Narodowy Polski Ład dla wyborców Kaczyńskiego i Spółki

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że Polski Ład został odpalony pod wybory. Może jesienią tego roku, może wiosną przyszłego, tego nikt w PiS nie powie otwartym tekstem, ale prawie na pewno przedterminowo. Bo nie wiadomo, na jak długo wystarczy nowej amunicji do strzelania w opozycję i robienia propagandy sukcesu 24/7. Amunicję dowiozła Lewica. To Czarzastego mógł mieć na myśli Kaczyński, gdy bąknął, że może wkrótce do podpisów pod Polskim Ładem dojdzie jeszcze jakiś nowy.

Show pod tym tytułem oglądało się mozolnie. Słowotoki wicepremiera i premiera, znerwicowany monolog w próżnię ministra sprawiedliwości, zatroskane kazanie ministra rozwoju. Słowa, słowa, słowa, obietnice, obietnice, obietnice. I marszałkini na puentę: będzie dobrze, damy radę! Tylko konfetti i baloników brakowało.

Ten pokaz rekonsolidacji trzech generałów, w tym dwóch bez dywizji, w poszukiwaniu wyborców mógł imponować wiernej widowni TVP Info. Inna publiczność nie dawała rady słuchać, jak Kaczyński, Morawiecki i Ziobro zmagają się z zasadami poprawnej wymowy – „dugo”, „susznie”, „łat” – i składni języka ojczystego.

Ale co tam. Ważne, że Polska znów rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej. Nowe podatki, inflacja, wzrost cen, rachityczne inwestycje, miliony wydane bez sensu z budżetu państwa, afery korupcyjne – to detale. Lud wyborczy ma krótką pamięć. Gospodarka się odbije dzięki unijnym funduszom, których rolę skrzętnie ukrywa rządowa propaganda.

Przez „deklarację programową”, która liczy dobrze ponad sto stron, przebrną zawodowcy: ekonomiści, biznesmeni mali, średni i wielcy, pisowska nomenklatura, działacze polityczni i piarowcy wszystkich partii i partyjek. Mimo że to na razie gruszki na wierzbie, festiwal życzeń. Dopiero po projektach ustaw mających je wcielić w życie, po sposobie i stopniu ich realizacji poznamy, co są warte i jakie przyniosły skutki dla gospodarki i społeczeństwa.

Krótko mówiąc: niewiarygodni liderzy odbierają wiarygodność swoim deklaracjom. Nawet we własnych politycznych fanklubach. Premierzy Kaczyński i Morawiecki wraz z ministrem Ziobrą przodują w rankingach braku zaufania do polityków. Tylko fankluby biją brawo podczas ich wieców, reszta obywateli milczy lub przewraca oczami.

Zza Polskiego Ładu wyziera państwo uzależniające od siebie klasę ludową, pracowników najemnych, klasę średnią, przedsiębiorców i samozatrudnionych. W domyśle: coś za coś, damy wam żyć, ale oczekujemy posłuszeństwa i wzajemności przy urnach wyborczych. Niepokorni w tym państwie nie mają na co liczyć. Szczególnie nieposłuszne samorządy i NGO’s. Chcecie skorzystać, urosnąć, dorobić się, głosujcie na „zjednoczoną prawicę”. Tymczasem Europa stawia nie na „łady narodowe”, tylko na wspólny Ład Zielony. W Unii szykuje się zasadnicza redefinicja celów i priorytetów integracji europejskiej.

Ta zmiana paradygmatu ma dalekosiężne skutki, także dla Polski, twierdzi Piotr Buras, dyrektor warszawskiego biura think tanku European Council of Foreign Affairs. „Polska może być pionierem transformacji energetycznej, gospodarczej i społecznej”, ale warunkiem jest wyciągnięcie wniosków ze zmiany paradygmatu. Jest on w sprzeczności z wizją „Polskiego Ładu”.

Chodzi w nim o decentralizację zarządzania, włączenie obywateli do szerokich konsultacji, poszanowanie reguł demokratycznych i zasad praworządności, gdy projekt ZP sprowadza się do centralizacji, ograniczania roli samorządów, chciejstwa elit rządzących w polityce i gospodarce. Nie ma więc wcale zbyt wielu powodów do zachwytów nad „Polskim Ładem”. To zbiór potwierdzeń i zapowiedzi, że obecna władza nie widzi lub ignoruje wielkie zmiany zachodzące w Europie i świecie.