RPO: pat przełamany?

Do sześciu razy sztuka. Wygląda na to, że Marcin Wiącek zostanie Rzecznikiem Praw Obywatelskich po Adamie Bodnarze. W Senacie utarł się za tym konsens, więc chyba tak się stanie. To będzie drugi po Rzeszowie sukces opozycji. Brawo! Mówią, że to wynik dealu: Nawrocki na szefa IPN w zamian za Wiącka jako RPO.

Dlatego PiS głosował w końcu w Sejmie za Wiąckiem, a pod koniec lipca zapewne zagłosuje za nim, wraz z opozycją, powtórnie w Senacie. PiS nic nie zrobił dla tego kompromisu, jątrzył i prowokował swoimi kolejnymi kandydaturami na następcę Bodnara. Dopiero gdy się zorientował, że nie da rady wygrać tej sprawy, odpuścił.

Z zainteresowaniem odsłuchałem blisko godzinny wywiad z prof. Wiąckiem na stronie PAP. Nie wiem, czemu państwowa w końcu agencja zamiast zrobić własną rozmowę, posłużyła się „debatą” pod szyldem Konfederacji (ich mantra: „Wolność i niepodległość”), czyli użyczyła miejsca skrajnie prawicowej grupie politycznej. Prowadzący miał wpiętą w klapę miniaturkę flagi narodowej i listę konkretnych pytań z repertuaru libertariańskiego. Między nim a Wiąckiem stał pusty fotel przeznaczony dla senator Staroń, która wymówiła się od udziału „innymi obowiązkami służbowymi”. Niewielka strata.

A jaka korzyść z tego przesłuchania? Jakaś na pewno, ale mglista. Miało się wrażenie, że Marcin Wiącek bardzo uważa, by nie zrobić jakiegoś błędu. Sam streścił swoje credo mniej więcej tak: neutralność i niezależność. Plus „otwarte drzwi” dla każdego obywatela i dialog jako zasada. To znaczy, że chciałby pełnić swój urząd przezroczyście i z poszanowaniem obowiązującego prawa. Pięknie, to zdrowe podejście.

Ale tu jest pierwszy problem, bo ani on, ani pytający nie drążył, co to właściwie znaczy w czasach pisowskiej kontrrewolucji przeciwko państwu zbudowanemu po 1989 r. Wiącek np. w sprawie karania uczestników pandemicznych protestów w obronie praw kobiet sugerował, że należałoby zapytać Trybunał Konstytucyjny, czy były one zgodne z konstytucją, gwarantującą obywatelom prawo do wolności słowa, czyli także do wolności zgromadzeń. Ale czy Trybunał Przyłębskiej może być miarodajny w tej i każdej innej sprawie? Dla kandydata widać może, skoro chciałby go pytać o opinię i działać później na jej podstawie.

Drugi problem polega na tym, czy w obecnej sytuacji politycznej i prawnej Rzecznik może być „neutralny”. Czy można być „neutralnym”, gdy władza traktuje prawo i wymiar sprawiedliwości instrumentalnie? Rozmiękcza, łamie, ignoruje lub zmienia po swoim uważaniu i w swoim interesie system praworządności opisany w naszej konstytucji, której Wiącek przecież chce się trzymać?

Trzecia wątpliwość polega na tym, że Rzecznik Praw Obywatelskich ma do czynienia z władzą, której ten urząd państwowy uwiera i przeszkadza właśnie dlatego, że jest od niej niezależny. Prof. Wiącek sprawiał w rozmowie wrażenie, jakby tego wyzwania nie widział lub nie doceniał. W tym sensie sam zakłada pułapkę na swoje rzecznikowanie. Legalizm ma swoje granice. Wyznacza je polityka rządu. Są czerwone grube linie, których przekroczenie musi być potępione. Stąd systemy demokratyczne tolerują „obywatelskie nieposłuszeństwo”, a autorytarne tępią.

Prawo może być umyślnie złe, niesprawiedliwe, przeciwko obywatelom. Tak zdarza się w państwach totalitarnych i może zdarzyć się w demokratycznych, gdy do władzy dojdą drogą demokratyczną wrogowie demokracji i otwartego społeczeństwa. Co wtedy? Co ma robić RPO, gdy te prawa są przez taką władzę ograniczane lub łamane przy pomocy sztuczek prawnych, pod presją propagandy i groźbą użycia aparatu represji? Udawać, że nic się nie stało, bo przecież prawo obowiązuje wszystkich, a RPO nie może się mieszać do polityki?

To był dylemat prof. Bodnara. Stanął wobec niego wskutek działań obecnej władzy. Nie chciał się mieszać do polityki, ale nie mógł być „neutralny” w sytuacji upolitycznienia kwestii praw obywatelskich przez obóz Kaczyńskiego.

Życzę Marcinowi Wiąckowi ostatecznego zatwierdzenia na urzędzie RPO i powodzenia, gdy go obejmie. Ale nie widzę tego dobrze. Kaczyńskiemu dialog i RPO do niczego nie jest potrzebny, więc jest bezużyteczny, a ludzi i instytucje bezużyteczne dla jego celów usuwa ze swojej drogi.