Ach, co to był za włam!

To nie zachwyt, to okrzyk trwogi. Bo w wojskowym mejlu ministra Dworczyka bulwersuje nie tylko to, że wyciekł, ale też jego treść. To, że w ogóle analizował podłą i głupią propozycję użycia wojska przeciw manifestacjom Strajku Kobiet. Powinien od razu odesłać autorów pomysłu do diabła i zawiadomić organa ścigania.

Nic takiego nie zrobił i to jest porażające moralnie i politycznie. Wystawia świadectwo nie tylko autorom, ale i ważnej figurze w obecnym rządzie. A czytelnikom elaboratu Dworczyka musi nasuwać pytanie, kto nami rządzi i co jeszcze nas czeka. Pierwszy wniosek z afery „skrzynkowej” wydaje się równie niepokojący: rządzący boją się swoich służb specjalnych czy niektórych resortów własnego rządu bardziej niż rosyjskich hakerów, choć na nich zwalają winę za „atak na Polskę”. Jeśli to prawda, to trzeba pokazać dowody opinii publicznej, a nie utajniać obrady sejmowe i straszyć, że Ziobro spisuje, co mówi opozycja. Na szczęście opozycja spisuje, co mówi Ziobro. W tej destrukcji autorytetu władzy i państwa dochodzimy pod ścianę.

Ale tu skupmy się na wojskowym mejlu Dworczyka i szerszej wymowie tej kompromitującej wpadki. W zestawieniu z nią „taśmy prawdy” z restauracji Sowa i przyjaciele, też zresztą nielegalnie pozyskane, to pikuś. Wtedy Kaczyński ogłosił, że bezpieczeństwo państwa pod zarządem PO jest zerowe, a dziś wolno pytać, co sam zdziałał na tym polu jako wicepremier od… bezpieczeństwa państwa. Bo wygląda na to, że teraz bezpieczeństwo państwa pod zarządem PiS spadło na poziom „mniej niż zero”. A to może zagrażać również bezpieczeństwu obywateli.

Bo przecież jeśli taka propozycja mogła w ogóle zrodzić się w umyśle jakiegoś funkcjonariusza obecnej władzy, to może się powtórzyć w obliczu innego masowego protestu. Jeśli zatem autorowi pomysł ujdzie na sucho, to wszystko może się zdarzyć. „Wszystko” znaczy użycie siły zbrojnej państwa członkowskiego UE przeciwko pokojowym manifestacjom obywateli w ważnej dla nich sprawie.

Tak, w Ameryce Gwardia Narodowa – odpowiednik naszych „terytorialsów” – bywa wzywana do pomocy policji, która nie daje rady opanować zamieszek. Ale w USA jest powszechny dostęp do broni, więc istnieje ryzyko jej użycia i władze muszą to brać pod uwagę. W demokracjach europejskich wojsko bywa wzywane, gdy doszło lub może dojść do ataku terrorystycznego, do odparowania którego policja może nie wystarczyć. W Polsce i w UE na szczęście nie ma powszechnego dostępu do broni, a pokojowe protesty obywateli mogą się kojarzyć z terroryzmem tylko w chorych umysłach.

Z elaboratu ministra Dworczyka wynika, że taka patologia narodziła się w jakimś gabinecie rządowym. Należy cisnąć w tej ponurej sprawie równie mocno, jak w sprawie nieodpowiedzialnego korzystania z poczty elektronicznej przez ludzi obecnej władzy i innych polityków. Gdzie jak gdzie, ale w Polsce jesteśmy wyczuleni na używanie przemocy państwowej, policyjnej czy wojskowej – przeciwko bezbronnym i niewinnym obywatelom. Jeszcze żywa jest społeczna pamięć o masakrach robotników wybrzeża i górników „Wujka”. Ale nawet Jaruzelski nie wysyłał na demonstracje przeciw stanowi wojennemu wojska, tylko ZOMO.

Dworczyk trafnie wylicza zgubne skutki takiego posunięcia władzy, której jest prominentnym przedstawicielem. Podkreśla, że są inne priorytety, na czele z walką z pandemią. Ale nie ma odwagi przyznać, że to jego obóz sprowokował protesty, które teraz chce tłumić. Za to liczy, że protesty same wygasną, a interwencja wojska tylko by je rozpaliła. Pisze chłodną analizę, jakby to była jedna więcej sugestia: a może by wysłać wojsko na kobiety?

To ja dziękuję za taki pragmatyzm oderwany od refleksji etycznej nad tym, do czego służy władza i gdzie są w tej robocie czerwone linie. Niemoralność uznana za cnotę, bezwstydne kłamstwa, za które kłamcom nie grozi dysfamia, cel uświęcający środki. Taki „pragmatyzm” rządzenia stworzył wybory pocztowe Sasina, system Obajtka, kooptację Kukiza do „zjednoczonej prawicy”. Sądzę, że to jest pierwotne źródło zła w obozie obecnej władzy.