Po świętach znów pod klucz

Jak ma się rozwijać kraj, w którym władza centralna dzieli samorządy na warte i niewarte dotacji z funduszy publicznych? A warte są te, gdzie rządzi PiS. Jak może funkcjonować rząd, którego premier nie usuwa ministra otwarcie kontestującego szefa rady ministrów? Jak może funkcjonować gospodarka w pandemii, kiedy wciąż zmieniają się reguły?

Od 28 grudnia Polskę obecny rząd chce poddać „narodowej kwarantannie” na kolejne tygodnie. Być może tak trzeba, ale czemu aż po Bożym Narodzeniu? Przecież to podczas rodzinnego świętowania wirus będzie miał używanie. Nowe obostrzenia i zakazy prawdopodobnie przyjdą za późno, choć latem było sporo czasu na opracowanie spójnego i wykonywalnego planu walki z zimową falą pandemii. A tak miliony obywateli znów znają się pod kluczem w efekcie chaotycznych rządów „zjednoczonej prawicy”. Bo najprościej dokręcić śrubę.

Oczywiście, inne rządy też różnie sobie radzą z pandemią. Też źle planują lub szarżują, gdy jest za późno. Ale bliższa koszula ciału. Kaczyński nie był przygotowany na to wyzwanie. Zna się na grach i gierkach taktycznych, nie ma kwalifikacji, talentów i empatii kanclerz Merkel. Angela Merkel nie krzyczy i nie obraża z mównicy opozycji, nie dzieli społeczeństwa na sorty, stara się w tym okropnym dla Europy i świata czasie zachowywać jak prawdziwa matka narodu i podpora Unii Europejskiej.

Nasi rządzący nie mają tego formatu. Dlatego Merkel i Unia im za nic. W czwartkowej „GW” red. Gadomski konkretnie opisuje fatalne ekonomiczne i cywilizacyjne skutki wyprowadzenia Polski z Unii przez ekipę Kaczyńskiego: granica paszportowa i celna, złoty w dół, inflacja w górę, węższa strużka zagranicznych inwestycji. Brak zdecydowanej reakcji ze strony Kaczyńskiego, Morawieckiego i Dudy na antyunijne wypowiedzi publiczne Ziobry i jego przybocznych może oznaczać tylko jedno: opcja polexitu wciąż leży na ich stole.

Jaka to byłaby dla nich ulga, gdyby nie musieli wreszcie przed nikim się tłumaczyć z naruszania zasad i upolitycznienia wymiaru sprawiedliwości, policji, instytucji państwowych. Jeśli można wykrzykiwać „weto albo śmierć” i dalej być w rządzie, który od weta słusznie odstąpił, to wszystko jest już teatrem politycznym dla gawiedzi i troszczeniem się o własne grupowe interesy, czyli o utrzymanie się u władzy i zachowanie przywilejów z nią związanych.

A wtedy nie powinni się dziwić, że na ich – może i słuszne – apele o solidarność wobec zarazy nie reagują obywatele pod kluczem.Nie wierzą im, więc się masowo nie zaszczepią na koronawirusa. Będą obchodzić nowe restrykcje, poparcie dla protestów z nimi związanych będzie rosło, a zaufanie do obecnej władzy dalej spadało.

Utrata wiarygodności w drugiej kadencji rządów Kaczyńskiego jest problemem przede wszystkim rządzących, ale ma szersze konsekwencje. Dotyczy także ogółu obywateli, „ciebie i mnie”. Żeby rządzić skutecznie, nie wystarczy siła policji, prokuratury i propagandy. Prócz zaufania trzeba szacunku.