Różne twarze pacyfizmu

Ten film powinni obejrzeć rekruci wysyłani na brudną wojnę Putina w Ukrainie. Niech zobaczą, co ich czeka na froncie. Kolejna ekranizacja powieści Remarque’a „Na Zachodzie bez zmian” wykorzystuje współczesne możliwości produkcji filmowej, by pokazać, że dla walczących wojna oznacza horror wzajemnego zabijania się, bezlitosną masakrę. Żeby w czymś takim brać udział, trzeba mieć wyjątkowego pecha albo mieć silną motywację patriotyczną. Wydaje się, że wśród walczących Ukraińców większość to ten drugi przypadek.

Społeczeństwa demokratyczne są pacyfistyczne. Wolą pokój niż wojnę, rozwój i postęp niż masowe zabijanie i niszczenie. Zaatakowane lub zagrożone atakiem, zawieszają jednak pacyfistyczne nastawienie i stają do walki. Tak było z Amerykanami podczas pierwszej i drugiej wielkiej wojny: politycy ociągali się z przystąpieniem do obu, ale ostatecznie włączyli się do walki. Po napaści Putina na Ukrainę bezzwłocznie włączyli się wraz z innymi demokracjami Zachodu do jej obrony przed agresją.

Film opowiada o pierwszej wielkiej wojnie podobnymi środkami co inne obrazy kinowe poświęcone tej traumie. Patrzymy na walkę oczami młodych Niemców, którzy zgłosili się na ochotnika do armii z pobudek patriotycznych, a widzą jeden wielki horror. Muszą zabijać, aby przeżyć. Tak samo jak ich przeciwnicy. Zabijają, ale wielu z nich nie przeżywa. W tym główny bohater, który ginie w ostatnich godzinach wojny. Nim zginie z rąk Francuza, zabija innych Francuzów, a Francuzi zabijają jego kolegów z ławy szkolnej, z którymi poszedł na wojnę. Za każdym razem zabijają się ludzie, którzy widzą się po raz pierwszy w życiu. Nic do siebie nie mają, nie zrobili sobie żadnej krzywdy, tylko los postawił ich przeciwko sobie. W chwilach gdy amok przygasa, niektórzy widzą ten absurd. Główny bohater próbuje opatrzyć śmiertelne rany, jakie zadał Francuzowi.

Któż zaprzeczy, że lepiej być żywym niż martwym. A jednak oglądamy ten film nie tylko jako dramat historyczny, antywojenny moralitet. Oglądamy go także w kontekście wojny w Ukrainie. A walka Ukraińców w Polsce budzi szczególny szacunek i podziw z przyczyn naszych historycznych doświadczeń z agresją i okupacją rosyjską w wydaniu sowieckim. W Niemczech federalnych pacyfizm był silny. Miał ostrze głównie antyamerykańskie, więc w Polsce komunistycznej był traktowany nieufnie przez opozycyjnie nastawioną inteligencję.

W połowie lat 80. powstał u nas ruch Wolność i Pokój, ale tworzyli go niezależni działacze studenccy czasu pierwszej Solidarności i miał charakter przede wszystkim ruchu na rzecz praw obywatelskich, w tym prawa do odmowy służby wojskowej z bronią w ręku, a nie stricte pacyfistycznego. Wielu WiP-owców w wolnej Polsce poszło do polityki – Jan Rokita, Jacek Czaputowicz, Bogdan Klich – w różnych stronnictwach. Dziś znów ich połączyła solidarność z walczącą Ukrainą. Nasz pacyfizm odrzuca nacjonalistyczny militaryzm i militaryzację społeczeństwa, ale nie odrzuca wojny obronnej.