Abp Jędraszewski znowu swoje

Podczas mszy na Wawelu z udziałem pisowskiej wierchuszki metropolita krakowski znów straszył „tęczową zarazą”. Nowa elita musiała z ulgą i wdzięcznością słuchać bredni o dzieciach zmuszanych do oddawania hołdu bożkowi seksu i do nauki masturbacji. Jędraszewski straszył też, że „nowa, ateistyczna ideologia” chce nam odebrać chrześcijańską tożsamość i w ogóle polskość.

To przecież język PiS, fundament kampanii wyborczej na rzecz ich prezydenta. Skoro lider kościelny tak może, to i oni tak mogą. Dostali usprawiedliwienie i zielone światło. W katedrze był m.in. poseł Brudziński, ten od Polski najpiękniejszej bez LGBT. I sam poseł Kaczyński. Nikt nie wyszedł podczas kazania, nikt nie zaprotestował. Widać musiała tam panować atmosfera wzajemnego zrozumienia.

Niech sobie metropolita dalej buduje swoją pozycję piewcy „konserwatywnej kontrrewolucji” Kaczyńskiego, ale niech Kościół, który się od takich retorycznych wybryków nie odcina in gremio, nie wmawia nam, że nie angażuje się w politykę bieżącą po linii „zjednoczonej prawicy”.

A jednak wmawia. Uczynił to przy okazji wpadki z agitującym za Dudą listem ministra spraw polonijnych Jana Dziedziczaka. Napisał go do polskich misjonarzy, a rozesłała – „na prośbę kancelarii premiera” – agenda Konferencji Episkopatu Polski do spraw misji. Zgrzytnęło. Nadgorliwcy w kościelnej biurokracji dali Hołowni amunicję wyborczą, a władzy kościelnej strzelili samobója. Hołownia oburzył się, że to przecież dowód braku rozdziału państwa od Kościoła.

Usłużność komórki kościelnej względem rządu rzeczywiście musi budzić niesmak. Minister ma swoje służby, nie potrzebuje wyręczać się Kościołem, za to stawia episkopat w bardzo niezręcznej sytuacji. No to musiał zareagować jego rzecznik. Po krytyce Hołowni wydał komunikat, że akcja była „niestosowna”, nie powinna się zdarzyć i nie była konsultowana z biskupami. Ks. Rytel-Andrianik spuentował, że „Kościół katolicki nie angażuje się w kampanię wyborczą, nie udziela też poparcia żadnemu z kandydatów na prezydenta”.

Wszystko jasne? Nie bardzo, przecież wszyscy wiemy, że Kościół jest dziś aktywnym graczem na scenie politycznej i aktywnie wspiera konkretnych kandydatów. Czyni to na różnych szczeblach, w mniej czy bardziej bezpośredni sposób, z wykorzystaniem swoich mediów. Kto chodzi na msze i nabożeństwa i słucha kazań, nie może komunikatu rzecznika wziąć na serio. Jest to zresztą wypowiedź kościelnego funkcjonariusza niższego szczebla, tylko komunikat całego episkopatu w tej sprawie byłby miarodajny.

A i tak nie przesądziłby sprawy, bo w Kościele narasta zamęt, czego szokującym przykładem może być inny głośny ostatnio list. Ten, w którym biskup Janiak, negatywny bohater filmu Sekielskich „Zabawa w chowanego”, atakuje prymasa Polaka i zarzuca abp. Gądeckiemu manipulacje. Episkopat, tak samo jak dzisiejszy Kościół, trawią konflikty.

Gdy abp Jędraszewski znów ratował polskie dzieci przed LGBT, ani on, ani pisowscy dygnitarze zebrani w katedrze wawelskiej jeszcze nie wiedzieli, że w tej sprawie wchodzą na pole minowe. Ambasador USA w Warszawie przypomniała, że Amerykanie szanują wszystkich obywateli. No i temat został zdjęty, bo przecież prezydent Duda ma się spotkać w Waszyngtonie z prezydentem Trumpem, a media i opozycja w Stanach wytykają Dudzie jego homofobiczne odzywki wiecowe.

Już czekamy, jak w Białym Domu Duda odetnie się od nich i ogłosi, że nikt nie broni tolerancji i równych praw obywateli w Polsce i na świecie tak mocno, jak on sam ze swoim obozem politycznym. No może jeszcze doda, że Trump też.