Za co te hojne dary?

Minister Gliński znów sypnął niezłym groszem – prawie milion – nacjonalistom od Bąkiewicza. PiS zabezpiecza tyły na wypadek, gdyby przegrał wybory. Bojówki będą mu potrzebne, by demolować wysiłki rządu wielkiej koalicji demokratycznej – miejmy nadzieję że powstanie po przegranych przez Kaczyńskiego wyborach. Tylko że wtedy PiS wspólnie z jego beneficjentami ze skrajną prawicy będzie chciał zniszczyć rząd demokratów, siejąc chaos na ulicach i w parlamencie.

To taktyka Trumpa w przełożeniu na Polskę. Kaczyński nie uzna przegranej, zacznie mobilizować swój elektorat i nomenklaturę do marszu na Warszawę, a może i do szturmu na nasz parlament. Jak w USA znajdą się zadymiarze chętni do wykonania jego rozkazów. Czemu nie? Przecież dla nich cel uświęca środki, a celem jest ponowne zdobycie władzy.

Układanie się rządu Morawieckiego z obecną polską prawicą nacjonalistyczną to element szerszego planu. Widzieliśmy zloty europejskich nacjonal-populistów z udziałem liderów PiS. To front odmowy względem integracji europejskiej, odrzucenie idei wspólnoty i współpracy państw Europy wokół praworządnej demokracji parlamentarnej. Pod płaszczykiem ideologii suwerenności państw narodowych chcą ją rozbić i zniszczyć, by mieli pełną swobodę autorytarnego przemeblowania Europy na wzór i ze wsparciem Rosji Putina.

Tam, gdzie ideologia suwerenizmu – czyli odrzucenia instytucji ponadnarodowych, takich jak Unia Europejska – jest u władzy, a więc w Polsce Kaczyńskiego i w Węgrzech Orbána, można już mówić o de facto wyprowadzeniu tych państw z UE. Wystarczy posłuchać antyunijnych wistów pisowskich notabli: Dudy, Kaczyńskiego, Suskiego, prezesa NBP. I przypomnieć, że Ziobro wciąż odmawia wykonania wyroków sądów unijnych.

Tymczasem Zachód się konsoliduje w obliczu agresji Rosji i nacjonalistycznych bajań Putina o wojnie jako metodzie odbudowy imperium nie tylko sowieckiego, ale też carskiego. De facto już żyjemy w klimacie wojny Rosji z Zachodem. Putin udaje cara Piotra. Straszy, że Rosja nikomu nic nie zabierze prócz swych ziem historycznych. W Finlandii i Szwecji odebrano to jako pogróżkę. Rośnie tam poparcie dla członkostwa tych państw w NATO.

Napaść na Rosję i barbarzyństwo wojny w Ukrainie popychają część komentatorów i specjalistów do przepowiadania końca epoki globalizacji. Ma ją zastąpić „insularyzacja” świata, rozpad na konkurujące z sobą „wyspy”. Idea planetarnej współpracy nie ma w takiej sytuacji przyszłości. Będziemy walczyli z sobą o zasoby i rynki, nie oglądając się na dobro wspólne, czyli uratowanie planety przed zagładą, która byłaby finalnym skutkiem tej rywalizacji.

Tak czy inaczej, to tu rozgrywa się batalia o przyszłość, czego nie widzą nacjonaliści, populiści i autorytaryści. To na nich spadnie wina za koniec świata, ale to słabe pocieszenie. Nic jednak nie jest przesądzone. Faszyzm zawsze przegrywa, przegrywają podżegacze wojenni, wojny najeźdźcze zwykle kończą się klęską najeźdźców.