Mały ten ich „wielki namiot”

Jak to jest, że w „wielkim namiocie” „zjednoczonej prawicy” nie zmieściła się mała grupa Gowina? A teraz namiot się trzęsie, bo grupka Ziobry pnie się po plecach gromady Kaczyńskiego po władzę? To ich sprawa, ale dotyczy całej polskiej polityki. Staje się ona zakładnikiem ziobrystów. Kaczyński to widzi, lecz widać, że już nie ma pomysłu, jak sobie z tą frondą poradzić.

Ziobro wchodzi w buty premiera. Żąda od prezydenta zwołania rady gabinetowej w sprawie wyroku TSUE. Nie żąda dymisji premiera, bo jest „lojalny” i dotrzymuje umowy koalicyjnej, ale chce dyskutować o składzie rządu i ewentualnych zmianach personalnych. Dlaczego Kaczyński nie walnie w stół? Bo może stracić większość w Sejmie.

Polsce nie potrzeba „wielkiego namiotu”, tylko sensownego i skutecznego przywództwa, nowej drużyny z nowym kapitanem. Jeśli PiS nie jest w stanie tego zapewnić, targany walkami wewnętrznymi, to powinien poddać się uczciwemu testowi wyborczemu.

Ale nie może, bo na włosku wisi wojna Rosji z Ukrainą. Mamy więc pat. Walkę buldogów, chaos z Polskim Ładem, opozycję niezdolną do wspólnej akcji. Dawno sytuacja Polski nie wyglądała tak ponuro. Czy jest z tego wyjście?

Byłaby nim szczera zmiana konfrontacyjnego kursu obecnej władzy wobec UE i wobec ugrupowań demokratycznych. Tak niewiele, a tak dużo.