Sejm kadłubowy

Kto się skarży na niemrawość opozycji demokratycznej w Sejmie, niech dojrzy, co się w nim dzieje. Każde zawalone przez PiS głosowanie można powtórzyć i wygrać, zagoniwszy swoich posłów do przycisków. Taki Sejm wydłubany staje się pisowską maszynką do głosowania.

Coś poszło nie tak, to Kaczyński, szeregowy poseł, wysyła posłańca z poleceniem, by przegrane głosowanie powtórzyć tak, żeby wyszło na jego. Komu potrzebny taki Sejm, w którym zawsze wygrywa rządząca większość? A gdy się pomyli, to funkcjonariusze Kaczyńskiego dopilnują, żeby błąd wygumkować.

Takie bezwstydne zachowania nie zawsze były normą. Dość przypomnieć głosowanie w sprawie odwołania rządu Hanny Suchockiej, który upadł jednym głosem, bo pewien minister nie zdążył na głosowanie. Wyobraźmy sobie, że teraz, jakimś cudem, opozycja wygrywa jednym głosem wniosek o wotum nieufności wobec rządu Morawieckiego.

Chyba nikt nie wierzy, że Kaczyński nie wysłałby wtedy posłańca do Terleckiego czy Witek z żądaniem reasumpcji. Kaczyński chce być nie tylko naczelnikiem państwa, prezesem, wicepremierem, ale i marszałkiem. Opozycja może co najwyżej pokrytykować sobie z mównicy, dopóki Terlecki nie wyłączy mikrofonu. Co gorsza, zbiera też cięgi od innych polityków po swojej stronie – i od swych wyborców. Tak jakby nie widzieli dramatyzmu jej obecnego położenia.

Akurat Andrzej Olechowski, współzałożyciel PO, ma wyjątkowy tytuł do jej krytyki. I skorzystał z niego w rozmowie z „Wprost”. „Po klęsce PiS wdepniemy w PO, dziś Platforma nie ma klarownego planu i pomysłu na Polskę”. Taka krytyka jest zbójecka, ale Olechowskiemu zapewne chodzi o mobilizację wciąż największej siły opozycyjnej. Nie musi czekać na nową deklarację ideową PO szykowaną na wiosnę. Ma polityczny żal do Trzaskowskiego, że po wielkim sukcesie jego kampanii nie szuka współpracy z Kosiniakiem-Kamyszem i Hołownią, nie odnosi się tak często i wyraziście do bieżących wydarzeń, jak powinien.

No dobrze, ale czy Kosiniak i Hołownia chcą współpracy z Budką i Trzaskowskim? Byłaby dość naturalna, bo wszyscy są centrystami, ale czy dziś w polskiej polityce mamy klimat umiarkowany? Pomijam rządzących, wystarczy spojrzeć na protesty uliczne. Bezsilność opozycji parlamentarnej wywołana pisowską polityką „bez żadnego trybu” powoduje, że ludzie się radykalizują, tracą zaufanie do polityków zawodowych, oczekują nowych przywódców i przywódczyń. I oni się pojawili, stając się alternatywą, tylko jak skuteczną? Polski kryzys: dużo pytań, mało odpowiedzi.