Mobilizacja

Kaczyński ogłasza mobilizację w PiS: planuje przyspieszenie wyborów? W rocznicę wyborów 1989 r. zniesławia demokratów, a Duda obwinia o upadek rządu Olszewskiego „lewactwo”. Kaczyński o rocznicy, bez której by go nie było w polityce, nie wspomina na zjeździe swej partii, która nie mogłaby powstać bez Okrągłego Stołu i bez tamtych wyborów.

Duda nie wspomina, że Olszewski padł przez Macierewicza, który przyniósł do Sejmu listę zlustrowanych polityków, m.in. Wałęsy, wówczas prezydenta RP. Po raz pierwszy od demontażu PRL poszła w ruch lustracja jako metoda eliminacji przeciwników politycznych.

Kaczyński ogłosił czerwony alert, demokraci powinni zrobić to samo. Mają szansę odsunąć PiS. Drożyzna zamieni się w galopującą, jeśli Kaczyński będzie dalej drukował pusty pieniądz na kiełbasę wyborczą. Polska to nie USA. Nie może zadłużać się bez końca, bo nie ma amerykańskich rezerw ani know-how, a nawet worka euro, które mamy dostać, gdy Bruksela zobaczy, że naprawdę coś drgnęło z naprawą praworządności.

Konwencje partyjne PiS, PO czy lewicy wyglądają podobnie i służą podobnym celom. Różnica polega na tym, że PiS dodaje do tego kult braci Kaczyńskich, podczas gdy demokraci wystrzegają się tak bezwstydnego ubóstwienia swych przywódców. Kosztem za wodzostwo jest zduszenie wewnętrznej dyskusji i plaga BMW, która hamuje niezbędne ruchy kadrowe, czyli pozbywanie się miernot blokujących posady, które powinni dostać ludzie fachowi.

Mobilizacja aparatu partyjnego PiS zarządzona przez Kaczyńskiego jest reakcją na mobilizację ogłoszoną wcześniej przez Tuska w PO. Sygnalizuje, że wódz nie jest pewien wygranej w nadchodzących wyborach. Rzeczywiście, partia Kaczyńskiego może przegrać, jeśli nie zdusi drożyzny, a demokraci na ostatnim etapie kampanii wyborczej do parlamentu dobiją targu w sprawie wspólnej listy. Wymusi ją na nich próba zmiany liczby okręgów wyborczych pod PiS.