Jakiego Kościoła potrzebuje dziś świat? Pożegnanie ks. Kuenga
Nie ma pokoju między narodami bez pokoju między religiami. Nie ma pokoju między religiami bez dialogu między religiami. Nie ma dialogu między religiami bez zbadania podstawy wszystkich religii. Jedna z najbardziej znanych maksym ks. Hansa Kuenga pozostanie aktualna po jego śmierci. Wybitny niepokorny teolog zmarł 6 kwietnia w wieku 93 lat. Życia nie zmarnował.
Na polski był z niemieckiego tłumaczony oszczędnie. Ukazała się jednak jego książka „Nieomylny?”, za którą zapłacił pozbawieniem prawa do wypowiadania się w imieniu Kościoła instytucjonalnego. Była to kara za podważenie dogmatu o nieomylności papieskiej. Została orzeczona w drugim roku pontyfikatu Jana Pawła II.
Na szczęście Niemcy to państwo dwóch Kościołów, katolickiego i luterańskiego, których wpływy w społeczeństwie się równoważą. Kueng kontynuował swoją pracę w niezależnym od Watykanu Instytucie Ekumenicznym przy uniwersytecie w Tybidzyndze. Występował często w mediach, pisał, żył skromnie, do końca życia pozostał księdzem rzymskokatolickim.
Od zaangażowania się w soborową odnowę Kościoła przeszedł do studiów nad islamem, hinduizmem i buddyzmem. Szukał punktów wspólnych między wielkimi religiami ludzkości. Dostrzegł fundamentalną zbieżność systemów etycznych ukształtowanych wokół nich. Wskazywał, że owa „etyka globalna” może być zasadniczym wkładem w pokój na naszej planecie.
Z czasów soborowych znał się dobrze z Josefem Ratzingerem, wówczas teologiem progresywnym. Już jako papież Benedykt XVI Ratzinger zdobył się na gest wobec przyjaciela i zaprosił go na rozmowę do Watykanu. Zabrakło mu jednak odwagi, by uchylić dekret Kongregacji Nauki Wiary zakazujący wybitnemu teologowi nauczania teologii katolickiej. Nie szkodzi, bo Kueng dalej miał swobodę w swych poszukiwaniach i popularność w społeczeństwie. W jakimś stopniu podobną rolę odgrywał w Polsce ks. prof. Józef Tischner. Rolę rozmówcy ze społeczeństwem z pozycji partnerskiej, a nie patriarchalnej.
Chorował na Parkinsona. Był za prawem nieuleczalnie chorych do godnego zakończenia życia, jeśli nie było już żadnej szansy na poprawę.
W podręcznej bibliotece mam jego „Krótką historię Kościoła Katolickiego” (wydanie polskie, 2004). Otwiera ją deklaracją, że „mimo wszystkich moich osobistych doświadczeń, dowodzących, jak bezlitosny potrafi być system rzymskokatolicki, Kościół katolicki jako zgromadzenie braci w wierze pozostał do dziś moim duchowym domem”.
„Owszem – dodawał – Rzym prosił o wybaczenie [aluzja do milenijnego rachunku sumienia przeprowadzonego przez papieża Wojtyłę] za straszne błędy i okrucieństwa przeszłości, a jednak administracja kościelna wciąż ma na koncie nowe ofiary. Niegodnie postępuje z głosami krytyki i ludźmi o odmiennych poglądach we własnych szeregach, dyskryminuje kobiety poprzez zakaz antykoncepcji, małżeństw księży i wyświęcania kobiet na kapłanów. Wywołuje rozłam w społeczeństwie i wśród polityków przez sztywne stanowisko w sprawach aborcji, homoseksualizmu i eutanazji, jak gdyby to była wola samego Boga”.
Czy wobec tego Kościół ma przyszłość? I jaki ma przyszłość? Zdaniem Kuenga tylko taki ma przyszłość, który spełni cztery podstawowe warunki: nie może oglądać się za siebie, tylko powrócić do samych źródeł chrześcijaństwa i koncentrować się na wyzwaniach współczesności; nie może być patriarchalny, tylko partnerski; nie może być wąsko wyznaniowy, tylko otwarty, czyli ekumeniczny; nie może być europocentryczny i po rzymsku imperialny, tylko musi się stać naprawdę Kościołem powszechnym, tolerancyjnym, szanującym prawdę i gotowym się uczyć od innych religii.
Do końca życia wierzył, że to jest możliwe.
Komentarze
Czyli w Polsce KK nie ma przyszłości.
@Adam Szostkiewicz
Nie do wiary! Jakie to aktualne, czyste.
I znowu JPII coś tam, coś tam…
Dobranoc. Jutro szczepienie, podobno trzeba się wyspać.
Potrzebujemy Kościoła:
– rozliczonego
-osądzonego
-wypłacającego odszkodowania
-odcietego od władzy i publicznych pieniędzy
– nie wracającego się w życie uczciwych ludzi
-trzymajacego się z daleka od naszych dzieci
– płacącego podatki
– nie nap…o w dzwony o 6 rano
@janhartman
Życzę powodzenia.
myślę, że miał szczęście żyć w Niemczech a nie w Polsce. osobiście uważam że potrzebujemy rozdziału kościołów od państwa i finansowania kościołów przez ich członków realnych a nie ,,martwych dusz,, . Państwo powinno dofinansować jedynie zabytkowe kościoły jako dobro wspólne. nikomu nic do tego co kto wierzy ale niech to robi na własny rachunek. być może zmian w kosciele rzynskim potrzebują katolicy, ale to ich sprawa, niechże się sami reformuja. inna sprawa, że czyny przestępcze powinny być scigane i osądzane. ludzie kościołów nie są ponad prawem.
tak się zastanawiam panie redaktorze, czyją prawdę ma szanować Kościół rzymskokatolicki. czyż według jego nauki to nie on jest jedyny prawdziwy? proszę mnie poprawić jeśli się mylę.
To zależy od tego jak zdefiniujemy pojęcia „kościół” i „świat”.
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/krystyna-pawlowicz-wywolala-oburzenie-wpisem-o-10-letnim-dziecku/8xrj3pl,79cfc278
Powyżej …widać że ,,kościelny twór ” nie ma względu w napaściach na kogokolwiek.
nie wyłączając nawet dzieci z problemami rozwojowymi. Ideologiczne buhaje wyposażone w kasę ochronę i Urząd..chcą sobie podporządkować wszystko.
Płaskoziemcy z energią opanują PAN..pan minister Czarnek już ujawnił zamysł. Bójcie się więc…tego co jeszcze mogą zrobić ..Izaak Newton ma niechrześcijańskie imię ..Dr Guz może go zweryfikować..
W Rwandzie..wielu ,, guzowatych ” osobiście z maczetą w ręku ,,rozwiązywało problemy ideologiczno-plemienne” nawet nie ściągając sutanny. podział na dwa plemiona już istnieje..
,,Tusksi” i ,,Ubutu” ..nie ukrywają emocji… a sutanna wcale nie kryje swej niechęci nawet do ofiar.
Przykładem był prezydent Gdańska i jego rodzina. ,,Smoleńscy”..,,Ordojurni”.,,.Ethos Toruński”..Ethos Łagiewnicki” zdążyli już tak ogłupić obrzydliwą propagandą ludzi…że 11letnie dziecko jest obiektem przetargu w tzw walce o ,,Wartości..”
-Nikt się nie wstydzi deptać po tej ,,mierzwie” ..Kto zabroni bogatemu?.. Mierzwa się musi zgodzić.. ,,Swięci to święci” i szluss..
W obecnym czasie aktualne jest zapytanie: czy potrzebujemy Boga, czy „kościoła” – nieprzystającego do XXI wieku?
Trochę nie na temat.
Czytając tekst pana Szostkiewicza a potem komentarz pana Hartmana, wyszło mi do głowy, że widać kolejny raz że róznicy między ludźmi w jednym kraju są bardziej istotne i większe niż zbiorowe róznicy między ludźmi róznych krajów. Z tego wynika moim zdaniem że Wasza dyskusja kilka dni temu czy Polska jest raczej „zachód” czy „wschód” jest w sumie – tak mam wrażenie – bez sensu. To moim opinii Hartmana reprezentują nietolerancjny, nieliberalny „wschód”, który myśli zbiorowo, bez wolności religii, a opinia pana Szostkiewicza to moim zdaniem raczej „zachód”. Jesli mówimy że Polska to zachód, wtedy pan Hartman i Jędraszewski i Rydzyk nie pasują, jeśli mówimy Polska to „wschód” wtedy pan Szostkiewicz, Michnik, Igor Tuleya, Biedron i w sumie cała partia PO nie pasują. Więc po co te dyskusje na temat „jaka jest Polska”. Trzeba konsekwentnie oceniać ludzi INDYWYDUALNIE, trzeba osądzić konkretnego katolika, ale nigdy nie calą grupę.
@rosmary
Jeśli chodzi o doktrynę, to chrześcijaństwo wywodzi się ze sprzeciwu Żyda Joszuy/Jezusa wobec ówczesnego żydowskiego establishmentu religijnego i politycznego, ale nie obejmował on zakwestionowania Biblii żydowskiej, która była i jest uważana za objawienie prawdy metafizycznej i prawa Bożego danego ludziom w formie Dekalogu. Reszta jest kwestią interpretacji tych założeń. W czasach współczesnych spór dotyczy pytania, czy zgadzamy się na prymat Objawienia nad prawdą naukową i prawem stanowionym przez ludzi. Tak zwany fundamentalizm odpowiada twierdząco, ludzie niewierzący, których liczba rośnie, ale nie przeważa nad liczbą osób religijnych, odpowiadają negatywnie. Oddzielenia metafizyki religijnej od praktyki współczesnych państw wieloświatopoglądowych oczekuje też część ludzi wierzących, w tym katolików. Mogą się oni powołać na Jezusowe wezwanie, aby oddać Bogu, co boskie, a cesarzowi, co cesarskie.
@Thomas
A jak pan ocenia rolę Kuenga w katolicyzmie niemieckim, o ile ma pan na ten temat wyrobioną opinię?
Hans Kueng..miał trochę szczęścia..nie żył w czasach Inkwizycji. Jak wiadomo , katolicyzm niemiecki od 17 wieku musiał się wpasować w nową rzeczywistość. Luteranizm zwrócił się ku Biblii ,czemu zdecydowanie ,,przeszkadzał’ ..rzymski kościół. Ks.dr. T.Guz. w swoich ,,pracach” i wystąpieniach nie szczędził wysiłków aby przypiąć Lutrowi wszystko co najgorsze.
Wiadomo że Tybinga to nie Lublin…i Nieomylność KK..i papieża.. za Odrą traktują inaczej niż w Polsce. Teologiczne spory bywały zawzięte i trudne…ale rząd nawet z chadeckim kanclerzem musiał się liczyć z co najmniej dwoma religiami sprawiedliwie.Judaizm był pewnym wyjątkiem.
Faszyzm niemiecki którego akuszerem byli katolicy,a protestanci utrwalili….to dzieło wyjątkowe bo żaden faszyzm nie miał takiego sprawnego aparatu opresji..Teologia ,wiara,czy charakter wyznania zupełnie mu nie przeszkodziły..Jednak wojna i rzeczywistość wpłynęły na Kunga..mimo że był Szwajcarem. Ostatecznie to Wojtyła zatwierdził kaganiec na tego duchownego.
Hans Küng uznawał wyższość światopoglądu chrześcijańskiego, krytykował jednak naukę Kościoła katolickiego w wielu zagadnieniach:[wiki]
nieomylności papieża,
sztucznego zapłodnienia,
rygorystycznego zakazu przerywania ciąży,
braku możliwości wyświęcania kobiet,
nieuznawania święceń Kościoła anglikańskiego,
celibatu księży obrządku łacińskiego,
zakazu eutanazji,
wiecznego trwania piekła..
@Adam Szostkiewicz:
Że próbuję się wczytać w kawałek historii Judei i mam sporo lektur „wokół Biblii”, więc się odniosę.
> zakwestionowania Biblii żydowskiej, która była i jest uważana za objawienie prawdy metafizycznej i prawa Bożego danego ludziom w formie Dekalogu.
W czasach Jezusa nie ma jeszcze „Biblii żydowskiej” — kanon pism uważanych za święte wciąż powstaje. Są księgi/zwoje, do których przykłada się wagę — wskazuje się na Ewangelię jako świadectwo czasów, a Ewangelia mówi o „Prawie i prorokach” (choć tu są i psalmy, i księgi historyczne), ale jeszcze nie jest w pełni jasne, że te księgi nie powinny podlegać dalszym redakcjom.
> na prymat Objawienia nad prawdą naukową i prawem stanowionym przez ludzi
Myślę, że dla wyznawców religii prymat powinien być oczywistością. Pytanie raczej, jak jest to Objawienie rozumiane. I tu mamy bardzo szeroką dyskusję, choćby dotyczącą tego, jaki sposób rozumienia prawa przykładać do Dekalogu, bo prawo inaczej funkcjonuje w naszym społeczeństwie, a inaczej funkcjonowało w społeczeństwach dawnych, gdzie mówi się o „prawie ustnym”, które nie było zbiorem przepisów, ale raczej zbiorem opowieści, wskazujących wzorce słusznego i niesłusznego postępowanie. Tu już odróżnia dosłowne rozumienie Prawa, od rozumienia przenośnego, otwartego na interpretacje, co jest jednym z wyróżników przeciwstawienia fundamentalistom nurtom otwartym.
Thomas
8 kwietnia o godz. 10:33
Zgodnie z Twoją logiką należałoby unieważnić wszystkie nauki społeczne. Poczynając od politologii, poprzez socjologię, na psychologii społecznej kończąc.
W naszym kraju zmierzamy właśnie do wyeliminowania nauk niezgodnych z jedyną słuszną linią mściwie rządzących.
Adam Szostkiewicz
7 kwietnia o godz. 23:45
@janhartman
Życzę powodzenia.
—
[i]Każdy potrafi to zrobić, po tym, jak mu pokazano jak[/i]
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jajko_Kolumba
na zdrowie
Pakuś 4.. jeszcze w czasach ,,greckich” czy ,,machabejskich” żydowska biblia była kompletna. Powstało też dla diaspory wydanie greckie.. Nazwano go ,,Septuagintą ” od liczby 70..przeznaczona była dla żydowskiej diaspory..https://pl.wikipedia.org/wiki/Septuaginta..
Pism Greckich czyli ,,Nowego Testamentu”..Synagoga do dzisiaj nie uważa za <<biblię''
moim zdaniem nie wyeliminuje się religii z życia ludzi. zresztą po co to robić? jest przecież wolność wyznania nie po to dana, by likwidować kościoły. trudno też niestety walczyć z fundamentalizmem bo jakaś część ludzi zawsze za nim podąży. kościoły służą m in. do neutralizowania takich zachowań. w Polsce jednak moim zdaniem doszło raz do sojuszu tronu i ołtarza. 2 zwyciężyła opcja fundamentalistyczna bo jest bardziej krzykliwa, ponadto ,,niespodziewanie,, dostała wsparcie od Ordo Iuris, którego cele są aż nadto widoczne. Część katolików nie jest tym zachwycona stąd różne reformacyjne ruchy. Ale czy mają szanse? nie wiem. trzymam za nich kciuki.
@volter:
Kompletna, czyli co?
@redakcja:
Nad Morzem Martwym, wśród rękopisów, jest Zwój Świątynny. Czym jest? Brykiem z tego jak ma funkcjonować Świątynia, czy próbą zredagowania świętych poleceń na nowo?
@zbiór:
Jezus przychodzi do synagogi w Nazarecie. I jakie tam są księgi? Bo raczej nie jest to komplet zwojów odpowiadających „naszemu” Staremu Testamentowi. Były tam księgi, cieszące się poważaniem — zapewne Tora, zapewne prorocy. Ale nie musieli być w komplecie.Jakiś „podzbiór” tego, co dzisiaj znamy jako Biblię.
Tak, wiem, była Septuaginta, ale zawierała ona także księgi, które nie weszły do Biblii hebrajskiej, bo nie funkcjonowały w języku hebrajskim, czy aramejskim. Czyli: jakaś wspólnota je uznawała, a jakaś inna (np. ta z synagogi w Nazarecie) — nie. Patrz też: https://pl.wikipedia.org/wiki/Ksi%C4%99gi_deuterokanoniczne
@sam tekst:
Taka Księga Koheleta jest datowana na I wiek. Ale z niepewnością, czy przed, czy naszej ery? To są przecież czasy Jezusa.
@ogólnie:
Za najważniejszy okres kształtowania się świętych pism uznaje się okres od wygnania babilońskiego do czasów perskich (włącznie). I owszem, powoli, do czasów Jezusa mniej więcej, zamyka się czas powstawania nowych ksiąg, ale wciąż nie jednoznacznie uznanego kanonu, co wchodzi w skład Biblii. Brak kanonu oznacza też brak jakiegoś jednego progu uznania księgi za objawioną — jedna może być więc bardziej niż inna, albo w jednej społeczności tak, a w innej — nie.
PS.
Czasy greckie czy machabejskie? Wtedy powstają: Ks. Jonasza, Ezdrasza, Hioba, Daniela, Estery, Rut, Tobiasza, Ks. Machabejskie, Mądrość Syracha. Zerkając do podsumowania takiej chronologii powstawania Biblii widzę tu jeszcze Pieśni nad Pieśniami, Ks. Przysłów, Ks. Psalmów, czy Ks. Rodzaju; ale przynajmniej te dwie ostatnie księgi są generalnie starsze, więc raczej chodzi o „zakończenie prac redakcyjnych” niż ich stworzenie.
W swojej ojczyźnie ten wybitny teolog, pisarz i krytyk był nazywany lojalnym opozycjonistą papieża.
Klątwa papieska dopadła go na stoku narciarskim.
W 1979 roku, na krótko przed Bożym Narodzeniem, Jan Paweł II cofnął mu uprawnienia do nauczania kościelnego.
Hansowi Küngowi, profesorowi dogmatyki i teologii teologii ekumenicznej w Tybindze zabroniono nauczania w imieniu Kościoła rzymskokatolickiego.
Hans Küng, urodzony w Sursee w kantonie Lucerna w 1928 roku, był zaskoczony tajną akcją i prychnął: „Uważam za skandal, że w XX wieku Kościół powołujący się na Jezusa Chrystusa nadal prowadzi procesy inkwizycyjne.”
Hans Küng bronił się zdecydowanie, ale na próżno. Specjalnie dla niego zatem uniwersytet powołał Instytut Badań Ekumenicznych. Księdzem pozostał nadal.
Jak doszło do tego nagłego gromu z watykańskiego nieba?
Chmury burzowe snuły się już od dawna między Hansem Küngiem a Strażnikami Prawdy. Küng bowiem otwarcie wzywał swój Kościół do radykalnej zmiany myślenia. Chciał przesłanie Chrystusa uczynić zrozumiałym dla ludzi swojej epoki. Prowokował i kwestionował nieomylność Papieża.
To był atak frontalny. Z drugiej strony Watykan twierdził, że swoimi tezami Küng tylko niepokoi wiernych i sieje zwątpienie wśród maluczkich.
W 1962 r. papież Jan XXIII powołał Hansa Künga na doradcę teologicznego na Soborze Watykańskim II wraz z młodym Josephem Ratzingerem, jego późniejszym przeciwnikiem.
Küng przywiązywał dużą wagę do stylu i jeździł Alfą Romeo. Był to czas przełomowy, czas nowego otwarcia, ale dla Künga zakończył się on zatrzaśnięciem drzwi.
Küng nie byłby Küngiem, gdyby kłótni ze swoim Kościołem nie przekuł w cnotę. Przełamał wąski katolicki horyzont myślowy, otworzył się na rozmowy z ateistami i światowymi religiami. Szukał rozmów z przedstawicielami poezji, sztuki, muzyki, psychologii i biznesu.
Stał się osobą prominentną o światowym rozgłosie, a jego główną tezą stało się hasło: Nie ma pokoju na świecie bez pokoju między religiami.
„Nie ma pokojowego współistnienia ludzi bez globalnej etyki narodów” – to motto stało się jego projektem życiowym.
W 1990 roku w swojej publikacji „Projekt Weltethos” Küng sformułował wartości etyczne, według których mogą żyć wyznawcy wszystkich religii.
Küng wiedział bardzo dobrze, że religie inspirują lub legitymizują przemoc i wojny. Był jednak przekonany: „Co religie mogą robić w negatywny sposób, mogą też robić w pozytywny”.
8 lat temu Küng zachorował na parkinsona i wycofał się z życia publicznego. Zajął się porządkowaniem swojego imperium publikując swoje wspomnienia oraz pełną edycję swoich prac. Pogodził się z chorobą, ale w autobiografii nie wykluczył wspomaganego samobójstwa.
W 2007 roku oglądałem w niemieckojęzycznej TV program moderowany przez Künga, w którym wystąpili m.in. Kofi Annan i Margot Kässmann – przyszła zwierzchniczka Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła Krajowego Hanoweru.
Gdyby ktoś chciał posłuchać mądrej rozmowy – jest na YT.
Też mam w moich zbiorach „Krótką historię Kościoła Katolickiego” Hansa Kunga. Przytaczam fragmenty z rozdziału „Zdrada postanowień soboru” (przekład Adama Skalskiego).
„Dzisiaj … wydaje się mniej następcą Jana XXIII, a bardziej Piusa XII, papieża, który mimo wielkiego kultu jednostki, jaki otaczał go za życia, pozostawił po sobie niewiele pozytywnych śladów w najnowszej historii kościoła.”
„Mimo niezliczonych przemówień i kosztownych pielgrzymek (przy milionowym zadłużeniu niektórych lokalnych kościołów) nie zdołał on osiągnąć istotnego postępu w samym kościele katolickim ani w sferze ekumenicznej.”
„… pracując w komisji papieskiej zajmującej się trudnym problemem kontroli urodzin, wyróżnił się częstymi, dobrze skalkulowanymi taktycznie nieobecnościami.”
„Wielu ludzi otwarcie mówi o zdradzie postanowień soboru, zdradzie, która doprowadziła do wyobcowania się z Kościoła niezliczonych katolików na całym świecie. Zamiast programu pojednania powracają slogany o magisterium, które jest konserwatywne i autorytarne.”
„… wydał przyprawiającą o dreszcze wojnę przeciw nowoczesnym kobietom próbującym prowadzić nowoczesne życie, zakazując kontroli urodzeń i aborcji (nawet w przypadku gwałtu lub kazirodztwa), rozwodów, świeceń kapłańskich kobiet… Z tego powodu ogromna liczba kobiet milcząco odwróciła się od Kościoła katolickiego, który ich nie potrafi zrozumieć. Organizowanie przez Kościół życia społecznego młodzieży przeważnie również się nie udaje.”
„… inkwizycja znowu działa z pełną energią,…”
Zagadka: kto jest bohaterem tego rozdziału?
Pak…odchodzimy od Kunga…ale kilka drobnych uwag..
Pięcioksiąg czyli Tora odnaleziony w czasie królowania Jozjasza był już spisany . W okresie przed Wygnaniem i okresie ,,perskim” swe proroctwa Izajasz,Jeremiasz,Daniel,Ezechiel i kilku innych..mniejszych. W okresie ,,greckim czyli jakby machabejskim” były już spisane ks.Jozuego,Sędziów Rut,Samuela,Królewska,Kronik i Daniela..Hioba.Micheasza Amosa.Ozeasza, i kilka innych.
Edycja jednak…to problem inny. Druku nie znano..komputera nie było no i trwały spory no bo musieli się dogadać co ważne za co kamienować. Papirus był drogi ,kozia skóra..tusz,skrobak..czy dłuto do pisania na kamieniu…wcale nie hamowały biurokracji. Po podziale królestwa Salomona były dwa ośrodki kultu Jeruzalem i Samaria.. ..coś jakby Rzym i Konstantynopol. albo Toruń i…Łagiewniki.
Machabejskie ,Syrachy,Judyta,Tobiasz,Baruch…i liczne inne nie są uznawane przez Protestantów..
Biblia jednak dla wierzacych Zydów nie zawsze oznacza to samo głownie chodzi o Torę i Proroków.Dla ludu w Rzymie, Grecji,Babilonie ,Galacji ..przetłumaczono to na ,,koine”..który był powszechny jak dzisiejszy angielski.
@Stary Profesor
kto jest bohaterem tego rozdziału?
Hmm… Bardzo trudna zagadka 🙄 😉
Küng był odważny i nie uznawał żadnych tabu.
Dla papieża otoczonego takim kultem jednostki musiało to być bardzo dotkliwe. Dwie wizyty, które odbył do Konfederacji, musiały go też nieźle rozczarować z braku wiwatujących tłumów i górali w ekstazie 🙁
Najgorzej wyszli na nich (tych wizytach) producenci medali i monet okolicznościowych. Nie znalazły popytu…
Zdanie Künga na temat JPII podzielane była przez szerokie kręgi opiniotwórcze na Zachodzie i to już w czasach, kiedy Polaków rozpierała duma i zachwyt ocierający się o pychę, a wiadomości, że gdzieś tam w świecie ktoś waży się krytykować naszego Ojca Świętego przyjmowano z niedowierzaniem i wrogością lub zwyczajnie wypierano ze świadomości. Również chyba większość polskich mediów i publicystów niechętnie prezentowała mniej lukrowany obraz tego pontyfikatu.
Sądzę, że i w dzisiejszej Polsce smutek po Küngu będzie mniej więcej takich rozmiarów jak żałoba po Krawczyku poza granicami RP (z Greenpointem i Jackowem).
Nie czytałam w całosci zadnego tekstu Hansa Kuenga, wiec i nie mogę zabrać glosu w dyskusji. Mam wiec pytanie do osób zorientowanych. Hans Kueng wypowiadał sie bardzo krytycznie o pontyfikacie Jana Pawła II, który zresztą pozbawił go prawa wypowiadania sie w imieniu Kosciola. Potem kreował „czarna legende” byłego kolegi, papieza Benedykta XVI, który nie przywrócił go w prawie nauczania w imieniu KK. Po wyborze na papieza Josego Bergoglio wypowiadał sie entuzjastycznie o noewym papiezu, chwalił tez jezuitów. Co sie stało, ze papiez Franciszek, takie otwarty i postępowy nie zdjął z Kuenga zakazu?
@volter:
Tradycja przypisywała odnalezienie w czasie panowania Jozjasza samej Księgi Powtórzonego Prawa. Dzisiaj historycy… cóż, tu toczy się żywy spór, przynajmniej od lat 80-tych, jaki charakter miały reformy Jozjasza i czy coś z Pięcioksięgu już wówczas się pojawiło. Sprawa złożona, bo ci, którzy widzą młodszą KPP, uznają zjednoczone królestwo Dawida i Salomona za rzeczywiste; ci, którzy widzą starszą KPP zwykle negują jego historyczność. Tak w największym skrócie.
W okresie przed wygnaniem mamy Amoza, Ozeasza, Izajasza (oczywiście nie całą księgę…), Jeremiasza, trochę poezji religijnej (oprócz psalmów, choćby Pieśń Debory z Ks. Sędziów; Pieśń Mojżesza, z Ks. Wyjścia — obie uchodzą za najstarsze fragmenty Biblii i mogą sięgać XI w. p.n.e.*). Reszta pojawia się później. Księga Rodzaju na pewno zawiera elementy spisane w Babilonie, jest więc co najmniej kilkadziesiąt lat późniejsza.
*) Po daty z tej chronologii to najczęściej sięgam do Łukasz Niesiołowski-Spano, Historia Żydów w starożytności, PWN, 2020; gdzie to jest nawet VIII-IX wiek p.n.e, ale niektórzy datują na XI w p.n.e.
Uwagi dotyczące stanu kanonu… no przepraszam, ale wczoraj czytałem rozdział Canonical and non-canonical books? z John Barton, A History of the Bible. The Book and Its Faiths, Penguin, 2019. Tam o Księdze Świątyni, itp.
Polecam też Liveraniego, Nie tylko Biblia. Historia starożytnego Izraela, Wydawnictwo UW, 2010; ale same uwagi o babilońskich „wtrętach” w Księdze Rodzaju można znaleźć u popularnej Świderkówny.
Polska edycja watykańskiej mafii nie ma żadnych szans na przyszłość.
Zgnije i zapadnie się pod własnym strupieszałym ciałem.
——————–
#1 Wśród uważających się (autodeklaracja) dorosłych polskich katolików (ca 91.9)% – 37% z nich – wg kościelnych badań – deklaruje uczestnictwo w mszy – czyli 34% autowierzących – powiedzmy ca 10.5 mln deklariuszy, odsetek słyszących o Hansie Kungu jest zapewne minimalny, a znających jego Krótką historię kościoła katolickiego – można sądzić bez ryzyka nadmiernego błędu – jeszcze mniejszy.
#2 Według instytutu statystki kościelnej, „wśród studentów za wierzących i praktykujących uważa się 30,1 proc., za wierzących i rzadko praktykujących – 21,6 proc., a za [wierzących] niepraktykujących – 18,5 proc. Aż 50,7 proc. studentów deklaruje, że Kościół nie jest dla nich autorytetem instytucjonalnym”.
Nie napisano w raporcie ISKK za kogo uważa się pozostałe do setki 30% studentów.
Na marginesie w roku akad. 2018/2019 kształciło się 1 230,3 tys. osób – w tym 73% w uczelniach publicznych, a 809 tys. na studiach stacjonarnych.
W epoce troglodyty Czarnka nie ma znaczenia – poza wyjątkami – czy ktoś studiuje w Polsce humanistykę czy nie. Dyplom szkół humanistycznych traci jakiekolwiek znaczenie.
#3 Znajomość wspaniałej twórczości Hansa Kunga – krytyka B16 (i JP2) wśród polskiej studenterii – zapewne też znikoma – wkrótce będzie przeszkadzała w karierze, a może nawet będzie zakazana i tępiona.
#4 A cóż mówił i pisał ów ks. Hans Küng, m.in.:
„Osobiście trwam w niezachwianej wierze. Nie jest to wiara w instytucję kościoła, która w widoczny sposób chyli się ku upadkowi…
… nasuwa się pytanie, którego nie można pominąć w historii kościoła:
Czy Jezus z Nazaretu w ogóle był założycielem jakiegoś Kościoła?” (HK, 2001)
A w 2010 grzmiał: „zwracam się do was motywowany autentyczną troską o nasz Kościół, który znajduje się obecnie w najgłębszym kryzysie wiarygodności od czasów Reformacji”.
„(…)
– Zmarnowano okazję do zbliżenia z Kościołami protestanckimi.
– Zmarnowano okazję do trwałego pojednania z Żydami. Zamiast tego Papież ponownie wprowadził do liturgii przedsoborową modlitwę o oświecenie Żydów, do jedności z Kościołem przywrócił notorycznie antysemickich i schizmatyckich biskupów i aktywnie promuje beatyfikację Piusa XII, którego oskarża się o brak właściwego zaangażowania w ochronę Żydów w nazistowskich Niemczech.
– Zmarnowano okazję do dialogu z muzułmanami prowadzonego w atmosferze wzajemnego zaufania.
– Zmarnowano okazję do pomocy Afrykańczykom. Nie pozwolono im na używanie środków kontroli płodności (w celu przezwyciężenia przeludnienia) i prezerwatyw (w celu powstrzymania wirusa HIV).
– Zmarnowano okazję do pojednania ze współczesną nauką. Nie opowiedziano się zdecydowanie po stronie teorii ewolucji i zaakceptowania badań nad komórkami macierzystymi.
– Zmarnowano okazję do uczynienia z ducha Soboru Watykańskiego II kompasu dla całego Kościoła katolickiego – z Watykanem włącznie – promując w ten sposób potrzebne reformy w Kościele.
– [BXVI] Publicznie stawał w opozycji do Soboru Powszechnego, który zgodnie z prawem kanonicznym reprezentuje najwyższy autorytet w Kościele katolickim (…).
(…)
A teraz, na szczycie tych wszystkich kryzysów, pojawił się wołający do nieba skandal – ujawnienie dokonanych przez księży nadużyć seksualnych wobec tysięcy dzieci i nastolatków, najpierw w USA, potem w Irlandii, a teraz w Niemczech i innych krajach (a to jeszcze nie wszystko). Sposób, w jaki próbowano poradzić sobie z tymi przypadkami, doprowadził do nieznanego dotąd kryzysu przywództwa w Kościele i załamania zaufania do jego liderów.
Trudno zaprzeczać faktom: system zamiatania pod dywan przypadków nadużyć seksualnych popełnionych przez księży działał w całym Kościele i był sterowany przez Kongregację Nauki Wiary za rządów kard. Ratzingera (1981–2005). Za pontyfikatu Jana Pawła II przejęła ona kontrolę nad wszystkimi takimi przypadkami, wymagając przysięgi całkowitego milczenia. Sam kard. Ratzinger 18 maja 2001 r. rozesłał do wszystkich biskupów uroczysty dokument w sprawie ciężkich przestępstw („epistula de delictis gravioribus”), w którym przypadki wykorzystania seksualnego zostały opatrzone pieczęcią „secretum pontificium” – co oznaczało, że ich nagłośnienie spotkałoby się z ciężkimi karami kościelnymi.
Słusznie więc wiele osób oczekiwało uderzenia się w piersi ze strony poprzedniego prefekta Kongregacji, a obecnego Papieża. Papież nie skorzystał ze sposobności, jaką był Wielki Tydzień – zamiast tego, w Niedzielę Wielkanocną dziekan Kolegium Kardynałów ogłosił „miastu i światu” jego niewinność. (…)
https://web.archive.org/web/20120128095645/http://tygodnik.onet.pl/32,0,45563,kryzys_w_kosciele,artykul.html
————————————————————-
I tak minęło kolejne 10 lat i nic… i trwa „franciszkolenie” po „benedyktywizmie” i „janpawleniu” – naiwność pełnych nadziei „naprawiaczy” chorej z zalożenia organizacji przestępczej zdumiewa i irytuje…
Tylko Terlikowski, też cwany lisior, wybił się na lidera – komentatora i sędziego jedynego sprawiedliwego – w tym showbiznesie – od skandalu do skandalu i afery… a biznes kwitnie…
Czy Jezus z Nazaretu w ogóle był założycielem jakiegoś Kościoła?” (HK, 2001)
Miejscem Kościoła są kościoły i kapliczki.
lemarc
8 kwietnia o godz. 19:49
„Czy Jezus z Nazaretu w ogóle był założycielem jakiegoś Kościoła?” (HK, 2001)
Kościół założony przez Jezusa Chrystusa ma się świetnie. Jak go odnaleźć?
Hans Küng podpowiada: „Chrystianizm istnieje jedynie tam, gdzie pamięć o Jezusie Chrystusie jest żywa zarówno w teorii, jak i w praktyce” (Christ sein). Tymi słowami ten szwajcarski teolog wyraził oczywistą prawdę: autentyczny chrystianizm istnieje tylko tam, gdzie szczerzy ludzie wprowadzają nauki Jezusa w czyn.
W razie potrzeby służę pomocą. Ukłony.
Hans Kung był jednym z tych wybitnych przedstawicieli Kościoła katolickiego, którzy zgodnie z duchem Soboru chcieli poprowadzić tenże Kościół w kierunku otwartości i humanizmu. Później jednak nieznani sprawcy w imię swoich politycznych interesów posadzili na tronie Piotrowym niejakiego Wojtyłę, który wypędził z Kościoła takich ludzi jak Kung. I nastała ciemność, a dokładniej ciemnota, nienawiść, feudalizm, fundamentalizm i PiS.
@dezerter83
Znam takiego dezertera. Poczekał aż dostanie mieszkanie i po 15 latach (emerytura) nagle zachorował na kręgosłup. Po półrocznym zwolnieniu lekarskim wojsko pozbyło się bezużytecznego gada, przerzucając jego utrzymanie na pracujących.
Mój ojciec płacił na takich przez 70 lat, bo prowadząc skromny warsztat nawet jako staruszek emeryt jeszcze częściową składkę zusowską płacić musiał.
A gad ozdrowiał. Widzę go często jak stoi ze swoją propagandą na kółkach pod sklepem i czeka żeby jakiś żuczek pojawił się w pobliżu. Wtedy naślini go lepkim językiem i omota pajęczyną.
Jako, że termin „ksiądz” ma słusznie pejoratywne zabarwienie, przezywanie Hansa Künga tym tytułem nie jest najwyższą formą szacunku dla wielkiego człowieka i przywołuje niesmaczne asocjacje.
Wartością rzeczywistą nie jest nazwa jakiejś profesji – w tym konkretnym przypadku to raczej obelga.
A dlaczego świat ma potrzebować kościoła ? Świat miał się całkiem dobrze bez kościoła. I to przez ponad 3,8 mld lat, jeśli nie od 13,5 mld lat, skoro mowa o bytach nie z tej Ziemi. Świat będzie miał się bardzo dobrze bez kościoła, bez jakiejkolwiek formy zinstytucjonalizowanej wiary. Wierzcie sobie w jednorożce lub w brodatych proroków, ale zachowajcie wiarę dla siebie.
To nie świat potrzebuję kościoła, ale kościół, meczet, zbór czy co tam jeszcze potrzebują świata, a konkretnie wyznawców, jak najwięcej. Zaczadzić, poszczuć i rządzić – do tego mniej więcej sprowadza się zaspokajanie potrzeb świata przez zinstytucjonalizowaną wiarę.
Sorry, ale takie jest moje credo.
@Jacobsky
Pytanie brzmi nie ,,czy”, ale ,,jakiego”?
@popan
tylko że ten wielki człowiek tego tytułu się nie wstydził.
Adam Szostkiewicz
Według mnie najpierw „czy”, a potem dopiero „jakiego”.
@Adam Szostkiewicz
„A jak pan ocenia rolę Kuenga w katolicyzmie niemieckim, o ile ma pan na ten temat wyrobioną opinię?”
Chyba Pan wie lepiej niż ja, czytając Pana tekst. Ale spróbuję: Moim zdaniem Küng miał dużo pozytywnego wpływu na pewno na społeczeństwo …. ale może nie na katolicyzmie patrząc na to ze strony katolika. Chciał reformować kościół (trochę jak mały Luther) ale chciał zawsze zostać członkiem kościoła, nigdy nie podzielić kościół tylko reformować. On był bardzo znany, więc grał ważną rolę, był krytyczny, był inny. Kiedyś tematy związane z religią, z kościołem były bardziej obserwowane niż dziś. A to przez wierzących i niewierzących. Küng był często w mediach, spotkał się z politykami, był w UNESCO na kongresach międzynarodowych itd. Kiedy teraz umarł prezydent Steinmeier go chwalił mocno. Myślę że w mojej rodzinie i moi nauczyciele religii na Nadrenii w latach ’70 ’80 chyba wszyscy go popierali. Ale nie jako buntownik, ale także bo miał zdrowe opinii na róznych tematów. N.p. czy biblia „wymaga” że wierzący wierzy w cuda. Odpowiedz Künga był oczywiście że nie, cud to nie wiara. Ale jest mnóstwo innych tematów. Często Küng jest cytowany.
Kiedy Rzym, czyli Ratzinger (kongregacja nauki wiary) itd razem z niemieckim episkopatem mu odbierali 1979 pozwolenie uczyć na uniwersytecie religię katolicką, kościół padł bardzo negatywnie. Po pierwszy bo ta teza że papierz jest nieomylny, nikt chyba nie zrozumiał ani zaakceptował. Po prostu „niefajnie” Rzym się zachował według niektórych. Wiekszość była jakiś ze strony Künga. Poza tym Küng dostał w Tybingdze pozycję jako profesor ekumenizmu. On był w jakimś sensie (moja opinia) „ogniwem łączącym” w Niemczech między protestantami i katolikami a z tego powodu był jeszcze bardziej znany. Ale mentalnie był rozłam w KK co można oceniać pozytywnie albo też nie.
Artykulów jest teraz dużo na temat Künga, niestety tylko po niemiecku dodaję link jeśli ktoś się interesuje i zna niemiecki:
https://www.faz.net/aktuell/feuilleton/zum-tod-von-hans-kueng-17281829.html
https://www.sueddeutsche.de/meinung/hans-kueng-weltethos-theologie-1.5257898
@Jagoda
„Zgodnie z Twoją logiką należałoby unieważnić wszystkie nauki społeczne.”
???
Ale to co napisałem to są empiryczne doświadczenia, nie ma to nic współnego z logiką. Nie rozumiem dlaczego Pani tak pisze.
Ksiądz (priest) = Osoba należąca do stanu duchownego, która posiada święcenia kapłańskie oraz wykształcenie teologiczne i jest z tego tytułu upoważniona do posiadania władzy kościelnej (urzędu) lub ma zdolność do jej otrzymania.
Duchowny (clergyman) = Osoba spełniająca publiczne funkcje sakralne, powoływana w drodze ordynacji, wyboru lub nominacji, należąca do stanu duchownego (duchowieństwo). W Kościele katolickim do stanu duchownego należą: diakoni, kapłani, biskupi i zakonnicy.
(definicja polska)
Kapłan (Priester, priest, prêtre, prete) = W chrześcijaństwie osoba będąca nosicielem urzędu kościelnego, która otrzymała konsekrację rytualną (święcenia) i ma prawo do specjalnych czynności rytualnych.
(definicja niemiecka)
Duchowieństwo (kler) = Klerus, clergy, il clero, le clergé
@Gospodarz
Czy się wstydził czy nie, wiemy tylko z jego relacji. W każdym razie, mogąc dokładnie znać i znając istotę instytucji zdecydował się zająć w niej poczesne miejsce – jego wybór.
Określenie „ksiądz Küng” odbieram jako nieprecyzyjne i przez to lekko mylące (Szwajcar Küng? Czemu nie? Tak samo trafne).
Fragment z apelu Hansa Kunga do Franciszka – papieża:
„(…)
Rok 2016 to osiemdziesiąty ósmy rok mojego życia. Dziś mogę także powiedzieć: nie szczędziłem sił, by w piątym tomie moich dzieł zebranych [ukazał się w 2016] poświęconym „nieomylności” zgromadzić oraz uporządkować chronologicznie i rzeczowo zgodnie z różnymi fazami debaty liczne teksty na ten temat, objaśniając je zarazem w kontekście biograficznym. Z tą to książką w dłoni pragnę teraz powtórzyć skierowany do papieża apel, z którym nadaremnie występowałem w ciągu tego trwającego dziesięciolecia sporu teologicznego i kościelno-politycznego.
Gorąco proszę papieża Franciszka, który zawsze mi po bratersku odpowiadał:
‚Proszę przyjąć tę obszerną dokumentację i przyzwolić w naszym Kościele na swobodną, wolną od uprzedzeń i otwartą na wszelkie możliwe rezultaty dyskusję wokół wszystkich tych nieprzezwyciężonych i wypartych ze świadomości problemów, wiążących się z dogmatem o nieomylności. W ten sposób można by uczciwie uporać się z wątpliwym watykańskim dziedzictwem minionych 150 lat i rzucić na nie nowe światło w duchu Pisma Świętego i tradycji ekumenicznej.
Celem tej debaty nie może być trywialny relatywizm podkopujący etyczne fundamenty Kościoła i społeczeństwa. Ale nie może nim być także bezlitosny dogmatyzm zabijający ducha i trzymający się nieustępliwie litery, który stoi na przeszkodzie gruntownej odnowie życia oraz nauczania Kościoła i hamuje istotne postępy ruchu ekumenicznego. W żadnym razie nie jest też moim zamiarem udowodnienie, że to ja miałem rację. Stawką w tej grze jest dobro Kościoła i ruchu ekumenicznego.
Zdaję sobie sprawę, że ta moja prośba może Waszą Świątobliwość, człowieka żyjącego, jak to określił jeden ze znawców Watykanu, ‚pośród wilków’, wprawić w zakłopotanie. Ale przecież w przemówieniu bożonarodzeniowym do kurii rzymskiej z 21 grudnia 2015 roku, w obliczu trapiących ją schorzeń czy wręcz skandali, potwierdził Wasza Świątobliwość swoją wolę przeprowadzenia reform: ‚Obowiązkiem wydaje się stwierdzenie, że było to – i zawsze będzie – przedmiotem uczciwej refleksji i zdecydowanych rozporządzeń. Reforma będzie kontynuowana z determinacją, jasnością i stanowczością, bo Ecclesia semper reformanda’.
Nie chciałbym nierealistycznie wzbudzać w wielu katolikach nadmiernych oczekiwań: kwestii nieomylności nie sposób w Kościele rozwiązać z dnia na dzień. Jednak Wasza Świątobliwość liczy sobie na szczęście prawie dziesięć lat mniej niż ja i, miejmy nadzieję, mnie przeżyje. Z pewnością zrozumie także, że jako teolog u kresu mych dni, motywowany głęboką sympatią dla Waszej Świątobliwości i dla Jego pasterskich działań, chciałem jeszcze przedłożyć moją prośbę o swobodną, poważną dyskusję wokół kwestii nieomylności, której najlepszym uzasadnieniem niech będzie niniejszy tom – non in destructionem, sed in aedificationem ecclesiae, ‚nie by Kościół zburzyć, lecz ku jego zbudowaniu’.
Dla mnie osobiście byłoby to spełnieniem nadziei, której nigdy nie porzuciłem”.
@popan
Wiemy – z jego pism. Sam cytuję fragment na ten temat, wygląda na to, że pan nie dostrzegł. Proszę nie szukać dziury w całym. Szwajcar? Z urodzenia, ale z wyboru mieszkaniec Niemiec i pracownik szacownego niemieckiego uniwersytetu.
@lemarc
to pedanteria, ale skoro nie chce pan używać znaku niemieckiego, to w polskim zastępujemy go dwuznakiem. ,,Kung” sugeruje, że to może Chińczyk 🙂
@Thomas
Dziękuję i pozdrawiam.
@Jacobsky
Czy chcemy tego, czy nie, to jest wciąż najliczniejsza zorganizowana konfesja. Nie zniszczyły jej prześladowania, ani antyklerykalna propaganda, widocznie ich odpowiedź na ,,czy” jest pozytywna. Reszta to dyskusja, ,,jakiego”. I tym się zajmujemy .
Küng do końca życia pozostał Szwajcarem, po studiach w Rzymie pracował jako zwykły ksiądz diecezjalny w Bazylei, później miał profesurę na tamtejszym uniwersytecie, ale znaczniejszą karierę mógł zrobić tylko na odpowiednio znaczącej uczelni, a ta była w Tybindze.
W szwajcarskiej telewizji był częstym gościem, moderował też własny program, ale ogólnie był prominentem światowej miary.
Nie wiem, czy komuś o uszy obiła się sprawa Williamsona?
W 2009 roku we francuskim dzienniku Le Monde Küng ostro skrytykował decyzję papieża o zniesieniu ekskomuniki wobec brytyjskiego biskupa i negacjonisty Holokaustu Richarda Williamsona.
Nawet jeśli sam papież nic nie wiedział o jego roli w negowaniu Holokaustu, i na pewno sam nie jest nastawiony antysemicko, to wszyscy wiedzą, że czterech zainteresowanych biskupów jest antysemitami.
Papież jest zamknięty w Watykanie i chroniony przed krytykami, pod tym względem Watykan jest porównywalny z Kremlem.
Kościół katolicki grozi, że stanie się sektą.
Zniesienie ekskomuniki było błędem politycznym Watykanu. Podstawowy problem tkwi w braku zaangażowania tradycjonalistów w rozprawę z Soborem Watykańskim II i odmowie nawiązywania nowych relacji z judaizmem.
Na te słowa zareagował były Kardynał Sekretarz Stanu i Dziekan Kolegium Kardynałów, Angelo Sodano, który w rozmowie z Radiem Watykańskim opisał „gorzką krytykę” Künga jako „niezróżnicowane słowa”, które nie przyczyniają się do jedności Kościoła.
Czyli jedność za wszelką cenę?
Adam Szostkiewicz
9 kwietnia o godz. 16:26
… podzielam Pańskie obawy, że dla wielu zdezorientowanych natłokiem i lawiną informacji wszelakich oraz nachalnością „marketerów” i „trendsetterów” (to nie rasa psa, choć, kto wie…), wybitny szwajcarski teolog Küng może uchodzić za Chińczyka… 功merit, meritorious – chwalebny…
Trzecia droga poza teizmem i ateizmem…
„Mianem „trzeciej drogi” Karl Jaspers nazywa wiarę filozoficzną, która przyjmuje istnienie Transcendencji, ale wszelkie o niej wyobrażenia i pojęcia traktuje
jako wieloznaczne szyfry. (…) do „trzeciej drogi” zalicza się nie tylko filozofię Jaspersa, ale szerszy nurt filozofii religii, który przyjmuje istnienie Boga lub przynajmniej sensu życia upatruje w etyce i wartościach duchowych, sympatyzując z religią chrześcijańską, ale wszystkie jej wierzenia traktując niedosłownie. (…)
Dzisiaj pytanie o niedoslowne czy przynajmniej mniej dosłowne znaczenie
wierzeń religijnych muszą sobie stawiać nie tylko filozofowie, ale wszyscy myślący
ludzie wierzący, którzy znaleźli się w społeczeństwie religijnie pluralistycznym.
Wierzący inaczej samą swą innością kwestionują dosłowność i – co z nią się
wiąże – wyłączną prawdziwość jednego tylko systemu wierzeń.
(…)
Wydaje się, że tylko umysły bardzo wykształcone i zdolne do samostanowienia potrafią oprzeć swą etykę i duchowość na prawdach względnych, utrzymywanych w zawieszeniu, pozbawionych „punktu archimedesowego”, a nie na autorytecie dającym pewność. Dlatego też sam Jaspers podkreśla realistycznie, że „osoba, która rezygnuje z kościelnych form, bez negatywnych następstw może to uczynić jedynie wtedy, gdy ma siłę do medytacji filozoficznej” (Jasp., 1962).
Ilu ludzi ma taką siłę i zdolność? Raczej niewielu. „Zwykłych” wiernych nie
stać na samodzielne rozstrzyganie kwestii, co do których nie ma zgody nawet
wśród profesjonalistów w zakresie teologii i filozofii. Z drugiej jednak strony
podział na wiarę dla wtajemniczonych i wiarę dla prostaczków również jest nie
do przyjęcia. Poza tym zwykli wierni w ostatnich dziesięcioleciach na niepokojącą
skalę odchodzą od Kościoła, z różnych wprawdzie przyczyn, ale jedną z nich
wydaje się niedyskutowane, niejasne poczucie anachronizmu jego dogmatów
rozumianych dosłownie.
(…)
Pozostanie przy prawdzie własnej religii z otwartością na wartości innych systemów, religijnych czy świeckich, wydaje się praktycznie rozwiązaniem najlepszym
dla chrześcijan żyjących w otoczeniu wieloreligijnym i wieloświatopoglądowym.
(…)
W sytuacji przyspieszającej globalizacji trzeba poszukiwać wyrazu dla wspólnego
centrum duchowego ludzkości, choćby dlatego, że, jak podkreśla Hans Küng
(2001), nie ma pokoju na świecie bez pokoju między religiami. Zadanie to
jednak wymaga stopniowego przechodzenia do mniej dosłownej interpretacji
religijnych wierzeń”. (KW, 2009)
zaginiony palik
9 kwietnia o godz. 11:48
„Znam takiego dezertera”.
Poznałem wielu takich „dezerterów”. Oto krótka opowieść o pierwszym z nich:
Podróżujący nadzorca Świadków Jehowy razem ze starszym Świadkiem narodowości niemieckiej chodzili od domu do domu na południu Stanów Zjednoczonych. Między innymi otworzyła im drzwi kobieta, która oświadczyła, że jest wyznawczynią jednego z Kościołów chrześcijańskich i nie chce mieć nic do czynienia ze Świadkami Jehowy, ponieważ nie walczyli za jej kraj. Podczas drugiej wojny światowej straciła syna i uważa, że Świadkowie Jehowy powinni byli uczestniczyć w działaniach wojennych.
Gdy mieli już wychodzić, ów starszy wiekiem Świadek Jehowy z Niemiec zapytał tę kobietę, czy mógłby jej coś powiedzieć. ‛Wie pani, brałem udział w tej wojnie’, rzekł, ‛ale nie walczyłem po stronie Stanów Zjednoczonych, tylko po stronie Niemiec. Adolf Hitler osobiście udekorował mnie za to, że sam jeden zabiłem 35 amerykańskich żołnierzy, wielu z nich własnymi rękami w walce wręcz. Być może jednym z nich był pani syn, nie wiem. Powinna była się pani jednak modlić o to, żebym wtedy był Świadkiem Jehowy, bo gdy to robiłem, wyznawałem tę samą religię, co pani’.
Drugi z „dezerterów”, o którym warto wspomnieć jest lepiej znany. To Saul z Tarsu. Już jako chrześcijański apostoł Paweł, napisał do swoich duchowych braci: „Jestem wdzięczny temu, który mi udzielił mocy, Chrystusowi Jezusowi, naszemu Panu, że uznał mnie za wiernego, wyznaczając mnie do usługiwania, choć wcześniej byłem bluźniercą, prześladowcą i człowiekiem zuchwałym. Mimo to zaznałem miłosierdzia, bo działałem w niewiedzy, nie mając wiary”, a także: „Słyszeliście przecież o moim dawniejszym postępowaniu w judaizmie, że zaciekle prześladowałem zbór Boży i go zwalczałem”.
Jakie wnioski możemy wyciągnąć z tych relacji? Każdy może się zmienić. Powyższe przykłady pokazują, że kiedy jakaś osoba poznaje Boga i decyduje się Mu służyć – staje się lepszym człowiekiem. Żeby się jednak o tym przekonać, musimy najpierw wyzbyć się wszelkich uprzedzeń.
Jestem pewien, że podobnie było w przypadku tego „bezużytecznego [dla wojska] gada”, jak go pan nazwał. Poza tym, jak się wydaje, w swoich staraniach podejmowanych w celu skorzystania z przywilejów przysługujących wojskowym, nie złamał żadnego prawa. Jak miliony jemu podobnych.
Pretensje zatem powinien pan kierować do prawodawcy, czyli na Berdyczów.
Serdeczności…
Jeśli cztery warunki Ks. Kuenga spełniłyby się, jakimś cudem, to czy naprawdę potrzebny by był jakikolwiek kościół?
@markiewicz
Dobre pytanie! Niech ludzie wtedy zagłosują nogami.
„Proszę mi wierzyć – ja mam w tej chwili szósty rok nowych studentów. Ci młodzi ludzie w ogóle nie pamiętają już, jak funkcjonowało państwo praworządne.
To jest socjalizacyjny kop w świadomość społeczną, my będziemy to odkręcali dekadami. To nie jest tylko o tym, że ktoś tu coś ukradł – chodzi o to, że wyrasta nowe pokolenie, które nie zna innej Polski niż Polska niepraworządna. To jest ogromy koszt i dlatego należałoby się z tym spieszyć. Ale z drugiej strony – i to też powtarzam od dawna – PiS powinien tak przegrać, jak nie przykładając AWS w 2001 roku albo SLD w 2005 roku. Czyli przegrać tak, żeby nigdy po tym nie móc już się podnieść. Bo ci ludzie, z takim intelektualnym emploi i wiedzą, i z tym obajtkopodobnym stosunkiem do rzeczywistości, to jest zło w czystej postaci dla przyszłych pokoleń tego kraju”. (RM)
https://wyborcza.pl/7,82983,26962587,prof-radoslaw-markowski-nie-przychodzi-mi-to-latwo-ale.html#s=BoxWyboMT
@dezerter
Zmyślona przypowiastka wprost ze Strażnicy
[Ramka na stronie 8]
Od zabójcy do człowieka miłującego pokój
Paul Dirac, brytyjski fizyk, noblista 1933
Nie potrafię zrozumieć, czemu marnujemy czas dyskutując o religii. O ile jesteśmy uczciwi, a naukowcy powinni być tacy, musimy przyznać, że religia jest zbieraniną fałszywych stwierdzeń, bez żadnych podstaw w rzeczywistości. Sama idea Boga, to wytwór ludzkiej wyobraźni. To zupełnie zrozumiałe, dlaczego pierwotni ludzie, którzy o wiele bardziej byli narażeni na łaskę i niełaskę sił przyrody, niż my dzisiaj, personifikowali te siły w strachu i z drżeniem. Ale dziś, gdy już zrozumieliśmy tak wiele naturalnych procesów w przyrodzie, nie mamy takiej potrzeby. Nie mogę dostrzec, za żadne skarby świata, jak Wszechmogący Bóg pomaga nam w jakikolwiek sposób. To, co widzę – że to założenie prowadzi do tak bezproduktywnych pytań – dlaczego Bóg pozwala na tak wiele nieszczęść i niesprawiedliwości, wyzysku biednych przez bogatych i wszystkich innych okropności. Mógł temu zapobiec. Jeśli religia jest ciągle nauczana, to bynajmniej nie z powodu, iżby jej idee wciąż nas przekonywały. Lecz po prostu dlatego, że niektórzy z nas chcą zapewnić spokój klas niższych. Spokojnymi ludźmi jest o wiele łatwiej rządzić niż krzykliwymi i niezadowolonymi. Jest też znacznie łatwiej ich eksploatować. Religia to rodzaj opium dla ludu, które pozwala uśpić ludzi w pobożnych marzeniach i skłonić aby zapomnieli o krzywdach, jakie są im wyrządzane. Stąd wynika sojusz owych dwu wielkich potęg politycznych, państwa i Kościoła. Państwo i Kościół potrzebują iluzji, że dobry Bóg nagrodzi ludzi w niebie, nie na ziemi – tych wszystkich którzy godzą się na niesprawiedliwości, którzy wypełniają swoje obowiązki cicho i bez narzekania. Dlatego właśnie uczciwe stwierdzenie, że Bóg jest tylko wytworem ludzkiej wyobraźni, nazywane jest przez Kościół najgorszym ze wszystkich grzechów śmiertelnych.
@Jankalema
Ten jedyny grzech, którego Kościół nie może odpuścić, to grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Mówiąc inaczej, to grzech intelektualnej pychy dotyczącej tajemnicy, czemu jest raczej coś. Polecam rozmowę Jerzego Baczyńskiego z ks. prof. Michałem Hellerem, kosmologiem, fizykiem teoretycznym i teologiem, w świątecznej ,,Polityce” i uważną nieuprzedzoną lekturę ,,Filozofii religii” pod redakcją prof. Jacka Hołówki. Cenię racjonalizm, w tym racjonalizm autokrytyczny, stawiający pytania o granice poznania naukowego. Człowieczeństwo nie wyczerpuje się w racjonalności.
W tubingen działa instytut i fundacja profesora.Wszystko co osiągnął przekazał na dalsze funkcjonowanie tego co kochał.A wkrótce w jego domu powstanie miejsce jego pamięci. Na jego nagrobku widnieje napis ,który mu towarzyszył pół życia.Jego pracownicy którzy pracowali z nim nadal pracują by zachować to o co on walczył….Profesor był raz w Polsce bardzo chciał być u nas usłyszany niestety napotkał się na mur nie do przebicia.Zabiegal o rozmowę z Janem Pawłem każda prośbąa była odmowna…miał wiel wizji planów ale i dla niego życie było za krótkie na wielkie idee…