiście widzę ogromną różnicę pomiędzy wściekłym rolnikiem czy robotnikiem który obrzuca racami budynek ministerstwa wyzywając rządzących od złodziei, a zorganizowanymi grupami, od kilkunastu lat nawołującymi do wieszania. Jeśli system tego nie dostrzega to społeczeństwo powoli przestaje wierzyć w demokrację. W efekcie przychodzi PiS i czyni z tych grup ,,patriotów”.
*w mojej ocenie jest tylko demokracja albo jej nie ma. Można ją oceniać za jakość, ale rozróżnianie jej na różne typy, nawet w imię dobrych intencji, może być szkodliwe.
Chlopak
13 LISTOPADA 2022
11:31
Rozumiem intencje autora eseju, ale jest on szalenie przerysowany. Po pierwsze ta fetyszyzacja roli Europy w gwarantowaniu bezpieczeństwa CEE (w tym Polski) w obliczu wielobiegunowej polityki niemiecko-francuskiego tandemu (ciężko mieć o to do nich pretensje, że próbują łagodzić sytuację bojac się konfrontacji ze Wschodem, czego, wydaje się USA obawia się znacznie mniej). Nie bez znaczenia jest też słabość instytucji europejskich, które na tym etapie integracji nie mogą opierać się presji Tandemu.
Jeśliś tyle, Chłopak, zrozumiał z tekstu Romanowskiego, że „przerysowany”, toś ty nie „Chłopak” tylko chłopek roztropek, a właściwie dupek … przeprany albo nieżyjący w Polsce i niedoinformowany.
Takich nie brakuje, co to łeb im kształtuje paranoiczny kurdupel, obwożony po Polsce jako „dziwo” – wybryk natury gentycznie skażony – głoszący dyrdymały i wierutne kłamstwa, a suweren to łyka jak pelikan cegłę…
Podąża tropem dżipiteja, jako JKII, i w Wadowicach zapodaje swoją ewangelię:
„Walczymy, żeby te środki [ z funduszyEU] uzyskać i jestem przekonany, że je uzyskamy. Ale to nie oznacza, że mamy realizować agendę antysuwerennościową i agendę lewacką, którą można określić w skrócie jako antychrześcijańską, a nawet antywojtyjańską… Od Unii nie otrzymujemy pomocy w związku z przyjęciem uchodźców, ale też nie mamy środków, które nam się należą… ”
Mówił też o 12-letnich lesbijkach w Polsce jako wielkim problemie, a także o JPII, że jest „atakowany brutalnie, skrajnie niesprawiedliwie, za różne grzechy, które jednak nie były jego grzechami”. Nie dodał że były grzechami kurii watykańskiej.
W końcu kazania w Wadowicach ten nawiedzony złoczyńca objaśnił suwerenowi problem szalejącego wzrostu cen: „- Bóg nam sprzyja (…) – To, że w gospodarce rynkowej ktoś zarobi wielkie pieniądze, to przecież nie jest nic złego. Tylko, żeby on to zrobił przy pomocy innowacji, inwestycji, ryzykując, mają w sobie jakieś nowe pomysły. Wtedy dobrze, niech sobie ma i 100 mld dolarów, niech ma tyle co Musk, tylko żeby był taki jak Musk, poza tym, że Musk jest czasem dziwnawy” …
To jest dojmująca próbka stylu „wodzusia” i degrengolady pispolski… to przejaw propagandowego bełkotu, który codziennie sączy się w zakute łby na spędach partyjnych i w mediach (nie)publicznych.
Pisdna schiza.
Ale jest maleńka nadzieja, w jednej z transmisji widać było transparent
” Za Polskę w ruinie będziesz siedział skur….nie”…
A z dobrych wiadomości to wyzwolenie Chersonia i nieudana nawałnica republikanów.
Roberto Saviano, włoski pisarz i dziennikarz, autor książki „Gomorra”, stanie we wtorek przed sądem pod zarzutem zniesławienia premier Włoch Giorgi Meloni. Grozi mu do trzech lat więzienia.
Meloni – kumpela Bąka – tak się objawia włoski neofaszyzm…
Jarosław Kaczyński w podróży po kraju przemawia do obywatelek i obywateli. Aby jego wykłady (transmitowane przez telewizję) nie były zbyt uciążliwe, kreśli szeroko perspektywę wydarzeń i nie stroni od wątków rodzinnych.
Wczoraj w Wadowicach odniósł się m.in. do przedsiębiorczości obywateli. Namawiał do zajęcia się biznesem i nie poprzestawania na małych osiągnięciach, ale pójścia w górę do milionów i miliardów, tak jak nasi „starsi bracia”. Przykład jest z pewnością zachęcający i nie mam nic przeciwko.
Obawiam się jednak aby rodacy wzorem Bagsika i Gąsiorowskiego nie poszli za daleko.
Może jednak na małej i pożytecznej przedsiębiorczości się skupić, a przy okazji zachęcić władze do pomocy w rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw
@bartonet
Obywatel nie tyle przestaje wierzyć w demokrację – bo polega ona między innymi na prawie do wolności słowa i manifestacji w ramach prawa- ile w państwo prawa, czyli praworządność. Zgadzam się, że to wielki problem. Demokracja oczywiście powinna być bezprzymiotnikowa. Ale współcześnie mamy jej różne warianty, np. Anglosaski, skandynawski, szwajcarski. Na dodatek wrogowie demokracji pozorują, że też są za demokracją, tylko taką jak w Rosji czy na Węgrzech. W zgodnej opinii większości niezależnych politologów to jednak nie są demokracje, dlatego odróżniają demokracje liberalne – czyli respektujące trójpodział władz i prawa człowieka – od nieliberalnych czy elekcyjnych, gdzie owszem są wielopartyjne wybory, ale zawsze wygrywa partia rządząca.
@MM
I o to chodzi, by pan nie zrozumiał, bo to język pisowski, mętny, insynuacyjny, ale z ukrytym między wierszami jasnym komunikatem: milczcie, gęby zdradzieckie.
O sprawie Meloni, Salvini against Saviano m.in. tu:
https://www.theguardian.com/world/2022/nov/13/italys-pm-meloni-sues-gomorrah-writer-in-libel-drama-over-refugee-rescue
…
Jak odmiennie mozna interpretowac historie, kazdy moze przeczytac. Peter Englund jest zawodowym historykiem. Pare ksiazek napisal o Potopie, tak dobrze znanemu okresowi historii, z powodu tworczosci „ku serc pokrzepieniu”. Z ktorych (chyba) dwie ksiazki, sa na jezyk polski przetlumaczone. Bez „krzepienia”, za to dobrze udokumentowane, zrodlami, cytatami, zachowanymi listami etc… Mozna interpretowac… Nie tylko Samosierre.
pzdr Seleukos
@TJ
Jeśli ten węgierski poeta rzeczywiście wzywa do rewizji granic po trupie wolnej Ukrainy, to jest dobrym przykładem, jak skrajna prawica służy nacjonalizmowi. Na szczęście nacjonalizmy prędzej czy później muszą się rzucić sobie do gardeł. O ile nie są u władzy, zagrożenie dla nas niewielkie. Jeśli są, nie można być obojętnym, bo u nich masowa zbrodnia zaczyna się zwykle od patriotycznych śpiewów.
@Red. Szostkiewicz
@Mad Marks
„Chlopak” jak dotychczas raczej nie dal sie poznac jako wielbiciel PiSu:))) Natomiast dziwnie polaczyl nas los dzieki jakiemus totalnemu niezrozumieniu na blogu naszych postow. Poniewaz , jak mi sie wydaje, raczej nie mam trudnosci ze zrozumieniem slowa pisanego, postaram sie przetlumaczyc z polskiego na polski:
Czlonkostwo w UE ma dla Polski znaczenie gospodarcze, w obszarze bezpieczenstwa – USA. Jak dowodzi przyklad Ukrainy – wielkie znaczenie ma procz uzbrojenia determinacja zolnierzy. Co do polskich wojakow – raczej trudno dobrze rokowac mimo wariackich zakupow Blaszczaka:))) Sytuacji nie polepszaja takie dezintegrujace tekst jak prof. Romanowskiego.
Nota bene – zdumial mnie Redaktor umieszczajac profesora na lewicy. Raczej widzialam w nim krakowskiego konserwatyste ceniacego tradycje.
Patrz: „Pamiec gromadzi prochy. Szkice historyczne i osobiste”, pozycja bynajmniej nie „lewicowa”:)))
@ Kalina
„Nie tylko chodzilo o rabunek munduru, był to akt upokorzenia wroga.”
Oglądając grafiki Goyi z cyku „okropności wojny” można mieć wyobrażenie, czemu Hiszpanie odzierali z mundurów zabitych napoleońskich żołnierzy.
Napoleon zapewne miał szlachetne intencje niesienia Europie postępu, co więcej jego „eksport rewolucji” w dużej mierze się powiódł ale godzi się pamiętać też o jego złej stronie. Dla nas był wyzwolicielem , dla Hiszpanów- ciemiężcą.
@ red Szostkiewicz:
„Na szczęście nacjonalizmy prędzej czy później muszą się rzucić sobie do gardeł.”
Nie wiem czy „na szczęście” 🙁
Na nieszczęście dla narodów, rządy nacjonalistów jak dotychczas kończyły się zawsze albo poważnym kryzysem, albo wojną. Co najwyżej można mieć nadzieję, że ci nowi nacjonaliści ze sobą się pokłócą zanim zdążą narobić tyle gnoju, że trzeba będzie Herkulesa żeby go posprątał.
leon
13 LISTOPADA 2022
15:45
Jarosław Ka, zaplątany w politykę i wydarzenia dziejowe na swoim objeździe Polski powiatowej coraz bardziej …li jak potłuczony.
Po raz n-ty pojawiają się w jego mowie ni stad ni zowąd wtręty o tym, że niektórzy twierdzą, że rano mogę być Jasiem, wieczorem Małgosią, oraz wiadomości o kobietach nieznośnych, o dwunastoletnich dziewczynach, które oświadczają że od dzisiaj są chłopcami, o kobietach chlejących i przez to nie rodzących dzieci, o „pewnej kobiecie”, która nie chce być osobą z macicą, itp. rewelacje, które wskazują na silny syndrom typu kompleks Edypa, tylko w druga stronę skierowany.
TJ
@Autor
Serdeczne podziękowania za „otwarcie drzwi” dla ‚atoli’, który 11 lis. 17:36 zamieścił skrót eseju Andrzeja Romanowskiego, opublikowanego w „Ale Historia”, dodatku GW.
Ciekawi mnie reakcja Koment.
Kto nie przeczytał – must read.
– „My nie mamy zamiaru z Unii Europejskiej występować. Jakbyśmy to zrobili, co moralnie jest słuszne, ja bym był całkowicie za tym. Tylko że by to oznaczało, że właśnie występujemy z Unii – przekonywał na spotkaniu z mieszkańcami Żywca Kaczyński.
Prezes PiS jednocześnie potwierdził „twardą walkę” z UE, ale przy stosowaniu „różnego rodzaju zwrotów”.
– Trzeba być czasem wężem, a czasem lwem – argumentował.
Psycholi – regularnych schizoli nie sieją… suweren takich wybiera.
@MM
Tak, na nieszczęście dla narodów, które zostałyby wciagnięte w awantury wojenny typu putinowskiego, ale na szczęście w tym sensie, że powstanie na dłużej takiego militarystycznego sojuszu skrajnej prawicy nacjonalistycznej jest z definicji niemożliwe, bo wewnętrznie sprzeczne: nacjonalizmy agresywne muszą się zderzyć ze sobą.
@MM
Postawiłem tezę że bezpieczeństwo to system naczyń połączonych, a armia i jej morale – czy się to podoba nam czy nie – jest jednym nich. Publicysta powinien brać pod uwagę wszystkie i widzieć „big picture”, a nie tylko te które są mu potrzebne pod tezę. Mobilizacja jest zadaniem MON, ale już widzę zastępy chętnych do wstąpienia i wieloletniej służby państwu, którego publicysta nazywa „niekoniecznym”, albo kulturowo odmiennym od świata zachodniego. Takie słowa można przeinaczać i propagandowo instrumentalizować w celach, które autorowi z pewnością nie przyświęcają.
@Kalina
Tak się składa że znamy się z AR od wielu lat, pracowaliśmy razem w Tygodniku Powszechnym za czasu Jerzego Turowicza. Obserwuję ewolucję jego pogladów z zainteresowaniem, niebezkrytycznie. Dziś sytuuję go ideowo bliżej środowiska ,,Przeglądu”, niż TP, zwłaszcza od czasu jego książki o ,,wielkości i upadku” Tygodnika.
@Mad Marx
Wojna o sukcesje hiszpanska byla pelna niebywalych okrucienstw. Podobno Polacy odrozniali sie korzystnie od Francuzow, w kazdym razie nie demolowali kosciolow i nie mordowali ksiezy i zakonnic. Jednak lansjerzy nadwislanscy popisali sie niebywalym okrucienstwem pod Saragossa
… „PiS-owskie wstawanie z kolan nie kieruje się przeciw zaborcy, lecz raz jeszcze przeciw własnemu państwu. Oraz przeciw Europie. Jeżeli zaś wstawanie z kolan dokonywane od XVIII do XX w. było lekkomyślnością, obecne, z wieku XXI, jest zbrodnią. Można powiedzieć: siedemset lat temu to samo – niszcząc państwo Wacławów i sprzymierzając się z poganami – robił Łokietek! Ale to złuda: dziś brak już alternatywy wschodniej. Może gdyby nasi przodkowie byli mniej katoliccy, gdyby umieli przyjąć ludzi Wschodu jako braci, a nie poddanych drugiej kategorii, sytuacja byłaby inna, niemniej alternatywy wschodniej nie ma i Polska nie jest w stanie uciec od Europy. A jednak PiS, biorąc marzenia za rzeczywistość, usiłuje stworzyć odpowiedniki opcji wschodniej: najpierw w postaci Międzymorza i Trójmorza, potem międzynarodówki skrajnej prawicy. Tradycyjny polski rozkrok między Zachodem a Wschodem stał się PiS-owską groteską. Oraz przekształcił się w igranie bytem Polski i próbę rozsadzenia Unii od środka. To nowość: dawna Polska, nawet oddalona od Europy, nigdy nie działała na jej szkodę, bywało nawet, że jej broniła. Dopiero dziś stała się warchołem i chuliganem Europy, a cała jej energia idzie w to, by ją oszukać. Czy mogliśmy się spodziewać takiego upadku i takiej moralnej nędzy?
Mogliśmy. PiS jest dziecięciem polskiej tradycji. Wyrasta z tego jej segmentu, który nazywam tu odwiecznym PiS-em, a który, idąc od XI-wiecznej reakcji pogańskiej, polega właśnie na poniewieraniu własnym państwem i na odwracaniu się od Europy. A także na postawieniu wojowniczości i konfliktu ponad myślą państwową i dyplomacją. Podczas jednak gdy PiS odwieczny rządził się siłą raczej inercji, może i lenistwa, a czasem patriotycznego, lecz bezmyślnego odruchu, PiS obecny dysponuje dyktatorską władzą swego naczelnika, a w swych poczynaniach jest planowy i zdeterminowany. Co znaczy, że dokonuje destrukcji narodu. Nie powinno dziwić dzisiejsze powstanie w miejsce Polski dwóch nienawidzących się wzajemnie plemion. Ani ideologiczny, wyznaniowy charakter państwa – czyż nie w tym kierunku zmierzał, nie bez przyczyny tak dziś czczony, ksiądz Piotr Skarga?
Nigdy więc (poza zaborcami, a i to nie zawsze) nie mieliśmy władzy tak bezwzględnie antynarodowej. Co za hańba. Polskie rządy mogły zboczyć z traktu racji stanu (jak w 1938 r., gdy zajęły Zaolzie), mogły też realizować politykę nie własną, lecz hegemona (jak w 1967 r., gdy zerwały stosunki z Izraelem), nigdy jednak nie działały aż tak na przekór polskiemu interesowi – takiemu, jaki został sformułowany na danym etapie historii. Tymczasem, skoro Polska istnieje w Europie, to przy polityce antyeuropejskiej może Polski (bo przecież nie Europy) nie być. Jak nie Polski jako narodu, to Polski jako państwa. Jak nie Polski jako państwa, to Polski jako państwa niepodległego. W przeciwieństwie do Francji czy Anglii, w przeciwieństwie nawet do rozdrobnionych w przeszłości Niemiec czy Włoch, peryferyjna Polska, obecna na mapie krótko i z przerwami, nie dysponuje tym podstawowym atutem, jakim jest konieczność istnienia. W XIX w. Europa bez Polski rozkwitała. W XXI w. Polska istnieje i przyprawia Europę o ból głowy.
Likwidacja XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej zajęła Europie raptem dwa-trzy lata. Stało się to w czasie głębokich wstrząsów na kontynencie, które wywołała Wielka Rewolucja Francuska. Dziś pokłady antyeuropejskiej rewolucji również czają się we Francji (sukcesy Marine Le Pen), a przeciągająca się wojna Rosji z Ukrainą zaczyna kruszyć ład międzynarodowy. PiS nawet gdy dziś udaje, że powraca do Europy, to wiadomo, że jutro wznowi z nią kłótnię, bo bez kłótni nie umie żyć i musi stale wstawać z kolan. Polska przedrozbiorowa zmęczyła Europę w miarę upływu stuleci. Czy Polska obecna zmęczy Europę w miarę upływu dziesięcioleci?„…
100/100
Widać, nigdy dość powtarzać o tej pisdnej hańbie…zbrodni…
@Autor
Przeczytałem wszystko. Powtórzę: Gra w klasy, to blog ciekawy, grupujący znakomitych dyskutantów/ek, wielu znam od lat i podziwiam ich zaangażowanie i utrzymywanie poziomu.
Tak trzymać, ***** ***, i walczyć o większość konstytucyjną dla demokratów.
Pozdrowienia i ukłony od leniwego ‚stasieku’.
Ordo Curvis
13 LISTOPADA 2022
20:03
Mój komentarz
Prezes Jarosław jest w swoim objeździe Polski powiatowej coraz bardziej bezładny, gadający od rzeczy, trzy po trzy, a jego postawa jest coraz bardziej profetyczna supermoralna, misyjna i profetyczna.
TJ
@ chłopak
Jak rozumiem jesteś zwolennikiem cenzury . I państwa totalitarnego, w którym nie wolno wyrażać opinii uznanych (przez kogo?0 za antypaństwowe. I każdy ma być sługą tego państwa i na rzecz dobra tegoż państwa (kto ma to dobro państwa definiować ?) zrezygnować z własnej wolności w tym wolności głoszenia własnych opinii.
Ja natomiast uważam, że jeżeli obywatele nie będą chcieli bronić własnego państwa to znaczy, że to państwo na obronę nie zasługuje. Państwo jest dla ludzi a nie ludzie dla państwa.
seleuk|os|
13 LISTOPADA 2022
17:58
Autor poleconych książek Peter Englund (ukończył filozofię, archeologię i historię) był/jest? członkiem Akademii Szwedzkiej. Na polskim rynku księgarskim ukazały się bodaj trzy książki jego autorstwa pt. „Połtawa” i „Lata wojen” (tytuł oryginału: Ofrälse ), później „Niezwyciążony” biografia króla Karola X Gustawa.
Pierwsza poświęcona jest bitwie pod Połtawą (Ukraina Lewobrzeżna, Zadnieprze) w której wojska króla szwedzkiego Karola XII zostały pokonane przez wojska rosyjskie cara Piotra I w 1709 roku.
Bitwa położyła kres statusowi imperium szwedzkiego jako wielkiego mocarstwa europejskiego, a także jego ekspansji w kierunku wschodnim i zapoczątkowała rosyjską hegemonię w Europie Północnej.
W drugiej „Lata wojen” czytam m.in. o bitwie warszawskiej stoczonej w dniach 28–30 lipca 1656 podczas II wojny północnej w której „dość niespodziewanie dla wszystkich Rzeczpospolita doznała druzgocącej klęski”:
„ … polskie oddziały zgromadzone pod Warszawą sprawiały wrażenie
przestarzałych, zarówno pod względem wyglądu, sposobu myślenia jak i taktyki. Była to dumna i dzielna armia, która ceniła brawurę i indywidualną odwagę, za to nic bardzo przejmowała się dyscypliną, uzbrojeniem i innymi nowinkami” (s. 33).
Być może… zapewne…
@Teo,
dziekuje za Twoje uzupelnienia. Ja tylko chcialem zilustrowac roznice, w pojmowaniu historii, napedzanej konfliktem. Jak to Kozietulski skoczyl i… Petera Englund, bardzo lubie czytac. Nigdy po polsku nie mialem okazji. Jest typem historyka z ”szkoly” Fernanda Braudel. Bardziej mnie pasuje. To ”dlugie trwanie” Szwecji dookola Wschodniego Jeziora, pl Morza Baltyckiego, najbardziej na wschod z Pieciomorza (to moja nazwa), raczej jak skoki 🙂 Tak mnie do glowy przyszlo, w zwiazku z Kozietulskim skoczkiem…
pzdr Seleukos
@seleuk|os|:
Ja się na XVII wieku nie znam — nawet jako amator historii. Ale wrzuciłem kiedyś ten obraz bitwy warszawskiej, Englinda, znajomym bardziej zainteresowanym. No i… zjechali go za „orientalizujące uproszczenia”. Zresztą, jeśli odnieść się do cytatu podrzuconego przez teo, to słusznie. W latach potopu przeciwko Szwedom walczyły też polskie wojska regularne, które jak najbardziej ceniły sobie dyscyplinę, uzbrojenie i inne nowinki.
@Mad Marx
13 LISTOPADA 2022
21:51
Prosze wyluzowac i zastanowic sie przez chwile. Wlasnie swoim postem udowadnia Pan, ze nie znosi krytyki pogladów uznawanych przez Pana za słuszne, w tym przypadku – widzenia historii prof. Romanowskiego:)))
@PAK4.
Dokladnie jest tak jak piszesz. Te same wydarzenia maja zupelnie inna percepcje. Szukanie prawdy i sprawiedliwosci w historii jest dosc karkolomnym zajeciem. Jak i w polityce rowniez. Ja tylko zwrocilem na to uwage. Szarza w Samosierra jest nieobecna w swiadomosci Skandynawow, to nie moglem z tym przykladem… Nie rozpala dysskusji. Historia od czasow wojny 30to-letniej bardzo obecna. Axel Oxenstierna polozyl fundament nowoczesnej Szw. Co Janowi Zamoyskiemu, nie bardzo udalo, orientalisujac
pzdr Seleuk
PAK4
14 LISTOPADA 2022
7:14
Ja się na XVII wieku nie znam — nawet jako amator historii. Ale wrzuciłem kiedyś ten obraz bitwy warszawskiej, Englinda, znajomym bardziej zainteresowanym. No i… zjechali go za „orientalizujące uproszczenia”.
To kompromitujące wyznanie polskiego besserwissera, podpierajacego się swoimi „znajomymi” by zjechać Englunda za „orientalizujące uproszczenia”.
Czego uproszczenia? Co orientalizujące?
PAK4 – ty za dużo, jak sam często o sobie piszesz, „przekręcasz” książek, ale niewiele z tego wynika. A gęba via klawiatura pełna opinii na wszystko.
Byłoby tylko śmieszne, gdyby nie tak rozpowszechnione to „chłopskie roztropstwo”, które jest zwyczajnym pierdzeniem w gumkę.
———————
Peter Englund…
Książkę tę poświęcam tym, których spotkałem na linii frontu w czasie wizyty w Chorwacji w 1991, a których nie ma już między żywymi.
What passing-bells for these who die as cattle?
Ginącym jak bydło na cóż pogrzebowe dzwony?
[Wilfred Owen, 1917
ANTHEM FOR DOOMED YOUTH]
@Teo
Co do bitwy pod Warszawą.
Armia polska była w dużej mierze armią improwizowaną, znajdującą się od 1652r w stanie permanentnego kryzysu (skutki katastrofy pod Batohem i liberum veto x2), na jej czele stał obdarzony talentem ale chimeryczny Jan Kazimierz oraz skompromitowani hetmani. Na ,,przestarzałość” tej armii ogromny wpływ miała niewydolność skarbu państwa i różnorodny charakter przeciwników Rzeczpospolitej. Inaczej trzeba było walczyć ze Szwedami, inaczej z Moskalami, jeszcze inaczej z Tatarami.
Inaczej armia szwedzka, która znajdowała się u szczytu sławy, opromieniona zwycięstwami w wojnie trzydziestoletniej, z ogromną grupą zaprawionych w bojach weteranów i od 7 lat odpoczywająca.
W bitwie warszawskiej rzecz nie była w przewadze liczebnej armii polsko-litewskiej, ani jej rzekomej przestarzałości ale w przyjęciu nierealistycznego planu stoczenia bitwy. Nierealistyczność polegała na tym, że ta armia jak KAŻDA miała swoje słabości i np. S. Czarnecki ich świadom (dwukrotnie doznał porażek z rąk znakomicie manewrujących choć słabszych wojsk szwedzkich – pod Kłeckien i Kcynią) optował by nie staczać bitwy ale cofając się, stopniowo wyniszczyć armię szwedzko-brandemburską, jak to uczynił w kampanii zimowo-wiosennej. Niestety wymagałoby to oddania Warszawy a tego król uczynić nie chciał (ponoć, jak twierdził ambasador francuski król bał się o los swoich majątków w Warszawie).
Przyjęto więc bitwę:
a) za rzeką ze słabym mostem za plecami.
b) w terenie nie sprzyjającym rozwinięciu mas kawalerii, z której w dużej mierze składała się armia polska.
c) wobec tego król postanowił zawalczyć ,,po szwedzku” czyli w oparciu o umocnienia polowe, ogień broni palnej. Niestety miał po temu słabsze narzędzia niż Szwedzi i elektorscy.
W wyniku dwudniowych działań Szwedzi stopniowo zajmowali co raz dogodniejsze pozycje i gdy doszło do upragnionego starcia kawalerii, nasza armia zajmowała zdecydowanie niekorzystne taktycznie pozycje a wiele jednostek było mocno wstrząśniętych przez dwudniowe starcie. Słynna szarża husarii o mało co nie rozerwała szyku szwedzkiego, zawiodło tylko to, co było esencją (wraz z ogniem artylerii) działania armii szwedzkiej: WSPÓŁDZIAŁANIE.
Bitwa warszawska pokazała, pomimo porażki, że staropolska sztuka wojenna absolutnie wtedy (w 1656r) nie była przestarzała. Nadal odznaczała się tym z czego słynęła: elastycznością. Tym razem zawiodło dowództwo i jego plan. Przypominam, że po stronie szwedzko-brandemburskiej dowodził godny spadkobierca Gustawa Adolfa i L. Torstenssona.
Slawczan
14 LISTOPADA 2022
12:45
@Teo
Ty mi, Sławczanie, nie tłumacz powodów przegranej bitwy pod Warszawą w 1658, jest ona dla mnie w miarę klarowna po przeczytaniu wielu jej „historii”, ty przekonuj nieprzekonanych, że np. Englund każe co najmniej myśleć wiecznym „obrońcom” polskiej historii w każdej kwestii i wątku, łowców historycznych „przejaskrawień”, „uproszczeń” etc abstrahujących od faktów i interpretacji przedstawianych z innej perspektywy, innych źródeł i nowych ich odczytań…
Oto przykład opisu 3 dniowej bitwy pod Warszawą 1658 przez polskich historyków (UJ):
„Bitwa pod Warszawą, bitwa warszawska (28-30 lipca 1656) – W czasie „potopu” doszło tu do największej bitwy w dziejach wojen polsko-szwedzkich. Siły polskie liczyły ok. 25 tys. wojska regularnego, 10–13 tys. pospolitego ruszenia oraz 2 tys. Tatarów. Wojska szwedzko-brandenburskie, dowodzone przez króla Karola Gustawa i elektora Fryderyka Wilhelma, liczyły tylko ok. 18 tys. ludzi, ale przeważały siłą ognia i wyszkoleniem żołnierzy.
28 VII Szwedzi podjęli nieudaną próbę przełamania polskich szańców. Następnego dnia doszło do bitwy w otwartym polu. Kiedy Szwedzi ruszyli do natarcia, nastąpiła wielka szarża polskiej i litewskiej husarii (1200 koni), prowadzona przez pisarza polnego litewskiego Aleksandra Hilarego Połubińskiego. Po początkowych sukcesach została zatrzymana ogniem szwedzkiej piechoty.
W bitwie tej ks. Bogusław Radziwiłł uratował życie królowi Karolowi Gustawowi, zaatakowanemu przez polskiego husarza Jakuba Kowalskiego. Rozstrzygnięcie nastąpiło trzeciego dnia, kiedy szwedzcy piechurzy zepchnęli piechotę polską z pasa wydm i dotarli do mostu, przez który przeprawiały się cofające się oddziały polskie. Wojsko uległo rozproszeniu, ponosząc znaczne straty – ok. 2 tys. ludzi. Straty szwedzkie sięgały tysiąca ludzi” (u Heglunda straty szwedzkie – ok. 700).
Źródło:
Powyższe hasło ukazało się pierwotnie w publikacji książkowej Bitwy polskie. Leksykon (Wydawnictwo Znak 1999) przygotowanej przez wykładowców Uniwersytetu Jagiellońskiego: Tomasza Gąsowskiego, Jerzego Ronikiera, Piotra Wróbla i Zdzisława Zblewskiego.
Oczywiscie to tylko krótkie hasło informacyjne, książki historyczne i te akademickie i te popularyzujące wiedzę historyczną, jak „Lata wojen” Heglunda, (ale nie tylko „ku pokrzepieniu serc”) dają swobodę dłuższych wypowiedzi.
Tak np. Heglund kończy opis tej trzydniowj bitwy w rozdziale „Ostatnie 80 metrów”:
(…)
Walki zamarły około południa. Trzydniowa bitwa pod Warszawą dobiegła końca. Dowódcy wojsk sprzymierzonych spędzili resztę dnia na zaprowadzaniu porządku w rozproszonych oddziałach, rozbitych w toku walki na mniejsze grupki.
Żołnierze byli wyczerpani. Od czterech dób nie jedli i nie spali jak należało. Swędziało ich całe ciało, ponieważ kurz wciskał się wszędzie: pod ubrania, pod zbroje, do oczu i ust. Straty wyniosły około 700 ludzi – zdumiewająco niewiele jak na tak długą walkę. Po zakończeniu bitwy oddawano się zawsze pewnym rutynowym czynnościom. Zbierano i ustawiano w odpowiednim porządku wszystkie oddziały – każdy żołnierz miał obowiązek zająć swoje stałe miejsce w szyku. Dzięki temu oficerowie mogli z łatwością policzyć wszystkich i sprawdzić, kogo i ilu brakuje. Następnie oficer w towarzystwie wybranych żołnierzy udawał się na pole walki, aby odnaleźć tych, których brakowało. Zabitych należało pogrzebać „na żołnierski sposób”, co w praktyce oznaczało wspólny, masowy grób dla wszystkich, którzy padli w bitwie. Rannych ładowano na wozy, aby ich potem odtransportować do obozu i oddać pod opiekę medyków. W końcu sam dowódca wygłaszał mowę do swych podkomendnych, a nawiązując do liczby zabitych i rannych stwierdzał, że „taka była wola boża”, dzięki czemu żołnierze „w czasie kolejnych bitew mogli walczyć z taką samą odwagą i ochotą”.
Żołnierze otrzymali też nagrodę: dano im do podziału zdobyte polskie tabory. Pod wieczór rozpoczęły się prace przy budowie obozu. Generałowie i wysocy rangą oficerowie, książę brandenburski oraz ubrany na czarno Karol Gustaw zebrali się w klasztorze na Pradze. Tutaj król polecił pochować owego polskiego huzara, który dzień wcześniej próbował pozbawić go życia. Na samym końcu przyszło do świętowania zwycięstwa przy suto zastawionym stole „i aż do późnego wieczora zabawiano się przy dźwiękach bębnów i trąbek”.
A na polu niedawnej bitwy leżało około 2000 zabitych Polaków, wystawionych na żar lejący się z nieba. Ich trupy nabrzmiewały, puchły, czerniały, pokrywały się chmarami much – muchy plujki wdzierają się we wszystkie możliwe otwory ciała, a jeśli jest ciepło, to w ciągu doby składają jaja; potem z oczodołów i z uszu wypełzają larwy. Nikomu nie przyszło nawet do głowy, aby policzyć lub pochować zabitych Polaków. Przez kilka następnych dni całą okolicę opanował smród rozkładających się ciał, a odór roznoszony był dalej przez wiatr; wkrótce dotarł też do Warszawy. Polskie wojska w pośpiechu opuściły miasto, porzucając armaty i zapasy. Wpadły one w ręce Szwedów i to bez jednego strzału. Dnia 25 lipca szwedzko-brandenburskie wojska i tabory przeszły na drugą stronę Wisły, aby opuścić miejsce niedawnej bitwy, gdzie smród był już nie do wytrzymania”.
Warto czytać Heglunda bez uprzedzeń i nie zwalniając się z krytycyzmu …
corrected
Slawczan
14 LISTOPADA 2022
12:45
@Teo
Ty mi, Sławczanie, nie tłumacz powodów przegranej bitwy pod Warszawą w 1658, jest ona dla mnie w miarę klarowna po przeczytaniu wielu jej „historii”, ty przekonuj nieprzekonanych, że np. Englund każe co najmniej myśleć wiecznym „obrońcom” polskiej historii w każdej kwestii i wątku, łowców historycznych „przejaskrawień”, „uproszczeń” etc abstrahujących od faktów i interpretacji przedstawianych z innej perspektywy, innych źródeł i nowych ich odczytań…
Oto przykład opisu 3 dniowej bitwy pod Warszawą 1658 przez polskich historyków (UJ):
„Bitwa pod Warszawą, bitwa warszawska (28-30 lipca 1656) – W czasie „potopu” doszło tu do największej bitwy w dziejach wojen polsko-szwedzkich. Siły polskie liczyły ok. 25 tys. wojska regularnego, 10–13 tys. pospolitego ruszenia oraz 2 tys. Tatarów. Wojska szwedzko-brandenburskie, dowodzone przez króla Karola Gustawa i elektora Fryderyka Wilhelma, liczyły tylko ok. 18 tys. ludzi, ale przeważały siłą ognia i wyszkoleniem żołnierzy.
28 VII Szwedzi podjęli nieudaną próbę przełamania polskich szańców. Następnego dnia doszło do bitwy w otwartym polu. Kiedy Szwedzi ruszyli do natarcia, nastąpiła wielka szarża polskiej i litewskiej husarii (1200 koni), prowadzona przez pisarza polnego litewskiego Aleksandra Hilarego Połubińskiego. Po początkowych sukcesach została zatrzymana ogniem szwedzkiej piechoty.
W bitwie tej ks. Bogusław Radziwiłł uratował życie królowi Karolowi Gustawowi, zaatakowanemu przez polskiego husarza Jakuba Kowalskiego. Rozstrzygnięcie nastąpiło trzeciego dnia, kiedy szwedzcy piechurzy zepchnęli piechotę polską z pasa wydm i dotarli do mostu, przez który przeprawiały się cofające się oddziały polskie. Wojsko uległo rozproszeniu, ponosząc znaczne straty – ok. 2 tys. ludzi. Straty szwedzkie sięgały tysiąca ludzi” (u Englunda straty szwedzkie – ok. 700).
Źródło:
Powyższe hasło ukazało się pierwotnie w publikacji książkowej Bitwy polskie. Leksykon (Wydawnictwo Znak 1999) przygotowanej przez wykładowców Uniwersytetu Jagiellońskiego: Tomasza Gąsowskiego, Jerzego Ronikiera, Piotra Wróbla i Zdzisława Zblewskiego.
Oczywiscie to tylko krótkie hasło informacyjne, książki historyczne i te akademickie i te popularyzujące wiedzę historyczną, jak „Lata wojen” Englunda, (ale nie tylko „ku pokrzepieniu serc”) dają swobodę dłuższych wypowiedzi.
Tak np. Englund kończy opis tej trzydniowj bitwy w rozdziale „Ostatnie 80 metrów”:
(…)
Walki zamarły około południa. Trzydniowa bitwa pod Warszawą dobiegła końca. Dowódcy wojsk sprzymierzonych spędzili resztę dnia na zaprowadzaniu porządku w rozproszonych oddziałach, rozbitych w toku walki na mniejsze grupki.
Żołnierze byli wyczerpani. Od czterech dób nie jedli i nie spali jak należało. Swędziało ich całe ciało, ponieważ kurz wciskał się wszędzie: pod ubrania, pod zbroje, do oczu i ust. Straty wyniosły około 700 ludzi – zdumiewająco niewiele jak na tak długą walkę. Po zakończeniu bitwy oddawano się zawsze pewnym rutynowym czynnościom. Zbierano i ustawiano w odpowiednim porządku wszystkie oddziały – każdy żołnierz miał obowiązek zająć swoje stałe miejsce w szyku. Dzięki temu oficerowie mogli z łatwością policzyć wszystkich i sprawdzić, kogo i ilu brakuje. Następnie oficer w towarzystwie wybranych żołnierzy udawał się na pole walki, aby odnaleźć tych, których brakowało. Zabitych należało pogrzebać „na żołnierski sposób”, co w praktyce oznaczało wspólny, masowy grób dla wszystkich, którzy padli w bitwie. Rannych ładowano na wozy, aby ich potem odtransportować do obozu i oddać pod opiekę medyków. W końcu sam dowódca wygłaszał mowę do swych podkomendnych, a nawiązując do liczby zabitych i rannych stwierdzał, że „taka była wola boża”, dzięki czemu żołnierze „w czasie kolejnych bitew mogli walczyć z taką samą odwagą i ochotą”.
Żołnierze otrzymali też nagrodę: dano im do podziału zdobyte polskie tabory. Pod wieczór rozpoczęły się prace przy budowie obozu. Generałowie i wysocy rangą oficerowie, książę brandenburski oraz ubrany na czarno Karol Gustaw zebrali się w klasztorze na Pradze. Tutaj król polecił pochować owego polskiego huzara, który dzień wcześniej próbował pozbawić go życia. Na samym końcu przyszło do świętowania zwycięstwa przy suto zastawionym stole „i aż do późnego wieczora zabawiano się przy dźwiękach bębnów i trąbek”.
A na polu niedawnej bitwy leżało około 2000 zabitych Polaków, wystawionych na żar lejący się z nieba. Ich trupy nabrzmiewały, puchły, czerniały, pokrywały się chmarami much – muchy plujki wdzierają się we wszystkie możliwe otwory ciała, a jeśli jest ciepło, to w ciągu doby składają jaja; potem z oczodołów i z uszu wypełzają larwy. Nikomu nie przyszło nawet do głowy, aby policzyć lub pochować zabitych Polaków. Przez kilka następnych dni całą okolicę opanował smród rozkładających się ciał, a odór roznoszony był dalej przez wiatr; wkrótce dotarł też do Warszawy. Polskie wojska w pośpiechu opuściły miasto, porzucając armaty i zapasy. Wpadły one w ręce Szwedów i to bez jednego strzału. Dnia 25 lipca szwedzko-brandenburskie wojska i tabory przeszły na drugą stronę Wisły, aby opuścić miejsce niedawnej bitwy, gdzie smród był już nie do wytrzymania”.
Warto czytać Englunda bez uprzedzeń i nie zwalniając się z krytycyzmu …