Tajemnica leśniczówki Jacka Kurskiego

Nie, to nie jest tabloid, akt zemsty za przegraną Rafała Trzaskowskiego czy próba przykrycia „rozwojowej” sprawy zarzutów przeciw Sławomirowi Nowakowi. To kolejny przykład, że źle się dzieje w państwie PiS. A niezależna od polityków prasa powinna publikować takie materiały w interesie publicznym i bez oglądania się na aktualny kontekst polityczny. Choć zawsze znajdzie się ktoś, kto uzna, że może nie teraz.

Aż cztery kolumny poświęca wtorkowa „Gazeta Wyborcza” „koszmarowi Magdy w leśniczówce”, częściowo należącej do obecnego prominenta Jacka Kurskiego. Pani Magda zeznała, że jako dziewczynka była napastowana seksualnie przez jednego z synów Kurskiego. Tymczasem prokuratura pod nadzorem ministra sprawiedliwości dwukrotnie sprawę umorzyła.

Gazeta informuje, że bohaterka reportażu postanowiła nie odwoływać się od drugiego umorzenia, bo „straciła wiarę, że cokolwiek się zmieni” i nie chce się „zwracać do państwa, które nie potrafi mnie chronić”. A jej matka mówi, że rodzina p. Magdy uszanowała jej decyzję. Brzmi to jak akt kapitulacji przed machiną państwową. Zły prognostyk.

Nie wypowiadam się tutaj o aspekcie dochodzeniowym, nie przesądzam, jaka jest cała prawda o „koszmarze”, ale jako czytelnik jestem wstrząśnięty osobistym dramatem p. Magdy i jej rodziny, a jako obywatel zrozpaczony, że to się dzieje w państwie polskim. Temidę przedstawia się z opaską na oczach: wobec prawa najmniejsi i najwięksi powinni być równi. Z reportażu wynika, że nie byli, a sprawa może już nigdy nie trafić do sądu.

Tajemnica nie doczeka się więc pełnego wyjaśnienia, za to Jacek Kurski, dygnitarz, który mógł wykorzystać swoje wpływy, aby bronić przed zarzutami swego syna, bierze w otoczeniu pisowskiej elity ślub kościelny w papieskim sanktuarium, uzyskawszy kościelne unieważnienie poprzedniego ślubu sakramentalnego. To też bulwersuje: równi i równiejsi, tym razem wobec prawa kościelnego. A egzekutorzy tego prawa oczywiście milczą, nie czują się w obowiązku wyjaśnić opinii publicznej, jak do tego doszło.

Tylko że obecna elita rządząca, na czele z Jarosławem Kaczyńskim, nie ma z tym problemu. Mimo że Polska ma problem z tymi triumfami podwójnej moralności na świeczniku pisowskiej władzy. Ta władza żyje w mylnym przeświadczeniu, że jej elektorat wszystko jej wybaczy. Zwłaszcza że znów wygrała wybory.

Towarzysz Gierek też na początku słyszał na wiecach gromkie „pomożemy”, był politycznym bożyszczem ówczesnej klasy politycznej i ludu pracującego, a po dziesięciu latach został wylany z PZPR i internowany po wprowadzeniu stanu wojennego. Osiem lat później skończyła się cała „Polska Ludowa”.

Myślenie i działanie według zasady, że nam więcej wolno, bo mamy władzę, nie sprawdza się na dłuższą metę ani w dyktaturze proletariatu, ani w demokracji fasadowej. Szczególnie gdy władza uwierzy we własną propagandę sukcesu.

PS Ojciec uznał materiał „GW” za atak w ramach „totalnej opozycji”, syn zapowiedział pozew sądowy przeciw autorom. Stryj słusznie wyłączył się z prac nad materiałem. Czy zareaguje na oświadczenia brata i bratanka?