Brawo Rafał! Jest szansa!

Druga tura pewna. I o to chodziło. Oficjalne wyniki mogą pójść w górę czy w dół, ale już nie odbiorą Trzaskowskiemu szansy na zwycięstwo w drugiej turze. Osiągnął swój cel taktyczny. Wyborcy Trzaskowskiego mogą być zadowoleni. Bardziej niż wyborcy Dudy, którego wynik oznacza jedno: wszystko zaczyna się od nowa, a on nie jest pewniakiem.

Szymon Hołownia zapowiedział, że nie złoży broni. Ale nie dość, że przegrał z Trzaskowskim, to zrobił wynik wyraźnie słabszy niż Kukiz w 2015 r. (prawie 21 proc.). Wysłał dwa komunikaty: że skonsultuje się ze swymi aktywistami przed udzieleniem poparcia Trzaskowskiemu i że chce dalej budować swój ruch.

Trzaskowskiego nie wymienił z nazwiska, ale wszyscy wiedzą, że tylko on wchodzi w grę i spełnia warunki poparcia: zielona Polska, demokratyzacja polityki, samorządność. Sam Trzaskowski ze swej strony wyciągnął rękę do wyborców Hołowni, dziękując mu za wciągnięcie do życia publicznego ludzi wcześniej nim mało zainteresowanych.

Ruch Hołowni na razie jest naznaczony poważnym brakiem: nie ma reprezentacji w parlamencie. Nie wiadomo, czy uda mu się przetrwać i w jakiej formie do następnych wyborów do Sejmu i Senatu. Szkoda, że Hołownia postraszył wyborców „wyrzynaniem” i „krwią” w drugiej turze. Niepotrzebne to i histeryczne.

Wielkim przegranym w tym plebiscycie był Kosiniak-Kamysz. Przegonił go nawet Biedroń [errata: ostatecznie Kosiniak przegonił Biedronia o 50 tys. głosów], sam zresztą już na aucie polskiej polityki. Od absurdalnego wystawienia prawicowej pani Ogórek w wyborach prezydenckich przed pięciu laty lewica nie podniosła się z kryzysu. Gwiazda Biedronia właśnie zgasła. Być może zejść ze sceny będzie też musiał prezes ludowców. Wśród drobnicy cieszy zaledwie 0,2 proc. poparcia dla ultrakatolickiego i antyeuropejskiego Mirosława Piotrowskiego.

A Andrzej Duda? Cóż, jest wciąż faworytem. Wciąż ma poparcie milionów wyborców i wsparcie Kaczyńskiego, rządu, państwowego aparatu propagandowego. W triumfalistycznym przemówieniu po ogłoszeniu symulacji wyników plebiscytu mrugnął do wyborców Biedronia i Kosiniaka. Ale też Bosaka. W sumie na tych trzech kandydatów głosowało ponad 13 proc., a Duda potrzebuje wyborczych posiłków na drugą turę.

Toteż od razu zaatakował Trzaskowskiego, puszczając znaną płytę, że jego wygrana byłaby powrotem do strasznej przeszłości sprzed 2015 r. Naprawdę? Pan Rafał przewidział ten wist w swoim przemówieniu. Powtórzył, że nie chce podwyższenia wieku emerytalnego ani likwidacji przywilejów społecznych wprowadzonych przez PiS.

Wieczorem 28 czerwca okazało się, że wyraźna większość tych, którzy pofatygowali się do urn (frekwencja wciąż nie powala), nie głosowała za Dudą. W pierwszym po pierwszej turze sondażu Duda wyprzedza Trzaskowskiego o niecały procent. Czyli idą łeb w łeb. To oznacza, że Trzaskowski ma się o co bić.