Gej Orbána

Uciekający po rynnie giermek Orbána zrobił furorę w mediach od „New York Timesa” po tabloidy. Nie dlatego, że József Szájer jest prawdopodobnie gejem i chciał się zabawić na gejowskiej imprezie, tylko dlatego, że wystawił na pośmiewisko siebie i swoją partię trąbiącą o obronie chrześcijańskiej Europy przed „lewactwem” i LGBT.

Przy okazji skandalu świat się dowiedział, że hipokryta ma żonę, która próbowała „ziobryzować” węgierskie sądownictwo. W tandemie pomagali Orbánowi „unarodowić” i „suwerenizować” kraj. On wprowadzał – via tablet – poprawki do konstytucji, że małżeństwo może być tylko mężczyzny z kobietą, i projektował zakaz adopcji dzieci przez pary homoseksualne, ona miała podporządkować sędziów rządzącym politykom, ale nie dała rady i zesłano ją w nagrodę do Trybunału Konstytucyjnego.

Teraz József sam sobie zafundował spadnięcie z rynny i wypadnięcie z oficjalnego obiegu politycznego, a był szychą. Nic mu się nie stanie, ale zawsze głupio zaszkodzić tak sobie i szefowi. Bo z obu śmieją się Węgry i pół świata. Jego winą nie jest homoseksualizm, tylko dostarczenie przykładu obłudy. Życie seksualne dorosłej osoby jest sprawą całkowicie prywatną, chyba że dzieje się w nim jakieś zło dotykające innych ludzi.

Nie żal mi przyłapanego na seksparty geja. Zgromadzenie nagusów w zamkniętej na covidowy klucz Brukseli i ich nocne hałasowanie powinny się były skończyć interwencją policji i tak się skończyły. Nie ucierpiał wskutek swej orientacji seksualnej, tylko głupoty. Szájer powinien był zrzec się lukratywnej funkcji deputowanego z ramienia Fideszu i wycofać z życia publicznego. To minimum przyzwoitości w takiej sytuacji. I się wycofał. Kompetentnie sprawę opisuje na polityka.pl Wojciech Przybylski, szef czasopisma „Visegrad Insight”.

Rozwija głównie wątek polityczny. Afera zahacza przecież o problem, jaki z Fideszem ma Europejska Partia Ludowa pod przewodnictwem Tuska. Będą musieli problem rozstrzygnąć: czy dalej tolerować wybryki takie jak Szájera czy innego eurodeputowanego z Fideszu, który zestawia jednego z liderów EPL z gestapowcem, czy wyrzucić partię z największej eurofrakcji? Tusk już odpowiedział retorycznym pytaniem: co jeszcze mają zrobić, byśmy zobaczyli, że oni nie pasują do naszej rodziny politycznej? Może wreszcie za słowami pójdzie decyzja. Przecież to Orbán wypuścił dżina w postaci szantażu wetem, bo chce zdusić unijną dyskusję o praworządności. Wykorzystał fundusze unijne do budowania swego imperium z pomocą powolnych mu oligarchów.

Równie ciekawy w tej aferze jest wątek niepolityczny. Otóż maskowanie homoseksualizmu homofobią nie jest przypadłością wyłącznie partii reklamujących się wyborcom jako obrońcy życia, rodziny, Kościoła. Bo właśnie w Kościele niejeden ksiądz, prałat, biskup czy kardynał stosuje tę samą maskaradę. Warto analizować pod tym kątem wypowiedzi niektórych duchownych w Polsce i poza nią. I dla partii odwołujących się do „wartości chrześcijańskich”, i dla Kościoła skutki tych maskarad są druzgocące, gdy maski spadną.