Kto się boi powrotu Tuska?

Niech się ta czara przeleje. Wrzawa medialna wokół powrotu Donalda Tuska świadczy o tym, że wbrew czarnej propagandzie PiS, lewicy i skrajnej prawicy Tusk dalej ma polityczne znaczenie. A jego powrót do polityki krajowej by ją przedefiniował. Jak ta redefinicja ma wyglądać, niech zdecyduje Platforma wraz z samym Tuskiem.

Na razie najbardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, że Tusk znów będzie przewodniczącym PO. Koło by się zamknęło, bo tak zaczynała się kariera Tuska w Platformie. Wtedy chodziło o zastąpienie Unii Wolności, zmęczonej partii przejścia do demokracji, dziś chodzi o uratowanie demokracji konstytucyjnej. Czyli formuły „demokratyczne państwo prawne”, bo tak definiuje nasz ustrój obecna konstytucja.

A Tusk dobrze wie i rozumie, co ta formuła oznacza w praktyce: ochronę praw obywatelskich. Ma doświadczenie, kontakty międzynarodowe, charyzmę i dystans do pustej retoryki patriotycznej, którą dziś władza sprzymierzona z episkopatem KRK przykrywa swój sasinizm, obajtkizm, morawieckizm i dworczykizm. Różne wersje tego samego dysfunkcjonalizmu „samozżerającej się prawicy”.

Wejście Tuska ucięłoby spekulacje i biadolenia. Bo sondaże nie wyglądają dobrze, Tusk ma duży elektorat negatywny itd. Przerabialiśmy to z Rafałem Trzaskowskim, gdy zastąpił MKB w rywalizacji z Dudą, wywołując imponującą mobilizację elektoratu nieprawicowego. Oczywiście, Tusk musi mieć poparcie w PO i przynajmniej na początek dwa razy większe w jej elektoracie niż obecny elektorat Platformy, czyli powinien mieć za sobą 25-30 proc. wyborców.

Moment trudny do przewidzenia, a krytyczny to timing. Tusk kończy kadencję szefa Europejskiej Partii Ludowej w listopadzie przyszłego roku. Zapewne nie wróci do polityki krajowej przed wyborem swego następcy. Do wyborów parlamentarnych będzie miał teoretycznie z grubsza rok. Ale Kaczyński może właśnie z powodu powrotu Tuska nacisnąć na przyspieszenie terminu, żeby Tusk nie miał czasu się rozkręcić.

Cokolwiek mówi prawica, lewica i Hołownia, jest w nich lęk przed powrotem Tuska maskowany dość nieudolnie. Wszystkie środowiska ponad podziałami pracują, by ten pomysł polityczny zdezawuować. Im też chodzi o to, by Tusk nie wszedł w nowe/stare buty lidera opozycji prodemokratycznej, bo widzą swoich szefów w tej roli. I wiedzą, że będą oni tracić znaczenie, gdy wróci Tusk. Nastąpi wtedy, czy to się im podoba, czy nie, zmiana dynamiki politycznej. Nad Kaczyńskim zawiśnie widmo ponownego pojedynku z Tuskiem. Ruch Tuska może też pomóc „rzeszowskiej” reintegracji opozycji wokół prostego i lubianego w polskim elektoracie hasła: jedność. Jedność w wielości dla dobra obywateli, samorządności i państwa prawa.