Będą rozwijać język polski
Nowy pomysł pisowski na „patriotyczne” synekury: Instytut Rozwoju Języka Polskiego imienia świętego Maksymiliana Kolbego. Projekt ustawy mielą już młyny sejmowe. Instytut ma dostać grube miliony, a pracownicy dobre pensje (dyrektor ponoć 30 tys.). No dobrze, ale czemu patronem ma być Kolbe? I po co nam ten kolejny odkurzacz do wsysania grosza publicznego?
Prosta odpowiedź: bo się przyda w antyniemieckiej kampanii PiS. Patrona uśmiercili Niemcy w Auschwitz, PiS zarzuca Niemcom federalnym, że nie finansują jak powinny nauki języka polskiego u siebie, więc trzeba tę naukę wesprzeć z Polski. Przy okazji lub pod pretekstem tego zarzutu PiS „symetrycznie” obcina fundusze należne mniejszościom narodowym w Polsce na ich potrzeby kulturalne. Największe cięcia mają dotknąć społeczność niemiecką. Ucierpi nauka niemieckiego w szkołach na Opolszczyźnie. Ucierpią dodatkowo relacje z Niemcami, wciąż naszym największym partnerem handlowym.
Wnioskodawcy tłumaczą pomysł potrzebą wspierania nauki polskiego poza granicami Polski. Szczególnie w Niemczech i tam, gdzie są duże skupiska Polaków. Dyskusja o tym, czy taka pomoc się sprawdzi, trwa od dawna. Ale diabeł tkwi w szczegółach: które polskie ośrodki miałyby otrzymać fundusze z tego instytutu Kolbego? Decydowałyby zapewne jego władze w porozumieniu z resortami kultury i spraw zagranicznych, dziś w rękach PiS. A to nie gwarantuje sprawiedliwego rozdziału środków.
Warto pamiętać, że demokracja polega na równości obywateli i organizacji społecznych wobec prawa i na ochronie praw narodowych i kulturalnych mniejszości narodowych. Taka ochrona jest papierkiem lakmusowym systemu politycznego, w jakim żyjemy. W Turcji dyskryminuje się prawa Kurdów, w Chinach Ujgurów i Tybetańczyków. W frankistowskiej Hiszpanii języki mniejszości były uważane za dialekty hiszpańskiego lub mowę wiejską (baskijski). W najgorszym czasie język kataloński był zakazany w miejscach publicznych i w szkołach państwowych. Dziś taką politykę można uznać za próbę kulturowego ludobójstwa, bo niektóre narody definiują swą tożsamość poprzez język, jakim mówią.
U nas po 1989 r. zaszły na tym polu duże i pozytywne zmiany w duchu tolerancji dla języków mniejszości i ich kultury. Naturalnie nie wszystko dało się ułożyć na nowo. W naszym społeczeństwie wciąż pokutują stereotypy, że Niemcy w Polsce i Ślązacy to „ukryta opcja niemiecka”, a język śląski nie istnieje, to tylko gwara. Tymczasem powstaje nowa sytuacja związana z napływem z Ukrainy matek z dziećmi w wieku szkolnym. Część tych dzieci idzie do szkoły w Polsce. Potrzebna jest dla nich pomoc w fachowej nauce języka polskiego. Fundusze są ograniczone, a będą jeszcze mniejsze, gdyby powstał Instytut Kolbego. Nie widać w tym innej logiki niż polityczno-wyborcza.
Komentarze
W rzeczy samej nazwisko i imię patrona polskie nie jest.
Zasłużeni dla polszczyzny nauczyciele i naukowy nosili jednak niemieckie nazwiska np. Linde.
Nie chodzi jednak ani o nazwisko ,ani też pochodzenie .
Jest to raczej dalsze wypychanie systemu KUL em i podobnymi pokrewnymi..z synekurami i apanażami.
PiS właśnie zabrał i ograniczył fundusze dla Kaszubów i Ślązaków.
Ostatnia ,,operatywka” odbyła się w Pułtusku. Kto wie czy ktoś tam nie planuje zmienic tej nazwy miasta na jakąś ,,bardziej przyjazną”.
Jest wiele dolegliwości ,,intelektualnych’ na która cierpi ludzkość. Obsesje ,natręctwa,fobie i lęki nocne i inne nie są najcięższe. PIS patia i Episkopatia to koleżanki jakby.
Pan Redaktor należy do pewnego naukowego gremium związnego z mową polską. Mowa i język to ważna sprawa..
Nikomu nie trzeba tego zanadto wkręcać. Uniwersytety mają zdolne kadry naukowe i dydaktyczne.
Miodek ,Bralczyk i wielu wielu..wspaniałych pedagogów.
No ale… Historia” nie może w tym polu obyć się bez Prezesa i PiS. Żarna mielą i pracują…
Może trzeba spolszczyć Galla Anonima..?
PiS patia to nowy rodzaj dolegliwości.Bardzo rozwojowy.
Patogeny wstrzyknięte w tkankę…w perspektywie waaadzy..przyniosą efekty. Kiedyś już dbał o polszczyznę
generał Jaruzelski z Kiszczakiem. Chwalebne czasy..
Baaardzo stary dokument polszczyzny ze Śląska zawierał zdanie w gwarze..,, Ty pociwej.a ja pobrusza”
Chodziło o pracę przy żarnach..
Z tego ten Instytut może wygumkować oczywisty germanizm. Tak jak Tuska z Pułtuska.
Jakie treści będzie przekazywał w mowie polskiej ów Instytut?
Może cytaty z pism Świętego Patrona?
Ot, choćby: „…żydostwo szkodziło i szkodzi nam na każdym kroku, wżera się jak rak w ciało narodu”
(świetnie nadaje się na dyktando)
Zeby bylo weselej, autorem monumentalnego slownika jezyka polskiego byl Samuel Bogumil Linde, ktorego korzenie byly niemiecko-szwedzkie. Ksztalcil sie w Lipsku, gdzie mieszkal jakis czas. Jego zony mialy niemieckie nazwiska panienskie, on sam byl ewangelikiem:)))
Paranoja goni paranoję… to się samo mnoży bez sexu.
Większość pisdnych porażona paranoją kurdupla sobie swobodnie paranoi,
a nuż przypodoba się karłowatemu dziadowi.
A i nowe synekury dla progenitur debili się przydadzą, w radach nadzorczych ciasno sami swoi w pisdnym sosie… okradanie publicznej kasy w najwyższym natężeniu.
No bo i przecież glapoinflacja szaleje … choć ich obligacje skarbowe wykupione w porę pozwolą tym kanaliom wyjść z inflacji z przyzwoitym zyskiem…
A Maksymilian patron… pisał i takie kawałki „kolana, a nie rozum albo pióro, dają owoc w pracy, kazaniach, książkach”.
I inne pierdolety jak na ojca tamtego czasu przystało:
„Czerwona masoneria zacieśnia się do niewielkiej liczby osób, przeważnie Żydów, którzy w pełni świadomi swych celów kierują całą liczną rzeszą mniej więcej „oświeconych” w sprawach organizacji masonów. Głowa ta jest nieznana i działa zawsze w ukryciu, by uniemożliwić przeciwdziałanie. Oni to układają plany roboty. Z ich warsztatu wyszła rewolucja francuska, szereg rewolucji od 1789 do 1815 roku, a także… wojna światowa. Wedle ich wskazania pracował Voltaire, d’Alembert, Rousseau, Diderot, Choiseul, Pombal, Aranda, Tanucci, Hangwitz, Byron, Mazzini, Palmerston, Garibaldi i inni. Nazwisk obecnych członków nie znamy, ale na pewno do masonerii należy u nas Piłsudski”.
Dawno, dawno temu, zanim towarzysz Wiesław publicznie wszczął antyżydowską nagonkę 1968 roku, grzebiąc się w rozmaitych starociach moich górnośląskich śląskich dziadków, znalazłem paczkę międzywojennych wydawnictw, które polscy księża rozpropagowywali ówcześnie pośród swych śląskich owieczek. Moją uwagę szczególnie zwróciły egzemplarze wydawnictwa ‘Rycerz Niepokalanej’ wydawanego przez wymienionego w felietonie zakonnika Maksymiliana Marię Kolbe.
Z ciekawości przeczytałem kilka tekstów, w tym autorstwa założyciela, który wtedy jeszcze nie został wyniesiony na ołtarze przez władze Kościoła katolickiego. Po raz pierwszy miałem do czynienia z prawdziwie antysemickim pisaniem. Do dzisiaj nie mogę wyjść ze zdumienia, że osoba pisząca tak nienawistne treści, mogła zostać uznana za godną religijnego uwielbienia. Cóż, taka jest logika religii i ich instytucji. W końcu – zakonnik Kolbe oddał swe życie w zamianie za życie innego człowieka, który jednak nie był Żydem, a katolickim ojcem rodziny.
Jako Ślązak, pamiętam, że po wojnie na Śląsku nie można było się uczyć języka niemieckiego. W ponad 300 tysięcznych ówcześnie Katowicach było tylko jedno liceum, w którym były klasy z językiem Goethego. A to wszystko za sprawą formalnej przyjaźni polsko-enerdowskiej, bo ogólniak nosił imię niemieckiego komunisty Wilhelma Piecka.
Także mowa śląska, która przetrwała w Ślązakach czasy królów czeskich, a następnie Habsburgów, którzy dynastycznie przejęli tron w Pradze czeskiej i władztwo pruskie, po zwycięskich dla Hohenzollernów wojnach śląskich XVIII wieku, stała się przedmiotem intensywnej i bezpardonowej polonizacji w powojennych szkołach polskich. Pamiętam do dzisiaj razy, jakie linijką często postawioną na sztorc, wybijano nam na rękach śląskie słówka przemycane w treściach mówionych czy też czasami pisanych w szkolnych wypracowaniach. Mógłbym powiedzieć, że w polskiej szkole na Górnym Śląsku poznałem na sobie pruskie metody nauczania. Tyle, że Prusacy nigdy nie rugowali śląskiego z mowy moich przodków, którzy szprechali i godali. Ot, mieli dwujęzycznych poddanych, którzy byli w stanie bezproblemowo kontaktować się z innymi obywatelami Cesarstwa Niemieckiego, bez względu na ich region pochodzenia. Do dzisiaj wyczuwa się regionalne różnice w praktycznym, codziennym języku niemieckim. I nikomu to nie przeszkadza.
W przeciwieństwie do Polski, gdzie prezes rządzącej partii bredzi o ukrytej opcji niemieckiej i takim samym separatyzmie śląskim.
Czasami żałuję, że mój śląski dziadek czasie I wojny światowej będąc niemiecko-cesarskim żołnierzem armii Wilhelma II, był jednym z tych po pogonili z Królestwa Polskiego wojaków Cara Rosji i Króla Polskiego w jednym – Mikołaja II. Bo ta cała polska niepodległość w 1918 r. mogła być czymś bardzo iluzorycznym, gdyż Rosja była jednym z członków Ententy. I żaden z sojuszników nie odważyłby się mieszać w wewnętrzne sprawy monarchii rosyjskiej. A takim czymś była kwestia polska w państwie carów. Być może car okazałby Polakom jakąś łaskawość za wierną służbę w armii rosyjskiej w czasie Wielkiej Wojny wielu polskich szlacheckich synów, służących jako oficerowie, a nawet generałowie. Czy była by to niepodległość – tego nie jestem pewien.
Dzisiejsza mowa śląska, jaką czasami słyszę na konkursach śląskiego czy też w kabaretach, to forma swoistej Cepelii opartej na pojedynczych śląskich słowach, połączonych z niemiecko brzmiącą wymową, naśladującą akcent śląski. Tyle, że już formalnie można…
Lesniczemu nie udala sie deska. Nie zostanie murarzem.
@ zak1953
30 września 2022 22:20
Chciałbym nieśmiało zauważyć, że czyn pana Kolbego, który stał się podstawą do „wyniesienia go na ołtarze” (czy jakoś podobnie), jest czynem domniemanym przez Kościół katolicki i tylko przez niego. W ten sposób kłamstwo staje się mitem, a – jak w przypadku dzisiejszej Polski – oficjalną historia nauczaną w szkołach i propagowaną przez instytucje państwowe. I któż w tym kraju odważy się zarzucić Kk kłamstwo, skoro wszystkie jego stwierdzenia są tylko mitem? Czy dziwić zatem powinny te wszystkie jawne kłamstwa rządzących, będących bez wyjątku „uczciwymi” katolikami?
Parafrazując „Krzyżaków” Sienkiewicza:
Katolicki kraj, katolickie obyczaje.
Jesz\cze a propos patrona:
W któryms z numerow „Rycerza Niepokalanej” znalazła sie taka wiadomość: wojna miała sie ku koncowi, wiec w jakims czeskim miasteczku coraz odwazniej mowiono o niepodleglosci. Austriacki komendant wiec nakazał aresztowanie, a nastepnie egzekucje prowodyra. Wówczas burmistrz miasteczka zaoferował swoje zycie za zycie nieszczęśnika, a wzruszony komendant ułaskawił obu. Nie mozna sie oprzec wrazeniu, ze ojciec Kolbe oferujac swoje zycie za zycie innego więźnia Oswiecimia miał ten przypadek w pamieci. Niestety, finał byl odmienny, bo i mineły czasy szacunku i podziwu dla takich postaw, jak tego burmistrza czeskiego miasteczka:)))
Saldo mortale
1 PAŹDZIERNIKA 2022
2:44
deska…
Mortadela… od desek to tartacznik… tarcie i piłowanie zostawiam tobie … byś nie zaśmierdł… bo niewiele gorszego od mortadeli leciutko nieświeżej i fetoru mentora luxtorpedy…
leśniczy
30 WRZEŚNIA 2022
21:11
Mój komentarz
To co Kolbe uprawiał, to wzbogacanie polskiej kultury o tradycje zwalania winy na innych, nienawiść do obcych, przypisywanie Żydom ideologii szkodnictwa, utajniona niewidoczna wszechmoc masonów jako przyczyna szkód uczynionych europejskiej kulturze.
Te idee żyją nadal i mają się świetnie w kulturze narodu, w jej popularnych piętrach stanowiących przesłanie narodowe, odwieczną prawdę, żelazne przykazania, paradygmat tożsamościowy tej części narodu, która nigdy się nie poddaje i posiada moc prawdy („moc prawdy” – słowa Putina wygłoszone wczoraj z okazji odzyskania „na zawsze” ziem historycznej Rosji).
Parafrazując radziecki slogan można powiedzieć – idee Kolbego wiecznie żywe
TJ.
Im głupszy instytut tym bardziej kuriozalny patron.
Zazdroszczę Niemcom, zazdroszczę Austriakom, zazdroszczę Anglikom i jeszcze wielu innym nacjom, że nie tylko potrafily zachowac swoje lokalne dialekty i gwary ale nadal je pielęgnują i wspierają. Jako dziecko, warszawiak z dziada pradziada, potrafilem jeszcze plynnie „poleciec Wiechem” (ilu warszawiaków wie jeszcze co to znaczy?) ale peerelowska edukacja skutecznie wybila mi te fantasmagorie z glowy. Szkoda. To moim zdaniem, jedna z największych zbrodni socjalistycznego systemu edukacji na polskiej kulturze i trydycji. Zabrano nam, lokalnym spolecznościom, ważny (jesli nie najważnieszy) instrument kulturowej identyfikacji.
Węgry nie poprą unijnych sankcji, które będą sprzeczne z węgierskim interesem narodowym, w tym limitu cenowego na rosyjski gaz – powiedział minister spraw zagranicznych i handlu Węgier Peter Szijjarto podczas piątkowej konferencji prasowej w Brukseli.
Pomysł wprowadzenia maksymalnych cen mocno wspiera Polska.
Orbanescu, kurdupel węgierski – kumpel polskiego kurdupla i Matołusza – wyjaśnia na czym polega kacapska przyjaźń.
Dla naszych świrów… sąd ludowy.
Idą na całość.dlatego władca już tego debilizmu podwładnych ,nie ogarnia.
Lesniczy nie pojmuje obowiazku desek w lozy. Nie do siedzenia, lecz obowiazku pisania desek, nie na deskach. Lesniczy poluje na masonow po amatorsku.
@Lubicz
>>To moim zdaniem, jedna z największych zbrodni socjalistycznego systemu edukacji na polskiej kulturze i trydycji. <<
…nie sądzę, by komuna celowo zwalczała zróznicowanie dialektologiczne języka polskiego (zresztą nieporównywalnie mniejsze z tym, jakie ciągle można obserwować w mej przybranej a wzmiankowanej przez Ciebie ojczyźnie).
Polszczyznę kresową można – o różnych stopnach autentyczności, ale jednak – można było wszak usłyszeć i w Czterech Pancernych i w Samych Swoich.
Po prostu ludzie się po wojnie wymieszali, zostało to potem pokropione zdrowo radiem a później telewizją, i stało się. Żadna am 'zbrodnia'; ot – proces dziejowy.
Sam nadużywam regionalizmów, jak odwiedzam Polskę raz na pół roku, ale mam wrażenie, że czasem młodsi mnie nie rozumieją…
O heroizmie domniemanego patrona napisano wiele.
Wypowiadali się więźniowie innych podobnych miejsc .
Było kilka opinii psychologów praktyków, legendy urastają i rozpalają zwłaszcza wtedy gdy ktoś w nie chucha.
-Sam Max. Kolbe napisał kilka dzieł świadczących o tym kim był. Jest prawdopodobne ,że przeszedł w Oświęcimiu gwałtowną i bolesną przemianę będąc świadkiem Zagłady.
Obecnie buduje się niejeden mit narodowy.But ruskiego żołdaka czują już mocno. Tutaj w kraju też tkają pieczołowicie mity. Gdyby pan Prezes zadbał o słownictwo w Sejmie ..Pieczka w niebie podrapał by się pod czapką z zadowolenia.
Wyobrażam sobie jak ten człowiek reagował gdy Krycha w trakcie obrad w Sejmie wołała sp dalaj” albo ,,stul ryj.”
no nie był to język Słowackiego.
…Chodzi mi o to, aby język giętki
Powiedział wszystko, co pomyśli głowa:
A czasem był jak piorun jasny, prędki,
A czasem smutny jako pieśń stepowa,
A czasem jako skarga nimfy miętki,” [Beniowski]
ale nigdy taki jak Kryski przemowa..
Być może że ktoś ,,Tam” jakoś czuje potrzebę ?
Niewykluczone że potrzebę czuł też Kolbe..potrzebę naprawy zła.Za getta ławkowe za,getta miejskie ,,lubelske bełzyckie ,krakowskie..Może zrozumiał że się przysłużył.
Znaczna część psychologów przychyla się jednak do poglądu o końcowej fazie depresji zakonnika. Rezygnacji z życia..
Pomimo ogólnych oznak zapaści nie ma jednak depresji u decydeuszy” z Nowogrodzkiej. Może to wpływ warszawskiego folkloru?..,,
Bo na Ordynackiej u Staniewskich braci
Był cyrk na sto fajerek..
Gdy robili Saldo różni akrobaci
miał człek bóle nerek..
Cyrk Staniewskich różne takie miał zgrania
że się od nich płakać chciało/
ostrą piłę wzięli i Saldo przęcieli
no a ono ciągle odrastało..
No miał Jarema Stępowski język warszawiaka..
Nie wiem jak daleko Ordynacka od Żoliborskiej no i Nowogrodzkiej.. ale ileż folkloru.
https://www.youtube.com/watch?v=Oa2x8mWRASg
Saldo mortale
1 PAŹDZIERNIKA 2022
14:48
nie pojmuje obowiazku…
Mortadela, nie pojmujesz zapewne, jak to zawodowiec w swoim mniemaniu, wielu rzeczy, ale bredzisz na zawołanie, w stylu podsrywacza profesjonalisty, byle tylko zostawić ślad po sobie czyli kupę czasem tylko kupkę… a to zwyczajnie nudzi, ale przede wszystkim śmierdzi..
@turpin
Też uważam, że regionalizmy same się „wyparły” najszybciej tam, gdzie po wojnie przemieszały się grupy ludności z różnych regionów.
Takim tyglem stały się Ziemie Odzyskane, gdzie dziś mówi się najbardziej literacką polszczyzną w kraju.
Zetknięcie się dzieciaków z rodzin kresowych, z Podhala, Podkarpacia (Łemkowie) Kielecczyzny, Wielkopolski było zderzeniem kulturowym wymagającym wspólnego języka, w którym nikt nie będzie innym dawał pretekstu do wyśmiania lub przedrzeźniania.
Tych ludzi (poza repatriantami) nikt nie mieszał na siłę. Zjechali się zewsząd w poszukiwaniu lepszej przyszłości.
W rodzinach kresowych bardziej językowo raziły mieszanki Wołynia z Polesiem lub Galicją niż egzotyczny ożenek z góralką 😉
tejot
1 PAŹDZIERNIKA 2022
10:43
posiada moc prawdy…
Inkryminowany osobnik napisał też m.in. taką sekwencję światłych myśli:
„… Istnieją na świecie dwa obozy:
– Ci, którzy przenoszą wolę Bożą nad wolę własną, co jest sprawiedliwe, nadprzyrodzone i tak czynią święci, a więc miłość Boga aż do wzgardy siebie.
– Ci, którzy przenoszą wolę własną nad wolę Bożą, co jest niesprawiedliwe, naturalistyczne i tak czynią przeklęci, a więc miłość siebie aż do wzgardy Boga.
Gdyby nie było miłości własnej, to nie byłoby upadków.
Największa ofiara – to ofiara z własnej woli„.
—————-
Jeśli przyjąć, że wola to «zdolność psychiczna człowieka do świadomego i celowego regulowania swego postępowania», to wcześniejsze słowa MK wskazują kolejne podzbiory ludzkości i linę podziału na:
– świętychczyli podporządkowanych woli bożej
i
– przeklętych czyli „przenoszących wolę własną nad wolę bożą”.
I mamy fundament zniewolenia … każda władza kościelna/sekta, polityczna, ideologiczna, mafijna … ma swojego wodza/boga/guru/ capo di tutti capi… i ich wole oraz grupy/rzesze wyznawców/członków/poputczików… o różnym stopniu podporządkowania/zniewolenia… po wyłączeniu własnego rozumu i „wolnej” woli.
Takie systemy władzy kochają ciemność, nienawidzą i niszczą konkurencję i wyżywają się na zarządzaniu strachem ludzkiego materiału – wcześniej ten strach wywołując i pieczowicie podsycając.
MK pisał też – pozostawiając tropy swego przenikliwego myślenia:
„Nie wierzę, że szympansy, czy inne pociechy darwinowskie (małpy)
prześcigną nas w budowie samolotów, lub innych wynalazkach, bo nie
widać u nich postępu. Po tylu wiekach nie zdobyły się nawet na
napisanie skromnych dziejów swego małpiego postępu”.
Jedna z teorii antropogenezy mówi, że około 4 milionów lat temu hominidy zaczęły chodzić na dwóch nogach, w pozycji wyprostowanej.
I całe szczęście, że po ok. 40k wiekach MK swobodnie chodził na dwóch nogach i nawet coś pisał.
Główny inspektor sanitarny dokonał aktu zawierzenia Inspekcji
Na zakończenie mszy główny inspektor sanitarny Krzysztof Saczka dokonał aktu zawierzenia Inspekcji.
– Stajemy przed tobą, Matko, podczas kolejnej pielgrzymki Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Stajemy w szczególnym poczuciu jedności z pasterzami Kościoła, całego narodu polskiego, a także 16-tysięcznej rzeszy pracowników naszej inspekcji – mówił Saczka, klęcząc przed jasnogórską ikoną.
– Polecamy ci sprawę bezpieczeństwa sanitarnego naszego kraju, prosząc, abyś nas od wszystkich złych przygód wybawiła. Polecamy ci sprawę edukacji i promocji zdrowia, aby Polacy mogli cieszyć się dobrym zdrowiem ciała. Oblubienico Ducha Świętego, niech Duch Święty oświeca serca i umysły pracujących w urzędzie Głównego Inspektoratu Sanitarnego, w wojewódzkich, powiatowych i granicznych stacjach sanitarno-epidemiologicznych – prosił Saczka.
Saczka jak to Saczka … urodzony w Klęczanach i tak mu zostało…
W Lipsku, Hamburgu i Berlinie lewicowi ekstremiści są coraz bardziej brutalni wobec sił bezpieczeństwa i przeciwników politycznych, a wsparcie otrzymują od parlamentarzystów Lewicy, którzy powinni bronić praworządności – pisze „Die Welt”. Obserwujemy, że niczym nieograniczona przemoc jest skierowana przeciwko władzy państwowej oraz przeciwnikom politycznym — twierdzi szef Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV), czyli niemieckiego kontrwywiadu, Thomas Haldenwang. Jego zdaniem sprawcy akceptują potencjalne obrażenia fizyczne swoich przeciwników, aż do „możliwej śmierci
@18k
Na ziemiach odebranych Rzeszy jako kompensata za ziemie odebrane RP przez Sowiety mówi się dziś taką samą polszczyzną potoczną, jak gdzie indziej w Polsce. Literacka to odrębny temmat. Mozna raczej mówić o polszczyźnie ludzi wykształconych, niż o literackiej.
leśniczy
1 PAŹDZIERNIKA 2022
19:10
Mój komentarz
Przytoczone rozważania MK, to teologia prześwietlania myślami, falami mózgowymi czarnej ściany, za która jest druga, trzecia ściana, itd.
Nie ma dużej różnicy pomiędzy tłumaczeniem czarownika choremu skąd się biorą choroby, czy objaśnianiem zielarki, jak potężną moc maja zalecane przez nią napary, a rekombinacjami logicznymi MK.
TJ
W języku potocznym ziem „odebranych Rzeszy jako kompensata za ziemie odebrane RP przez Sowiety „, podobnie jak w języku literackim unika się leksyki gwarowej .
Oczywiście, że mieszkańcy Wrocławia, Zielonej Góry czy Szczecina nie mówią językiem książkowym, ale od dawna nie słychać w nim naleciałości wielkopolskich, śląskich, podlaskich ani góralskich, nikt też już nie mówi językiem „Samych swoich”.
To polszczyzna najbardziej uniwersalna.
Mówimy wszyscy po polsku, ale są regiony, które zachowały swoje charakterystyczne odmiany terytorialne ze słownictwem używanym zarówno przez warstwy niższe jak i ludzi wykształconych.
Moi przyjaciele z Małopolski uparcie wychodzą na pole, choć według mnie idziemy tylko na dwór, a w domu ubierają drzewko a nie choinkę, poznaniak potrzebuje tytki, kroi chleb na sznytki i jada szneki, Ślązak mówi do obcego młodzieńca – synku i pracuje na grubie etc.
Regionalizmy w powojennej Polsce zanikają coraz bardziej, ale jak pisałem, najszybciej zatarły się tam, gdzie wymieszanie ludności było najbardziej gwałtowne.
Po czym poznać mieszkańca Wrocławia?
Dawniej się mówiło, że po lwowskim akcencie 😉
@ Adam Szostkiewicz 1 października 2022 23:16
Na tak nazywanych „Ziemiach Odzyskanych” spotkali się i przemieszali ludzie ze wszystkich rejonów przedwojennej Polski – pamiętam z dzieciństwa częste zaskoczenia wyrazami i zwrotami których nie rozumiałem, albo obcym mi zupełnie akcentem. Ludzie z wyczuciem melodii języka bawili się rozpoznawaniem po kilku wypowiedzianych zdaniach czy mają do czynienia z reemigrantem z Belgii, czy z Francji?, czy to Wilno, Polesie, czy Lwów?, czy to Ślązak, czy Zagłębiak? „spod Austrii”, „od Prusaków” czy „spod ruskich”?
Ale już w latach sześćdziesiątych mój licealny polonista, literat skazany na banicję w postaci belferki, mówił że mowa potoczna w Szczecinie czy Wrocławiu jest najbardziej zbliżona do języka literackiego…
18k
Tylko na dwór. Poszczególne słowa lub zwroty nie czynią jednak jeszcze systemu nazywanego językiem. Spory, podszyte polityką, toczmy bez sensu właśnie o to, czy mowa kaszubska lub górnośląska to język w rozumieniu konwencji chroniących języki mniejszościowe.we Wrocławiu bywam co pewien czas, słyszę na ulicach ten sam bluzg co w Krakowie, a w kręgach akademickich ten sam język ,,książkowy”. Urawniłowka PRL-owska (ślunsko godka tak samo dyskredytowana jak dziś przez PiS) zrobiła swoje. Nawet na tym polu widać kluczowy spór polityczny współczesności: federalizacja czy centralistyczny autorytaryzm w zarządzaniu społeczeństwem. Federaliści bronią praw mniejszości, bo uważają je za bogactwo kulturowe, centraliści straszą, że to prowadzi do separatyzmów oodsycanych z zewnąrz przez siły wrogie centralistom, w Polsce straszą secesją Górnego Śląska i Opolszczyzny, w Hiszpanii – secesją Katalonii, a w Wielkiej Brytanii jakoś nie bali się przyznać szerokiego samorządu trzem historycznym krainom tworzącym obecną unię brytyjską, podobnie jest w USA. Secesja w tych systemach anglosaskich jest dopuszczalna po uczciwym referendum, jak ostatnio w Szkocji (przegranym przez niepodległościowców). W Hiszpanii w kwestii katalońskiej górę wziął autorytaryzm prześladujący niepodległościowców za próbę zorganizowania referendum.
Jest scena w „Ziemi obiecanej”: do Łodzi w poszukiwaniu pracy przyjezdza ze wsi, z dawnego majatku Borowieckich para chlopska. Chca wytłumaczyc Karolowi przyczyny swego przyjazdu, wiec kobieta zalewa go potokiem piskliwej, szybkiej mowy, która trudno zrozumieć. Pamietam, ze tak samo mówiła „cieleciniara”, czyli kobieta ze wsi, która przynosiła nam cielecine za PRL-u. Słuchajac jej zawsze czułam dyskomfort i jakby zazenowanie, ze jej nie rozumiem. Dziś taki jezyk i sposób mówienia staje sie coraz bardziej powszechny i zdobywa pole nawet w srodowiskach akademickich, a juz z wielkim powodzeniem w kregach dziennikarskich.
Chciałbym doczekać się czasów kiedy nasz stosunek do Niemiec w końcu w zdecydowanej większości przestanie być nacechowany silnie skrajnymi emocjami wynikającymi z tradycyjnego zakompleksienia w stosunku do nich. A przede wszystkich tym będzie kierować się polityka zagraniczna naszych przyszłych rządów. Czyli przyjaznym krytycyzmem.
Marzenie mo masonach nie kazdemu sluzy. Nie kazdy bowiem oddala sie na mile od tartaku.
@dino77
Dokładnie tak było. Pamiętam ciotki odróżniające Poleszuków od Tarnopilców i rozpoznające Wołyniaków już po pierwszym wypowiedzianym zdaniu.
Mam wielkopolskiego szwagra i bywam w jego okolicy, więc słyszę ciągle jeszcze wiele regionalizmów. Kolega ze studiów pochodzi z Tarnowa i do dziś wychodzi na pole a nie na dwór, jak ja i Pan Redaktor, który NIE pochodzi z Małopolski.
Stosunek do dialektów i mowy regionalnej w różnych krajach bywa diametralnie różny. Zarówno w Polsce jak i w Niemczech taka mowa kojarzona jest z brakiem wykształcenia i kultury, więc im bardziej ktoś ambitny, tym bardziej zaciera swoje korzenie. Dochodzi czasem do śmiesznego nadużywania ą (ludzią) głównie w mowie pisanej i zapominania się w mówionej (takom, różnom).
W krajach szanujących swoją regionalną kulturę i korzenie jak np. Szwajcaria wszyscy, od prostaka do ministra i profesora, posługują się obok języków urzędowych swoim dialektem również w sytuacjach oficjalnych, jeśli to nie wyklucza kogokolwiek z obecnych. Ludzie nastawiają ucha i zaraz wiedzą, kto z Berna, kto z Lucerny, a kto z Sankt Gallen, Zurychu, Appenzell czy Gryzonii.
Bartonet
2 PAŹDZIERNIKA 2022
11:46
Mój komentarz
Tak nakazuje rozsądek – traktować Niemcy trzeźwo, ze stałą dążnością do porozumienia, współpracy, na zasadach partnerstwa, w poszukiwaniu wspólnych punktów, w przyjaźni.
PiSowska ekipa, która dorwała się do władzy, jest zwichrowana moralnie, szalenie niekompetentna w dziedzinie polityki zagranicznej i współpracy na zasadach partnerstwa, w dotrzymywania danego słowa i układaniu stosunków we wspólnocie.
Robią wiele rzeczy, prawie wszystko odwrotnie. Zniechęcają, zrażają, jątrzą, knują, gdzie się da szczują.
TJ
Skoro już mowa o edukacji językowej na Śląsku… To nie komuna doprowadziła do prawie całkowitego zaniku śląskiego. To efekt działań wielu dziesięcioleci polskiej inteligencji, nauczycieli i nauczycielek przybywających na Górny Śląska głównie z Małopolski w II RP i centralnej Polski po ’45. Poglądy polityczne inteligencji prawicowej i lewicowej akurat na Śląsku spotykały się w jednym punkcie, którym był polski nacjonalizm. To głęboko zakorzeniony w nich nacjonalizm kazał dręczyć psychicznie i fizycznie dzieci za odezwanie się po śląsku (oczywiście bito wszędzie, ale w Warszawie nauczyciel bił, bo uczeń nie nauczył się tabliczki mnożenia, na Śląsku bito za to, kim był uczeń).
To nacjonalizm i poczucie klasowej wyższości nauczycieli kazały im zawstydzać dzieci i doprowadzały do tego, że dzieci wstydziły się rodziców. Polska inteligencja, żyjąca mitem o swojej roli w narodzie, chciała na Śląsku zastosować ten sam zespół działań, jaki chciała stosować na terenach między Krakowem a Kielcami. I o ile w podkrakowskim miasteczku kaganek i ogólnie postęp cywilizacyjny jakoś tam rozpalono (jak bardzo efektywnie to inna sprawa), to efekty działań inteligencji polskiej na Śląsku miały odwrotne efekty. Kaganek przygaszono, poziom cywilizacyjny obniżono.
Ps. „komuna” to nic innego jak wytrych dla szukających usprawiedliwienia.
Pani @ Kalino tę scenę doskonale zagrał pan Majchrzak.
Nie pamiętam jego partnerki z ,, Ziemi Obiecanej”.
Fakt że dostawcy cięleciny i masła oraz mleka prosto od krowy nie bywają uczeni polszczyzny miejskiej,prasowej.
Język spełnia u nich mniej ważną rolę. To im jednak nie ujmuje szacunku. W okresie okupacji oraz WRON-u spełnili bardzo ważną rolę.
Przy czynnościach handlowych i reklamowych język jest ważny ale nie najważniejszy, Skąd się wzięło powiedzenie.
Twoja matura [ lub prawo jazdy] to za masło”?
To były jeszcze niewinne datki..motywujące pedagogikę.
Cóż że teraz członek Rady nadzorczej jest erudytą..a znany pani Antoni osobą ,,obytą”. Jaką wagę mają obecnie słowa?
Nie tak dawno Jarosław utyskiwał że poprzednia porażka z Platformą spowodowana była ..elementami z barów i klubów sportowych. Ten plebs,bez skladni ,gramatyki,oraz świadomości historycznej,świadomości antyaborcyjnej…nie jest gramotny. Ludzie ze stadionów również. Tam pan Prezes też puszczał oko..nie zważając na elegancję i obyczaje.
Swego czasu pewien Żyd z Stryja..założył się z młynarzem że nauczy psa czytać..w ciągu 10 lat..Ja natomiast założę się z każdym ,że w ciągu dekady przedmiotowy Instytut nie wpłynie w znaczący osób na kondycję językową Polaka.
Co gorsza..wskutek kryzysu dostarczane będzie coraz jawniej mięcho” ,,mieso”. W Sejmie ale nie tylko tam destrukcja mowy poczęła się na łonie inteligencji.
Pogardzana wiocha,ulica” buractwo”..nie ma się czego wstydzić..Dialektyka szewca nic nie odbiegała od wkurzonego prezesa czy dyrektora.
No może tylko w tym że plugawe słowa wymawiali lub pisali poprawnie,no i z interpunkcją.
Jaruzelski nie klął i dbał o język..znał ponadto francuski ,rosyjski i łacinę. Jego ordynans już nieco inaczej.
Asystentka dentystki poprawnie wyuczona nie tylko polskiego..potrafi też puścić bluzga chociaż nie pracuje w oborze czy cementowni.
A może w z tym Kolbem Maxem to chodzi o ..post?
Człowiek wyposzczony mówi słabo cicho. i wolno.. kląć nie ma siły. Idea jest więc perspektywiczna..
Mniej kalorii więcej kultury…a wiele problemów językowych ustąpi.
Inaczej wszystko się załamie jak gałąź na drzewie pod ciężarem Konopiełki podglądającym ,,miejski ”seks swojej sublokatorki[ nauczycielki]
Ps. Ja też jestem z wiochy.” Pamietam że mój strasznie styrany przez Stalina i jego wyznawców tata brzydko klął ..ale przy tym dbał o poprawne ,,wygłosy ꔹ..i unikał wiejskiej wymowy niektórych słów. Nigdy nie mówił ,,kuń” ..Kiedy odkrylem dlaczego ? byłem zaskoczony. Chciał się odróżniać od tych którzy na wsi kształtowali , nowe socjalistyczne realia.
Wiele juz pisano na ten temat, jednak nie moge sie powstrzymac. To, co wygaduje Kaczynski na spotkaniach z wyborcami, w glowie sie nie miesci. Czy to starcze rozmiekczenie mozgu czy jakas przemyslna strategia skierowana do osob niepelnosprawnych umyslowo. Niedawno wrogiem byla cywilizacja zachodnia, teraz wrogiem jest zachodnia lewica, ktora dybie na polska tozsamosc
Co robią Polacy jak z jednej strony napadają Niemcy a z drugiej Ruskie. Jednych tłuką z obowiązku a drugich dla przyjemności.
volter
2 października 2022
17:49
„Pani @ Kalino tę scenę doskonale zagrał pan Majchrzak.
Nie pamiętam jego partnerki z ,, Ziemi Obiecanej”.
Scena „palce lizać”.
Sochowa to rola Janiny Grzegorczyk.
Krzysztof Majchrzak, również wybitny aktor teatralny.
https://youtu.be/a0vEFTjvXMM
@volter, Piotr II
O ile pamietam, Sochowa grala Bozena Dykiel
@Kalina
To żle pamiętasz.
Bożena Dykiel grała madę Muellerową.
A Sochową, jak podał @Piotr II, grała Janina Grzegorczyk.
@18karatów
3 PAŹDZIERNIKA 2022
12:14
Tak, jasne:)))