Żelazna miotła

Donald Tusk musi mieć szansę wygrania wyborów, bo inaczej „kurwizja” tak by go nie atakowała. Nie ma daty wyborów do parlamentu, ale są spekulacje, że będą wiosną. Tusk ma plan, jak je wygrać: wspólny blok demokratyczny. Lewica, Hołownia i ludowcy stają okoniem. Niekończąca się opowieść o Polakach, którzy są mądrzy po szkodzie, zamiast wyzbyć się prywaty.

Tusk ma rację, oni wiedzą swoje: Węgry miały jeden blok, a sromotnie przegrały, u nas wspólna lista nie przejdzie. Przejdą dwa bloki i na to dziś stawiają. Ich „kurwizja” codziennie nie grilluje, więc zacierają ręce. Jeżeli przetrwają, wejdą do parlamentu, a PiS zrobi słabszy wynik, może zaczną kombinować z Tuskiem, żeby stworzyć rząd. No tak, ale kto miałby być premierem? Tusk, Hołownia czy Kosiniak-Kamysz, o ile PSL przeskoczy poprzeczkę 5 proc. poparcia?

Tusk, choć robi uniki, chce być premierem. Tak należy czytać jego najnowszą mantrę, że potrzebuje stu, może czterystu dni, by po wygranej posprzątać żelazną miotłą pisowską stajnię Augiasza. Grecki mit, z którego wzięto ten motyw, opowiada o tym, jak Herakles w jeden dzień oczyścił z ton bydlęcego i końskiego łajna właśnie stajnie. Użył fortelu i dokonał rzeczy niemożliwej. Czy Tusk ma w zanadrzu swój fortel? Może ma, ale na razie go nie zdradza. Przekonamy się po jego ewentualnym zwycięstwie.

Łajna są góry, Tusk ma szansę. Dzięki inflacji. Ale żeby wziąć miotłę w ręce i zacząć zamiatać i wymiatać – bo potrzebne będą i odnowa państwa, i usunięcie nomenklatury Kaczyńskiego – musi zrobić naprawdę dobry wynik. A w tym fochy i kalkulacje innych liderów mu nie pomogą. Pomogą osłabić wynik PO. W tym sensie ci, którzy nie chcą współpracy z Tuskiem przed wyborami, tylko ewentualnie w nowym parlamencie, pomogą Kaczyńskiemu uchronić się przed miotłą Tuska.