Dzikie pola

Policja szuka nożownika, który zabił młodego mężczyznę w Warszawie tylko dlatego, że stanął w obronie zaczepianych kobiet. Pewna organizacja, udrapowana w togę obrońcy arcykonserwatywnego chrześcijaństwa i tradycyjnego ładu społecznego, już oferuje pomoc prawną rodzinie napastnika, a nie ofiary. Szef tej organizacji przesądził, że winna jest migracja. W Polsce mamy dziś tylko jedną znaczącą migracją: ukraińską. Ergo, napastnik był pewno Ukraińcem.

Lider Ordo Iuris nie napisał tego wprost, ale wpis trzeba czytać w kontekście obecnych wydarzeń. Czy mógł mieć kogoś innego na myśli, gdy dziś obserwujemy napływ uchodźców z Ukrainy? A polityczne punkty w ksenofobicznej części społeczeństwa można zebrać za sianie strachu i nienawiści właśnie przeciwko nim. Więc już się zaczęło na skrajnej prawicy szczucie właśnie przeciwko nim. Jedni szczują pod pretekstem, że Ukraińcy zagrażają bezpieczeństwu Polaków, szczególnie polskich kobiet, i odbiorą Polakom miejsca pracy oraz obciążą na koszt polskiego podatnika budżet państwa. Inni wyciągają w tym celu zbrodnię wołyńską i nacjonalizm ukraiński.

Nie wspominają, że ukraiński nacjonalizm w Polsce przedwojennej był też wynikiem polityki ówczesnego państwa, które nie potrafiło być arbitrem w konfliktach na tle praw mniejszości narodowych, a próby, jakie podejmowały – przykładem była racjonalna polityka wojewody wołyńskiego Józewskiego – spełzły na niczym.

Cel jest wspólny: posiać złe emocje, zebrać krwawe żniwo w wyborach, w których uchodźcy z Ukrainy mogą być ważnym tematem. Cel uderza nawet w aktualną politykę pisowskiej władzy, która uchodźców z Ukrainy wpuściła do Polski. I o to chodzi skrajnej prawicy, która chce osłabić PiS, przedstawiając partię Kaczyńskiego jako sprawcę problemu z uchodźcami.

Na razie problemu nie ma, lecz kampania polskich ukrainofobów może go stworzyć. Każdy incydent, jaki może się zdarzyć z udziałem uchodźcy, będzie rozdmuchiwany w internecie, a politykę rządu prawicowi przeciwnicy PiS będą przedstawiali jako katastrofę dla Polaków.

Kalkulacja prosta jak nóż sprężynowy. Szkodliwa dla uchodźców, dla władz państwowych i samorządowych, dla wszystkich ludzi dobrej woli niosących pomoc ofiarom brudnej wojny Putina w Ukrainie. Ale dobra dla skrajnej prawicy i wojennej propagandy rosyjskiej. Jej celem jest także sianie strachu i nienawiści do „banderowskich neonazistów”.

Rząd powinien wykorzystać swoje zasoby do udaremnienia planów skrajnej prawicy. Ma po temu siły i środki. Ma przejęte media publiczne i prorządową prasę. Ma ekspertów od migracji i historii, w tym nauczycieli i wychowawców. Tylko że ma też w swoim obozie polityków rozwalających od wewnątrz jego politykę na froncie ukraińskim. To mniejszość, lecz zdeterminowana. Od niej rząd powinien zacząć.

To dziś głównie grupka ministra Ziobry, przyczółka skrajnej prawicy w obozie Kaczyńskiego. Tolerowanie jej wybryków wynika z kalkulacji Kaczyńskiego, że ziobryści osłaniają PiS przed atakami skrajnej prawicy. Tymczasem w rzeczywistości promują ją w nadziei, że pomoże przejąć kontrolę nad obozem Kaczyńskiego po jego odejściu. Uchodźcy stają się bronią w wewnętrznej rozgrywce o wpływy i władzę w obozie Kaczyńskiego. Nie tylko jednak ziobryści. Również politycy i ministrowie pokroju Czarnka. Ich też Kaczyński powinien przywołać do porządku. Ukrainofobia w obozie obecnej władzy niszczy spójność jej przekazu, w którym Morawiecki i Duda dopingują Zachód do obrony Ukrainy.