Ciuciubabka

I znów spadochron Hołowni się nie otworzył. Liderzy parlamentarnej opozycji demokratycznej nie odpowiedzieli na jego zaproszenie do udziału w konferencji o przyszłości Polski. Słusznie, bo faktycznie formuła proponowana przez Szymona nie zachwyca. Mogło im się nie podobać, że chce zrobić z konferencji show, na którym będzie się promował, jak kiedyś w TVN.

Wygranie z Kaczyńskim to przecież sprawa poważna. Nie ma powodu, by na obecnym etapie omawiać ten temat przed kamerami, bo to inna konwersacja niż negocjacje międzypartyjne. Żeby projektować przyszłość Polski, trzeba najpierw wygrać wybory z PiS. To fundamentalne politycznie zadanie spada na czwórkę demokratycznych liderów.

Tusk, Czarzasty, Hołownia, Kosiniak-Kamysz mogą nie rzucać elektoratu na kolana, ale innych nie ma, a w polityce gra się takimi kartami, jakie są w danej chwili dostępne. Nie wierzę, by ta czwórka nie zdawała sobie sprawy z ryzyka, jakie dla nich i ich ugrupowań niosą występy solowe. Wspólna lista też jest ryzykiem, ale kto nie ryzykuje w dobrej sprawie, może więcej stracić, niż zyskać. Szczególnie jeśli PiS przeforsuje zmiany ordynacji wyborczej, które grożą partyjnej drobnicy eksterminacją polityczną.

Lubimy deklamować, że warto rozmawiać. A przecież widzimy, że ta mantra nie zawsze ma sens. Nie z każdym i nie zawsze warto rozmawiać w polityce. Szczególnie nie warto rozmawiać z Kaczyńskim i jego przybocznymi, bo zdewastowali do tego stopnia debatę publiczną, w tym sejmową, że łamią podstawową zasadę demokratycznego systemu wielopartyjnego: traktują demokratów jak wrogów, a nie jak politycznych przeciwników. W Brytanii to nie do pomyślenia, a to do Brytyjczyków przymilają się ludzie Kaczyńskiego.

Skutki są opłakane. Przeciwnicy mogą się wykrzyczeć na rząd, nazwać Morawieckiego patologicznym kłamcą, a i tak Kaczyński przeprowadzi kolejną demolującą ustawę przez parlament, chyba że dwór Dudy rzuci jakiś kij między tryby pisowskiej machiny. Zdarza się to ostatnio częściej, bo prezydent próbuje się emancypować od Nowogrodzkiej, budując kapitał na wojnie w Ukrainie, a i w Sejmie udaje się czasem wygrać z PiS i Ziobrą.

Hołownia wciąż wierzy, że da radę w bloku lub w pojedynkę. Najchętniej to drugie. Co tydzień czytamy sondaże i analizy, z których wynika, że szansę na odesłanie Kaczyńskiego na polityczną emeryturę daje przymierze wyborcze sił demokratycznych. Są też zdania odrębne na ten temat, np. prof. Jarosława Flisa, ale i ten ekspert od wyborów nie odcina się od wspólnej listy jednoznacznie. Niech więc raz wreszcie ta ciuciubabka w obozie demokratycznym się skończy, bo te gry i zabawy zmęczą w końcu jego wyborców, a trzęsący portkami PiS wzmocnią.

Duda powinien zawetować ustawę o Sądzie Najwyższym zmacerowaną przez posłów jego własnego obozu. Minister Błaszczak powinien skomentować odgrzewanie absurdalnej antyniemieckiej retoryki, gdy trwa wojna w Ukrainie, a polski minister obrony kupuje od Niemiec stado nowoczesnych czołgów. Po agresji Putina insynuacja Kaczyńskiego, że Niemcy się zbroją może na wojnę z Rosją, a może na wojnę z Polską, wymaga riposty polskich demokratów i samych Niemiec. To antypolski nonsens, by wracać dla celów kampanii wyborczej do żądań reparacji, od których Polska już za PRL dobrowolnie odstąpiła.

Mamy wojnę za naszą granicą, nierozstrzygniętą, słyszymy z Rosji pogróżki, że po Ukrainie przyjdzie kolej na nas. Kto będzie mógł nas bronić, jeśli nie Zachód, który wciąż usiłują stawiać pod ścianę Kaczyński, Ziobro i Morawiecki? A w USA niedługo może wrócić do władzy trumpizm, który z Putinem nie będzie zadzierał, tylko robił z nim interesy w nadziei, że przekabaci Rosję na swoją stronę, by razem z Kremlem zatrzymać chińskiego smoka.

Na funduszach z KPO dla Polski zależy obu obozom: pisowskiemu i demokratycznemu. Ale czy tak samo? Jest prosty sprawdzian: wypełnienie „kamieni milowych” dotyczących praworządności i marginalizacja grupy Ziobry w obozie Kaczyńskiego. Wielka czwórka demokratów ma tu kluczową rolę do odegrania. Chodzi o naprawę państwa polskiego w zgodzie z naszą konstytucją i wichrami historii, które dziś wieją w oczy obu obozom. Zakładam, może zbyt optymistycznie, że bliżej wyborów Hołownia zgodzi się na przymierze demokratów i wspólną listę.