Kaczyński w Kijowie

Każdy szczery gest poparcia dla napadniętej przez Rosję Ukrainy liczy się politycznie i moralnie. Nawet jeśli autorzy budzą mieszane uczucia. Do Kijowa na spotkanie z Zełenskim i premierem Ukrainy wyprawili się we wtorek premierzy Polski, Czech i Słowenii plus wicepremier Kaczyński, do napaści na Ukrainę tolerujący napaści Ziobry, Morawieckiego i Dudy na „wyimaginowaną wspólnotę” europejską.

Wyprawa ma być znakiem solidarności na żywo, a nie w trybie zdalnym. W sytuacji wojennej nie powinniśmy wiedzieć za dużo o szczegółach, lecz wolno przypuszczać, że nie wyprawili się do Kijowa z pustymi rękami, tylko z wielkim kufrem darów.

Rzecznik rządu polskiego zapewnił, że wyprawa kijowska to efekt wielodniowych przygotowań i konsultacji, w tym z Radą Europejską UE, która niedawno zebrała się w Wersalu, by zająć się wojną Putina i jej konsekwencjami oraz uzgodnić dalsze działania. Jednak unijny szczyt wersalski miał charakter nieformalny, więc trudno mówić o jakimś oficjalnym mandacie UE dla wyprawy.

Zwraca uwagę, że wszyscy jej uczestnicy to eurosceptycy, którzy teraz, w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę, jakby przeżyli nawrócenie na wspólnotę europejską. Premier Słowenii Jansza nie ma dobrej prasy w Europie. Uważany jest za słoweńskiego Trumpa, populistę skręcającego ku skrajnej prawicy, poplecznika Orbána, jedynego proputinowskiego przywódcy w UE. Czeski premier Fiala nie drze kotów z Unią jak – do napaści Rosji na Ukrainę – Morawiecki i Kaczyński, ale sympatyzuje z konserwatyzmem w ich rozumieniu, czyli antyliberalnym.

Prezydent Zełenski w teleorędziu do naszego parlamentu przywołał katastrofę smoleńską i postać prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Być może to obudziło w jego bracie pragnienie, by wzorem Lecha podczas agresji rosyjskiej w Gruzji stanąć we wtorek osobiście u boku prezydenta Ukrainy. Ale czemu w akurat takim otoczeniu?

Skoro wyprawa była organizowana od wielu dni, to skład był nieprzypadkowy. Czy próbowano doprosić szefa Rady Europejskiej Michela i szefową Komisji Europejskiej von der Leyen? Ich udział byłby mocniejszą manifestacją jedności i solidarności. A tak mamy reprezentację regionalną polityków szerzej nierozpoznawalnych. To osłabi symboliczne znaczenie tej misji w oczach ekipy Putina. Tak jednak nie musi być, jeśli poznamy zawartość kufra przywiezionego do Kijowa. Ostatnie słowo w sprawie oceny wyprawy Kaczyńskiego do Zełenskiego należy do Ukraińców.