Poślą wino Agrounii

W co gra lider Agrounii Michał Kołodziejczak? Oskarżając Kukiza o złamanie tajemnicy służbowej, utrudnił i tak przeciągające się złożenie wniosku opozycji o powołanie sejmowej komisji śledczej. A w konsekwencji może wniosek storpedować. Odpowiedź na pytanie: komu służy donos Kołodziejczaka na Kukiza, wydaje się oczywista – służy Kaczyńskiemu, który wie, że komisja byłaby gwoździem do jego politycznej trumny. Nie dziwi więc, że – jak pisze „GW” – polityk z Nowogrodzkiej po rewelacjach Kołodziejczaka zaciera ręce z radości: to świetna wiadomość, powinniśmy mu wysłać jakieś dobre wino.

Rewelacja wywraca komisję, a wraz z nią marzenie Kukiza, że stając na jej czele, wróci na całego do polityki sejmowej. Na taki efekt liczył, mimo że część opozycji nie byłaby tym zachwycona. Ja też mam poważne wątpliwości co do roli Kukiza w komisji, choć nie w kwestii samego jej powołania. Mamy więc podwójną zagadkę: w co gra Kukiz i w co gra jego denuncjator?

Kołodziejczak, młody, ambitny, wygadany, zaczynał jako radny z listy PiS. Wyrzucony, przeszedł do anarchistycznej akcji bezpośredniej. W protestach przeciwko polityce rolniczej PiS urządzał blokady dróg w stylu Leppera. Dwa razy podchodził do założenia partii politycznej. Stowarzyszył się na krótko z antyeuropejską grupą Polexit, teraz buduje partię Agrounia. Ma reprezentować producentów rolnych rozczarowanych PiS i PSL, sam uprawia na 13 ha ziemniaki (z rocznym przychodem 900 tys. zł w 2017 r.).

Po epizodzie w PiS obracał się wsród antysystemowców: od radykalnej prawicy po radykalną lewicę, w tym sympatyków Rosji Putina. Podziwia Kornela Morawieckiego, ale nie jego syna premiera. Widzi się bardziej jako spadkobierca Solidarności Walczącej niż Samoobrony. Występował przeciwko „piątce” Kaczyńskiego i farmie wiatraków.

Typowy populistyczny postpolityczny groch z kapustą w kontrze do politycznego głównego nurtu. Na tym jechał Kukiz i dojechał do Sejmu, więc czemu nie Kołodziejczak? Jego występ przed senacką komisją ds. Pegasusa czyni go bardziej rozpoznawalnym dla wyborców, poniekąd legitymizuje, mimo że może uwalić komisję sejmową. Może być atrakcyjny nie tylko dla farmerów wściekłych na PiS, ale i zdesperowanych pracowników najemnych w miastach, którzy nie zagłosują na Kaczyńskiego, a tym bardziej na Tuska ani na kawiorową lewicę.

Tacy antysystemowcy interesują służby rosyjskie, bo dymią nie tylko w Polsce, ale i w innych państwach UE, a to jest na rękę Putinowi. Jeśli służby PiS szpiegowały Kołodziejczaka Pegasusem – co potwierdzili Kanadyjczycy z Toronto – to raczej z powodu jego działalności antypisowskiej, a nie innej. Czyli z paragrafu politycznego, chyba że blokady dróg uznamy za terroryzm.

Że jest szpiegowany, miał się dowiedzieć od Kukiza. Ujawniając to w Senacie, uderzył w PiS, a zarazem w Kukiza i plan opozycji dotyczący komisji sejmowej. Wygląda na to, że Kołodziejczak gra na siebie, tak samo jak Kukiz. Hipotetycznie Kukiz może też wypełniać misję specjalną: przechwycić kontrolę nad komisją, gdyby jednak powstała, i pomóc zneutralizować wynik jej dochodzeń na korzyść obecnej władzy. Jedyna szansa, by przeciąć spekulacje wokół roli i zamiarów Kukiza, to w tym galimatiasie jego przesłuchanie przed komisją senacką.

Czy i jakie inne siły i motywy za nimi stoją, nie wiadomo. Wiadomo jednak, jaki będzie efekt: komisja w tym Sejmie raczej nie powstanie. Kołodziejczak może wejść do głównego nurtu kosztem kanibalizacji Kukiza. W cokolwiek obaj grają, nas obchodzi przede wszystkim skandal z Pegasusem i komisja śledcza w tej sprawie. To racja stanu państwa polskiego.