W Kościele katolickim nie pobłogosławią par homoseksualnych

Odpowiedź brzmi: nie, Kościół rzymskokatolicki (KRK) nie ma władzy udzielania sakramentalnego błogosławieństwa związkom osób tej samej płci. Tak watykańska Kongregacja Nauki Wiary odpowiedziała na wątpliwości zgłaszane w tej sprawie przez Kościoły lokalne.

To nie jest zaskoczenie, bo KRK odrzuca małżeństwa homoseksualne i uważa za grzeszne stosunki homoseksualne, choć każe traktować osoby homoseksualne tak, by nie obrażać ich ludzkiej godności, a w szeregach duchowieństwa „aktywny” homoseksualizm nie jest rzadkością. Więc jak zwykle powiało nie tylko zamkniętą na głucho ortodoksją, lecz i obłudą. W doktrynie katolickiej miłość i rodzina jest zarezerwowana dla związku kobiety i mężczyzny, w świecie realnym panuje pluralizm. Ignorowanie faktów świadczy o dogmatyzmie ideologicznym.

Ciekawe jest co innego: dlaczego kongregacja akurat teraz zabrała głos i jak jej „nota” w tej sprawie ma się do linii papieża Franciszka? Bo według oficjalnych informacji papież notę zaakceptował. A sam całkiem niedawno temu mówił przecież: „kim jestem, bym miał sądzić?”. Prywatnie (ale nie ex cathedra) dawał do zrozumienia, że choć jest przeciwny małżeństwom homoseksualnym, to nie sprzeciwia się prawnym zabezpieczeniom osób homoseksualnych żyjących w związkach partnerskich. Takie związki, niekiedy także w formie małżeństw, akceptuje dziś większość państw Unii Europejskiej, ale nie Polska, Słowacja czy Chorwacja, kraje tradycjonalistycznie katolickie.

Stanowisko Franciszka wydaje się takie: katolicy powinni trzymać się nauk KRK (odmowa osobom LGBT małżeństw i adopcji dzieci), duszpasterska opieka nad tymi, którzy chcą praktykować wiarę w KRK. Kompromis mało przekonujący. Pierwsze reakcje księży duszpasterzy katolickich środowisk LGBT i samych wiernych do nich należących wyrażają jednak rozczarowanie „notą” Kongregacji, a pośrednio jej akceptacją przez papieża: „zabolało”. Pewno, że mogło zaboleć, bo komunikat jest taki: wprawdzie jesteście mile widziani jako katolicy, to jednak wasze prawa są w Kościele mniejsze, a to Kościół je definiuje, nie wy. Wasze uczucia są niepełnowartościowe, wasze pragnienia i marzenia zaburzone.

Nawet dla wierzących, a co dopiero dla niekatolików, takie stanowisko jest trudne do pojęcia w ludzkich kategoriach, zakrawa na dyskryminację, jeśli nie okrucieństwo. Nie ma miłości ani rodziny „gorszego sortu”, jeśli nic złego się w niej nie dzieje. Odmowa udzielenia sakramentalnego błogosławieństwa parze z powodu tożsamości seksualnej to oczywiste wykluczenie. Demokratyczne konstytucje zakazują dyskryminacji ze względu na płeć. Jak to pogodzić z nauką Kościoła?

Dlatego w Niemczech toczy się dziś w KRK dyskusja o tych wszystkich sprawach. Z udziałem świeckich katolików, części księży i episkopatu. Tu może być powód ogłoszenia „noty” właśnie teraz, gdy katolicy niemieccy szykują się do swojego synodu, jeszcze bez zgody Watykanu. Być może „nota” ma być działaniem wyprzedzającym, prewencyjnym, blokującym szczerą dyskusję o ważnej sprawie. Franciszek musi o tym wiedzieć. Jak się z tym czuje?