Czemu Kaczyński podpisał manifest antyeuropejski?

Brzydko pachnie. Jarosław Kaczyński dołączył do sympatyków Putina i pogrobowców faszyzmu. Podpisał deklarację kilkunastu ugrupowań antyeuropejskich w sprawie przyszłości Europy. Jak to pogodzić z jego twierdzeniem, że Rosja ma gotowy plan zajęcia Polski? To proste: wróg mojego wroga jest moim sojusznikiem. Za wroga Kaczyński z Czarnkiem i Ziobrą uważają Unię działającą na podstawie traktatów podpisanych także przez Polskę. Unię w jej obecnym kształcie. Putin też takiej Unii nie znosi.

Dlatego Kaczyński nie ma problemu z entuzjastycznym stosunkiem Salviniego czy Le Pen do Rosji putinowskiej. Bo dla Kaczyńskiego liczy się wspólna niechęć do liberalizmu w polityce, kulturze, społeczeństwi: wolność wyboru systemu wartości i stylu życia w ramach praw obywatelskich gwarantowanych w konstytucji.

Liberalizm w kwestiach obyczajowych i światopoglądowych to dla nich wszystkich anatema. Tolerują mniejszości, ale pod warunkiem, że się publicznie nie pokazują. Odrzucają w swej polityce zapisany w traktacie prymat prawa unijnego nad prawem państw narodowych należących do UE. Jeszcze silniej podważają zasadę integracji unijnej Europy. Straszą „superpaństwem europejskim”, lewicowym radykalizmem, narzuceniem go pod szantażem prawnym i finansowym całej Unii, także tej „nowej”.

Z Putinem Kaczyński i Orbán zgadzają się co do tego, że rządy autorytarne, „nieliberalne”, czyli ich rządy, lepiej radzą sobie z rządzeniem niż rządy demokratyczne. To samo głosi światu przywództwo chińskie. W ich ocenie przyszłość należy do systemów scentralizowanych państw de facto monopartyjnych. W takich systemach partia, a ściślej jej ścisła elita ma prawo i powinna kontrolować całe życie kraju.

W Chinach nie, ale w Rosji pod rządami Putina, w Polsce pod rządami Kaczyńskiego, na Węgrzech pod rządami Orbána ważnym hasłem jest obrona chrześcijaństwa. Oczywiście tego konserwatywnego, prądy liberalne to piąta kolumna w Kościele i polityce.

Promowane przez Putina prawosławie jest bardziej konserwatywne niż episkopat rzymskokatolicki w Polsce. Ale ten episkopat też zwalcza liberalizm. W Chinach, tak jak w Rosji, trwa poszukiwanie spoiwa ideologicznego. Putin w tej roli widzi prawosławie, Chiny konfucjanizm. W Polsce Kaczyński wraz z biskupami za „duszę państwa” uważają katolicyzm Wyszyńskiego, Wojtyły i Rydzyka. Jędraszewski w podzięce modli się za Kaczyńskiego.

Populistyczna prawica dużo mówi o potrzebie „reformy Europy”. Ale to ściema. Oni są antysystemowi. Nie chcą reformy ani debaty o przyszłości, tylko narzucenia milionom Europejczyków skrajnie prawicowej ideologii. Patriotyczne i pobożne hasła są im potrzebne w drodze po władzę. W tej grze religia jest ważną kartą, bo mobilizuje ludzi niemogących zrozumieć zmian kulturowych i społecznych wokół nich.

Ważna jest też totalna kontrola nad życiem obywateli, ich edukacją na każdym szczeblu i działalnością w każdej dziedzinie. Nad środkami przekazu społecznego i nad kulturą, nad gospodarką, a nawet przemysłem rozrywkowym. Zgodnie z zasadą: dać im chleb i masowe zabawy.

Mówią o wolności, a myślą o jej zdławieniu. „Jakieś tam prawa obywatelskie” to przeszkoda w zdobyciu tej kontroli, więc trzeba je zdemontować razem z praworządnością. Mówią o solidarności, a budują „koryta plus” dla siebie.

Szanse powodzenia przymierza, do którego dołączył właśnie Kaczyński, w praktyce nie są już tak wielkie jak w początkach kryzysu uchodźczego sześć lat temu. Demokracja sobie z nim poradziła, szczególnie w Niemczech Merkel, poradziła sobie też z pandemią. Dziś to samodzierżawie Putina przoduje w ponurych statystykach zakażeń i zgonów.

Prawica antyeuropejska to kłębek sprzecznych interesów. Nie potrafi skutecznie działać we wspólnym froncie. Nie zdoła i nie zamierza stworzyć sterownej wspólnej frakcji w Parlamencie Europejskim. Ale potrafi używać demokracji i internetu do walki z demokracją i wolnością.

To iluzja, że centralizacja państwa kosztem samorządności i gospodarki kosztem dobrze funkcjonującego wolnego rynku nas uratują przed prawdziwymi wyzwaniami. Tego nie widzą ci „reformatorzy”.

Państwo narodowe, szczególnie kalibru Polski, nie poradzi sobie o własnych „suwerennych” siłach z konsekwencjami ocieplenia klimatu, kurczenia się zasobów wód i surowców, rewolucji cybernetycznej. Tu bez współpracy nie ma co marzyć o okiełzaniu sił destrukcji, jakie wyzwalają egoizm, nacjonalizm, doktrynerstwo i fanatyzm polityczny i religijny.

Kaczyński, podpisując tę deklarację eurofobów, powiedział nam tyle: mnie przyszłość nie interesuje, mnie interesuje konserwatywna kontrrewolucja tu i teraz. Jak się wam nie podoba, to wynocha.