Nawigacja we mgle wojny

Odłóżmy w tym strasznym czasie napaści Rosji na Ukrainę dyskusje językoznawcze. Mówmy „w” zamiast „na” Ukrainie. Bo dziś chodzi o niepodległe państwo ukraińskie, a nie o historię przedrozbiorową. Teraz Rosja chce likwidacji wolnej Ukrainy lub jej rozbioru na wzór powojennych Niemiec czy Korei.

Mężny opór stawiają w Ukrainie rosyjskim agresorom obywatele tego państwa, a Zachód, w tym Polska, wysyła do Ukrainy pomoc. Użycie przyimka „w” jest znakiem podziwu, wsparcia i solidarności.

Historyczne rachunki wzajemnych krzywd dziś powinny być odłożone. Bojkotujmy próby ich wyciągania, gdy w Ukrainie leje się krew i płyną łzy. Polscy politycy występujący w tych dniach w rosyjskich „kurwizjach” to chlapnięcie kleksem na nasz parlamentaryzm.

Nie złorzeczmy ponad miarę demokracjom, że się guzdrają w sprawie Ukrainy. Konsens na temat ciężkich sankcji w gronie tylu państw musi ucierać się jakiś czas. I tak wypracowano go rekordowo szybko, przełamując opór niektórych zanadto „pragmatycznych” rządów. Tylko despoci, autokraci i tyrani nie muszą się liczyć z wyborcami i zorganizowaną opinią publiczną. Mogą działać szybko, głupio i zbrodniczo, nie licząc się z konsekwencjami. Cenę płacą ofiary.

Jednak prędzej czy później również oni poniosą odpowiedzialność przed trybunałami osądzającymi ich zbrodnie albo przed moralnym trybunałem historii. Kiedyś historię pisali zwycięzcy. W XXI w., w epoce globalnej komunikacji elektronicznej, nie mogą liczyć na taki przywilej.

Za napaść Rosji na Ukrainę odpowiada ekipa Putina. Jedynowładca wydał ten rozkaz, jego dwór kornie zaakceptował bratobójczą wojnę. Na nich i na Putina spadają krew i łzy przelane w wojnie, jaką wywołał. W ciągu trzech dni tego szaleństwa zginęło co najmniej 2 tys. żołnierzy ponoć drugiej najpotężniejszej armii świata. To klęska, bo przecież miał być blitz, masowa dezercja Ukraińców, ludność witająca „misję pokojową” kwiatami. Tymczasem naród, który „nie istnieje”, jednoczy się w obronie własnego niezależnego państwa, które Putin uznał za sztuczny twór i amerykańską kolonię.

A na domiar złego dla Putina na ulice Rosji wciąż wychodzą tysiące obywateli protestujących przeciwko wojnie. Nie wszyscy Rosjanie ją popierają, więc nie stosujmy odpowiedzialności zbiorowej, także wobec Rosjan mieszkających w naszym kraju. Celem Putina jest zniszczenie Ukrainy i odtworzenie rosyjskiej strefy wpływów w naszej części Europy.

To jest sytuacja czarno-biała, w której nie ma miejsca na ustępstwa wobec agresora. Rosja powinna wstrzymać agresję, wycofać wojska z Ukrainy. Zamiast straszyć Zachód nuklearnym odwetem, powinna przystąpić do rozmów pokojowych za zgodą prezydenta i władz państwa ukraińskiego. Zełenski ma rację, odrzucając Mińsk jako miejsce tych rozmów, bo Białoruś Łukaszenki jest współwinna wojnie – zgodziła się na wyprowadzenie ataku ze swego terytorium.