Teraz nam wyszykują Rzecznika Praw Obywatelskich

Nie mam cienia wątpliwości, że urząd Rzecznika Praw Obywatelskich powinna objąć Zuzanna Rudzińska-Bluszcz. Kandydatury panów Wawrzyka i Gwiazdowskiego są albo prowokacją, albo amatorską intrygą polityczną. Obie oznaczają, że PiS i PSL mają ten urząd w tzw. głębokim poważaniu.

Tylko Rudzińska-Bluszcz wchodziłaby w grę w demokratycznym państwie prawa. Kompetentna, doświadczona, mądrze definiująca rolę urzędu jako „apolityczną wyspę, gdzie sprawy rozstrzygane są wyłącznie na podstawie litery i ducha prawa, a słabsi znajdują obronę” („GW”). I właśnie dlatego idealna kandydatka nie zostanie na ten urząd wybrana.

W państwie Kaczyńskiego „apolityczność” to ciężka wada, bo oznacza niezależność od polityków rządzących. Wiceminister spraw zagranicznych i ekspert podatkowy rządzącym nie zagrażają. Przeciwnie, zatańczą tak, jak im PiS zagra. „Gazeta” cytuje wulgarną mizoginiczną wypowiedź eksperta: „Prawo kobiety do aborcji nie mieści się w klasycznym rozumieniu wolności. Wolność to miała, gdy zdejmowała majtki”.

O, taki rzecznik to dla PiS marzenie. Równie dobry byłby poseł Czarnek, ale został już ministrem. Ani ekspert, ani Czarnek nie poszliby na komisariat interweniować w obronie uczestniczki strajku dotyczącego prawa kobiet do wyboru, czy i kiedy urodzić dziecko. I taki rzecznik jest dziś rządzącym potrzebny, żeby mieli pełną kontrolę nad systemem sprawowania władzy. I żeby nikt im w tym rządzeniu nie przeszkadzał, powołując się na „jakieś tam prawa człowieka”.

Instytucja RPO funkcjonuje w większości państw świata. W niektórych jest atrapą, dekoracyjnym elementem systemu autorytarnego. Ale tam, gdzie działa zgodnie ze swym przeznaczeniem, może być bezcennym wsparciem dla organizacji społecznych zajmujących się ze swej strony prawami i swobodami obywatelskimi.

I to jest drugi powód, aby pisowska większość nie wybrała Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz, mającej poparcie setek takich organizacji. Jeśli PiS postawi na swoim, wybierając rzecznika, który będzie atrapą rzecznika, lub – bo są i takie spekulacje – zlikwiduje urząd RPO, zniknie wsparcie dla polskich organizacji sektora pozarządowego. I o to im może chodzić: najpierw zlikwidują lub obezwładnią RPO, a następnie tzw. NGO’s.

Nie przyjdzie im do głowy, że rzecznik czy NGO’s mogą im w rządzeniu pomóc, wytykając jego błędy i słabości. To jest różnica między podejściem autorytarnym a demokratycznym. Dotyczy także roli mediów i opozycji: one są od patrzenia władzy na ręce i w demokracji są niezbędne, przeszkadzają władzy w demokracji fasadowej.

W USA demokracja obroniła się przed Trumpem, w Polsce też może się obronić, póki obywatele będą chcieli jej bronić, bo państwo pisowskie na pewno im w tym nie pomoże. Przegrana pani Rudzińskiej-Bluszcz będzie porażką demokracji, ale batalia o nią toczy się dalej.