Żulczyk pod sąd

Jest paragraf, znajdzie się osobę. Jakub Żulczyk za post w internecie może dostać nawet trzy lata więzienia. Bo znieważył prezydenta Dudę, nazywając go „debilem”. Grube słowo padło w konkretnym kontekście, a nie tak sobie.

Chodziło o niby-gratulacje dla Joego Bidena za udaną kampanię. Za kampanię, a nie za wygrane wybory z Trumpem! To gratulującemu nie przeszło przez gardło. Życzył za to amerykańskiemu prezydentowi (jeszcze wtedy) elektowi „nominacji” Kolegium Elektorskiego. Nominacji?! Może to błąd tłumacza gratulacji na angielski, ale idzie na konto PAD. I to wychwycił Żulczyk. Kolegium nikogo i niczego nie „nominuje”, tylko certyfikuje wynik wyborów w poszczególnych stanach podawany przez elektorów podczas zgromadzenia na Kapitolu, w siedzibie amerykańskiego parlamentu. I te językowe wygibasy polskiego prezydenta skwitował polski pisarz epitetem „debil”.

Wiadomość o wytoczeniu oskarżenia przeciwko Żulczykowi podał na czołowym miejscu serwis BBC World News. W angielskim tekście użyto słowa „moron”, głupiec, idiota, kretyn. Też grubo, ale bez skojarzeń z zapóźnionym rozwojem umysłowym. „Debil” źle się po polsku kojarzy; obojętnie, czy dotyczy osoby niepełnosprawnej intelektualnie, czy po prostu innego człowieka. Nie jest to komplement, tylko obraza.

Paragraf za obrazę głowy państwa mamy w kodeksie karnym. Teraz piłka jest po stronie sądu. Jeśli zgodzi się z prokuraturą, Jakub Żulczyk za swój komentarz może pójść do paki. Wtedy media jeszcze obficiej będą sprawę nagłaśniać, bo to jednak byłoby niebywałe w państwie formalnie demokratycznym wsadzać pisarza za opinię o nieuctwie i braku kultury urzędującego prezydenta. Opinię osadzoną w konkretnej sytuacji. Chyba nikt nie miał wątpliwości, że Duda zaraz po ogłoszeniu wyniku gratulował Bidenowi nieszczerze, wręcz obraźliwie. Szczerze to gratulowałby Trumpowi.

No ale jest prezydentem, rządzi jego obóz, prokuratura podlega rządowi. Jest artykuł kodeksu karnego wstawiony nie przez PiS, a teraz przez PiS wykorzystany. Tuby propagandowe mają o czym trąbić. Nie w jednej Polsce są paragrafy na „obrazę” funkcjonariuszy publicznych i uczuć religijnych. Ale w ojczyźnie Waszyngtona i pastora Kinga, Kennedy’ego, Reagana i Trumpa – akurat nie ma.

Jest za to pierwsza poprawka do konstytucji. Można palić publicznie flagę narodową i nazywać prezydenta „moronem”. Tej akurat różnicy między demokracją amerykańską a europejską (z wyjątkiem UK i innych krajów o anglosaskiej kulturze politycznej) prezydent Duda nie eksponuje.

Kiedy za prezydentury Komorowskiego wybuchła afera z grą komputerową w strzelanie do „Komora”, sprawę uciął sam Bronisław Komorowski: w polityce trzeba mieć grubą skórę. Ściganie pisarza napędzi mu popularności i pogorszy międzynarodowy wizerunek Dudy. Po paragraf należy sięgać w sprawach poważnych, a najlepiej go wykreślić z kodeksu karnego.