Gadał Cyryl do Franciszka

Telekonferencja papieża Franciszka z patriarchą moskiewskim Cyrylem budzi konsternację, a nawet oburzenie. Do zdalnej rozmowy doszło w ogniu wojny wytoczonej Ukrainie przez Rosję. Franciszek wymieniał z Cyrylem pobożne frazesy, jakby nie wiedział, co się dzieje w zaatakowanym mateczniku wschodniosłowiańskiego prawosławia. Zgodził się z Cyrylem, że językiem Kościoła nie jest język polityki, lecz język Jezusa, i ubolewał nad żołnierzami rosyjskimi – o ukraińskich nie wspomniał – i ofiarami konfliktu.

Ale kto był sprawcą ich cierpień, nie wspomniał. Tak jakby wojna dotykała w ten sam sposób obie strony konfliktu. Tymczasem od trzech tygodni bombardowane i oblegane są miasta i giną niewinni ludzie, w tym dzieci, w Ukrainie, a nie w Rosji. Giną żołnierze, ale rosyjscy to agresorzy, a ukraińscy to obrońcy napadniętej ojczyzny.

Można się zgodzić z Franciszkiem, że tak naprawdę nie ma wojen sprawiedliwych, bo ofiarami są w każdej ludzie. To jednak nie znaczy, że można zrównywać moralnie wojnę jak akt agresji z wojną jako aktem obrony przed agresją. A to jest właśnie przypadek napaści Rosji na Ukrainę. Papież powinien nazywać rzeczy po imieniu.

Rację ma Tomasz Terlikowski, że konwersacja Cyryla z Franciszkiem to „język fałszu”. Z językiem Jezusa, który błogosławił tym, którzy zaprowadzają pokój, fałsz i obłuda nie mają nic wspólnego. Zwierzchnik rosyjskiego prawosławia nie może mówić innym językiem, bo jest wykonawcą polityki Putina i czerpie z tego profity prestiżowe i materialne (symbolem może być zegarek marki Breguet).

Dobrze wyszkolony przez specsłużby ma teraz za zadanie przekonywać liderów religijnych Zachodu do narracji Putina o rzekomej potrzebie obrony rosyjskojęzycznych prawosławnych w Ukrainie przed „ludobójstwem”, które ich miało czekać pod rządami „nazistów” w zmowie z Amerykanami. W ramach tej kampanii Cyryl tego samego dnia urabiał Franciszka i jeszcze zwierzchnika Kościoła Anglii abp. Welby’ego.

Ale papież ma prawo, jak również obowiązek, nie słuchać propagandy, tylko mówić prawdę. Tragedia ukraińska ma konkretnego sprawcę – prezydenta Rosji – i wykonawców: rosyjskie siły zbrojne i machinę propagandową. Prawda o wojnie w Ukrainie jest przez tę machinę metodycznie zakłamywana, fałszowana i manipulowana metodami opisanymi już przez Orwella w „Roku 1984”, które w epoce internetu mają jeszcze większą siłę rażenia.

Inwazję zbrojną na ogromną skalę nazwano „specoperacją” wojskową, a społeczeństwu rosyjskiemu wmawia się, że prawdziwe informacje z frontu pokazywane przez wszystkie telewizje świata poza rosyjską to fake newsy. Putin jak Stalin walczy o pokój do ostatniego Ukraińca.

Cyryl i funkcjonariusze Cerkwi Moskiewskiej przeciwko temu nie protestują. Biorą w tym kneblowaniu prawdy udział. Uspokajają rosyjskich żołnierzy, że służą świętej sprawie obrony ojczyzny. Tymczasem świat patrzy z przerażeniem, jak ta święta sprawa wygląda dla napadniętej Ukrainy i jej mieszkańców w Charkowie, Irpieniu czy Mariupolu. Wielu z nich mówi – tak jak najeźdźcy – po rosyjsku, a większość Ukraińców to tak samo jak Rosjanie wyznawcy prawosławia.

Dla obu narodów Kijów to duchowa stolica, a monastyry i sobory położone w Ukrainie to religijne i kulturowe dobro wspólne. Inwazja Putina już teraz zadaje tej wspólnocie rany nie do zagojenia. Wielkoruskie mity założycielskie rozsypują się jak budynki w Charkowie ostrzeliwane przez Rosjan. A Franciszek przysłużyłby się sprawie pokoju w Ukrainie nie jako rozmówca Cyryla, lecz jako gość w Kijowie. Mer Kliczko zaprasza.